sobota, 27 lutego 2010

Śniadanie dla Niej i dla Niego

Weekendowe poranki zaczynam wolno. Nim zjem śniadanie, chwilę włóczę się po domu bez celu. Z kuchni do pokoju, podlewam kwiatki, odkładam wczorajsze kubki do zmywarki, przeglądam gazetę, sprawdzam pocztę. Pod pachą noszę butelkę z wodą mineralną i tak się szwendam. Wracam jeszcze na chwilę do łóżka, ale roznosi mnie poranna energia, więc szybki prysznic, kawa i można siadać do śniadania.
A jeśli jeszcze w domu pachnie chlebem...czego można chcieć w sobotni poranek.


Przyczyną śniadaniowego zamieszania dla Niej i dla Niego był najłatwiejszy chleb pszenny. Kolejny garnkowy, kolejny z Pracowni Wypieków. Magia polega na tym, że wystarczy 1 gram drożdży, by potrzymać pięknie wyrośnięty chleb, smaczny, trochę przypominający ten na zakwasie. Wystarczy zapamiętać: 1 gram, 400 g mąki, 320 g wody i 1/2 łyżeczki soli. 30 sekund mieszania, 12 czekania, potem jeszcze godzinka i do garnka :) Właściwie robi się samo :)


Chleb opiekłam i powstały przepyszne bruschetty dla Niego z pomidorami i bazylią, dla niej z bakłażanem i czosnkiem. Pyszna oliwa zmieszała się ze smakiem warzyw nasączyła chleb.../piszę to i znowu jestem głodna, chociaż dopiero co zjadłam śniadanie/


Bruschetta z pomidorami

Składniki i przygotowanie:
Kilka kromek chleba
Pomidory
Czosnek (1 duży ząbek)
Oliwa z oliwek
Sól i pieprz
Świeża bazylia
Opcjonalnie - odrobina octu balsamicznego

Pomidory sparzamy, zdejmujemy skórę i usuwamy pestki. Kroimy w drobną kostkę. Dodajemy starty czosnek, oliwę, bazylię, doprawiamy solą, pieprzem i ewentualnie octem balsamicznym. Zostawiamy aby smaki się przegryzły (około 30 minut)

Chleb grillujemy/opiekamy, nakładamy na każdą kromkę porcję pomidorów i gotowe.



Bruschetta z bakłażanem
/inspirowane Włoską wyprawą Jamiego Oliviera/

Składniki i przygotowanie:
Kilka kromek chleba
Bakłażan pokrojony w 3 milimetrowe plastry
Listki z mięty, bazylii, natki pietruszki
Oliwa z pierwszego tłoczenia
1 ząbek czosnku
Ocet z białego wina lub ziołowy
Sól morska, zmielony pieprz

Bakłażana grillujemy. W miseczce mieszamy oliwę z oliwek, ocet z ziołami i czosnkiem. Doprawiamy solą i pieprzem..
Sos mieszamy z bakłażanem. Bakłażany układamy na opieczonych kromkach. Delikatnie dociskamy.

Smacznego!

środa, 24 lutego 2010

Oldskulowe zapiekanki

Proste, kojarzące się z jednej strony z dzieciństwem i z podstawówką, a z drugiej z poimprezowym jedzeniem na mieście. Jadałam takie w budce pod PKiN oraz na krakowskim Kazimierzu o 4 nad ranem, ale i w domu zrobione przez mamę.
Pierwszy raz jadłam je jakoś w podstawówce, ostatni raz wczoraj na kolację. Niezapomniany smak. Prosty, ale jaki smaczny :]

Sekret tkwi w bułce /koniecznie bagietka!/ i w tym, że pieczarki nie są wcześniej podduszane. W czasie pieczenia pyszny sosik pieczarkowy miesza się z roztopionym masłem i nadaje smak bułce, ser się roztapia i jest wspaniale :]


Najlepsze zapiekanki są z opiekacza, np. takiego jak ten opiekacz rocznik 1989 rodem z NRD -> zdjęcie i opis. Mamy taki w domu, jest stary i brzydki, ale działa wybornie. Przeszedł z Panem B przez wszystkie kawalerskie mieszkania i akademik. Przez długi czas zajmował honorowe miejsce na blacie w kuchni, ale na szczęście udało mi się znaleźć dla niego przytulny kącik w szafce /ufff.../.
Taki sam jest w domu u moich rodziców, u rodziców Pana B i w domach naszych znajomych. Niezniszczalny i niezawodny od ponad 20 lat.


Zapiekanki z pieczarkami i serem. Składniki:
1 bagietka
ok 10 pieczarek /małe/
ok. 100 g żółtego sera /można więcej/
masło do posmarowania bułek
keczup do podania

Przygotowanie:
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni.
Pieczarki myjemy i ścieramy na tarce o dużych oczkach, tak samo postępujemy z serem. Mieszamy w misce.
Bagietkę przecinamy na pół, miąższ w środku lekko ugniatamy, smarujemy masłem. W środek wkładamy farsz.
Gotowe zapiekanki wkładamy do piekarnika na 10-15 min lub do opiekacza.
Podajemy z keczupem i jemy bardzo gorące.

Smacznego!

poniedziałek, 22 lutego 2010

Wedlowska czekolada na gorąco

Na ostatnim roku studiów wynajmowałam z przyjaciółkami mieszkanie w Centrum Warszawy. Cudowna okolica: w pobliżu park Saski, Starówka, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście ... . Były to także początki znajomości z moim mężem ... . Mieliśmy wtedy taki fajny "rytuał". Co niedzielę, w jesienno zimowe popołudnia wybieraliśmy się na spacer do najstarszej pijalni czekolady w Polsce - Pijalni Czekolady Wedla na ulicy Szpitalnej. Przy filiżance klasycznej deserowej czekolady przesiadywaliśmy godzinami przy stoliku, rozmawiając o tym jak minął bieżący tydzień oraz snując plany na najbliższą przyszłość ... wspominam te chwile to miejsce z bardzo wielkim sentymentem.

Ostatnio rezerwując stolik w Pijalni zauważyłam, że na jej stronie internetowej znajduje się zakładka "Przepisy". Szef Kuchni zdradza w niej przepisy na przepyszne wedlowskie desery. Można znaleźć tam przepis na Wedlowskie Canelloni, Mini Tarty Czekoladowo-Różne czy Czekoladowy Suflet. Nie mogło oczywiście zabraknąć przepisu na Tradycyjną Czekoladę Na Gorąco.

Aż sama się zdziwiłam, że wyszła taka pyszna. Gęsta, intensywna i bardzo rozgrzewająca ... palce lizać :)



Składniki (dla 6 osób):

250 g czekolady deserowej Wedel
400 ml mleka 3,2% tł
200 ml śmietanki 36 %



Przygotowanie:

Mleko i śmietanę wlewamy do rondelka i doprowadzamy do wrzenia. Następnie dodajemy połamaną na małe części czekoladę. Nie zdejmując rondelka z palnika, ciągle mieszając, doprowadzamy do ponownego zagotowania. W czasie od 30 sekund do 1 minuty, gotując, doprowadzamy napój do pożądanej gęstości. Gotowe :)

Czekoladę można podać z dodatkiem likieru jajecznego Advocat: na dno każdej z filiżanek wlać po 40 ml.



Smacznego!

sobota, 20 lutego 2010

Gulasz wołowy bardzo grzybowy.

Zapraszam na gulasz - pyszny, zimowo jesienny, w sam raz na porę gdy warzywa i owoce są coraz gorszej jakości, a pogoda za oknem zapowiada mokre i pochmurne przedwiośnie. Danie należące do rozgrzewaczy serca i ciała.

To takie domowe jedzenie, przywołują mi na myśl dom moich rodziców i nasze codzienne obiady pełne relacji z kończącego się dnia. Lubię je jeść z miski, ze skrzyżowanymi nogami na kanapie, kromką chleba (albo kasza gryczaną) i kieliszkiem dobrego wina /idealnym dodatkiem jest też ogórek kiszony/.


Zapraszam na gulasz wołowy z grzybami. Danie powstało z przypadku i bez wspierania się konkretnym przepisem. Dlatego też należy uważać na ilości przypraw - proszę próbować i robić wg swojego smaku :)


Gulasz wołowy, bardzo a to bardzo grzybowy

Składniki:
ok 600 g wołowiny pokrojonej na kawałki wielkości jednego kęsa
2 średnie cebule pokrojone w kostkę
2 ząbki czosnku roztarte bądź przeciśnięte przez praskę
2 duże garście suszonych grzybów (u mnie taka miseczka)
2 łyżki musztardy
około 1/2 szklanki czerwonego wina
2 łyżeczki tymianki
1,5 łyżeczki wędzonej papryki (średnio ostra)
woda
pieprz, sól,
Olej

Dzień wcześniej grzyby zalałam gorącą wodą i zostawiłam aby nasiąkły. Następnego dnia odcedziłam grzyby - wodę zostawiając. Grzyby zmieliłam w melakserze.

Mięso osuszyłam i oprószyłam pieprzem, solą. Zostawiłam na chwilę. W garnku z grubym dnem rozgrzałam olej i partiami obsmażałam mięso. Obsmażone kawałki odkładałam na bok. Smażyłam małymi partiami.
Na pozostałym na dnie garnka tłuszcz zrumieniłam cebulę i czosnek. Gdy warzywa gdzieniegdzie złapały złotego koloru dorzuciłam mięso - wymieszałam. Po chwili dolałam wodę spod grzybów i dolałam wina - tyle aby zakryło mięso. Na koniec dodałam 1 łyżeczkę tymianku, musztardę /na początek 1 łyżkę, pod koniec gotowania okazało się, że smak wymaga dodania jeszcze jednej/ i doprawiłam pieprzem - wymieszałam
Poczekałam aż wszystko zacznie bulgotać, zmniejszam ogień do minimum i zostawiam pod przykryciem na jakieś /zaglądałam do garnka co 30 minut kontrolując miękkość mięsa/ 1,5 godziny.

Po tym czasie dodałam zmielone grzyby oraz odrobinę wody i łyżkę musztardy /tej której mi brakowało do smaku/. Mięso było już miękkie.
Zostawiłam wszystko razem na kolejne 15 minut na bardzo małym gazie aby smaki się ze sobą przegryzły a grzyby zagotowały. Na tym etapie należy bardzo uważać - grzyby sprawiają, że nawet bez dodatku mąki sos jest bardzo gęsty i łatwo się przypala. Należy kontrolować temperaturę gotowania i mieszać.

Na koniec doprawiłam gulasz resztą tymianku, wędzoną papryką, solą i pieprzem.

Podawałam z świeżym chlebem i sałatą.

Smacznego!


*Gulasz dusi się w zależności od jakości mięsa - czasami wystarczy 1,5 godziny a czasami nie. Należy sprawdzać.

wtorek, 16 lutego 2010

Chleb zaparzany pszenno-żytni na zakwasie

czyli pierwszy jaki kiedykolwiek upiekłam. Pisałam już o nim na cozerka w listopadzie 2008.

Wtedy to było coś. W domu nie miałam ani wagi, ani miarek, ale miałam zakwas. A przepis Evenki był jedynym z niewielu, który operował szklankami i nie wymagał długiego zagniatania.

To była przygoda - zakwas, miski, trzymanie temperatury, zaglądanie co chwila do piekarnika. Pierwszy chleb wyciągałam z pieca o 5 nad ranem, bo źle obliczyłam sobie czasy. Kolejny musiałam wyrywać siłą z formy, a następny pękł przez całą długość i był jak wielki, zakwasowy sandwich, a jeszcze kolejny....itd :D

Ale dałam radę, teraz piekę chleby często, innych prawie nie jadamy w domu. Jak mi się nie chce, to piekę chleb awaryjny, a jak mi się nie chce, ale jestem przewidująca to nastawiam któryś z chlebów garnkowych (np ten).

Z chlebem zaparzanym mieliśmy małą przerwę - nie dogadywaliśmy się za dobrze. Może ja się spieszyłam, może mąka była nie ta, a może taka karma i już.


W ten weekend postanowiłam odkurzyć przepis, odświeżyć zakwas i upiec go jeszcze raz.
Chleb był prezentem dla znajomego, który jak się okazało pochodzi z rodziny o korzeniach piekarskich.

Czy smakował jemu dowiem się przy kolejnym spotkaniu. Czy smakował mi - był pyszny. Nigdy nie wyszedł tak dobry - idealny. Nie wiem co się stało - może ja się nie spieszyłam, może mąka była ok, a może taka karma i już ;)

Dziękuję jeszcze raz Evence za wspaniały przepis.

Zapraszam na chleb zaparzany pszenno-żytni na zakwasie
/cytuje za Evenką/

Zaczyn:
- 1 szkl. mąki żytniej chlebowej*

- 1½ szkl. gorącej wody
- 2 łyżki zakwasu
- 1/4 łyżeczki drożdży suszonych


Mąkę zalać wrzątkiem , wymieszać i ostudzić. Dodać zakwas i drożdże (można wymieszać je z zakwasem albo rozpuścić w odrobinie letniej wody). Wszystko razem wymieszać , przykryć folią i zostawić w ciepłym pomieszczeniu na noc (10-12 godzin).

Ciasto właściwe:

- 3½-4 szkl. mąki pszennej chlebowej

- 1 szkl. letniego mleka
/użyłam wody - mleka w domu nie miałam/
- 1½ - 2 łyżeczek soli


Wyrośnięty zaczyn wymieszać z mlekiem/wodą i solą. Stopniowo dodawać mąkę**. Ciasto powinno być zdecydowanie wilgotne i klejące , ale na tyle gęste , żeby po zebraniu na gromadkę , nie rozlewało się od razu na boki. Dokładnie wymieszane ciasto przykryć folią i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 1 - 1½ godziny. Następnie ciasto wyłożyć do natłuszczonej formy, wyrównać zwilżoną dłonią i zostawić do ponownego wyrośnięcia na 1 - 1½ godziny (aż ciasto podniesie się do brzegów formy lub nieco powyżej). Piec 40 - 45 minut w temperaturze około 210 st.C.



*
od Evenki - Używam mąki żytniej , którą nazwałabym średnią - nie jest ani razowa , ani biała. Typowej mąki chlebowej , która jest bielsza i delikatniejsza , można dodać więcej (zamiast części mąki pszennej , do ciasta właściwego). Na przykład: 1 szkl. mąki żytniej i 3 szkl. mąki pszennej.
** od Evenki - Mąkę należy dodawać z wyczuciem - nie za dużo , bo chleb wyjdzie zbyt suchy w środku , ale i nie za mało , bo z kolei będzie zbyt kleisty. W zależności od gęstości zakwasu , rodzaju i wilgotności mąki , a nawet zawartości tłuszczu w mleku , czasami potrzeba jej nieco mniej lub więcej.

poniedziałek, 15 lutego 2010

Pochwała prostoty

Może to głębsza teoria, a może moje uwielbienie do minimum wysiłku w kuchni /hmmm..lenistwo/.

Uważam, że dobrych rzeczy nie powinno się przedobrzać - świeżości, jakości, smaku nie powinno przygniatać się dużą ilością dodatków, przypraw i wymyślną obróbka.


Świeża ryba nie potrzebuje wymyślnych dodatków. Broni się sama. Dla mnie ta najsmaczniejsza to flądra nad morzem, którą mój tata kupował prosto od rybaków (około 4 lub 5 rano, gdy powracali z połowów) i smażona na patelni (Grabiszka pamiętasz Łebę). Albo dopiero co złowione okonie lub płotki smażone na kuchence gazowej z widokiem na las i jezioro. To w końcu pstrągi, które mój tata przywozi z wędkarskich wypadów.


Takiego właśnie pstrąga mieliśmy wczoraj na obiad. Pan B powiedział, że jest przepyszny. A to znaczy wiele, bo on z ryb toleruje właściwie tylko łososia.

Pstrąg w papilotach czyli pieczony w folii :)

Składniki:
2 pstrągi (każdy o wadze ok 250/300 g)*
6 plastrów cytryny
1 pęczek koperku
2 łyżeczki masła
2 łyżki oliwy z oliwek + do posmarowania folii
sól i pieprz
folia aluminiowa

Przygotowanie:

Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni.
Pstrągi czyścimy (mnie ta część omineła :)), oprószamy w środku solą i pieprzem.
Folię (kawałek odpowiedni do zawinięcia ryby) smarujemy odrobiną oliwy z oliwek, na posmarowanym miejscu układamy 2 plastry cytryny a na nich rybę. Do środka ryby wkładamy pół pęczka koperku, łyżeczkę masła. Z jednego plastra cytryny wyciskam sok na rybę. Wyciśniętą skórkę wkładam do środka ryby. Rybę skrapiamy oliwą z oliwek
Zawijam szczelnie folię. Nie owijamy jednak ryby folią zbyt ciasno, zostawiamy wolną przestrzeń, krążąca tam para sprawi, że ryba nie wyschnie. W ten sam sposób przygotowujemy kolejną rybę.

Papiloty układamy na blasze** i pieczemy ok 20 minut.

Podajemy z tym z czym lubimy. My zjedliśmy rybę z świeżym chlebem pszennym i rukolą z winegretem.

Smacznego!


* wiem, że rybę powinno piec się z głową, niestety ja nie mogę. Patrzące oczy na talerzu źle na mnie działają. Głowy ucinam.
** ja układam na kratce do pieczenia, którą stawiam na blaszce. Tak robiło się u mnie w domu, tak robię i ja. Czy coś się za tym kryje? Może, ale ja nie wiem co :)

Torcik czekoladowo-migdałowy ... z miłości

To ciasto upiekłam z miłości ... dla mojego męża. I niby z okazji Walentynek, ale gdybym mogła, to raczyłabym go takimi smakołykami codziennie ... oczywiście z miłości!

To chyba najbardziej czekoladowe ciasto jakie znam :) Na jego przygotowanie potrzeba aż dwie i pół tabliczki czekolady :) Do tego połączenie z migdałami ... pycha! Samo ciasto ma bardzo intensywny smak i jest bardzo wilgotne. Przypomina mi z konsystencji i ze smaku brownie. Polecam!


Składniki:

225g połamanej na kawałki czekolady deserowej
3 łyżki stołowe wody
150g brązowego cukru
175g miękkiego masła
25g mielonych migdałów + 100g drobno posiekanych migdałów
3 łyżki stołowe mąki pszennej
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
5 jajek (oddzielnie białka i żółtka)



Przygotowanie:

Piekarnik nastawiamy na 180 stopni (bez termoobiegu)

W rondlu ustawionym na małym ogniu roztapiamy czekoladę z wodą. Gdy powstanie gładka masa dodajemy cukier i mieszamy do momentu całkowitego rozpuszczenia. Dodajemy masło i mieszając doprowadzamy do rozpuszczenia. Zdejmujemy rondel z palnika. Dosypujemy mąkę i proszek do pieczenia - mieszamy. Wrzucamy po jednym żółtku i delikatnie ubijamy masę.

Białka ubijamy na sztywną pianę. Następnie przekładamy je do masy czekoladowej i delikatnie mieszamy metalową łyżką. Wrzucamy posiekane migdały i mieszamy. Gotowe ciasto przelewamy do blachy (u mnie tortownica o średnicy 23cm) wyłożonej papierem do pieczenia, a wierzch wygładzamy szpatułką.

Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy przez 40-45minut aż ciasto urośnie i delikatnie popęka na wierzchu. Pozostawiamy do wystygnięcia (najlepiej w uchylonym piekarniku). Przed podaniem można poprószyć cukrem pudrem i podać ze śmietanką kremówką.



Smacznego!

piątek, 12 lutego 2010

Zapachy i nasz chleb codzienny...

Nasz dom pachnie sobą i czymś jeszcze - tym co jemy, praniem, perfumami no i nami. W ostatni weekend pachniał sprzątaniem, pizzą, wanilią i chlebem. Wśród porządkowania i szykowania Dnia pizzy udało mi się upiec chleb. I to nie byle jaki chleb. Chleb, który wypełnił swoim zapachem całe mieszkanie, ogrzał je i poprawił humor.


To jeden z najlepszych chlebów jakie jadłam. Taki jaki pamiętam z dzieciństwa - kwaskowaty, lekko słodki, z chrupiącą (SUPER CHRUPIĄCĄ) skórką, zwartym środkiem. Pierwszy raz robiłam go na Wigilię 2009, teraz robię go bardzo często, obok pszennego z garnka, hatalepii i orkiszowego z miodem to nasz chleb codzienny.

Pokrojony jeszcze ciepły, pierwsze kromki zjedzone z białym ostrym serem i oliwkami - wystarczyło, było idealnie.


Polski chleb na zakwasie
Sourdough Polish bread cytowane za White Plate*

Składniki:
150 g aktywnego zakwasu żytniego**
400 g mąki pszennej, najlepiej chlebowej
100 g dowolnej mąki żytniej
2 łyżeczki soli
10 g świeżych drożdży (opcjonalnie, jeśli zakwas jest bardzo aktywny, drożdże można pominąć)
300-350 g wody (jeśli używamy mąki żytniej razowej, zwykle trzeba dodać ok. 350 g wody, jeśli jasnej, wystarczy 300 g)

Przygotowanie:
Jeśli używamy drożdży, należy rozetrzeć je w miseczce z 2-3 łyżkami ciepłej (nie gorącej), wody.
Połączyć z pozostałymi składnikami - wodę wlewamy stopniowo. Ciasto powinno mieć dosyć gęstą konsystencję, ale będzie się kleiło do rąk. Ja wymieszałam swoje ciasto w mikserze na średniej prędkości przez 5 minut.
Miskę przykryć folią spożywczą i odstawić do wyrastania na 2-4 godziny (ciasto musi w tym czasie podwoić objętość - czas wyrastania będzie zależał od tego, jak aktywny jest zakwas, czy dodaliśmy do ciasta drożdże oraz jaka jest temperatura otoczenia).
Następnie przełożyć ciasto na blat oprószony mąką (lub ścierkę) i uformować z niego bochenek - radzę dłonie posmarować oliwą lub oprószyć mąką, będzie wówczas łatwiej. To dosyć luźne ciasto, ale formowanie bochenka nie powinno być tu trudne.
Bochenek można przełożyć do koszyka do wyrastania chleba lub zostawić je do wyrastania na ściereczce (ja swój bochenek włożyłam do koszyka wyłożonego ściereczką wysypaną mąką). Czas wyrastania: ok. 1 godziny.

Garnkowa metoda pieczenia:
Żeliwny garnek z przykrywką wstawiłam do zimnego piekarnika, rozgrzałam do temp. 230 st C. Trwało to ok. 20-30 minut. Następnie zdjęłam przykrywkę, przełożyłam do garnka wyrośnięty chleb, przykryłam garnek przykrywką i wstawiłam do piekarnika na 30 minut. Zdjęłam przykrywkę i dopiekałam kolejne 15 minut. Czas pieczenia zależy od stopnia zrumienienia skórki i może się wydłużyć do ok. 30 minut.
Chleb wyjęłam z garnka i ostudziłam na kuchennej kratce.


Jeśli chcemy upiec w tradycyjny sposób:

Metoda bez garnka:
piekarnik nagrzewamy do 230 st C, a blachę wykładamy papierem do pieczenia. Przekładamy na gorącą blachę bochenek, spryskujemy dno i drzwiczki piekarnika wodą i pieczemy najpierw 10 minut, następnie zmniejszamy temp. do 210 st C i dopiekamuy kolejne 20-30 minut.
Upieczony chleb, popukany os spodu wydaje głuchy odgłos.

Można jeszcze inaczej, najłatwiej:

Metoda z keksówką:

ciasto po wyrastaniu przełożyć do keksówki (o dł. np. 26-30 cm), wierzch oprószyć mąką, przykryć folią i odstawić do wyrastania na ok. godzinę - ciasto powinno wypełnić całą blaszkę.
Wstawić do piekarnika i piec jak w metodzie 2.

Smacznego!

* Uwielbiam metodę garnkową (i nie jest to przesada). Dziękuję Lisko :)
**zakwas należy dokarmić nie później niż 10-12 godzin przed planowanym pieczeniem

czwartek, 11 lutego 2010

Zamiast pączka ... Tłusty Czwartek w wersji light

Jestem z powrotem :) Po trzech tygodniach przerwy (dla niewtajemniczonych więcej informacji tu) dziś pierwszy wpis. Okazja jest wyjątkowa, bo jak bym mogła nie uczcić Tłustego Czwartku!

Jeszcze miesiąc temu (z ZUZU w brzuchu) miałam ambitne plany na samodzielne przygotowanie pączków na ten dzień. Zakupiłam nawet wcześniej konfiturę z płatków róży, zapisałam najciekawsze przepisy, podpytałam babcię o jej doświadczenia w tej dziedzinie. A doświadczenie ma, bo odkąd pamiętam, u nas w domu na Tłusty Czwartek wypiekało się pączki z różą i talerze faworków. Tak więc byłam bardzo przygotowana. Nie pomyślałam tylko o jednym ... noworodek pączkom mówi NIE (dieta matki karmiącej plus brak czasu na tak czasochłonne przepisy). No ale przecież Tłusty Czwartek ...

Żeby konfitura się nie zmarnowała, a matka karmiąca mogła też skorzystać z odrobiny przyjemności w tym dniu, musiałam wymyślić coś zamiast pączka ... w wersji light. I tak powstał pomysł na Muffiny z konfiturą z płatków róży. Wyszły bardzo wilgotne, mało słodkie, a konfitura nadała im cudowny aromat. Polecam!



Muffiny z konfiturą z płatków róży

Składniki:

suche:
- 2 i 3/4 szklanki mąki pszennej
- 1 łyżka proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 3/4 szklanki brązowego cukru
- cukier waniliowy

mokre:
- 1/2 kostki masła (rozpuszczone i ostudzone)
- 2 jajka
- 1 szklanka maślanki

nadzienie:
- konfitura z płatków róży



Przygotowanie:

Piekarnik nastawiamy na 180 stopni (bez termoobiegu)

W dużej misce mieszamy ze sobą wszystkie suche składniki. Następnie wlewamy do nich połączone ze sobą mokre składniki (pamiętajmy by masło było przestudzone). Wszystko ze sobą mieszamy delikatnie łyżką.

Formę do muffinek wykładamy papilotkami. Nakładamy po 1 płaskiej łyżce masy, na to 1 łyżkę konfitury i znów łyżkę masy. (Masa wychodzi dość gęsta, ale nie przejmujcie się, ciasteczka wyrastają "jak na drożdżach")

Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy 20 minut.

Po wyjęciu przestudzamy na kratce.

Z podanej ilości składników wychodzi ok 24 babeczek.

Smacznego!

wtorek, 9 lutego 2010

Pizza - nie taki znowu fast food

W głowie mam wspomnienie mojej pierwszej prawdziwej pizzy, jedzonej w czasie pierwszego pobytu we Włoszech. Miałam wtedy 13 lat, a pizza którą jadłam to była /chyba/ Romana, na bardzo cienkim cieście. Jedliśmy ją na plaży i nad baseniem prosto z pudełka...
Wspaniałe wspomnienia i niezapomniany smak. Smak tak różny, od "polskiej" pizzy na grubym, kluchowatym cieście, z keczupem zamiast sosu pomidorowego, z serem gouda albo morskim zamiast mozzarelli....


International Pizza Day sprawił, że mieliśmy 3 dniowy maraton* - zaczęliśmy w sobotę pizzą na puszystym cieście /dla Niego/, kontynuowaliśmy w niedziele pizzą na cienkim cieście /dla Niej/ a skończyliśmy w poniedziałek też na cienkim cieście /jadł tylko ON, ONA powiedziała dość ;)/.

3 dni, 2 "grubości" 4 różne smaki:
- puszysta carbonara**
- cienka z rozpływającą się papryką prosto spod Słońca Toskanii***
- mięsna na cienkim cieście (boczek wędzony, szynka parmeńska i salami)
- puszysta tradycyjna z salami i oliwkami

Pizza chociaż nie jest fast food to rzecz prosta i przyjemna. Mi pracę ułatwia maszyna do chleba, ale przed maszyną wyrabiałam ręcznie i też nie było problemu.

Zapraszam na pizze cienką i puszystą, w różnych smakach :)


Pizza na cienkim cieście:
Ten przepis - TU

Robiłam z tego przepisu co poprzednio zastąpiłam jednak suche drożdże świeżymi i to było to. Ciasto rosło jak szalone, było bardziej elastyczne i jakieś "inne", smaczniejsze. Polecam tą podmianę, nic nie kosztuje a efekt - MNIAM. Metoda była też maszynowa, tym razem nastawiłam program Dough i kontrolowałam wyrobienie ciasta. W momencie gdy było elastyne wyjełam i przełożyłam do miski.


Pizza na puszystym cieście
Robiona z przepisu Asi z Kwestii Smaku - ciasto wyszło lekkie, puszyste, urosło jak szalone. Asia ma racie, świeże drożdże w temperaturze pokojowej to jest to. Dziękuję :D

Składniki:
30 g świeżych drożdży, o temperaturze pokojowej
1 łyżeczka cukru
1 (niepełna) szklanka ciepłej wody
400 g mąki pszennej
1 łyżeczka soli
3 łyżki oliwy z oliwek + do posmarowania blach

Przygotowanie:
Drożdże wyjąć z lodówki na kilka godzin przed przygotowywaniem ciasta, aby się ociepliły.
Do dużej miski włożyć pokruszone drożdże, cukier, 1/3 szklanki ciepłej wody, 2 łyżki mąki.
Wymieszać, przykryć ściereczką i odstawić na 10 - 15 minut w ciepłe miejsce (bez przeciągów).
Drożdże po tym czasie powinny się spienić. Dodać resztę przesianej mąki, sól i oliwę z oliwek.
Wlać resztę ciepłej wody, wymieszać składniki drewnianą łyżką lub ręką, połączyć je w kulę****. Wyjąć ją na blat i wyrabiać ciasto przez 10 minut, aż będzie elastyczne. Włożyć z powrotem do miski, przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce (bez przeciągów) na 60 minut lub do czau aż podwoi objętość.

Wyrośnięte ciasto podzielić na 4 części i każdą rozwałkować na placek o średnicy 20 cm. Dwie blachy do pieczenia wysmarować oliwą i oprószyć odrobiną mąki. Na każdej ułożyć po 2 placki ciasta. Na plackach rozłożyć ulubione dodatki i odstawić na 30 minut, aż brzegi ciasta podniosą się.Nagrzać piekarnik do 220 stopni. Włożyć pierwszą blaszkę do górnej części piekarnika i piec przez 15 minut lub do czasu aż spód i boki pizzy będą ładnie zrumienione. Następnie upiec pizze z drugiej blaszki.


Nadzienie:
z przygotowanych przeze mnie przedstawię dwa: carbonarę i rozpływające się papryczki spod Słońca Toskanii.

Pizza carbonara

Składniki
Sos
200 ml śmietany 18%
ok 75 g wędzonego boczku pokrojonego w kostkę
1 cebula pokrojona w kostkę
1 ząbek czosnku posiekany albo przeciśnięty przez praskę
pieprz i sól
1 łyżka oliwy z oliwek

Dodatki
cienkie plastry boczku
cebula pokrojona w piórka
mozzarella

Na patelni rozgrzewamy oliwę z oliwek, wrzucamy boczek. CZekamy chwilę aż boczek zacznie skwierczeć dodajemy cebulę i czosnek. Smażymy chwilę aż cebulka najpierw się zeszkli a następnie zacznie brązowieć. Dodajemy śmietanę, chwilę gotujemy. Doprawiamy solą i pieprzem.

Wykończenie
Blat pizzy smarujemy sosem carbonada, układamy na nim boczek, cebulę /ilości wg uznania/ i ser. Pieczemy zgodnie z przepisem na górze


Pizza z papryczkami spod Słońca Toskanii.
Nadzienie do tej pizzy ma swoje źródło w książce Frances Mayes Pod Słońcem Toskanii. Książka którą czytam na wyrywki, wracam do ulubionych fragmentów i smakuję jak najlepszą potrawę.
A w niej jest prosty i pyszny przepis na Papryczki (cebule) roztopione w occie balsamicznym

Składniki
4 duże papryki/cebule
trochę oliwy
1/4 szklanki octu balsamicznego
Sól i pieprz

Przygotowanie:
Papryki/cebule oczyszczamy i kroimy na cienkie plasterki. Wrzucamy na patelnie dodajemy trochę oliwy i ćwierć szklanki ostu balsamicznego. Gotujemy na wolnym ogniu mniej więcej przez godzinę dopóki zupełnie nie zmiękną. Mieszamy od czasu do czasu. Warzywa powinny roztopić się. Jeśli warzywa wydają się być "za suche" dodajemy trochę oliwy i octu. Na koniec doprawiamy solą i pieprzem.

Wykończenie:
Blat pizzy smarujemy sosem pomidorowym, kładziemy naszą cebulę i papryczki, przykrywamy mozzarellą /czasami dodaje jakiegoś bardziej wyrazistego sera - koziego albo fety/. Postępujemy tak jak w przepisie na górze.

Smacznego!


* na jakiś czas mam dość pizzy, a może nie... ;)
**Pan B skomentował - "Najlepsza pizza jaką jadłem". Czego trzeba więcej?
*** Moja ulubiona - słodka, kwaskowata /ocet balsamiczny/, z odrobiną goryczki /od przypalonych kawałków papryki/, z dymnym zapachem. Nie za dużo sera za to masa warzyw...MNIAM!
**** W tym momencie przerzuciłam składniki do maszyny do pieczenia chleba. Włączyłam program DOUGH. Obserwowałam wyrabianie ciasta, w momencie gdy było elastyczne wyłączyłam maszynę, wyjęłam ciasto i przełożyłam do wyrastania.

wtorek, 2 lutego 2010

Tak na oko...najlepszy obiad świata :D

Post bardziej prywatny niż kulinarny :) ale nie mogę się powstrzymać.

Zjadłam najlepszy obiad świata, przygotowany z miłością, z uwagą na moje gusta i smaki. Po dniu spędzonym na chodzeniu, słuchaniu, uczeniu się mój wspaniały Pan B (także będąc po męczącym dniu) przywitał mnie barszczem z uszkami. I tak naprawdę nic lepszego nie mogłam sobie wymarzyć.

Uszka już znacie (razem z Grabiszką robiłyśmy je przed świętami), ale takiego barszczu pewnie nie jedliście/piliście :D

Prosto, szybko (co ważne) i smakowicie. Kucharz jest artystą więc wszystko co robi, robi z rozmachem i na oko ;)

Piekielnie smaczny Barszcz Czerwony z uszkami
/pisane przez Pana B/

Składniki:
Uszka (np. wg TEGO przepisu)
Koncentrat barszczu czerwonego /u nas firmy Krakus/
Kostka rosołowa /najlepiej wołowa/
Czosnek - 1 albo 2 ząbki
Majeranek
Chili w proszku /magiczny składnik/
Sól i pieprz

Przygotowanie (instrukcja pisana przez Pana B):
Wypraszamy kobietę (niby mnie :/ ) z kuchni. Zapewne będzie przeszkadzać i będzie próbowała wiedzieć lepiej (Co ja????), a przy gotowaniu potrzebny jest spokój.
Następnie wlewamy koncentrat barszczu do dużego garnka i uzupełniamy wodą - tu ważna uwaga - wlewamy o 1/3 mniej wodyniż jest napisane na opakowaniu. Dodajemy kostkę rosołową /1 na litr wody/.
Dodajemy czosnek, majeranek, sól, pieprz i chilli - ilość zależy od gustu (mniej niż pół łyżeczki chilli w proszku- więcej pali bardzo mocno).
I gotujemy do momentu zagotowania!

W tym czasie odgrzewamy uszka. Mrożone wrzucamy na wrzątek z odrobiną oleju. Gotujemy chwilę aż się ogrzeją.

Uszka układamy na talerzu, zalewamy barszczem. Podajemy i jemy :D

Smacznego!


poniedziałek, 1 lutego 2010

Ja tylko na chwilkę ...

Ja tylko na chwilkę ... Chciałam bardzo podziękować Marcie (co_zerka) za przekazanie Wam wszystkim wiadomości o najwspanialszej chwili w moim życiu, o przyjściu na świat mojej małej ZUZU. Wszystkim dziękuję za gratulacje i życzenia :)

Na chwilę obecną muszę niestety pożegnać się chwilowo z przesiadywaniem godzinami w kuchni i delektowaniem się nowo odkrytymi smakami. Mój mały tyranek owinął sobie mamusię dookoła palca i ciężko mi znaleźć chwilę dla siebie. Nie mówiąc już, że dieta matki karmiącej piersią nie należy do najciekawszych i nie będę Was zanudzać przepisami na krupniczek lub prażone jabłuszko hahahaha :)

Aby wpis nie był tylko "pisany" poniżej małe wspomnienie szpitalnego menu które umilało mi życie przez dwa dni po porodzie ...



Do zobaczenia niebawem ...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...