niedziela, 29 listopada 2009

Przy sobotniej gazetce ... placuszki kokosowe z pomarańczą

Przy sobotniej gazetce ... zdjęcia mówią same za siebie :) Placuszki przepyszne - polecam! Tym razem inspiracja zaczerpnięta z blogu Kwestia Smaku.



Składniki, na około 20 placuszków:

250 ml mleka kokosowego lub śmietanki kokosowej
1/2 łyżeczki suchych drożdży instant (niekoniecznie)
2 duże jajka
50 g wiórków kokosowych (lub miąższu kokosa zmiksowanego np. w młynku do kawy)
1 łyżeczka cukru
duża szczypta soli
1/2 pomarańczy (drobno starta skórka + sok)
130 g mąki pszennej (przesianej z wysoka)
3 łyżki masła, roztopionego
olej do smażenia



Do miski wlewamy mleko kokosowe, dodajemy suche drożdże (jeśli używamy), wbijamy jajka i wszystko miksujemy w robocie na gładką masę. Następnie dodajemy wiórki kokosowe, cukier, sól, skórkę oraz 3 łyżki soku z pomarańczy. Do miski przesiewamy mąkę i ponownie miksujemy. Powinniśmy otrzymać ciasto o konsystencji ciasta naleśnikowego. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 1/2 godziny. Po tym czasie dodajemy roztopione masło i mieszamy. Smażymy placuszki na małej ilości oliwy, na średnim ogniu, po około 1 - 2 minuty z każdej strony, na złoty kolor. Podajemy z musem pomarańczowym lub innym ulubionym dodatkiem.



Smacznego!

Tym samym wpisujemy się w Weekend Cytrusowy!

Ciasto dyniowe bardzo aromatyczne

Miała być babka pomarańczowa z kardamonem, ale okazało się, że mój ulubiony domownik ma bardzo precyzyjne wymagania co do tego ciasta - nie cytrusowa, bez rodzynek, bez alkoholu, najlepiej taka jaką pamięta z lat dziecinnych itd.... Niezdolna do odtworzenia smaku Jego dzieciństwa* zmieniłam front i zaczęłam szukać zupełnie innego przepisu.


Wyglądając przez okno i zdecydowałam się, że musi być ciepło, sycąco, nie za słodko, trochę pikantnie, najlepiej coś w stylu marchewkowego. I znalazłam u Asi z Kwestii Smaku - Dyniowe kwadraty z białą czekoladą.
Ciasto jest rozgrzewające, pyszne i powala zapachem. Wchodzi na moją listę ulubionych ciast.


Dyniowe kwadraty korzenne
/oryginał u Asi a poniżej przepis z moimi mikro zmianami/

Składniki:
1 szklanka mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka cynamonu w proszku
1/2 łyżeczki imbiru w proszku
1 szklanka drobno startego miąższu dyni
3/4 szklanki brązowego cukru /u mnie ciemny cukier muscovado/
1/3 szklanki roztopionego masła
1 jajko
1 - 2 łyżki tartego świeżego imbiru
1 i 1/4 łyżeczki ekstraktu z wanilii
3/4 szklanki orzechów włoskich, posiekanych i zrumienionych na patelni /u mnie pistacje/

Polewa:
3 łyżki śmietanki kremówki
100 g białej czekolady /u mnie czekolada deserowa/

oraz: forma na ciasto - 20 x 20 cm, wysmarowana masłem /u mnie tortownica o średnicy 23 cm/
Przygotowanie:
Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni. Mieszamy przesianą mąkę, proszek do pieczenia, sól, imbir i cynamon w proszku.W drugiej misce miksujemy dynię, brązowy cukier, masło, jajko, imbir i 1 łyżeczkę ekstraktu z wanilii. Do masy dodajemy mąkę oraz 1/2 szklanki orzechów. Ciasto wykładamy do przygotowanej formy i pieczemy przez około 35 - 40 minut (sprawdzamy patyczkiem; po wyjęciu z ciasta powinien być suchy) /moje ciasto piekło się 30 minut ale blaszka była większa a ciasto cieńsze/.
Ciasto odkładamy aby przestygło
Gotujemy śmietankę, odstawiamy z ognia, dodajemy kosteczki czekolady i pozostałe 1/4 łyżeczki wanilii. Mieszamy aż czekolada się rozpuści.

Przestudzoną i gęstszą masą polewamy ciasto. Posypujemy resztą orzechów.

Załapujemy się z dynią na ostatni dzień Korzennego Tygodnia


* nie dam za wygraną w tym temacie i babkę zrobię, ale muszę najpierw przeprowadzić wywiad środowiskowy i dowiedzieć się jakie dokładnie babki (ekhmmm.... ) domownik lubi :D

piątek, 27 listopada 2009

Imprezowe brokuły Doroty :)

A teraz odrobina wspomnień z czasów gdy z Grabiszką podbijałyśmy warszawskie kluby, chadzałyśmy do Punktu i CDQ, a na mapie Warszawy znajdowały się takie magiczne miejsca jak U Plastyków na Mazowieckiej, Bar Rybitwa nad Wisłą, Santos na Nowym Świecie. I gdy poza wyjściami na miasto były jeszcze imprezy w domu...a najlepsze imprezy domowe imprezy były na Grójeckiej :) "Na Grójeckiej" imprezy urządzała Dorota i to właśnie ona pokazała mi jedną z najprostszych a zarazem najsmaczniejszych sałatek na świecie. Potrzeba tylko 4 składników by oczarować każdego.
Z czasów Grójeckiej, gdy poniedziałek nie istniał, gdy piątek był weekendu końcem i początkiem pozostało mi w głowie kilka smaków - zapiekanki spod Dworca Centralnego, sałatka ananasowa z czosnkiem, makaronowa z tuńczykiem i brokułowa z migdałami.
I o tej ostatniej dziś będzie :)
Sałatka brokułowa z fetą i migdałami

Składniki:
Brokuły - paczka mrożonych
Ser feta - 1 opakowanie (WAŻNE! nie ta prawdziwa grecka a nasz polski jej odpowiednik o kremowej konsystencji i słonym smaku, sprzedawane kostkach)
Płatki migdałowe - opakowanie 100g
Oliwa z oliwek - 2-3 łyżki stołowe

Przygotowanie:
Brokuły ugotować al dente, wystudzić ale nie za bardzo. Pokruszyć fetę na raczej większe kawałki.
Rozgrzać oliwę z oliwek i prażyć na niej migdałowe płatki do lekkiego aż zrobią się lekko złote.
Jeszcze ciepłą oliwą z płatkami polać brokuły i fetę - jeść!

Smacznego :)
Sałatka z imprezowych czasów wylądowała dziś w pudełku na lunch i idzie ze mną do pracy :) Załapała się też na II Bar Sałatkowy u Peli

środa, 25 listopada 2009

Co zrobić z czterema żółtkami w lodówce ... Placek Królewski :)

Po urodzinowych makaronikach zostały mi w lodówce 4 żółta. Długo się zastanawiałam nad tym co z nimi zrobić. Jedyne co mi przychodziło do głowy, to kruche ciasteczka ... ale ostatnio napiekłam się ich trochę, więc nie przekonywało mnie to do końca. Po długich internetowych poszukiwaniach znalazłam tu przepis wykorzystujący cztery żółtka :) I takim oto sposobem pojawił się Placek Królewski - z myślą o jutrzejszych gościach. Igor szykuj się ... ciocia zrobiła ciasto :)



Składniki na ciasto:

4 szklanki mąki
4 żółtka
1 kostka masła
4 łyżki miodu
1 łyżka sody
1 szklanka cukru


Składniki na masę:

3 szklanki mleka
1 szklanka cukru
9 łyżek kaszy manny
1 opakowanie cukru waniliowego
1 i 1/2 kostki masła
konfitura różana



W rondelku zagotowujemy mleko z dodatkiem cukrów. Na gotujące wsypujemy kaszkę manną i gotujemy do momentu zgęstnienia. Zestawiamy z palnika i pozostawiamy do całkowitego wystygnięcia.

Wszystkie składniki ciasta wrzucamy do miksera i wyrabiamy ciasto (w razie potrzeby dodatkowo zagniatamy je ręcznie). Gdy jest już gładkie i sprężyste dzielimy je na trzy części. Każdą z nich rozwałkowujemy do wielkości blaszki. Układamy na papierze do pieczenia (w blaszce) i pieczemy każdy po kolei ok. 20 min w piekarniku nagrzanym do 180 stopni (bez termoobiegu). Pozostawiamy do wystygnięcia.

Masło ucieramy w mikserze na puch. Następnie dodajemy po łyżce zimną kaszkę. Dokładnie wyrabiamy.

Pierwszy placek smarujemy cienko konfiturą i 1/2 kremu, przykrywamy drugim plackiem posmarowanym w identyczny sposób. Przykrywamy trzecim plackiem.

Gotowe ciasto owijamy dokładnie folią spożywczą i odstawiamy do lodówki na 24 godziny (najlepiej 48godzin), by placki zmiękły i przesiąkły aromatami masy. Przed podaniem można posypać cukrem pudrem.



Smacznego!

wtorek, 24 listopada 2009

Zdarzyła się okazja ... na Makaroniki :)

Będąc na ścisłej diecie zaleconej przez lekarza szlag mnie trafia, że przez kolejne kilka miesięcy muszę się obejść bez podjadania ciasteczek, czekoladek, cukiereczków i torcików :( Tym bardziej ubolewam, gdyż to właśnie pieczenie tych smakołyków sprawia mi największą przyjemność w kuchni. Dlatego z wielką niecierpliwością wypatruje zbliżających się okazji (urodziny, imieniny, spotkania ze znajomymi), by z takimi słodkimi smakołykami w formie podarunku pojawić się u danej osoby ... i spróbować 1/10 porcji tego co stworzyłam ;)

Dziś taka okazja ... urodziny mojej mamy. Na tą okazję przyszykowałam niespodziankę w postaci jej ulubionych ciasteczek ... makaroników. Są aromatyczne, wilgotne w środku i chrupkie na zewnątrz, bardzo migdałowe ... mniam :)

Przepis zaczerpnięty z blogu Moje Wypieki.



Składniki:

340 g zmielonych migdałów
300 g cukru pudru
4 białka
30 ml likieru amaretto (u mnie flakonik aromatu migdałowego)



Białka ubijamy na sztywno (najlepiej ubijają się te, trzymane przynajmniej 12h wcześniej w lodówce). Delikatnie wsypujemy do nich zmielone migdały i przesiany cukier puder. Mieszamy bardzo delikatnie. Dodajemy likier/aromat i jeszcze 2-3 krotnie mieszamy łyżką. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia. Łyżeczką nakładamy niewielkie porcje, zachowując między nimi odstępy.



Piekarnik nagrzewamy do temperatury 170ºC bez termoobiegu) i pieczemy ok 15 minut, do złotego brązu. Z podanej ilości składników wychodzi ok 50 ciasteczek.

Smacznego :)

p.s. w lodówce zostały cztery żółtka, przecież nie mogą się zmarnować ... hmmmmmm trzeba się rozejrzeć za jakąś najbliższą okazją :D

niedziela, 22 listopada 2009

Co zjemy dziś na obiad?

Takie pytanie zadaliśmy sobie dziś rano.

Ja - Szaszłyki i do tego sałata?
On - Nie...raczej nie.

Ja - Hm...to może jakaś zupa.

On - Hm...a może sushi?

Ja - No może być sushi :). Ale gdzie znajdziemy w niedzielę świeżą rybę.

On - No tak niedziela. Zamówmy pizze, problem się rozwiąże, co?
/błysk w oku i szczeniacki uśmiech :) /.
Ja - Pizze...a może ja zrobię pizze.

On - O! To zrób, ale na grubszym cieście, ok?

Ja - Ok, lecę zagnieść ciasto.



A ciasto od dawna robię zgodnie z jednym przepisem. U Asi z Kwestii Smaku znalazłam kiedyś przepis na Pizze Margherite, spróbowałam i nie zamierzam szukać innego. Jest idealne nadaje się do puszystej (dla Niego) i cieniutkiej pizzy (dla Niej), ładnie rośnie, ślicznie się zagniata, a smakuje...niebo!
Dziś uprościłam przepis Asi - wrzuciłam wszystko do maszyny do pieczenia chleba i nastawiłam na program Pizza.

Pizza z sosem pomidorowym i dodatkami (czyli czego dusza zapragnie).

Składniki:

Ciasto (podwoiłam ilość składników na potrzeby maszyny):
2 łyżki oliwy z oliwek
300 ml ciepłej wody
2 pełne łyżeczki soli soli
1 łyżeczka cukru
500 g mąki pszennej
30 g świeżych drożdży lub 14 g suchych (2 saszetki)

Sos pomidorowy
puszka pomidorów w kostce, albo sosu pomidorowego
1 cebula
3 ząbki czosnku (starte na tarce, roztarte lub zmiażdżone)
Ocet balsamiczny (2 łyżeczki)
Oregano
Sól, Pieprz
Czasami cukier
Oliwa z oliwek.
Ewentualnie papryczkę chili.

Przygotowanie

Sos pomidorowy:
W rondelku (głębokiej patelni) rozgrzewamy oliwę i wrzucamy na nią drobno posiekaną cebulę i czosnek. Czekamy aż się zeszkli (nie można przypalić czosnku). Następnie wrzucamy pomidory z puszki albo sos pomidorowy. Zwiększamy gaz i czekamy aż się zagotują. Dodajemy przyprawy i ocet balsamiczny, ewentualnie docukrzamy.
Gotujemy aż sos zgęstnieje. Zostawiamy do przestygnięcia

Ciasto:
Metoda maszynowa:
Do maszyny wsypujemy składniki, zgodnie z kolejnością podaną wyżej. Nastawiamy program Pizza, czekamy aż ciasto zostanie zagniecione, wyłączamy maszynę, wyjmujemy ciasto, przekładamy do miseczki, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na 1,5 godz. Dalej postępujemy zgodnie z poniższym opisem

Wersja normalna:
Drożdże wymieszać w kubku z 120 ml ciepłej wody, cukrem i 2 łyżkami mąki. Odstawiamy na 15 - 20 minut w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Mąkę przesiewamy do miski, dodajemy sól, rozczyn drożdży, oliwę oraz resztę ciepłej wody. Wyrabiamy ciasto przez 10 - 15 minut.
Przykrywamy ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na około 1 i 1/2 godziny. Wyrośnięte ciasto dzielimy na 4 części i rozwałkowujemy na placki. Układamy je na wyłożonej papierem do pieczenia/posmarowanej oliwą blasze, odstawiamy na około 1/2 godziny do podrośnięcia w ciepłe miejsce.

Pieczenie

Rozgrzewamy piekarnik do temperatury 250 stopni.

Podrośnięte pizze smarujemy sosem pomidorowym i układamy dodatki (u mnie kurczak, wędzony boczek, ser, po upieczeniu rukola).
Wkładamy blachę do rozgrzanego piekarnika i pieczemy 10 - 15 minut, aż boki pizzy się zarumienią a spód będzie upieczony i chrupiący.

Wyjmujemy uważając aby się nie poparzyć :)

Smacznego!


Ziiimno...

więc rozgrzewam się Masala Czaj.

Kubek grzeje w ręce, w nosie świdrują zapachy a w brzuszku rozlewa się cudowne ciepło...mleczny słodko-pikantny smak to coś czego mi potrzeba w taki dzień jak dziś.

Masala czaj (proporcje i sposób wykonania podaje za Liską z White Plate podpierając się tym co ma do powiedzenia wikipedia ;)

Potrzebujemy:

1 szklanka wody
2 szklanki mleka
1/2 łyżeczki świeżo zmielonego kardamonu (uwaga: zielonego, nie czarnego!)
10 goździków ubitych w moździerzu
mały kawałek kory cynamonu - dokładnie zmielony (u mnie łyżeczka)
1/4 łyżeczki czarnego pieprzu
szczypta gałki muszkatołowej, (gałkę muszkatołową zastąpiłam kwiatem muszkatołowca - malutki 1cm kawałek)
szczypta suszonego imbiru
1/2 łyżeczki startego świeżego imbiru
3 - 4 łyżeczki czarnej herbaty sproszkowanej (użyłam przepysznej indyjskiej, przywiezionej jako prezent no name niestety)
6 łyżek cukru (u mnie miód)

Przygotowujemy
Wlewamy wodę do garnuszka, wsypaujemy przyprawy i gotujemy na wolnym ogniu 15 -20 min. Następnie dodajemy herbatę i znowu czekamy aż się zagotuje. Zdejmujemy z ognia, przecedzamy. Do wywaru dodajemy sześć łyżeczek cukru /lub miodu, warto spróbować, ja wolę mniej słodkie więc dodaje mniej/ i mleko. Czekamy aż się zagotuje i podajemy. Ja podaję w ogrzanych filiżankach, kubeczkach albo czarkach. Lubię gdy jest bardzo, bardzo ciepła, ale już nie gorąca.

Na zdrowie i smacznego!
Masala czaj jako napój rozgrzewający bierze udział w Korzennym Tygodniu.


P.S. Przewodnią piosenką dzisiejszego poranka jest:

Pełnoziarniste korzenne placuszki z pomarańczą

Nie ma to jak niedzielne śniadanko. Bez pośpiechu, leniwie, koniecznie na słodko i aromatyczne ... tak by jego przygotowanie obudziło nosy naszych wszystkich domowników. Po przepis sięgnęłam do jednego z moich ulubionych blogów Moje Wypieki.

Te placuszki są mocno korzenne i mocno pomarańczowe ... te dwa smaki komponują się cudownie a zapach smażonych unosi się po całym domu. Mniami :)



170 g serka wiejskiego (cottage cheese)
3 jajka, żółtka i białka osobno
60 g roztopionego masła
1 łyżka soku pomarańczowego (świeżo wyciśniętego)
60 g mąki pszennej pełnoziarnistej
1,5 łyżki cukru
szczypta soli
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka zmielonych goździków
1 łyżka skórki otartej z pomarańczy
1 łyżeczka proszku do pieczenia


Serek wiejski, żółtka, masło, sok pomarańczowy miksujemy w robocie/blenderem na gładką masę. Dodajemy mąkę, proszek do pieczenia, cukier, sól i przyprawy, i znów miksujemy.Na koniec wsypujemy skórkę pomarańczową.

Białka ubijamy na sztywno, dodajemy do gotowej masy i delikatnie mieszamy łyżką.

Nagrzewamy patelnię lekko wysmarowaną tłuszczem i nakładamy niewielkie porcje ciasta, smażąc z obu stron na złoty kolor. Podajemy z syropem klonowym, miodem, dżemem pomarańczowy ... lub jak u mnie .... z domowymi konfiturami z wiśni.



Tym samym wpisujemy się w Korzenny Tydzień.

Smacznego!

piątek, 20 listopada 2009

Ciasteczka digestive

Pyszne kruche ciasteczka o charakterystycznym słodko słonym smaku ... w wersji z czekoladą lub bez. Coś dla dbających o linię i dla tych, którzy "niezasładzając się" lubią sobie coś pochrupać wieczorem przed telewizorem :) Znikają szybciej niż się pojawiają (jeszcze ciepłe z piekarnika).



Z podanego przepisu wychodzi ok 30 ciasteczek, dlatego jeżeli szykujecie je z myślą o większej gromadzie łakomczuszków, proponuję podwoić przedstawione proporcje.

175 g mąki pełnoziarnistej (u mnie żytnia razowa)
50 g mąki pszennej
50 g zmielonych płatków owsianych
pół łyżeczki soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
100 g masła
3 łyżki brązowego cukru
60 ml mleka (4 łyżki)

Płatki owsiane mielimy na miałko blenderem. Wszystkie składniki łączymy i zagniatamy ciasto (jeżeli posiadacie robota kuchennego, to proponuję go użyć do tej czynności, ponieważ ciasto nie należy do łatwo zagniatanych).

Ciasto wyjmujemy na stolnicę i wałkujemy na grubość około 5 mm (najlepiej nie podsypując mąką). Wycinamy szklanką lub foremką okrągłe ciastka (u mnie kieliszek do czerwonego wina). Wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wstawiamy na 15 minut do piekarnika nagrzanego do temperatury 180ºC (bez termoobiegu). Studzimy na kratce.



W wersji z czekoladą należy spód ciasteczek zanurzyć w rozpuszczonej (kąpiel wodna) czekoladzie i pozostawić na kratce do wystygnięcia.

Smacznego!

czwartek, 19 listopada 2009

Czeski gulasz wołowy (Hovězí guláš na smetaně)

Marzył mi się gulasz, ale nie taki ostry, paprykowy (węgierski), tylko taki łagodnie śmietanowy, rozpływający się w ustach. Z poszukiwaniem przepisu pomogła mi znajoma, która podpowiedziała, że tego typu danie spokojnie znajdę w Kuchni Czeskiej, i jeszcze tego samego wieczoru podesłała zeskanowany przepis.

Danie jest pyszne, mięso mięciutkie, łagodny smak nadaje śmietana, a za "to coś" odpowiedzialny jest dodany boczek. Polecam, naprawdę warto! :)



1 kg wołowiny
1 cebula
4 ząbki czosnku
3 grube plastry boczku
200 ml śmietany 18%
2 płaskie łyżeczki kminku,
1 płaska łyżeczka słodkiej papryki
duża szczypta majeranku, tymianku, ostrej papryki
sól, pieprz,
pół szklanki wody
pół kieliszka wina białego, pół wytrawnego
1 łyżka masła/ 1 łyżka oleju




Wołowinę dokładnie myjemy, osuszamy i kroimy w średniej wielkości kostkę, oczyszczając przy okazji z niezbędnych białych włókien. W szerokim niskim garnku rozgrzewam 1 łyżkę oleju z 1 łyżką masła. Wrzucam pokrojoną w kostkę cebulę i delikatnie podsmażam. Dodaję czosnek i słodką paprykę. Podduszam ok 3 minut. Boczek kroje w kostkę (o wiele mniejszą niż mięso) i dodaję do garnka. Całość podsmażam do momentu wytopienia się tłuszczyku z boczku. Wrzucam pokrojoną wołowinę i podsmażam ją ze wszystkich stron. Następnie dodaję przyprawy, a całość zalewam wodą i winem. Dusimy ok 1,5 godziny (do miękkości mięsa), co jakiś czas podlewając wodą wyparowujący sos. Na koniec dodajemy śmietanę, mieszamy energicznie, zagotowujemy ... gotowe :)

Gulasz cudownie komponuje się z ciepłymi buraczkami lub ogórkiem kiszonym.

Smacznego!

wtorek, 17 listopada 2009

Sakiewki z ciasta francuskiego..

czyli jabłkowy zawrót głowy.
Sakiewki z ciasta francuskiego miały swoją premierę latem. Robiłam je ze szpinakiem, truskawkami, papryką i cebulą, serem, brokułami, rabarbarem, cukinią i pewnie w jeszcze kilku odsłonach. Idealnie sprawdzały się na imprezie w wersji wytrawnej i słodkiej.

Dziś były w wersji jesiennej z jabłkami, migdałami i przyprawą orientalną. Serdecznie zapraszam, szczególnie, że ON powiedział - PYSZNE biorąc kolejną jabłkową sakiewkę :)


Sakiewki z jabłkami i migdałami

Składniki na 16 sakiewek:
  • Opakowanie ciasta francuskiego
  • 5 jabłek (u mnie reneta szara i złota)
  • 2-3 łyżki cukru trzcinowego
  • 1 łyżka masła
  • 2 łyżki przyprawy orientalnej /można zastąpić przyprawą piernikową, cynamonem, imbirem itp/
  • 50 g płatków migdałowych.

Foremka na muffinki + masło do wysmarowania blaszki

Przygotowanie:
Obieramy jabłka, kroimy na plasterki albo w kostkę. Na patelni rozgrzewamy masło i wrzucamy jabłka. Posypujemy je cukrem, migdałami i przyprawami. Mieszamy i czekamy aż jabłka pokryją się cukrem i przyprawami. Jabłka się trochę rozpadną, ale nie powinny zamienić się w papkę. Odstawiamy aby przestygły.

Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni.

W tym czasie rozmrożone ciasto francuskie delikatnie wałkujemy i przecinamy tak aby powstało 16 takich samych kwadratów /w zależności od wymiarów ciasta, wielkości naszych foremek na muffinki może ich wyjść mniej lub więcej/ . Otwory muffinkowe smarujemy delikatnie masłem i wkładamy do nich nasze płaty ciasta /powinny wystawać trochę za krawędź foremki/. Następnie do każdego otworu wkładamy jabłka (do pełna) i posypujemy pozostałymi migdałami. Wystające rogi ciasta zawijamy do środka /trochę przykrywają farsz/.

Tak przygotowaną formę wkładamy do rozgrzanego do 200 stopni piekarnika (środkowa półka) i pieczemy około 20 minut aż ciasto delikatnie urośnie i ładnie się zarumieni.

Upieczone sakiewki pozostawiamy na chwilę w foremce aby przestygły (trudno wyjmuje się gorące). Przestygnięte wykładany na talerz albo na kratkę.

Smacznego!

sobota, 14 listopada 2009

Obiad dla Wybrańców

Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć znajomych, którzy ją tolerują. Mój mąż na samą wypowiedzianą jej nazwę dostaje gęsiej skórki :) Nie rozumiem Ich zupełnie!!! ;) Mi kojarzy się z sobotnim rodzinnym obiadem - na szczęście w moim domu nie było żadnego jej przeciwnika. Panie, Panowie ... dziś na obiad WĄTRÓBKA. Pojawiła się tylko dlatego, ze mój domownik wybył na dwie godziny i cytuję "nie musiał wąchać jej zapachu podczas smażenia" ;) Ja ją uwielbiam! Koniecznie podaną z duszonymi jabłkami i cebulką. Czy ktoś się ze mną zgadza ? :)

Składniki podane na jedną porcję (jeżeli w Waszym domu jest więcej "Wybrańców", zwiększcie proporcjonalnie składniki)

25 dag wątróbki drobiowej
1/2 cebuli
1 jabłko
2 łyżki masła
1 łyżka gęstej śmietany
sól/pieprz
majeranek
mąka



Wątróbkę dokładnie czyścimy z błon, przepłukujemy i pozostawiamy do osuszenia. Jabłka dzielimy na ćwiartki i po usunięciu gniazd kroimy na cienkie plasterki. Cebulę kroimy w talarki. Na rozgrzaną dużą patelnię wkładamy 1 łyżkę masła i dusimy w nim jabłka, aż staną się szkliste. Posypujemy je majerankiem, i zsuwamy na bok patelni. Rozpuszczamy drugą łyżkę masła i podsmażamy na niej cebulkę. Wątróbkę przyprawiamy solą i pieprzem, oprószamy mąka i dodajemy do cebuli, smażąc ok 5 min. (Ja osobiście lubię bardziej wypieczoną, więc pozostawiam ją na ok 10 minut). Pod koniec smażenia dodajemy do mięsa śmietanę. Na talerz wyjmujemy wątróbkę, polewamy sosikiem z cebulą i przyozdabiamy duszonymi jabłkami.



Smacznego Wybrańcy :)

Goście...goście...

czyli co przygotować na szybko do herbaty i kawy.


Historia tego przepisu jest prosta. Mieli być goście, a właściwie my mieliśmy być gośćmi. Chciałam coś zrobić szybkiego i pysznego aby w piątkowy wieczór nie iść do znajomych bez niespodzianki.


Ciasto jabłkowe z orzechami, rodzynkami, prawie jak strucla. Przepis z bloga Pesto (pierwszego bloga kulinarnego na jaki się natknęłam a było dawno, dawno temu bo w 2001) na łatwe ciasto jabłkowe.

Okazało się, że jabłek nie mam wystarczającej ilości, ale są banany :) Tak więc zamieniłam jabłka na banany, trochę pomodziłam i wyszło pyszne. Ciasto jest ni to keksem, ni to ciastem muffinkowym, może trochę konsystencją przypomina piernik. Osobiście trudne do zdefiniowania. Nie za słodkie, ciężkawe, ale nie za bardzo. Po prostu ciasto - dobre na śniadanie i pootostowaniu, dobre do popołudniowej kawy i długich kanapowych blablabla...To co mnie w nim zachwyca to różnorodność - mięciutki banan, orzech sam w sobie, orzech w karmelu, same kawałki karmelu.

Inspirowany jabłkowym ciastem z Pesto bananowiec z orzechami.


Składniki:
5 bananów raczej dużych/w oryginale 6 jabłek/
1 szklanka orzechów u mnie migdały, włoskie, pistacje /w oryginale bakalie/
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka imbiru
150 g cukru brązowego /w oryginale 1 szklanka i jak ktoś lubi bardziej słodko, powinien pozostać przy całej szklance/
2 szklanki mąki
3 jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej


Przygotowanie:
Formę do pieczenia (keksówkę) wysmarować masłem i posypać bułką tartą. Piekarnik rozgrzać do 180 stopni.

Cukier wsypać na patelnię i powoli rozgrzać, gdy zacznie się złocić dodać orzechy. Potrząsając od czasu do czasu patelnią karmelizować orzechy uważając aby karmel się nie przypalił (2-3 minuty). Po tym czasie dodać na patelnie pokrojone w plasterki banany i przyprawy. Zamieszać i poczekać aż banany dokładnie pokryją się karmelem i przyprawą. Odstawić.
Do miski przesiać mąkę, proszek do pieczenia i sodę oczyszczoną, dodać jajka i przestudzone karmelizowane banany. Wymieszać nie za długo. Ciasto przełożyć do keksówki i wstawić do piekarnika.
Piec 30/40 minut, do suchego patyczka.

Smacznego!


Kolejny przepis w Orzechowym Tygodniu

piątek, 13 listopada 2009

Raz...dwa....trzy obiad!

Słońce zaświeciło dziś nad Warszawą, na krótką chwilkę ale to zawsze coś. Zerkając na prognozy pogody i wspominając chwilę słońca mam nadzieję, że weekend pozwili na spacer, schowanie parasola i wyciągnięcie okularów przeciwsłonecznych. Jeszcze jeden dzień słonecznej jesieni...proszę...

A tymczasem z energią od słońca, uśmiechem na ustach wróciłam do domu. A tam :) domownik chory i głodny domagał się jedzenia, konkretnego i szybkiego. Takie więc było.

Porcja makaronu (świderki fusilli ) z sosem z sera pleśniowego (zielony Lazur), orzechami i rukolą. Szybciej się chyba nie da. Zapraszam na orzechowo-serowe przyjemności.

Makaron z sosem serowym i orzechami

  • Makaron ugotowany wg przepisu na opakowaniu
  • 100g sera lazur (u mnie zielony)
  • około 100 ml śmietany 22%
  • łyżka masła
  • świeżo mielony pieprz
  • garść orzechów włoskich (podprażonych na suchej patelni)
  • rukola (wg uznania)

Patelnię (rondelek) stawiamy na niewielkim ogniu. Wrzucamy i topimy łyżkę masła (nie pozwalamy aby się przypaliło), dolewamy śmietanę i wkruszamy ser. Czekamy aż wszystko się połączy a ser roztopi.
Dodajemy pieprz do smaku (u mnie dużo).

Makaron wykładamy na talerze, polewamy sosem i posypujemy uprażonymi wcześniej orzechami. Dodajemy rukolę i gotowe :)

Smacznego!


I tak o to kolejny przepis wpisujący się w Orzechowy Tydzień

Schabowe sakiewki z nadzieniem pieczarkowym

Czasami mamy chęć z czegoś zwykłego wyczarować coś nadzwyczajnego. Chyba dziś mi się to udało ... początkowo na obiad miały pojawić się mało atrakcyjne kotlety schabowe, a skończyło się na uroczych sakiewkach z nadzieniem pieczarkowym.
To takie schabowe w wersji light, bez smażenia na patelni. Oryginalne i ciekawie prezentujące się danie doskonale nadaje się na obiad i wieczorną przekąskę mięsną. Można eksperymentować z farszem ... papryka, pomidory, cukinia. U mnie dziś pieczarki, duszone z cebulką i śmietaną. Komponują się smakowicie ze schabem. Polecam!



Składniki:

7 kotletów schabowych bez kości (ok 70 dag mięsa)
70 dag dużych pieczarek,
1 mała cebulka,
3 łyżki śmietany
Sól i pieprz
Oliwa z oliwek


Wykonanie:

Mięso rozbijamy dość cienko, uważając, aby go nie podziurawić. Przyprawiamy solą i pieprzem.

Cebulę i pieczarki kroimy w cienkie plastry. Najpierw na oleju zarumieniamy cebulę, a potem dodajemy pieczarki i doprawiamy solą i pieprzem. Dusimy ok 10-15 minut. Na koniec dodajemy śmietanę. Pozostawiamy do ostygnięcia.



Gotowy farsz układamy po środku rozbitych płatów mięsa. Zwijamy, nadając im kształt sakiewek, które mocno związujemy nitką.



Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni C. Sakiewki układamy na wysmarowanej tłuszczem blaszce lub w płaskim, żaroodpornym naczyniu. Pieczemy przez około 35 minut z termoobiegiem (45 minut bez termoobiegu), od czasu do czasu podlewając powstającym sosem.

Po upieczeniu usuwamy nitki. Podajemy polane sosem z pieczenia.

Smacznego!

środa, 11 listopada 2009

Rogale Marcińskie ... dla Marcina :)

Maślany posmak ciasta, delikatnie rozpływające się w ustach nadzienie ... Rogale Marcińskie pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Często w okolicach 11 listopada (czasami przed, czasami po) pojawiały się one u nas w domu dzięki zamieszkałej w Poznaniu rodzinie. Przywożone były osobiście lub przez pośredników. Mniami. Potem ten zwyczaj zanikł, ale moja mama radziła sobie zdobywając je jakoś w Warszawie ... wiadomo, smak nieco inny. Od 5 lat rogale kupowałam osobiście, zawsze na 11 listopada, na imieniny mojego męża Marcina. Najczęściej udawało mi się je kupić w warszawskiej filii poznańskich delikatesów. Niestety cena w stosunku do jakości (smaku) nie zawsze była zadowalająca.

Z ich upieczeniem zbierałam się już od trzech lat, ale nigdy nie zdołałam upolować białego maku, czyli głównego składnika tych smakołyków. Tym razem udało się! Znalazłam i zakupiłam go już na trzy tygodnie wcześniej. W ten oto sposób na naszym imieninowym stole w tym roku pojawiły się własnego wyrobu Rogale Marcińskie ... Wszystkiego najlepszego Kochanie!

Przepis pochodzi z blogu Moje Wypieki.



Składniki na ciasto półfrancuskie:

1 szklanka ciepłego mleka
1 łyżka suchych drożdży
1 jajko
pół łyżeczki ekstraktu z wanilii
3,5 szklanki mąki
3 łyżki cukru
szczypta soli
225 miękkiego masła (z tego 2 łyżki użyjemy do ciasta)

Suche drożdże wsypuję do letniego mleka, zostawiam na kilka minut, aby się rozpuściły i dobrze wymieszały. Dodaję jajko i wanilię. Wszystko razem mieszam.

Mąkę, cukier, sól mieszam razem w dużej misce, dodaję lekko miękkie masło (2 łyżki) i rozcieram palcami razem z mąką. Dodaję rozczyn mieszając łyżką, przekładam ciasto na stolnicę i krótko wyrabiam, tylko do momentu, aż ciasto będzie gładkie. Nie wyrabiajcie ciasta za długo - ciasto powinno być lepiące i chłodne. Formuję je w prostokąt, przykrywam folią i schładzam w lodówce około 1 godziny.

Schłodzone ciasto przekładam na stolnicę i rozwałkowuję w prostokąt o wymiarach 30 x 15 cm, tak, aby krótsze strony stanowiły górę i dół. Całą ilość masła z przepisu rozsmarowuję równomiernie na cieście (zostawiając 1/2 cm marginesu wokół). Składam 1/3 ciasta do góry, następnie składam dolną część tak, by przykryła te złożenia (tak, jak składamy kartkę papieru). Dobrze sklejam brzegi i delikatnie rozwałkowuję w prostokąt 25 x 17 cm używając jak najmniejszej ilości mąki do podsypywania.



Składam tak jak poprzednio i schładzam przez 45 minut w lodówce. Proces wałkowania i składania powtarzam 3 razy, chłodząc ciasto między wałkowaniami przez 30 minut. Po ostatnim rozwałkowaniu i złożeniu ciasta, dobrze je zawijam i wkładam do lodówki na minimum 5 godzin, a najlepiej na całą noc.

Ciasto wyjmujemy z lodówki na 20 minut przed robieniem rogalików.



Nadzienie:

30 dag białego maku
10 dag masy marcepanowej
3/4 szklanki cukru pudru
10 dag orzechów włoskich
10 dag zblanszowanych migdałów
2 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej
2 łyżki gęstej kwaśnej śmietany
3 podłużne biszkopty, pokruszone na okruszki

Dodatkowo:

jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka do posmarowania
1 szklanka cukru pudru wymieszana z 3 łyżkami gorącej wody na lukier (uwaga, szybko twardnieje)
posiekane orzeszki lub migdały do posypania


Mak i orzechy sparzam gorącą wodą, po 15 minutach odcedzam i osączam. Mielę dwukrotnie w maszynce razem z migdałami. Masę marcepanową rozcieram mikserem z cukrem pudrem, dodaję zmielony mak z bakaliami, okruszki biszkoptowe i posiekaną skórkę pomarańczową. Dobrze mieszam, dodaję śmietanę - ale tylko tyle by uzyskać dość zwartą, ale plastyczną masę. Masa nie powinna być zbyt płynna, ani zbyt twarda i reguluje się jej konsystencję dodając stopniowo śmietanę.

Ciasto na rogaliki rozwałkowuję na prostokąt o wymiarach mniej więcej 65 x 34 cm i przecinam wzdłuż długiego boku na 2 części. Każdy powstały w ten sposób pasek przekrawam na 12 trójkątów. Rozsmarowuję nadzienie zostawiając mały margines na wszystkich bokach trójkąta - zwijam rogaliki zaczynając od najszerszego boku, w kierunku wierzchołka. Układam na blaszce, przykrywam ściereczką i pozostawiam do wyrośnięcia na około 1,5 godziny, lub do podwojenia objętości.

Rozgrzewam piekarnik do 180ºC (bez termoobiegu), wyrośnięte rogale smaruję za pomocą pędzelka jajkiem roztrzepanym z mlekiem i piekę około 20 minut (u mnie dokładnie 18 minut), aż się ładnie ze złocą. Wyjmuję je na kratkę i jeszcze ciepłe polewam lukrem, posypuję orzeszkami lub posiekanymi migdałami.

Smacznego :)



Z przepisem wpisujemy się w Orzechowy Tydzień.

piątek, 6 listopada 2009

Przedwojenne pierniczki

Wpisując ten przepis na bloga, już czuję /czujemy, czujemy.../ zapach pierniczków wychodzących blachami z piekarnika. Przypominają mi się zeszłoroczny i poprzedni grudniowy wieczór, jak razem z mężem spędzaliśmy dobre kilka godzin przy kuchennym blacie ozdabiając ciepłe ciasteczka lukrem, kolorowymi guziczkami i bakaliami ... pyszne wspomnienia :)

Ale zanim to nastąpi w tym roku, najpierw musimy przygotować ciasto wg sprawdzonego przedwojennego przepisu i schować je na 4-5 tygodni! do lodówki. Wychodzą z niego niesamowicie miękkie i aromatyczne pierniczki. Ale uwaga ... po upieczeniu muszą wylądować na jakieś 3 tygodnie do puszek lub szczelnie zamkniętych słojów. Aby wyrobić się na tegoroczną Wigilię, za ciasto bierzemy się dziś!

Jego przygotowanie miało odbyć się w "WASABOWYM" duecie, ale niestety tym razem nam nie wyszło. Natomiast nastąpił sprawiedliwy podział, i w ten oto sposób możemy spokojnie napisać, że ciasto na pierniczki to nasza "wspólna robota" :) Wierzę natomiast, że przy wypiekaniu i zdobieniu spotkamy się już w jednej kuchni.

Z podanego przepisu wychodzi ok 250 pierniczków. Jeżeli uważacie, że to za dużo, proponuję zrobić ciasto z polowy porcji podanych składników.

Składniki:

1 kg mąki
1/2 litra miodu (najlepiej wielokwiatowy)
2 szklanki cukru
1 kostka smalcu
1/2 szklanki mleka
3 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
3 jajka
szczypta soli
1 opakowanie gotowej przyprawy do pierników, do tego osobno:
cynamon
gałka muszkatołowa
kardamon
mielone goździki

W dużym rondlu na małym ogniu rozpuszczamy miód, smalec i cukier na jednolitą masę. Odstawiamy do ostygnięcia (temperatura pozwalająca na wymieszanie masy rękoma bez poparzenia się). Do chłodnej masy dodajemy mieszając i ugniatając rękami: mąkę, jajka, sól, sodę rozpuszczoną w letnim mleku, przyprawy (do gotowej mieszanki przypraw dodajemy pozostałe tak, by wszystkich było pół szklanki). Zagniatamy na jednolitą masę, odklejamy ręce, po czym miskę przykrywamy ściereczką, owijamy folią spożywczą (ale nie całkiem szczelnie) i stawiamy w chłodnym miejscu (balkon, lodówka) na 4-5 tygodni.

Na 3 tygodnie przed świętami wyciągamy ciasto, po kawałku wałkujemy (niezbyt cienko, bo będzie twarde)na podsypanym mąką blacie (czynność tą powtarzamy cyklicznie) i wycinamy fantazyjne wzory. Przekładamy ciasteczka na blachy wyłożone papierem do pieczenia i wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni C piekarnika na 10-15 minut do zarumienienia. Wyjmujemy i czekamy aż przestygną. Następnie zabieramy się do twórczej roboty jaką jest ozdabianie pierniczków ... z doświadczenia wiem, że najlepszymi specjalistami w tej dziedzinie są dzieci. Gotowe ciasteczka przekładamy do szczelnych słojów, kartonów lub puszek. Każdą warstwę delikatnie skraplamy wodą. Zamykamy .... czekamy do Wigilii :)

Smacznego!


P.S. od cozerki :) masa jest smakowita, w domu pachnie pierniczkami i świętami.Ręce się kleją a zapachy nęcą aby spróbować. Moja masa mieszana na ciepło była lejąca się, bardzo rzadka, ale bez nerwów - wystarczyło aby wystygła by zgęstniała.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...