tag:blogger.com,1999:blog-82957146006991436232024-02-19T03:04:08.975+01:00wasabicozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.comBlogger282125tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-53215966479902775382017-03-13T20:26:00.000+01:002017-03-13T20:26:27.372+01:00Jaglane uzależnienie :)<div>
Budyń jaglany tu, kremowa jaglanka tam, kasza jaglana z owocami...to tu, to tam atakowały mnie w internetach. Jako odpowiedzialna i ambitna matka podjęłam dwie próby przygotowania jaglanego deseru. Za każdym razem kończyło się czymś jakby budyniem, o lekko gorzkawym smaku i piaskowej konsystencji. Młody odmówił kategorycznie, ja spróbowałam, nie zapalałam miłością zjadłam z obowiązku coby się nie zmarnowało, B nawet nie dałam do spróbowania.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-79vUxl6PQOY/WMbtBxHliCI/AAAAAAAAlRY/vVNLmPBac4cRqLvRVl5SA42BOu9FpLdZQCPcB/s1600/FullSizeRender_2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="608" src="https://2.bp.blogspot.com/-79vUxl6PQOY/WMbtBxHliCI/AAAAAAAAlRY/vVNLmPBac4cRqLvRVl5SA42BOu9FpLdZQCPcB/s640/FullSizeRender_2.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czekoladowa jaglanka z granolą jabłkową</td></tr>
</tbody></table>
<br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Na jakiś czas machnęłam ręka, nie będę się męczyć i kasze jaglana zostawiłam do sałatki tabbouleh, do jaglanych placuszków albo jako dodatek do zupy. Aż do momentu gdy przeczytałam o kremowej jaglance u <a href="http://strawberriesfrompoland.blogspot.com/2016/11/kremowa-jaglanka-z-bananami.html">Ani</a>. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-Mq_aoWl_cl0/WMbtEYgl_FI/AAAAAAAAlRg/6E1cLdJ6vUo5UnwS2SxFTymTx8n4OXLgwCPcB/s1600/FullSizeRender_3.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-Mq_aoWl_cl0/WMbtEYgl_FI/AAAAAAAAlRg/6E1cLdJ6vUo5UnwS2SxFTymTx8n4OXLgwCPcB/s640/FullSizeRender_3.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Waniliowo kokosowa jaglanka z jabłkową granolą.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Pierwsze podejście okazało się strzałem w 10tkę, wielką moją miłością a co ważniejsze wielką miłością naszego syna. Teraz płatki jaglane kupuje na kilogramy, bo "jaglanke" robię prawie codziennie. Nie ograniczam się jednak do wersji budyń (100g płatków na 400ml mleka) robię też wersję nieco lżejsze takie jak "jaglanka a'la jogurt" (100g na 600ml mleka) albo do picia (100g na 700/800ml mleka). Wersja jogurt to moja ulubiona "konsystencja", idealna do granoli, owoców czy orzechów. Wersja do picia jest dla Młodego, który lubi wypić swoją poranna i wieczorną kaszkę. Słodzę zazwyczaj bananem, czasami miodem albo daktylami, do środka dodaje krem kokosowy, kakao albo wanilię, na wierzch bakalie, granole, dżem, świeże i podduszone owoce albo nic. 😉<br />
</div>
<div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-aEP-tXlrSF8/WMbtBKRH3vI/AAAAAAAAlRU/F-fu9u5WVzY2OyC4sDw5Hrfvv5-sGMxTACPcB/s1600/IMG_6158.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-aEP-tXlrSF8/WMbtBKRH3vI/AAAAAAAAlRU/F-fu9u5WVzY2OyC4sDw5Hrfvv5-sGMxTACPcB/s640/IMG_6158.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jaglanka waniliowa z suszoną wiśnią.</td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
<div>
Cała chwała za ten przepis należy się Ani, a poniżej moja wersja na kremowy budyń jaglany</div>
<div>
</div>
<div>
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-6dwGPCcqtmU/WMbtFCRP73I/AAAAAAAAlRk/8o9udJWOimc4t5iCEZ36WVTvLkPTR_cdQCPcB/s1600/FullSizeRender_4.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="319" src="https://4.bp.blogspot.com/-6dwGPCcqtmU/WMbtFCRP73I/AAAAAAAAlRk/8o9udJWOimc4t5iCEZ36WVTvLkPTR_cdQCPcB/s320/FullSizeRender_4.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jaglanka czekoladowo koksowa z kokosowo-miodową granolą</td></tr>
</tbody></table>
<b> </b><br />
<b>Budyń jaglany</b> </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Składniki na dwie duże porcje </b></div>
<div>
100g płatków jaglanych*</div>
<div>
400ml mleka - zazwyczaj używam krowiego 3,2, roślinnego albo mieszanki obydwu</div>
<div>
Szczypta soli</div>
<div>
1 banan (albo do smaku)</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Wybrane dodatki</b>:</div>
<div>
Kakao</div>
<div>
Krem kokosowy</div>
<div>
Czekolada</div>
<div>
Przyprawy</div>
<div>
Wanilia</div>
<div>
Świeże owoce</div>
<div>
Dżem</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Przygotowanie</b></div>
<div>
W garnuszku o grubym dnie lekko prażymy płatki jaglane**. Czekamy aż zaczną ładnie pachnieć, trwa to dosłownie chwile. Następnie dodajemy szczyptę soli i zalewamy całość mlekiem. Gotujemy mieszając cały czas. Gdy płatki będą gotowe dodajemy banana. Zdejmujemy z ognia i miksujemy blenderem aż budyń uzyska gładką konsystencję. Próbujemy czy jest wystarczająco słodkie, ewentualnie dosładzamy. Odstawiamy na chwilkę, sprawdzamy czy odpowiada nam konsystencja - jeśli jest za gęste dodajemy mleka. Dodajemy wybrane składniki i podajemy 🙂</div>
<div>
Z powyższych proporcji wychodzi gesty budyń.</div>
<div>
</div>
<div>
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-KmzgBMkluCk/WMbtG_-HcaI/AAAAAAAAlRs/ojP32dt_PDwmG6M0suRNjGn2wjVZt_PsQCPcB/s1600/FullSizeRender_1.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="319" src="https://2.bp.blogspot.com/-KmzgBMkluCk/WMbtG_-HcaI/AAAAAAAAlRs/ojP32dt_PDwmG6M0suRNjGn2wjVZt_PsQCPcB/s320/FullSizeRender_1.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jaglanka z kurkumą i imbirem, kiwi, migdałami i odrobiną miodu.</td></tr>
</tbody></table>
<b>Jaglanka do picia.</b><br />
Tak jak już pisałam powyżej, nasz syn lubi wypić swoją poranna i wieczorna kaszkę. Przygotowuje ja tak jak budyń, ale dodaję więcej płynów (zazwyczaj jest to około 700ml, ale zdarzyło się i 900ml) i pomijam dodatki (chociaż czasami daje się namówić na poranna kaszkę kakaowa, wtedy smakuje jak super aksamitna czekolada do picia, a wystarczy przed miksowaniem dodać łyżkę lub dwie naturalnego kakao). 700 czy 800ml to bardzo dużo, zazwyczaj trzy ogromne porcje. Zazwyczaj przygotowuje jaglankę do picia wieczorem, cześć podaje Młodemu a resztę zostawiam na rano. Powierzchnie kaszy przykrywam dokładnie folią spożywcza aby nie robił się kożuch. Rano lekko podgrzewam i podaje. On je z kubeczka z rurką a ja z miseczki np. z domowa granola. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Spróbujcie koniecznie 🙂 smacznego! </div>
<div>
<br /></div>
<div>
* w zależności od marki płatki jaglane różnie się zachowują. Niektóre wymagają więcej płynów, niektóre mniej, niektóre gotują się dłużej, inne krócej. Ja kupuje zazwyczaj płatki na wagę na bazarku obok domu. Maja mało goryczki, szybko się gotują i najlepiej zachowują się przy podanych proporcjach. Lubie płatki marki BioPlanet, chociaż z nich wychodzi bardzo gesty budyń, zazwyczaj dodaje więc więcej mleka. Ostatnio miałam do dyspozycji tylko płatki marki Biedronka i to zdecydowanie nie było to.<br />
** podobno są do kupienia płatki już prażone, ja ich w sklepie jeszcze nie spotkałam.</div>
cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-49187021802042098642017-03-06T15:32:00.001+01:002017-03-06T15:32:24.815+01:00Z życia rodzica i czekoladowe ciasto bananowe Pod koniec poprzedniego roku nasze stado się powiększyło. Jest już nas pięcioro. Nasza dwójka, psia córka Dycha, Młody i Młoda - zwana Niedźwiadkiem albo Bombelkiem ;) Spodziewaliśmy się wszystkiego, byliśmy przygotowani na armagedon, płacz i huśtawkę hormonów. Szczerze liczyliśmy (chociaż B twierdzi, że to ja liczyłam, bo on wiedział, że będzie świetnie), że będzie mocno trudno. Na razie jednak, poza wiecznym niewyspaniem i zmęczeniem, jakoś dajemy radę. Powolutku załapujemy rytm, uczymy się siebie nawzajem i staramy się aby wszyscy byli tak samo zadbani, wymiziani, wyprzytulani, wykochani i uśmiechnięci.<br />
<br />
Tyle nowości z życia rodzinnego:) teraz pora na nowości "wasabowe". Do Moniki i mnie dołącza <a href="https://www.instagram.com/pyz.owa/">Ola</a>. Ola podróżniczka, kulinarna pozytywna dusza, żona M i mama super słodkiego Sz, emanująca zajebistością i zarażająca pewnością siebie. O Oli wspominałam już na Wasabi ; <a href="http://grabtika.blogspot.com/2012/11/usmiechnij-sie.html">TU</a> i <a href="http://grabtika.blogspot.com/2011/05/dla-moich-kochanych-dziewczyn.html">TU</a> i <a href="http://grabtika.blogspot.com/2011/11/sodko-sone-brownie.html">TU</a> i <a href="http://grabtika.blogspot.com/2009/10/ciasto-marchewkowe.html">TU</a>. Co mogę jeszcze dodać, to moja przyszywana siostra.<br />
<br />
Wracając do gotowania :)<br />
<br />
Wczesna edukacja kulinarna, przesiadywanie w kuchni od pierwszych dni życia, programy Nigelli i Anthonego Bourdaina puszczone na padzie w każdej wolnej chwili przez matkę (A ulubionym youtobowym kucharzem G jest Paweł Małecki i jego przepisy dla jednej sieci sprzedaży) sprawiły, że Młody uwielbia gotować. Zupa z ciastoliny i patyczków, pieczenie drewnianych warzywek i przygotowywanie ciasta z domowego piasku (mąka z olejem - cudo!) to zabawy pokojowe, w kuchni Młody kroi warzywa (obiadowym nożem), miesza, przelewa, ubija, rozbija jajka i odmierza. Z dnia na dzień bałagan jest coraz mniejszy a potrawy coraz bardziej skomplikowane (przygotowanie trwa dłużej, trzeba czekać na efekty, staranniej mieszać itp).<br />
Wspólne gotowanie to tez rozwiązanie na brak czasu. Dla G to zabawa, dla nas czas spędzony razem na rozmowie i nauce a przy okazji możemy przygotować obiad, deser czy śniadanie.<br />
Niestety nie zawsze przekłada się to na preferencje kulinarne - pokroi kalafiora, ale go nie zje, pokruszy biały ser, ale go nie tknie - taki z niego kucharz.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Ostatnio upiekliśmy ciasto, oczywiście czekoladowe, bo to ulubiony "słodki" smak G. Pisze słodki w cudzysłowie, bo Młody ceni szczególnie wytrawny smak czekolady. Ciasto które upiekliśmy opiera się na bananach, niesłodzonym musie jabłkowym i dużej ilości naturalnego kakao. Co prawda jest w nim cukier, ale myślę, że można się go pozbyć albo ograniczyć jeszcze bardziej (ja zmniejszyłam z 2/3 cup do niepełnego 1/2 cup i uważam, że może być mniej słodko). W swojej wersji ograniczyłam też prawie o połowę ilość czekolady w cieście i dopełniłam orzechami laskowymi, nie posypałam też ciasta czekoladą...jakoś za dużo tego dobra dla mnie było.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-HyBT4VxZv1U/WL1ymbILLFI/AAAAAAAAjkg/3FR79EiSagYiVrFt2ps-7sifBhFqyIIvgCPcB/s1600/DSC_1056.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://1.bp.blogspot.com/-HyBT4VxZv1U/WL1ymbILLFI/AAAAAAAAjkg/3FR79EiSagYiVrFt2ps-7sifBhFqyIIvgCPcB/s640/DSC_1056.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Podwójnie czekoladowe ciasto bananowe z orzechami</b><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródło: <a href="http://www.superhealthykids.com/double-chocolate-banana-cake/">Super Healthy Kids</a></span><br />
<br />
<b>Składniki:</b><br />
3 średnie banany (u mnie mocno dojrzałe)<br />
3/4 cup brązowego cukru (ja dałam niepełne 1/2 cup i myślę, że można dać jeszcze mniej)<br />
1/2 przecieru z jabłek (applesauce, dodałam jabłka ze słoiczka dla dzieci)<br />
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii<br />
1 duże jajo<br />
1 cup mąki<br />
1/2 cup kakao<br />
1 łyżeczka sody oczyszczonej<br />
1/2 łyżeczki soli<br />
1 cup/ około 175 g groszków czekoladowych. Ja dodałam 100g drobno posiekanej czekolady i 60 g posiekanych orzechów laskowych<br />
1/2 cup groszków czekoladowych (pominęłam)<br />
<br />
<b>Przygotowanie:</b><br />
Piekarnik rozgrzej do 175 stopni, blachę o wymiarach 20x20cm (u mnie 24x24cm) wyłóż papierem do pieczenia albo nasmaruj tłuszczem.<br />
W misce połącz mąkę, kakao, sodę oraz sól. W drugiej misce utrzyj mikserem banany razem z cukrem do momentu rozpuszczenia sie cukru (wydaje mi się, że można to zrobić widelcem), dodaj przecier z jabłek, jajko oraz ekstrakt waniliowy. Miesza jaż do połączenia się składników. Następnie dodaj suche składniki i mieszać aż do połączenia się składników. Na końcu wmieszaj czekoladę/orzechy.<br />
Przelej masę do formy i piecz 25/35 min, aż środek ciasta będzie upieczony (patyczek nie będzie do końca suchy, szczególnie gdy trafi się na kawałek czekolady). Ciasto można upiec w keksówce, wg autorki przepisu czas pieczenia zwiększa się do około 1h.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-43252739049294188482016-09-04T21:42:00.000+02:002016-09-04T21:42:34.693+02:00Ciasto na codzień i garstka wspomnień.Wywołała mnie do tablicy <a href="https://doslimonesporfavor.wordpress.com/2016/09/01/o-moim-blogowaniu-na-rok-po-reaktywacji-i-na-miedzynarodowy-dzien-bloga/">Lu</a>, zmusiła do wspomnień i przywołania początków blogowania. Pamiętam tą pasję jaką miałyśmy z Moniką, pamiętam ten fun, tą regularność, wzajemne nakręcanie się na gotowanie. To było przecież niedawno (czy aby na pewno?), ale z drugiej strony tak wiele wydarzyło się pomiędzy wczoraj a dziś, że mamy w Wasabi dwie zupełnie różne dziewczyny, obie z dziećmi, z domami, z zwierzakami, z codziennością tak różną od tej z początków blogowania. Bynajmniej nie narzekam i nie marudzę, cudnie jest dorastać, zmieniać się i stawiać czoło wyzwaniom jakie niesie codzienność. Fantastycznie jest w tym miejscu w którym jestem (jesteśmy). Może jest inaczej niż wyobrażałam to sobie w 2009 roku, ale miałam wtedy 7 lat, jedno dziecko (właściwie dwoje dzieci) i jednego psa mniej (s i e d e m !!!).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-o9l1fjF2ztU/V8w19cY6wcI/AAAAAAAAiCM/0w84fJd1vlMCubydu4mJXSJ79DFehEuyQCPcB/s1600/177.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="https://1.bp.blogspot.com/-o9l1fjF2ztU/V8w19cY6wcI/AAAAAAAAiCM/0w84fJd1vlMCubydu4mJXSJ79DFehEuyQCPcB/s640/177.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Co do bloga...no cóż. Zobaczmy jak to będzie, nie obiecujmy sobie i innym nic czego nie będziemy mogli spełnić i cieszmy się tym co mamy. Okazjonalnymi wpisami, miejscem pełnym wspomnień, kartką, która czeka aby wypełnić ją treścią.<br />
<br />
Miałam w tym miejscu długi fragment o cukrzycy ciążowej i ciąży a do tego przepis na razową pizzę, ale może zostawię to na inny dzień a dziś wrzucę tylko przepis na ciasto czekoladowe. Ciasto zupełnie nie dietetyczne, bo pełne cukru i białej mąki, ale za to takie, które:<br />
- smakuje wszystkim w domu (od małego do dużego, poprzez psa zjadającego zakazane okruszki z podłogi). Jest słodkie i czekoladowe, ale nie tą dziecięcą mleczną czekoladowością a wytrawnym smakiem gorzkiej czekolady.<br />
- jest łaskawe dla glukometru i w połączeniu z kawą daje całkiem ładny wynik 115/119 na glukometrze (to chyba zasługa dużej ilości kakao)<br />
- jest przepyszne a w trakcie pieczenia pachnie obłędnie<br />
- jest banalnie proste i spokojnie mogłoby się znaleźć w dziale "<a href="http://strawberriesfrompoland.blogspot.com/search/label/najedn%C4%85r%C4%99k%C4%99">przepisów na jedna rękę</a>" u <a href="http://strawberriesfrompoland.blogspot.com/">Strawberries from Poland</a>.<br />
- na zdjęciach wygląda jakby było za suche, ale wcale takie nie jest. <br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Przepis znalazłam na stronie S<a href="https://smittenkitchen.com/2010/08/everyday-chocolate-cake/">mitten Kitchen</a> już jakiś czas temu, przeleżał w ulubionych baaaardzo długo, do realizacji trafił ostatnio. Będąc na diecie odczuwam przymus pieczenia ciast, właściwie ich potem nie jem, ale bardzo a to bardzo chce mi się je piec. Najczęściej piekę razowe, z ograniczoną ilością cukru. Ale w tym konkretnym przypadku szkoda było mi grzebać i zostawiłam tak jak jest, nie zmniejszając nawet ilości cukru (co zapewne przy kolejnej próbie zrobię).<br />
Na początku oryginalnego przepisu jest dość długi wstęp o tym, że inaczej postępujemy mając do dyspozycji "natural cocoa" a inaczej z "dutch cocoa powder". Przeszukując internet nie znalazłam jednoznacznej odpowiedzi na to, które polskie kakao jest "dutch" a które "natural", użyłam natomiast "ekstra ciemnego" i uznałam po<a href="http://www.handletheheat.com/wp-content/uploads/2016/01/Regular-vs-Dutch-Process-Cocoa-Powder-TEXT.jpg"> kolorze proszku </a>a następnie ciasta, że jest to właśnie "dutch".<br />
W skrócie:<br />
- ciemne kakao, typ "dutch" - 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia + 1/4 sody oczyszczonej<br />
- "jaśniejsze" kakao, typ "natural", "regular" - 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia<br />
W przepisie podaję tylko wersję z sodą i proszkiem do pieczenia..<br />
<br />
<b></b><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-n6bVLNYMHLs/V8w19MH_AQI/AAAAAAAAiCI/d0qANzm4N98RCzPr-GTjngv8EbHwvBWSACPcB/s1600/172.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-n6bVLNYMHLs/V8w19MH_AQI/AAAAAAAAiCI/d0qANzm4N98RCzPr-GTjngv8EbHwvBWSACPcB/s640/172.JPG" width="480" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Codzienne ciasto czekoladowe</b><br />
<span style="font-size: x-small;">Źródło: <a href="https://smittenkitchen.com/2010/08/everyday-chocolate-cake/">Smitten Kitchen</a></span><br />
<br />
<b>Składniki:</b><br />
1/2 cup tj. jakieś 113 g miękkiego masła<br />
1 cup jasnego brązowego cukru (użyłam drobnej demarara)<br />
1/2 cup białego cukru<br />
1 duże jajko w temperaturze pokojowej<br />
1 cup maślanki (u mnie kefir)<br />
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii<br />
1 1/2 mąki <br />
3/4 cup kakao ekstra ciemne (sprawdź notatkę powyżej<br />
1/4 łyżeczki sody oczyszczonej<br />
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia<br />
1/4 łyżeczki soli<br />
<br />
<b>Przygotowanie</b><br />
<br />
Piekarnik rozgrzej do 160 stopni, formę (średnia keksówka) nasmaruj masłem i wysyp lekko mąką. Do małej miski przesiewamy mąkę, kakao, sól, sodę i proszek do pieczenia. Odstawiamy na bok. <br />
W drugiej misce ucieramy masło mikserem na gładką masę, dodajemy cukier, ucieramy jeszcze jakieś 3 minuty, aż do uzyskania puszystej konsystencji. Dodajemy jajko, mieszamy aż składniki się połączą, dodajemy maślankę i ekstrakt waniliowy. Masa może wyglądać na lekko zwarzoną, ale nie musimy się tym przejmować. Dodajemy mąkę z dodatkami do maślanej masy i mieszamy łyżką aż do połączenia się składników, ważne, by nie mieszać za długo.<br />
<br />
Przekładamy ciasto do wcześniej natłuszczonej formy, wstawiamy do piekarnika i pieczemy około 60/70 minut albo do suchego patyczka. Radzę sprawdzać od 45 min.<br />
Formę z ciastek ustawiamy na kratce na jakieś 10/15 min do przestudzenia, po tym czasie możemy studzić ciasto już bez formy.<br />
<br />
Podajemy samo, z bitą śmietaną, owocami albo z czym dusza zapragnie. Ja przechowuję je owinięte w folię aluminiową.<br />
<br />
Smacznego!<br />
<br />
<br />cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-46703824229691969752016-04-26T16:31:00.000+02:002016-04-26T16:31:26.021+02:00Antidotum na wyjątkowo zimną wiosnęCoraz bliżej maj, a temperatury jakby wrześniowe (chociaż dziś mamy wyjątek i po lodowatym poranku piękny, ciepły, błękitno zielony kwiecień za oknem). Za kilka dni majówka, w planach wyjazd, w głowie wiosenne menu. W marzeniach na naszym stole, pod drzewami, stawiam kompot z rabarbaru, herbatę miętową, lemoniadę a do tego szprycer i zimne jasne piwo. Wszystko pod chmurką, obok grilla albo ogniska. Cały dzień na dworze, dzieci wybiegane, psy wymęczone, kocyk, strzyżenie trawy, spacery po ogródku. Tak, tak właśnie mi się marzy, ale na razie szykuję sztormiaki, kalosze i ciepłe swetry, z mamą wymyślam rozgrzewające zupy i zastanawiam się jak utrzymamy w domy trzech 2-3 latków. Nic, damy radę, a może jednak prognozy pogody się nie spełnią (a może spełnią, bo nie wiem jaka będzie prognoza za godzinę, bo zmieniają się szybciej niż można byłoby się spodziewać) i będziemy śmigać w krótkich rękawkach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiARaLM_qnezjJznfL9H_gX8dkI7WutFc68mmWYLlZIxY06BoPp6HE95St4QiSb_ESoztO1Mu8ree3z7YZmTlORxP6i8ftb0eAWX-JngAgEfOyN1BHDyZhD2Egj7rSrWn_PWfLxPAHyOVU/s1600/DSC_0745.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiARaLM_qnezjJznfL9H_gX8dkI7WutFc68mmWYLlZIxY06BoPp6HE95St4QiSb_ESoztO1Mu8ree3z7YZmTlORxP6i8ftb0eAWX-JngAgEfOyN1BHDyZhD2Egj7rSrWn_PWfLxPAHyOVU/s640/DSC_0745.JPG" width="428" /></a></div>
<br />
Jeśli by jednak miało być te 12 stopni a do tego wiatr, deszcz i chmury to mam dla Was pewną propozycję. Przepis znaleziony gdzieś na początku marca i planowany do opublikowania w okolicach jesieni, ale że temperatury w kwietniu bywają jesienne, poranki chłodne, a powroty ze spacerów lodowate, to nie widzę powodów aby czekać z nim aż tyle.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
Przepis na gorąca czekoladę, to żywy banał (jak
mawiała moja Pani Profesor od statystyki, przedstawiając nam kolejny
nowy test), przecież każdy wie jak połączyć mleko, śmietanę z czekolada i
z ewentualnym dodatkiem :) Prościej się nie da. Ten przepis jest prawie
standardowy z jednym malutkim dodatkiem, który sprawia, że dostajemy
kremową, gęstą czekoladę, taką co zostaje na łyżeczce, ale jednocześnie
nie jest ciężka od śmietany kremówki czy zbyt dużej ilości czekolady.
Jest mleczna, czekoladowa i aksamitna. Jak dla mnie ideał, którego kubek
widoczny za zdjęciu to porcja dla 1,5 osoby.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcoLancCbJjRA-BMdM_nWqkD9i3qNeVXNlsTS-ta1Jr4CpLAXBAwz3WKO8sC_Mnlfdxw1Ir4R2kT51GtwrufSw82STsTinbf2WoMGR_QQyM-r10kahUv0jxgXyiSfQXqw-uunjtWtg0OI/s1600/DSC_0753.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcoLancCbJjRA-BMdM_nWqkD9i3qNeVXNlsTS-ta1Jr4CpLAXBAwz3WKO8sC_Mnlfdxw1Ir4R2kT51GtwrufSw82STsTinbf2WoMGR_QQyM-r10kahUv0jxgXyiSfQXqw-uunjtWtg0OI/s640/DSC_0753.JPG" width="640" /></a></div>
<div>
</div>
<br />
Przepis
znalazłam przypadkiem przeglądając proponowane konta na instagramie.
Nagle ten mały <a href="https://www.tastemade.com/videos/italian-style-thick-hot-chocolate">filmik </a>i przepis na czekoladę. Potem zaczęłam przeglądać
kolejne filmiki i tak jeden po drugim wciągnęłam się w ten <a href="https://www.instagram.com/tastemade/">świat dań z "sposobem"</a>. Większość z nich jest dla mnie do oglądania niż
przygotowywania, mocno mięsne wydają mi się czasami zbyt ciężkie. Ale
miło się ogląda taki mini food porn. Polecam oglądanie i zapraszam na
przepis.<br />
<br />
<b>Kremowa gorąca czekolada</b><br />
<span style="font-size: x-small;">źródło <a href="https://www.tastemade.com/videos/italian-style-thick-hot-chocolate">Tastemade</a></span><br />
<br />
<b>Składniki: </b><br />
na dwie ogromne, 3 normalne albo 4 średnie porcie :)<br />
<br />
3 szklanki śmietany 12%*<br />
3 łyżeczki skrobi kukurydzianej<br />
3 łyżki cukru (miodu, syropu z agawy i generalnie do smaku)<br />
170g posiekanej gorzkiej czekolady<br />
<br />
<b>Przygotowanie</b><br />
<br />
1/2 szklanki śmietanki mieszamy ze skrobią kukurydzianą aż do zupełnego rozpuszczenia<br />
Pozostałą śmietankę wlewamy do rondelka i delikatnie podgrzewamy, gdy zaczyna się gotować dodajemy cukier, mieszamy. Następnie dodajemy pozostałą część śmietanki ze skrobią, mieszamy, zagotowujemy i zdejmujemy z ognia. Dodajemy czekoladę i mieszamy aż całkowicie się rozpuści. Rozlewamy do kubeczków i delektujemy się jedwabistą konsystencją i czekoladowym smakiem.<br />
<br />
Smacznego!<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR2v23D8zHpAUP0LiTpYIVam5HuDpUj_YKgIeSkc1HsiYESW6plCXt6dVBpCCKeScMmqiiFhjSpXwqAZchgGNlP7U_h7TB6AwYHWvna6hErGPXcF_i2oZAkgkU5ObDOqzZkFBWhJU_0j4/s1600/DSC_0752.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhR2v23D8zHpAUP0LiTpYIVam5HuDpUj_YKgIeSkc1HsiYESW6plCXt6dVBpCCKeScMmqiiFhjSpXwqAZchgGNlP7U_h7TB6AwYHWvna6hErGPXcF_i2oZAkgkU5ObDOqzZkFBWhJU_0j4/s640/DSC_0752.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
P.S. Tak sobie myślę, że jak jednak będą majowe upały, to taka mocno schłodzona czekolada też będzie niczego sobie :)<br />
<br />
* W przepisie jest podana <span data-reactid=".2fcddrafy0w.$/videos/italian-style-thick-hot-chocolate.1.1.0.0.0.$0.2.$3 cups half and half cream 0.0" itemprop="ingredients">half and half cream, czyli śmietana wymieszana z mlekiem. Wg mnie odpowiada temu nasza 12% słodka śmietanka.</span><br />
cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-91868042774995472242016-04-11T15:07:00.000+02:002016-04-11T15:07:26.755+02:00Wiosenna kasza gryczanaPowroty nie idą mi zbyt spektakularnie. W pamięci bloga wiszą jakieś teksty, które zaczęłam a nie skończyłam, na dysku czekają zdjęcia zjedzonych obiadów, śniadań i deserów. Ostatnio jednak działo się tyle, że czasu (a może i chęci) na dzielenie się posiłkami jakoś mi nie starczało.<br />
Ale przyszła wiosna, rozepchała się łokciami, powoli zaczyna przykrywać szarość zielenią. Temperatury coraz wyższe, światła coraz więcej, dzień dłuższy, na straganach zielono, na duszy lżej. Idą zmiany...ale o tym za jakiś czas.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE3rx5lKq2Axfm670w37C0HaO_JzrTetSv4yk-jlgUrwJZZO8Zn2K7iEexycbTrDcOZswg1CO3ILhaetiuTedl3DTo2Gf601RypmV4R6NShHDAQKVTJ6FM4_xZ9tfuXsHbMIlhHARZx94/s1600/DSC_0829.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE3rx5lKq2Axfm670w37C0HaO_JzrTetSv4yk-jlgUrwJZZO8Zn2K7iEexycbTrDcOZswg1CO3ILhaetiuTedl3DTo2Gf601RypmV4R6NShHDAQKVTJ6FM4_xZ9tfuXsHbMIlhHARZx94/s640/DSC_0829.JPG" width="428" /></a></div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE3rx5lKq2Axfm670w37C0HaO_JzrTetSv4yk-jlgUrwJZZO8Zn2K7iEexycbTrDcOZswg1CO3ILhaetiuTedl3DTo2Gf601RypmV4R6NShHDAQKVTJ6FM4_xZ9tfuXsHbMIlhHARZx94/s1600/DSC_0829.JPG" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><br /></a>
Z kaszami mam tak, że przychodzą do mnie falami, jak wpadnę w kaszowy ciąg, to jem je niemal codziennie i w przeróżnych konfiguracjach. Moje ulubione to palona gryczana, jęczmienna i burgul. Ale nie pogardzę i jaglaną (ale tylko w formie placków albo wytrawnego dodatku do dania) nie mówiąc o mannej w wydaniu śniadaniowym. Ostatnio do mojej szafki trafiła owsiana, ale jeszcze się siebie uczymy.<br />
<br />
Kasza z "wkładką" to jeden z moich ulubionych zestawów do pracy. Gotuję kaszy na 3 dni, a potem dorzucam to co lodówka ma. Na wytrawnie, na słodko, z mięsem, po wegetariańsku. Pierwszy raz taką (powiedzmy) sałatkę z kaszą jadłam u mojej wspaniałej Magdy Wu. W jej wydaniu do gryczanej, ugotowanej idealnie na sypko, dodatkami były, czerwona papryka, dużo ziół, ziarno słonecznika i coś jeszcze. A to wszystko w super sosie o nucie imbiru. Do dziś próbuję odtworzyć ten smak a i tak nie smakuje tak jak u niej na kanapie. Cóż, najwyższa pora się wprosić :)<br />
<br />
Wiosenne wydanie kaszy jest proste, nowalijki spod folii ;), feta, opłukany serek wiejski (ja wolę ten w wersji light) i jakiś winegret, albo po prostu oliwa z oliwek i sok z cytryny. Robi się banalnie, a to co poniżej prezentuje to właściwie nie jest przepis.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhITjf1H3SsTbky0ty-yIlGDrDQhFhWk0c7wUjT4il4bGbSx9LmmBNuNeF6tNshNbKgyw8U_k7wA07FmxGwjt-iVV6cJDIu5_xjO-Sa-fBV2JNSCyrElGwPOcEW5Ld30r_OSWd9GZ-DZvY/s1600/DSC_0827.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhITjf1H3SsTbky0ty-yIlGDrDQhFhWk0c7wUjT4il4bGbSx9LmmBNuNeF6tNshNbKgyw8U_k7wA07FmxGwjt-iVV6cJDIu5_xjO-Sa-fBV2JNSCyrElGwPOcEW5Ld30r_OSWd9GZ-DZvY/s640/DSC_0827.JPG" width="640" /></a><br />
<br />
<b>Wiosenna kasza gryczana</b><br />
<br />
<b>Składniki</b><br />
Pęczek rzodkiewek <br />
Spory ogórek<br />
Gruby szczypior, najlepiej same białe cześci<br />
Pół szklanki ugotowanego zielonego groszku<br />
Kawałek fety <br />
Opakowanie serka wiejskiego granulowanego<br />
Kasza gryczana ugotowana na sypko<br />
<br />
<b>Przygotowanie</b><br />
Ogórek obieramy, albo i nie, czyścimy z nasion (ja tak lubię) i kroimy w kostkę, w podobną kostkę kroimy rzodkiewki, zioła siekamy, serek wiejski opłukujemy na sitku, fetę kruszymy na mniejsze kawałki. Wszystko wrzucamy do miski. Na koniec dodajemy kaszy gryczanej. Ilość? Mniej więcej tyle ile było warzyw i sera. Mieszamy. Doprawiamy ulubionym winegretem albo oliwą z oliwek i sokiem z cytryny. Można odprawić pieprzem, sól już jest z fety.<br />
Odstawiamy na chwilę aby smaki się przegryzły.<br />
<br />
Podajemy samo, jako dodatek do miesa z grilla. Ja najbardziej lubię z kefirem.<br />
<br />
Smacznego!cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-64096007716184628072016-03-09T11:16:00.001+01:002016-03-09T11:16:30.701+01:00Historie kuchenne i mocno czekoladowe ciastka z kaszą owsianą <div>
Od ponad tygodnia próbuję skończyć tego posta a nie jest łatwo. Może dziś się uda<i> (oczywiście "dziś się nie udało i kończę go rano w środę, a nie wieczorem we wtorek*)</i>. Mały Człowiek umęczony gorączka poszedł spać o 17, wreszcie nie kaszle i łagodnie oddycha. Marze sobie, że to może przełomowa noc i jutro obudzi się w lepszym humorze <i>(dobrze myślałam, ząbki piątki wyszły i większość objawów minęła)</i>. Wreszcie oderwiemy się od sennych dni, kanapowego oglądania bajek (chłopięcy wybór to śmieciarka, dźwig i pociąg....i to w wydaniu, który doprowadza mnie do szału) i płaczliwego humoru. Chociaż taki przytulający się, przysypiający, niedźwiedzi chłopiec to sama słodycz). Ale niech już wyzdrowieje, niech będzie zabawa, spacery i żłóbek. Niech będzie wspólne gotowanie i siedzenie w kuchni. </div>
<div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoNtf0qtckcUIGpH_vHexuhDDUQNAKUhbljnrDcCAGsjDs-Rcrg4E5hEN8cQAYHK8KfmGrpMcIRQBQ00el4K66OuQUK6PzfRR1jYBCHi4ZWwPEinuoIjkUFDudAXnGkbQlWi94uQRhcEQ/s1600/DSC_0559.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoNtf0qtckcUIGpH_vHexuhDDUQNAKUhbljnrDcCAGsjDs-Rcrg4E5hEN8cQAYHK8KfmGrpMcIRQBQ00el4K66OuQUK6PzfRR1jYBCHi4ZWwPEinuoIjkUFDudAXnGkbQlWi94uQRhcEQ/s640/DSC_0559.JPG" width="640" /></a></div>
<div>
</div>
<div>
Ogromnie ciekawym doświadczeniem jest gotować z takim Małym <span class="Object" id="OBJ_PREFIX_DWT917_com_zimbra_date"><span class="Object" id="OBJ_PREFIX_DWT919_com_zimbra_date">Cz</span></span>łowiekiem.
Jako Rodzice łapiemy luz, bierzemy poprawkę na niewypały i olewamy
bałagan, to wiele nas uczy. Ale u tak najfajniej jest obserwować u Niego
coraz większa świadomość wykonywanych czynności, koordynację ruchu i
precyzję i ten błysk w oku na wiadomość, że będziemy gotować. </div>
<div>
Młody w
kuchni urzęduje od samego początku naszej wspólnej przygody. W bujaczku
ustawionym na blacie, na macie edukacyjnej, na kocyku, raczkujący i
buszując w<span class="Object" id="OBJ_PREFIX_DWT918_com_zimbra_date">śr</span>ód
szafek albo siedząc w foteliku do jedzenia. W pewnym momencie, jego
ciekawość tego co się dzieje " tam na górze" była tak wielka, ze
posadziłam go na blacie kuchennym. Ja byłam lekko zdenerwowana (w końcu był już mocno aktywnym ruchowo brzdącem), babcie uznały, że zapewne oszalałam, ale okazało się, że siedzenie na blacie to źródło najlepszej rozrywki. Tak wiele można zdziałać - krojenie, przesypywanie przypraw, gniecenie ciasta, układanie w
szafkach z przyprawami, podlewanie kwiatów i patrzenie przez wielkie
okno na świat, są tak fajne, że nie chce mu się łobuzować. Chociaż może źle napisałam, zabawy na blacie to jedne wielkie łobuzowanie, brudzenie i rozsypywanie. Szał, dziki szał :)</div>
<br />
<div>
Teraz na blacie kuchennym toczy się życie - piaskownica z piaskiem z mąki i oleju, ciastolina, farby, gotowanie. </div>
<div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj_GTcHXSkkiRCjXIHXvTt60ZlQkN-cCF8GyWzXaSIaAFdX4rKHMTuDX47-FGEopYpIB9F7iAtpVpTQPIZWGjxT6qodulvhDitl8eAlflRtMk0N5adBE8aVBR2FOR2bsAV9MEjVisv_Ug/s1600/DSC_0592.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj_GTcHXSkkiRCjXIHXvTt60ZlQkN-cCF8GyWzXaSIaAFdX4rKHMTuDX47-FGEopYpIB9F7iAtpVpTQPIZWGjxT6qodulvhDitl8eAlflRtMk0N5adBE8aVBR2FOR2bsAV9MEjVisv_Ug/s640/DSC_0592.JPG" width="428" /></a></div>
<div>
</div>
<br />
<br />
<div>
</div>
<div>
Nim cała nasza trójka rozchorowała, udało nam się upiec ciasteczka. Mały Człowiek wsypywał składniki do miarek, z miarek do miski a potem jak zaczarowany na mikser. Chwilowa kłótnia o jedzenie surowego ciasta, ale poszło gładko. A co ważniejsze - wyszło pysznie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Ciasteczka maślane, super mocno czekoladowe i delikatne, ale dzięki dodatkowi kaszki owsianej (angielskie steel cut, którego mam cały woreczek i poza owsianką jakoś nie miałam weny do ich wykorzystania) chrupiące. Robią się szybciutko i łatwiutko, chwila mieszania, dłuższa w piekarniku, chwilka na kratce i do pudełeczka.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwrPyT8q_qq8wrtxWAVKvHZnPRj2fIbwZ3IHct5_If5LaRaL4MghXx7Iho1lhE4NWCVjJCC46vxaCFqDgLrNAqYavRfeCSfWh1sVdmnm6XvfSqQcZ3U9wRRRdc7U3hs-KG3ULDzoF5luE/s1600/DSC_0586.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="427" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwrPyT8q_qq8wrtxWAVKvHZnPRj2fIbwZ3IHct5_If5LaRaL4MghXx7Iho1lhE4NWCVjJCC46vxaCFqDgLrNAqYavRfeCSfWh1sVdmnm6XvfSqQcZ3U9wRRRdc7U3hs-KG3ULDzoF5luE/s640/DSC_0586.JPG" width="640" /></a></div>
<div>
</div>
<div>
Czekoladowe ciasteczka owsiane</div>
<div>
<i><span style="font-size: x-small;">Źródło: <a href="http://www.epicurious.com/recipes/food/views/dark-chocolate-oatmeal-cookies-109497">epicurious</a></span></i></div>
<div>
<span id="goog_1096498388"></span><span id="goog_1096498389"></span><span id="goog_1096498385"></span><span id="goog_1096498386"></span><br /></div>
<div>
<span id="goog_1096498388">Składniki:</span></div>
<div>
<i><span style="font-size: x-small;"><span id="goog_1096498388">12/16 ciasteczek </span></span></i></div>
<div>
<span id="goog_1096498388"><br /></span></div>
<div>
<span id="goog_1096498388">3/4 cup mąki</span></div>
<div>
<span id="goog_1096498388">1/4 cup naturalnego kakao</span></div>
<div>
<span id="goog_1096498388">1/2 łyżeczki sody oczyszczonej</span></div>
<div>
<span id="goog_1096498388">1/4 łyżeczki soli</span></div>
<div>
<span id="goog_1096498388">1/2 cup masła -> jakieś 113 g</span></div>
<div>
<span id="goog_1096498388">1/2 cup cukru</span></div>
<div>
<span id="goog_1096498388">1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego</span></div>
<div>
<span id="goog_1096498388">2 łyżki płatków owsianych typ steel-cut -> w Polsce nazywane kaszą owsianą**</span></div>
1/4 szklanka połamanej deserowej czekolady <br />
<br />
<br />
Przygotowanie<br />
<br />
Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni. Blachę wykładamy papierem do pieczenia.<br />
Do miski przesiewamy mąkę, kakao, sodę oraz sól. W drugiej misce umieszczamy masło chwilę miksujemy, dodajemy cukier i ekstrakt waniliowy. Ubijamy aż do uzyskania lekkiej i puszystej konsystencji. Dodajemy mąkę z dodatkami i mieszamy aż składniki się połączą (będzie gęste) Na koniec dodajemy płatki owsiane a na końcu czekoladę. W tym momencie z mieszania przechodzimy do zagniatania (tylko do połączenia się składników).<br />
Z ciasta lepimy kulki wielkości dużego orzecha włoskiego. Układamy na blasze z około 2 cm odstępem i lekko spłaszczamy.<br />
Pieczemy około +/- 14 minut do momentu aż środek będzie jeszcze lekko miękki a brzegi popękane. Upieczone ciastka zostawiamy na blasze do przestygnięcia, następnie można schować do szczelnego pojemnika.<br />
<br />
Smacznego<br />
<br />
*i tu moja nauka aby ufać sobie i nie wpadać w panikę. Prawie 2 tygodnie gorszego humoru, zakończone 5 dniami gorączki. Lekarz odwlekający antybiotyk pozwolenie na spokojne chorowanie, spanie i marudzenie. <br />
** można zastąpić zwykłymi płatkami owsianymi górskimi.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoNtf0qtckcUIGpH_vHexuhDDUQNAKUhbljnrDcCAGsjDs-Rcrg4E5hEN8cQAYHK8KfmGrpMcIRQBQ00el4K66OuQUK6PzfRR1jYBCHi4ZWwPEinuoIjkUFDudAXnGkbQlWi94uQRhcEQ/s1600/DSC_0559.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwrPyT8q_qq8wrtxWAVKvHZnPRj2fIbwZ3IHct5_If5LaRaL4MghXx7Iho1lhE4NWCVjJCC46vxaCFqDgLrNAqYavRfeCSfWh1sVdmnm6XvfSqQcZ3U9wRRRdc7U3hs-KG3ULDzoF5luE/s1600/DSC_0586.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj_GTcHXSkkiRCjXIHXvTt60ZlQkN-cCF8GyWzXaSIaAFdX4rKHMTuDX47-FGEopYpIB9F7iAtpVpTQPIZWGjxT6qodulvhDitl8eAlflRtMk0N5adBE8aVBR2FOR2bsAV9MEjVisv_Ug/s1600/DSC_0592.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<br />
<br />
<br /><br />
<br />
cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-44226852353472691882016-02-27T13:44:00.001+01:002016-02-27T13:44:23.892+01:00Wpis niekulinarny. Magiczny poranek w lesiePrzed urodzeniem się naszego syna weekendowe poranki należały do mnie i do Dychy. Szłyśmy na godzinny albo i trzygodzinny spacer. Po drodze kawa albo i całe śniadanie. Jeśli tylko pogoda dopisywała (Co oznaczało, że nie lało, bo nasz pies boi się deszczu jakby był z cukru. Każda inna pogoda jest dobra na spacer.) zwiedzałyśmy bliższą i dalszą okolicę.<br />
Razem z urodzeniem się G musiało ulec to zmianie. Nie wszędzie weźmiemy i Młodego i psa, place zabaw to nie miejsce dla Dychy, a od kiedy G odmówił jeżdżenia w wózku to zbyt dalekie spacery też nie wchodzą w grę, bo małe nóżki są szybkie i dzielne ale mają swoje ograniczenia.<br />
<br />
Właśnie jesteśmy u kieleckich dziadków G, gdzie dom stoi na skraju lasu i można znaleźć się w raju w mniej niż minutę. Dziś bez przepisu, bo jakoś nic mi się nie łączy z tymi widokami i zimą, która przechodzi w wiosnę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-tTPUaNh8mV8/VtGYyuVSfcI/AAAAAAAAhrM/Pz0XOJ2Q_yA/s1600/DSC_0510.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://4.bp.blogspot.com/-tTPUaNh8mV8/VtGYyuVSfcI/AAAAAAAAhrM/Pz0XOJ2Q_yA/s640/DSC_0510.JPG" width="428" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-iw3GZxE6ONo/VtGYzV_hLYI/AAAAAAAAhrQ/2jNZmkDfZDk/s1600/DSC_0511.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="427" src="https://1.bp.blogspot.com/-iw3GZxE6ONo/VtGYzV_hLYI/AAAAAAAAhrQ/2jNZmkDfZDk/s640/DSC_0511.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-DMzSxwGAfG8/VtGY1jNU88I/AAAAAAAAhrU/ZAk5GcWDFfg/s1600/DSC_0516.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://3.bp.blogspot.com/-DMzSxwGAfG8/VtGY1jNU88I/AAAAAAAAhrU/ZAk5GcWDFfg/s640/DSC_0516.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-CUl2HdavuO8/VtGY300dU1I/AAAAAAAAhrY/9isn1ummxsk/s1600/DSC_0522.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-CUl2HdavuO8/VtGY300dU1I/AAAAAAAAhrY/9isn1ummxsk/s640/DSC_0522.JPG" width="428" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-nk1k8zaGgMI/VtGYr6Fpi6I/AAAAAAAAhrE/iKY3DC7Pw_I/s1600/DSC_0505.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://2.bp.blogspot.com/-nk1k8zaGgMI/VtGYr6Fpi6I/AAAAAAAAhrE/iKY3DC7Pw_I/s640/DSC_0505.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-7sHzXdeNxf8/VtGYot1uj8I/AAAAAAAAhrA/0UFRLvLoWts/s1600/DSC_0503.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://2.bp.blogspot.com/-7sHzXdeNxf8/VtGYot1uj8I/AAAAAAAAhrA/0UFRLvLoWts/s640/DSC_0503.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-P_azV_YrVX0/VtGYlw8T5WI/AAAAAAAAhq8/tL3e3g6_1O8/s1600/DSC_0497.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://2.bp.blogspot.com/-P_azV_YrVX0/VtGYlw8T5WI/AAAAAAAAhq8/tL3e3g6_1O8/s640/DSC_0497.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-b7mKtQyXqMY/VtGYkvFy1iI/AAAAAAAAhq4/HAnseutjxu8/s1600/DSC_0489.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://4.bp.blogspot.com/-b7mKtQyXqMY/VtGYkvFy1iI/AAAAAAAAhq4/HAnseutjxu8/s640/DSC_0489.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-n62_miipVz4/VtGYgrS5wMI/AAAAAAAAhrc/mWYwCAojnbA/s1600/DSC_0484.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://3.bp.blogspot.com/-n62_miipVz4/VtGYgrS5wMI/AAAAAAAAhrc/mWYwCAojnbA/s640/DSC_0484.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-XPQCFKMh-bM/VtGYdpnV5oI/AAAAAAAAhrc/KBTmOT91_yQ/s1600/DSC_0473.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://2.bp.blogspot.com/-XPQCFKMh-bM/VtGYdpnV5oI/AAAAAAAAhrc/KBTmOT91_yQ/s640/DSC_0473.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-jhHm5KuGzMs/VtGYbqGS42I/AAAAAAAAhrc/phbPONBUl5Y/s1600/DSC_0461.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-jhHm5KuGzMs/VtGYbqGS42I/AAAAAAAAhrc/phbPONBUl5Y/s640/DSC_0461.JPG" width="428" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-AQT2jmPuxAA/VtGYYWu6_aI/AAAAAAAAhrc/BJ20UjOx0-8/s1600/DSC_0456.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://1.bp.blogspot.com/-AQT2jmPuxAA/VtGYYWu6_aI/AAAAAAAAhrc/BJ20UjOx0-8/s640/DSC_0456.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-kF6M70E7s7M/VtGYVDy3vtI/AAAAAAAAhrc/O5e9mjPHsTg/s1600/DSC_0419.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://3.bp.blogspot.com/-kF6M70E7s7M/VtGYVDy3vtI/AAAAAAAAhrc/O5e9mjPHsTg/s640/DSC_0419.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-1MuqpEeeRUc/VtGYSBQNGrI/AAAAAAAAhrc/EKYYesTiuko/s1600/DSC_0418.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-1MuqpEeeRUc/VtGYSBQNGrI/AAAAAAAAhrc/EKYYesTiuko/s640/DSC_0418.JPG" width="428" /></a></div>
<br />
<span id="goog_1566838193"></span><span id="goog_1566838194"></span>cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com1Telegraf, Kielce, Polska50.8388888 20.64166660000000830.1347673 -20.666927399999992 71.543010299999992 61.950260600000007tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-38430148061625965582016-02-21T15:37:00.000+01:002016-02-21T15:37:03.987+01:00Niski biometr, homeoffice i kawa Po urodzeniu się Młodego Człowieka przez rok byłam w domu, od mniej więcej 9 miesiąca siedzenia chodził mi po głowie powrót do pracy. Wróciłam jak G miał rok i 3 miesiące. Nie żałuję ani jednego dnia spędzonego dnia w domu, nie żałuję teraz ani jednej godziny spędzonej w pracy.<br />
Na początek wróciłam na część etatu (małe kroczki, małe kroczki), teraz jestem na prawie całym etacie. Wszystko jest możliwe tylko dzięki ogromnej współpracy dziadków, bardzo elastycznemu i rozumiejącemu pracodawcy i temu, że B może zarządzać swobodnie swoimi godzinami pracy.<br />
<br />
Godziny poza domem to ogromna ulga i gimnastyka dla głowy. Bywa oczywiście różnie i świat domowy z tym pracowym wpływają na siebie nieustannie. Nerwowe dni w pracy przekładają się na zmęczone popołudnia, nieprzespane noce na błędy w pracy. Mam natomiast to szczęście, że dwa dni w tygodniu mogę pracować z domu. Mogę spokojnie odprowadzić Młodego do żłobka, wrócić, popracować a następnie przyprowadzić Go na drzemkę do domu i wrócić do pracy. Rzeczy toczą się wtedy łatwiej, sprawy domowe nie piętrzą się i nie zawadzają, szanse na domowy obiad zwiększają się :) Jedne co szło mi trochę gorzej, to praca w te dni. Jakoś mi się rozchodziła, nie ma się co oszukiwać praca z poziomu kanapy czy domowego stołu zachęcała mnie do działań nie do końca pracowych.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnQG7KsiotzmJRoV21km-auvtGxa5guaQ94QtXzNWnPyu-imuqXAMjN-5SmpNMg46grcCmkH8l0J-qa-61P4bCn8CW1gKo95Rc7aoi8dQlG2Mg_bTrG5xK4xhM73e3mq0dKM86ntkKKWk/s1600/DSC_0319.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnQG7KsiotzmJRoV21km-auvtGxa5guaQ94QtXzNWnPyu-imuqXAMjN-5SmpNMg46grcCmkH8l0J-qa-61P4bCn8CW1gKo95Rc7aoi8dQlG2Mg_bTrG5xK4xhM73e3mq0dKM86ntkKKWk/s640/DSC_0319.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Aż do momentu gdy do mojego domowego biura dołączyła Kasia, zwana Stefanem.<br />
Kasia Stefan, to jest ktoś! Jedna ze zdolniejszych i mądrzejszych osób jakie znam. Jest totalnie dziewczęca natura idzie w parze z błyskotliwą głową i ogromną wiedzę z zakresu gospodarki, finansów i biznesu. Nie raz korzystaliśmy z jej wiedzy i doświadczenia przy rozwoju naszego <a href="http://casualgaming.pl/">małego biznesu</a>, nie raz dyskutowaliśmy w jakim kierunku podąża ten świat i niczym <a href="https://www.youtube.com/watch?v=UYcq5SP2Lww">Pinki i Mózg</a> zastanawiałyśmy się jak podbić świat. Wierzę, że któregoś dnia nam się uda :)<br />
Na razie jednak spotykamy się co piątek, rozkładamy laptopy, włączamy opcję praca, przemycamy lakiery do paznokci i 9-15 szalejemy w naszym domowym biurze. Po drodze zgarniamy Młodego ze żłobka zaliczając tym samym spacer z psem.<br />
To cudowne jest pracować w jej towarzystwie. Serio, sama sobie zazdroszczę piątkowej koleżanki z biurka obok :)<br />
Ostatni piątek to był nie tylko intensywny pracowo dzień, ale i koszmarny biometr. Szaro, deszczowo i wietrznie. Tylko chyba mój Syn miał radość z brodzenia po kałużach w drodze <a href="https://www.instagram.com/p/BB9cgRBwU97/?taken-by=nozderek">do i ze żłobka</a>. Około 13 najbliżej nam było do położenia głów na poduszkach, zamknięcia laptopów, wyciszenia telefonów. Aby przezwyciężyć senną aurę zrobiłyśmy kawę. Kawę lekko podkręconą, ale nadal bardzo kawową. To coś jakby koktajl kawowy, ale bez ciężkości którą daje mleko i gęstości od przeładowania dodatkami. Dodatkowo mało słodki, na początku trochę to nas zaskoczyło, ale przy drugim łyku uznałyśmy, że tak właśnie powinno być. Shake (tak go nazwijmy) w niczym nie przypomina gęstych, deserowych napoi. Jest lekką gęstszą kawą, co jest zasługą banana.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-ixtOmVQxRF2PBK6A8rVI8h4AjD93kISkaap9v1TfZht4z8REIzBKXz-Cccqo9hB0ZIbORbF4e8PR6vbdBwkAfeKvrAGFac88hLdgVgkx60FGtgz8z0_Sgg7Jy2ftYu_iXkWxivTkudY/s1600/DSC_0308.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-ixtOmVQxRF2PBK6A8rVI8h4AjD93kISkaap9v1TfZht4z8REIzBKXz-Cccqo9hB0ZIbORbF4e8PR6vbdBwkAfeKvrAGFac88hLdgVgkx60FGtgz8z0_Sgg7Jy2ftYu_iXkWxivTkudY/s640/DSC_0308.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Do stworzenia naszej wersji zainspirował nas przepis znaleziony gdzieś w internecie. W oryginalnym przepisie bazą było lekkie mleko kokosowe oraz jogurt. Nie miałyśmy pod ręką mleka kokosowego, więc zastąpiłyśmy je mlekiem owsianym (migdałowe, tu musi dobrze pasować migdałowe) i zupełnie ominęłyśmy jogurt. Została kawa, banan i ziarna kakowca. Energetyczna bomba. Mało słodka, nie za ciężka, mocno kawowa z lekkim czekoladowym aromatem, ale bez czekoladowej słodyczy. Do tego miseczka owsianych ciasteczek od znajomego i parę garści bakalii.<br />
I można pracować dalej.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLBgi75oMCOO7NWaRXYd3ryTr6e1GMMHniCiLA5s91xWO4Rixj2VY0o0oo8AcLXasWBqOjZ3dmmSYvIvHgiv-0p7-if_G3BB3SiAhopADE61YagKIaUF3CTGaTqJt4KOsFBlEd-QrTqUQ/s1600/DSC_0314.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLBgi75oMCOO7NWaRXYd3ryTr6e1GMMHniCiLA5s91xWO4Rixj2VY0o0oo8AcLXasWBqOjZ3dmmSYvIvHgiv-0p7-if_G3BB3SiAhopADE61YagKIaUF3CTGaTqJt4KOsFBlEd-QrTqUQ/s640/DSC_0314.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<b>Bananowo-kakaowa kawa dla zapracowanych</b><br />
<br />
<b>Składniki na 2 duże szklanki. </b><br />
2 espresso<br />
2 niewielkie banany<br />
2 szklanki wybranego mleka (u nas owsiane, ale pewnie będzie pasowało każde...a migdałowe brzmi jak plan na najbliższy piątek)<br />
2 łyżki pokruszonych ziaren kakaowca<br />
miód, syrop klonowy, więcej banana albo daktyle jeśli kawa jest zbyt wytrawna (my nie potrzebowałyśmy dosładzać)<br />
<br />
Latem pewnie dobrze zrobią mrożone banany albo kilka kostek lodu. <br />
<br />
<b>Przygotowanie</b><br />
Włożyć do blendera i zmiksować. Rozlać do szklanek i pracować :)<br />
<br />
Smacznego i na zdrowie!<br />
<br />cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-92100297358331965082016-02-15T18:39:00.000+01:002016-02-15T18:42:20.493+01:00Chlebek bananowy - Po prostu Nigella.Odkąd dieta naszego Małego Człowieka zaczęła być czymś więcej niż tylko mlekiem, w naszym domu są one cały czas - banany. Są niezastąpione na kapryśne momenty
niejedzenia, spacery czy płaczliwe powroty ze żłobka. Gdy Mały Dzielny <span class="Object" id="OBJ_PREFIX_DWT103_com_zimbra_date">Cz</span>łowiek
jest zmęczony i jednocześnie pobudzony a drzemka dopiero za kilka minut w domu. Gdy
ma dzień na NIE, a my już nie mamy siły na to by namawiać go na inne
jedzenie - banan, jabłko czy kiwi i do przodu. Poza świeżymi, w lodówce
mam kilka zamrożonych przejrzałych bananów, czy to na koktajl, placki
czy na ciasto. Jeśli chodzi o ciasto to do tej pory na naszym stole
rządził <a href="http://grabtika.blogspot.com/2011/10/chlebek-bananowy-o-poranku-i-inne.html">chlebek bananowy Sophie Dahl</a>. W nocy o północy, z zamkniętymi
oczami mieszałam i piekłam. Na słodką kolację, deser dla
niezapowiedzianych gości, śniadanie do pracy czy do żłobka. Od czasu gdy
pojawił się G, ograniczyłam w nim ilość cukru, ale smakuje nam nadal.<br />
<div>
<span class="Object" id="OBJ_PREFIX_DWT104_com_zimbra_date">Wczoraj wieczorem</span>,
w ramach kompulsywnych zachwytów nad <a href="http://www.filo.com.pl/ksiazka/32/Po+prostu+Nigella+Nigella+Lawson">Po prostu Nigella,</a> pojawił się
jego zastępca. Niby kolejny chlebek bananowy, niby bardzo podobny. Ale
dzięki dodatkowo jogurtu i zamianie masła na olej, lżejszy, bardziej
chlebowy a mniej ciastowy. Słodki, ale nie za bardzo. (myślę, że można
jeszcze ograniczyć ilość słodyczy w nim).</div>
<div>
Chlebek
powiedziałabym dość zwyczajny, z miłą nutą kardamonu i chrupiącym i
zaskakującym ziarnem kakaowca. Ale w tej zwyczajności jest pewna cudowna
moc i to na kilku poziomach. Chlebek piekąc się a następnie stygnąć
doprowadza do szału domowników, którzy chcieliby go już wyjąć z
piekarnika, pokroić i zjeść. Ale nie, nie można. Trzeba czekać. Druga
sprawa, to jak już wystygnie i rano będziemy go kroić na porcje to
zobaczymy, że super się kroi, jest sprężysty, o regularnych dziurkach i
obłędnym zapachu. Chciałabym powiedzieć, że się dobrze przechowuje, ale
chyba nie będzie mi dane sprawdzić tego empirycznie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Mój
chlebek piekł się o ponad 15 min dłużej niż ten w przepisie. Dałam
całość cukru, ale następnym razem ograniczę odrobinę jego ilość. Ziarno
kakaowca można swobodnie zamienić na orzechy, albo zupełnie pominąć.</div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrFQVLdlXrik4vBPxmIgf96jRjykEn22BsIbv13jVPJq1a4xLsfupolIvd3iDC1XdE-nw-p9Jb2PfimiSgtHnDtx0dKqyA-me0fmaQ4ts_Jayhcg17-0xKZ3Dwok_OEdToiopNhLMlaQI/s1600/DSC_0300.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrFQVLdlXrik4vBPxmIgf96jRjykEn22BsIbv13jVPJq1a4xLsfupolIvd3iDC1XdE-nw-p9Jb2PfimiSgtHnDtx0dKqyA-me0fmaQ4ts_Jayhcg17-0xKZ3Dwok_OEdToiopNhLMlaQI/s640/DSC_0300.JPG" width="428" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Przy
okazji chlebka napisze jeszcze słowo o<a href="http://www.filo.com.pl/ksiazka/32/Po+prostu+Nigella+Nigella+Lawson"> Po prostu Nigella</a>, bo ta książka
jest dla mnie ogromnie pozytywnym zaskoczeniem. Gdy zobaczyłam okładkę,
a następnie zapoznałam się z kilkoma przepisami miałam poczucie, że
czeka na mnie książka mdła, rozmyta i mało konkretna. Bałam się też, że
Nigella w ramach zmian życiowych zeszła na drogę odchudzonego menu typu
light, super foods i dań typu raw. Jednak na youtube udało mi się
zobaczyć kilka odcinków pierwszego sezonu Simply Nigella (fatalna jakość
filmów, ale czego się nie robi dla Nigelli). Z minuty na minutę, z
przepisu na przepis coraz bardziej podobała mi się koncepcja przemiany
jaką przeszła Nigella i jej przepisy. Są lżejsze, są świeższe, <span class="Object" id="OBJ_PREFIX_DWT105_com_zimbra_date">cz</span>ęsto
bezglutenowe i zawierające super foods ale są nadal z tym cudownie
hedonistycznym rozmachem. Obok ascetycznych warzyw i ryb są też
konkretne i barokowe w smaku mięsa i obłędne ciasta. </div>
<div>
Kupuje przemianę i kupuję książkę w całości i już na najbliższe tygodnie mam rozpisane dania na JUŻ.<br />
<br />
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9XTOp86tivHhP1oPYelxlUTt8gr32VpFuhDv0NBNFkivbBnv0LHhDyq9dNyWr4pfw6Zon7O2X6HzY-lgO7tPp9jRK_y-OpJlvIi2HVcikaNsh5oDSIba6zABoBecUEmfOdqri8dDoJhU/s1600/DSC_0298.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9XTOp86tivHhP1oPYelxlUTt8gr32VpFuhDv0NBNFkivbBnv0LHhDyq9dNyWr4pfw6Zon7O2X6HzY-lgO7tPp9jRK_y-OpJlvIi2HVcikaNsh5oDSIba6zABoBecUEmfOdqri8dDoJhU/s640/DSC_0298.JPG" width="640" /></a></div>
<div>
<b><br /></b></div>
<div>
<b>Chlebek bananowy z kardamonem i ziarnami kakao</b></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;">źródło: Po prostu Nigella. Nigella Lawson</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b><span style="font-size: small;">Składniki:</span></b></div>
<div>
<span style="font-size: small;">2 bardzo dojrzałe banany (250-275g ze skórką)</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">2 duże jajka</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">200ml maślanki albo rzadkiego jogurtu</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">125 ml oleju</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">325g mąki</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">200g jasnego cukru czcinowego</span></div>
<span style="font-size: small;">1,25 łyżeczki proszku do pieczenia</span><br />
<span style="font-size: small;">1 łyżeczka sody oczyszczonej</span><br />
<span style="font-size: small;">2 łyżeczki mielonego kardamonu</span><br />
<span style="font-size: small;">Foremka 23/13/17cm</span><br />
<b><span style="font-size: small;"><br /></span></b>
<b><span style="font-size: small;">Przygotowanie</span></b><br />
<span style="font-size: small;">Piekarnik rozgrzewamy do 170 stopni, a formę wukładamy papierem do pieczenia i smarujemy olejem</span><br />
<span style="font-size: small;">Ciasto przygotowywałam mikserem ale Nigella twierdzi, że przy pomocy łyżki też da radę.</span><br />
<span style="font-size: small;">Rozgniatamy banany i ubijamy je mikserem dodając po jednym jakski. Następnie dodajemy maślankę/jogurt, olej i dokładnie miesamy.</span><br />
<span style="font-size: small;">W osobnej misce mieszamy mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sodę oraz kardamon. </span><br />
<span style="font-size: small;">Zmniejszamy obroty miksera i powoli dodajemy suche składniki. Mieszamy aż do połączenia się składników, pod koniec można zwiększyć obroty. Możliwe, że w między czasie będziemy musieli gumową szpatułką zebrać część niewymieszanego ciasta ze ścianek miski. </span><br />
<div>
<span style="font-size: small;">Ciasto przekładamy do formy i wkładamy do piekarnika na około godzinę. Po 34 minutach warto sprawdzić czy ciasto jest upieczone - suchy patyczek. Moje wymagało około 1h 15m w piekarniku.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">Ciasto studzimy w formie ustawionej na kratce. Ostudzone owijamy papierem a następnie folią spożywczą.</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">W szczelnym pojemniku utrzymuje świeżość do tygodnia (aha...jasne, ciekawe czy ktoś to widział).</span></div>
<div>
<span style="font-size: small;">Może być zamrażane przez 3 miesiące - owinięte w folię spożywczą. Rozmrażamy odwiniętą z foli, w temperaturze pokojowej.</span></div>
<br />
<br />
Smacznego!<br />
<br />cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-14019350600409900662016-02-12T16:48:00.006+01:002016-02-12T16:48:55.991+01:00Odczarować brokuła<div>
Coraz bliżej wiosna a nam coraz bardziej się chce zielonego. Tzn,
mnie się chce a co do reszty rodziny to bywa już różnie. Za B chodzi
hinduistyczna i meksykańskie jedzenie, a nasze ukochane Dziecko ostatnio
jadłoby pomidory (mamy mrożone pomidorki koraliki z babcinego
ogródka), chrupki jaglane, serek waniliowy (bieluch doprawiony miodem),
pieczone frytki z marchewki, masło orzechowe prosto z słoika
i....kiełbaskę. </div>
<div>
Cóż, nie ma tak dobrze i od czasu do czasu
przemycamy inne smaki, konsystencje i kolory. A zielony, zielony to od
jakiegoś czasu kolor znienawidzony. Nawet ogórki kiszone przestały być
cool, o szpinaku na makaronie, liściach sałat czy brokułach nie
wspominając. Zresztą z brokułem od zawsze był problem. Nawet w czasach
zupełnej maleńkości, kiedy uczyliśmy się nowych smaków i kiedy to jadł
wszystko co miał pod ręką. Już wtedy brokuł był na indeksie. Nie udało
się go podać samego, nie udało się przemycić w kotlecikach
ziemniaczanych, zupie czy nawet jako farsz do naleśników. Nie dało rady.</div>
<div>
Na
dość długo dałam sobie spokój z brokułami. Nie ma co się znęcać nad
maluchem. Ale ostatnio wrzuciłam do zamrażalnika brokuła i nadeszła pora
aby go zagospodarować. Dla mnie <a href="http://grabtika.blogspot.com/2009/11/imprezowe-brokuy-doroty.html">sałatka wspomnień</a> (brokuły z fetą i
migdałami) ale co dla niejedzącego Młodego? Wtedy z pomocą przyszła
strona <span class="fwn fcg"><span class="fwb fcg" data-ft="{"tn":"k"}"><a data-hovercard="/ajax/hovercard/page.php?id=96686020894&extragetparams=%7B%22fref%22%3A%22nf%22%7D" data-mce-href="https://www.facebook.com/superhealthykids/?fref=nf" href="https://www.facebook.com/superhealthykids/?fref=ts" id="js_10">Super Healthy Kids</a></span></span>
i podlinkowany tak przepis na placuszki z zielonymi warzywami. Popatrzyłam, przemyślałam
i zrobiłam. Przepis pewnie sam w sobie super, ale mi jednak czegoś
brakowało aby mogło zadziać się placuszkowe niebo. Dodałam więc wielką
łyżkę dobrego jogurtu, plaster małej cebuli, proszku do pieczenia na
ostrzu noża oraz dwie łyżki startego sera Dziugas. </div>
<div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin8TRQqfU56IuFhes6JAAj27kYSc8l09010B08dwmf3IR6e44VXyKfIcloDTrCnJngjWECIZW1VzegxaFE_hea-3LLzKR980nR7so7o3oVKxFn6UN2TGTgC4zwJynmhf0XOofwV4cpBts/s1600/IMG_9693.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin8TRQqfU56IuFhes6JAAj27kYSc8l09010B08dwmf3IR6e44VXyKfIcloDTrCnJngjWECIZW1VzegxaFE_hea-3LLzKR980nR7so7o3oVKxFn6UN2TGTgC4zwJynmhf0XOofwV4cpBts/s640/IMG_9693.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
</div>
<div>
Wyszło
wyśmienicie. Młody zjadł 3 duże placki co jest sukcesem samym w sobie,
ale że smakowało i mojej mamie, mnie i nawet B to już sukces na całej
linii. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Młody dostał swoje placki z
pomidorkami oraz z bananem i migdałami na deser, a ja zjadłam je z
doprawionym na ostro jogurtem. Ciasta zostało trochę i następnego dnia
rano usmażyłam porcję placków do żłobka na drugie śniadanie - zniknęły.</div>
<div>
<br /></div>
Polecam, testowane na 2latku :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit7DF3pYIeFv3bspbIhZ6RhmK4Hc8Re8IdgxAukLNGBjE3OMb8VF5l9qF1D22U0yd3GBryViBhbGuDXD11r0W1NxKPSvk0z5KSpbDROW6dpupfL1sBtPgZGCUof43Yi-nUrbKNWi4RsNY/s1600/IMG_9694.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit7DF3pYIeFv3bspbIhZ6RhmK4Hc8Re8IdgxAukLNGBjE3OMb8VF5l9qF1D22U0yd3GBryViBhbGuDXD11r0W1NxKPSvk0z5KSpbDROW6dpupfL1sBtPgZGCUof43Yi-nUrbKNWi4RsNY/s640/IMG_9694.JPG" width="638" /></a></div>
<br />
<b>Zielone pancakes z warzywami</b><br />
<span style="font-size: x-small;">Żródlo: zmodyfikowany przepis z <a href="http://weelicious.com/">weelicious.com</a></span><span id="goog_447799551"></span><span id="goog_447799552"></span><br />
<br />
<b>Składniki:</b><br />
1 szklanka wybranych warzyw (u mnie gotowany brokuł i szpinak, może być kalafior, cukinia a zapewne i wiele innych)<br />
0.5cm plasterek średniej/malej cebuli, może być szczypiorek<br />
1 lub 2 łyżki jogurtu naturalnego<br />
2 łyżki startego sera (parmesan, grand padano, dziugas a zapewne i feta będzie dobra)<br />
0,25 szklanki mąki (może się okazać, że trzeba dodać trochę aby ciasto miało odpowiednią konsystencję)<br />
1 duże jajo<br />
0,25 łyżeczki sproszkowanego czosnku (albo odrobina świeżo startego)<br />
1 łyżeczka wybranych suszonych ziół (pominełam)<br />
szczypta proszku do pieczenia (dodałam dosłownie tyle ile się mieści na czubku noża) <br />
pieprz i sól do smaku<br />
Wybrany tłuszcz do smażenia<br />
<br />
Przygotowanie<br />
<br />
W malakserze miksujemy warzywa. A następnie jeśli mamy wystarczającą misę malaksera dodajemy do niego pozostałe składniki, miksujemy i koniec.<br />
Albo przekładamy warzywa do miski, dodajemy pozostałe składniki i mieszamy aż składniki się połączą.<br />
Na patelni rozgrzewamy łyżkę oleju i smażymy placuszki po1- 2 minuty z każdej strony.<br />
Podajemy z wybranym sosem. Autorka przepisu poleca pomidorowy, mi jednak bardziej pasował przyprawiony szczypiorkiem jogurt.<br />
<br />
<br />
Smacznego<br />
<br />
P.S. Zdjęcia telefonem, po ciemku. Aparat się "odnawia"cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-14694618733858796802016-02-06T08:18:00.001+01:002016-02-06T08:19:39.049+01:00Pączki i Powroty<div>
Wdech Wydech Wdech Wydech....</div>
<div>
<br /></div>
<div>
minęły
ponad dwa lata. Szmat czasu, palce odwykły od stukania tekstu na blogu,
głowa od konstruowania myśli a oko od robienia zdjęć. Ale ostatnio coś
za mną chodzi, coś mnie nosi aby tą gonitwę myśli związaną z naszą
codzienności przelać na "papier". </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Przez te
lata od początku prowadzenia Wasabi obie z Moniką przeszłyśmy
niesamowitą drogę, pełną zwrotów akcji i niemądrych przygód, ważnych i
przemyślanych decyzji, zaskakujących zbiegów okoliczności, nawiązujących
się i rozpadających znajomości. </div>
<div>
W tym wszystkim
pozostały rzeczy niezmienne - miłość naszych najbliższych, przyjaźń,
odwaga w kształtowaniu swojego życia. I pomimo mijających lat i
zmieniających się cyferek nadal jesteśmy troszkę naiwne, mocno
roześmiane i czasami niemądre. </div>
<div>
Chociaż mogę mówić tylko
za siebie, myślę, że dziś znowu stoimy przed nowym, każda z nas na swój
wyjątkowy sposób. Dla mnie oznacza to powrót tu. Miejsce skupiające tak
wiele dobrych wspomnień i gotowe by przyjąć jeszcze wiele nowych. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div>
Nie
wiem czy ktoś jeszcze tu zagląda, czy ktoś korzysta z naszych
przepisów. Przecież internet i sklepowe półki pełne są przepięknych
słów, przepisów i zdjęć.</div>
Ale to chyba bardziej dla mnie iż dla nas.</div>
<div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXXaPnfE1zlPubOMQo_pEIEa_A0dbF-8LmuivXTgwGlWD5tusyJ2Cxl1CJ7_QYHINsbRiow7KpZS_mo3Kse_ewnUYQjl3kvyLD1r164_Gjd8VfPlSgQ3WBWYq9HKPMCAsoSN5WNtq3_1w/s1600/IMG_9608.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXXaPnfE1zlPubOMQo_pEIEa_A0dbF-8LmuivXTgwGlWD5tusyJ2Cxl1CJ7_QYHINsbRiow7KpZS_mo3Kse_ewnUYQjl3kvyLD1r164_Gjd8VfPlSgQ3WBWYq9HKPMCAsoSN5WNtq3_1w/s640/IMG_9608.JPG" width="546" /></a></div>
<br /></div>
<div>
Powracam
z przepisem, który obiegł już internet wzdłuż i wszerz, można go
wyszperać w wielu miejscach, ale niech będzie i tu. Bo to dla mnie
specjalny przepis. Dokładnie rok temu zrobiłam go po raz pierwszy,
specjalnie dla naszego Syna, po to aby mógł pierwszego pączka w życiu
zjeść z mamą i tatą.</div>
<div>
Tak więc rok temu na śniadanie
jedliśmy pieczone pączki. Wtedy tak samo jak w ostatni czwartek wstałam przez Młodym i
jego Tatą, przesunęłam nadal śpiącego psa, wyjęłam z lodówki ciasto,
utoczyłam pączki i upiekłam. Młody wstał akurat na lukrowanie
pierwszej partii i smarowanie jajkiem drugiej. Potem mieliśmy się
szykować. On do żłobka, ja do pracy, ale oblizana łyżeczka po lukrze
spowodowała taki sugar rush, że biegaliśmy po domu jeszcze ładną
godzinę.</div>
<div>
<br />
Ja spóźniłam się do pracy, ale na szczęście Młody <span class="Object" id="OBJ_PREFIX_DWT53_com_zimbra_date">Cz</span>łowiek zdążył na drugie śniadanie w żłobku.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Wszystko się zmieniło, odkąd ten Mały <span class="Object" id="OBJ_PREFIX_DWT54_com_zimbra_date">Cz</span>łowiek
pojawił się w naszym życiu. Stanęło do góry nogami, obróciło się o 180
stopni. Po dwóch wspólnych latach mogę powiedzieć, że jest już
normalnie, że niespodzianki serwowane przez ciągle zmieniającego się
Młodego to codzienność, że huśtawka nastrojów u nas i u Niego to już
norma, że podstawową cechą układanych przez nas planów i grafików jest
elastyczność i zmienność i że już nie pamiętamy jak to było być parą bez
dziecka. A to wszystko jest dobre, zabawne i tylko czasami (najczęściej
około 3-4 w trakcie nieprzespanej nocy) wspominamy jak to było spać
spokojnie.</div>
<div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyerz2LW55zH-ICA2bF-30itshIz7KdqMNE5CZlUDrdYuM0-ADyzDZFI8d4sXefNQFIiaZ434W2VXqHtrqf_BoAShkgyILuekuo63IO7ceQ7cX7s_Him58MZZJhyN76pgOv85Ly829zxU/s1600/IMG_9614.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyerz2LW55zH-ICA2bF-30itshIz7KdqMNE5CZlUDrdYuM0-ADyzDZFI8d4sXefNQFIiaZ434W2VXqHtrqf_BoAShkgyILuekuo63IO7ceQ7cX7s_Him58MZZJhyN76pgOv85Ly829zxU/s1600/IMG_9614.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyerz2LW55zH-ICA2bF-30itshIz7KdqMNE5CZlUDrdYuM0-ADyzDZFI8d4sXefNQFIiaZ434W2VXqHtrqf_BoAShkgyILuekuo63IO7ceQ7cX7s_Him58MZZJhyN76pgOv85Ly829zxU/s640/IMG_9614.JPG" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div>
A wracając do
przepisu. To nigdy nie będą pączki smażone na głębokim tłuszczu, tak
samo jak to nie są (i nie będą) pączki w kategorii fit. To słodkie,
lekkie totalnie pączkowe pączki, które robi się i je z ogromną
przyjemnością. Trudno powiedzieć czy smakują mi bardziej niż prawdziwe,
bo które w sumie są prawdziwe: te domowe, które nie zawsze wychodzą, te
kupne które poza paroma wyjątkami to produkt pączkopodobny? Mi pieczone
smakują przeogromnie, tak przeogromnie, że kilka kolejnych dni powinnam
spędzić o sałacie i wodzie. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Pączki pieczone </b></div>
<div>
<a href="http://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_polska/tlusty_czwartek/paczki_pieczone/przepis.html"><span style="font-size: x-small;">Źródło: Kwestia Smaku</span></a></div>
<div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Składniki:</b></div>
<div>
100 ml ciepłego mleka<br />
50 g świeżych drożdży<br />
370 g mąki pszennej (tortowej lub do wypieków drożdżowych)<br />
50 g cukru<br />
3/4 łyżeczki soli<br />
3 jajka<br />
170 g masła</div>
<div>
</div>
<div>
<b>Dodatkowo:</b></div>
<div>
jajko do posmarowania<br />
około 300 g miękkiej <b>marmolady</b> o smaku różanym lub marmolady truskawkowej ewentualnie wieloowocowej<br />
<b>lukier pomarańczowy</b>: 200 g cukru pudru, sok i skórka z pomarańczy, sok z cytryny, smażona skórka pomarańczowa lub konfitura pomarańczowaPotrzebne też będą<br />
<ul>
</ul>
papilotki (jak do muffinów) o średnicy 5 cm mierzone po dnie<br />
cienka szklanka lub metalowa obręcz do wycinania ciastek o średnicy 7,5 cm<br />
<b>Przepis </b></div>
<div>
<div class="field field-name-field-przygotowanie field-type-text-long field-label-above">
<ul>
</ul>
<ul>
<li>
Drożdże, masło i jajka wyjmujemy wcześniej z lodówki aby się
ociepliły. Masło kroimy na kawałki i tak ocieplamy. Ciasto najlepiej
zagniatać mikserem planetarnym, w maszynie do wyrobu chleba, melakserze
lub termomiksie.</li>
<li>
Z drożdży zrobić <b>rozczyn</b> - wymieszać ciepłe mleko,
pokruszone drożdże, 1 łyżeczkę cukru i 1 łyżkę mąki, odstawić do
wyrośnięcia na 10 minut pod przykryciem ze ściereczki. Rozczyn ma się
dość mocno spienić. Naczynie z drożdżami można wstawić do garnka z
bardzo ciepłą wodą, to pomoże drożdżom wyrosnąć. Gdy drożdże wypełnią
już cały kubek, wstawić go do miski z mąką.</li>
<li>
Do większej miski przesiać mąkę, dodać cukier, sól i wymieszać.
Następnie wlać rozczyn drożdży i wymieszać łyżką. Dodawać stopniowo
jajka mieszając składniki drewnianą łyżką. Następnie wyrabiać ręką przez
około 10 minut lub przez 7 minut za pomocą haka miksera (na 4
poziomie). Na koniec ciasto ma być gładkie.</li>
<li>
Następnie dodawać po kawałeczki miękkie masło, cały czas wyrabiając
rękami (około 10 minut) lub miksując hakiem (około 7 minut). Na koniec
mamy otrzymać elastyczne i błyszczące ciasto, które będzie odklejało się
(ześlizgiwało) z ręki i boków miski. Przykryć ściereczką i odstawić na <b>1 godzinę do wyrośnięcia</b> (ciasto znacznie się napuszy).</li>
<li>
Wyrośnięte ciasto uderzyć pięścią i szybko zagnieść ręką. Złączyć
ciasto w jedną kulę (nie będzie sztywna), wyłożyć na blat podsypany
mąką, przewrócić na drugą stronę i obtoczyć w mące. Dłońmi rozpłaszczyć
ciasto na placek o grubości około 1 cm (ma nam wyjść <b>16 pączków</b>),
w razie potrzeby oprószyć blat i ciasto mąką aby ciasto się nie kleiło.
Szklanką lub obręczą wyciąć pierwsze kółko. Rozpłaszczyć nieco w dłoni i
na środek położyć pełną łyżeczkę marmolady. Złożyć kółko na pół, zlepić
brzegi jak w pierogach a następnie zebrać łączenie w jednym miejscu.
Ulepioną w ten sposób kulkę włożyć łączeniem do dołu do papilotki.
Powtórzyć z resztą ciasta. Na koniec wycinki z ciasta zebrać w jedną
kulkę i też wykorzystać.</li>
<li>
Papilotki z pączkami układać na blaszce z wyposażenia piekarnika z
zachowaniem odstępów (zmieści się połowa pączków, resztę pieczemy w
drugiej partii). Pączki odstawić na <b>1/2 godziny</b> do podrośnięcia (ciasto mniej więcej dwukrotnie zwiększy objętość).</li>
<li>
Piekarnik nagrzać do <b>180 stopni C</b> (góra i dół bez
termoobiegu). Wierzch pączków posmarować roztrzepanym jajkiem (najlepiej
ogrzanym w temp. pokojowej) i wstawić razem z blaszką do nagrzanego
piekarnika do środkowej części. Piec przez <b>13 - 15 minut. </b>Od razu wyjąć z piekarnika. Studzić przez około 10 minut, następnie polukrować. Upiec drugą partię pączków.</li>
<li>
<b>Lukier pomarańczowy:</b> do miseczki wsypać cukier puder,
dodać skórkę startą z pomarańczy (około 1/2 łyżeczki), łyżeczkę soku z
cytryny oraz sok z pomarańczy w takiej ilości aby otrzymać lukier o
odpowiedniej gęstości. Wymieszać ze smażoną skórką pomarańczową lub
konfiturą (około 2-3 łyżki).</li>
</ul>
</div>
<h3 class="field-label">
Wskazówki </h3>
Ciasto można też zagnieść wieczorem, wstawić do lodówki na całą
noc, a rano upiec pączki. W tym celu wyrobione ciasto przykrywamy folią i
wstawiamy do lodówki na całą noc (ciasto najpierw urośnie, później
opadnie). Rano wystarczy uformować pączki i odstawić na godzinę do
wyrośnięcia w temperaturze pokojowej. Do ciasta "nocnego" można użyć
drożdży instant (1 i 1/2 saszetki).</div>
cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-28321771322628115622013-11-23T20:13:00.000+01:002013-11-23T20:13:29.200+01:00Ciasteczka w kontekścieCzym dla mnie jest Wasabi? Blogiem kulinarnym, notatnikiem, pamiętnikiem...nie wiem. Czasami zaglądam na bloga jako do dużego, publicznego notatnika, czytam przepis, zamykam komputer. Ale innym razem, wpadam tylko na chwilę a zaczynam przeglądać stare posty i wracają wspomnienia. Moje, Moniki, nasze wspólne. Chwile radosne, smutne, śmieszne, ważne i błahe. I chociaż nie żyję po to aby jeść, a jem po to aby żyć, to gotowanie ma dla mnie kontekst i wypełnione jest wspomnieniami. Są chwilę, że z konieczności zjadam zupę z torebki i zagryzam batonikiem - bo tak trzeba. Ale prawda jest taka, że wolę aby te dni nie istniały. Wolę mieć czas i energię bo gotować dla siebie i dla bliskich. Prosto, szybko i smacznie i po domowego. Bez półśrodków i dodatków z "torebki".<br />
Chyba...chyba, że jest to gorący kubek pomidorowy jedzony z Moniką pod namiotem, w trakcie wakacji nad morzem (całe 2 tygodnie na takim jedzeniu przeżyłyśmy). To "zupa", po która nadal zdarza mi się sięgnąć w sklepie, tylko i wyłącznie po to, aby wypić ją przeglądając gruby album zatytułowany "Łeba". Albo mielonka z puszki, która była podstawą najlepszego sosu "bolonese" na świecie, a tylko dlatego, że gotowaliśmy to na łódce i zjedliśmy na środku jeziora. Po mielonkę nie sięgam w domu, bo tak między nami, to bez dodatku mazurskiego powietrza i przechyłów to nie da jej się jeść. Da się za to jeść, siedząc na krawężniku, suchą kajzerkę i zapijać ją kefirem. Kolejny wakacyjny hit, który uprawiam w wiosenne i letnie poranki. Biorę psa, idziemy na długi spacer, po drodze kupuję bułę i kefir. Wybieram punkt na Sadach, Cytadeli albo Kępie Potockiej, pies biega a ja to śniadanie zjadam z głową pełną wspomnień.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-Z_u2MAtlSmA/UpD9I89px1I/AAAAAAAAMTc/z3zkmZmajvg/s1600/DSC_0102.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-Z_u2MAtlSmA/UpD9I89px1I/AAAAAAAAMTc/z3zkmZmajvg/s1600/DSC_0102.JPG" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
Ciasteczka, na które przepis dziś zaprezentuje, też mają swoją historię. Robione rano, wiezione wiele kilometrów, tylko po to, by spędzić razem kilka godzin z okazji ważnego dnia. By usiąść w świetle lamp, gdy zmrok za oknem i rozmawiać. Ciepła herbata, gorzka kawa i czekoladowe ciasteczka. A wcześniej rosół i sałatka jarzynowa. Rok temu w tym dniu mama podała flaki, parę lat wcześniej zerwałam się z wujkiem, tatą i ciotecznym bratem na piwo, jeszcze wcześniej była impreza na której rozpijaliśmy domowe wino i zajadaliśmy paluszki. Masa wspomnień, żywych i wibrujących kolorami.<br />
Dlatego też chyba piszę o jedzeniu, bo jest ono nośnikiem bardzo silnych wspomnień, które chcę zachować, które chcę dopieszczać i obracać w głowie raz po raz. I dla mnie na Wasabi jedzenie jest tylko dodatkiem do tego wszystkiego co przeżyłam, z kim się spotkałam i gdzie byłam.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-rNCka93kE3c/UpD9H2LTaEI/AAAAAAAAMTQ/a5-2KD3ZPt8/s1600/DSC_0099.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-rNCka93kE3c/UpD9H2LTaEI/AAAAAAAAMTQ/a5-2KD3ZPt8/s1600/DSC_0099.JPG" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
A wracając do ciasteczek - są przepyszne. Maślane, nie za słodkie, przypominają w konsystencji shortbread. W ciemnej wersji pachną kakao i masłem, w jasnej maślano-waniliowo. Ja dodałam jeszcze wodę z kwiatów pomarańczy oraz wodę różaną by nadać im słodko-pudrowy charakter. W głowie pasuje mi dodatek lawendy albo skórki pomarańczowej a do kakaowej wersji suszonych wiśni z chilli albo podprażonych orzechów laskowych. Wariacji jest bez końca.<br />
<br />
Rzecz ważna - robi się je w jednym naczyniu - malakser, mikser. Bez zagniatania, bez odstawiania, bez drżenia o bałagan! Cudownie! <br />
<br />
Przepis pochodzi z książki "<a href="http://merlin.pl/Nigella-swiatecznie_Nigella-Lawson/browse/product/1,699046.html">Nigella świątecznie</a>", ciasteczka są jednak uniwersalne i nie trzeba świąt aby sprawić sobie przyjemność. Nigella oblewała je polewą czekoladową i obsypywała posypką, ja to pominęłam. Aby uzyskać wersję jasną i ciemną, podwajałam ilość składników. Przygotowując wersję jasną zamiast kakao dodałam zwiększyłam ilość mąki. W przepisie podaje składniki na 1 porcję.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-Z4H43oMXy-I/UpD9IQbXajI/AAAAAAAAMTY/Lv6HY4nhh1o/s1600/DSC_0101.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-Z4H43oMXy-I/UpD9IQbXajI/AAAAAAAAMTY/Lv6HY4nhh1o/s1600/DSC_0101.JPG" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
<b>Ciasteczka maślane świątecznej Nigelli</b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>Źródło: <a href="http://www.youtube.com/watch?v=hcTZAk8a9as">Nigella świątecznie</a></i></span><br />
<br />
<b>Składniki:</b><br />
250g miękkiego masła<br />
150g drobnego cukru<br />
40g kakao<br />
300g mąki<br />
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej<br />
1 łyżeczka proszku do pieczenia<br />
<br />
<b>Wersja jasna:</b><br />
Zamiast 40g kakao dodałam 40g mąki, Dodatkowo dodałam po jednej łyżeczce esencji waniliowej, wody z kwiatów pomarańczy i wody różanej (opcjonalnie)<br />
<br />
<b>Przygotowanie:</b><br />
Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni, blachy wykładamy papierem do pieczenia.<br />
W mikserze/melakserze umieszczamy wszystkie składniki i miksujemy aż do uzyskania jednolitej miękkiej, lepkiej masy. Ja postawiłam misę melaksera na wadze i używając tarowania dodawałem kolejne składniki a Nigella robi to tak -> <a href="http://www.youtube.com/watch?v=hcTZAk8a9as">klik</a><br />
Z masy toczymy kulki wielkości średniego orzecha włoskiego i układamy je na blasze. Na jednej powinno zmieścić się 12 (ja upychałam po 16), tak by ciastka miały miejsce się rozlać.<br />
Ciastka pieczemy 15 min, wyjmujemy i zostawiamy na 15 minut do przestygnięcia, po tym czasie przekładamy je na kratkę do całkowitego wystygnięcia.<br />
Zimne ciastka przekładamy do szczelnego pojemnika i trzymamy do 5 dni...chociaż po 5 dniach to na dnie pozostają resztki zapachu i okruszki.<br />
<br />
Smacznego!cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-7664558027933581782013-10-11T12:56:00.000+02:002013-10-11T12:56:03.392+02:00Szybkie śniadanie na powolny poranek. Słoik pełen domowej granoli to coś co przywraca spokój jesiennym porankom. Bezpiecznie stoi na blacie i czeka na śniadanie, drugie śniadanie czasami na deser albo kolację.<br />
Szybkie śniadanie w wersji slow :)<br />
<br />
Gdy tylko zobaczyłam przepis wiedziałam, że będzie dobrze. Po wstawieniu granoli do piekarnika po domu rozszedł się przepiękny słodko-orzechowy zapach, trochę jak przy pieczeniu chlebka bananowego. Natomiast gdy spróbowałam ją po wyjęciu z piekarnika (tylko lekko przestudzonej) wydała mi się ciut za mdła. Dodatek jakiś suszonych owoców był oczywisty, ale potrzebowałam czegoś jeszcze - czekolady, która nie opadała by na dno zimnego mleka :)<br />
Dlatego też do jeszcze ciepłą granolę posypałam drobniutko posiekaną czekoladą, przemieszałam by roztapiając się pokryła płatki i orzeszki. Do zupełnie wystudzonej dodałam pół szklanki suszonych wiśni pokrojonych na mniejsze kawałki.<br />
<br />
Co więc wyszło z tego eksperymentu? Granola przestała być bananowa, ale czuć inną niż cukrową słodych, posmak masła orzechowego jest bardzo delikatny, lekko gorzkawy tak smamo jak czekolada :) Jest pysznie, serio, to na razie moja ulubiona granola.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-9MKdwB9c7ww/UlfYGaoFi_I/AAAAAAAAMKE/MgTYbFygj40/s1600/DSC_0369.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-fIy_DHSgikM/UlfYHeXQonI/AAAAAAAAMKI/0a4iahoI9FI/s1600/DSC_0372.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-fIy_DHSgikM/UlfYHeXQonI/AAAAAAAAMKI/0a4iahoI9FI/s1600/DSC_0372.JPG" height="428" width="640" /></a></div>
<br />
<b>Bananowo-orzechowa granola z suszonymi wiśniami i czekoladą</b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>Źródło: <a href="http://foodinjars.com/2013/10/peanut-butter-banana-granola/">Food in jars</a></i></span><br />
<br />
<b>Składniki: </b><br />
<br />
1/4 (cup) szklanki masła orzechowego<br />
1/2 szklanki miodu<br />
2 bardzo dojrzałe banany (rozgniecione)<br />
4 szklanki płatków owsianych <br />
1 szklanka orzeszków ziemnych (w oryginale solonych, ja użyłam zwykłych)<br />
1/2 szklanki sezamu (zamiast ziaren słonecznika)<br />
1/2 łyżeczki cynamonu <br />
1/2 szklanki suszonych wiśni<br />
1 tabliczka gorzkiej czekolady pokrojonej b. drobno albo startej na tarce<br />
<br />
<b>Przygotowanie:</b><br />
Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni, formę do pieczenia (u mnie 30/35 cm) wykładamy papierem do pieczenia. <br />
W misce mieszamy płatki, orzechy. W rondelku podgrzewamy masło orzechowe z miodem, gdy całość zacznie bulgotać dodajemy rozgniecione banany i cynamon. Podgrzewamy przez chwilę.<br />
Masą zalewamy płatki, mieszamy dokładnie tak aby wszystkie płatki i orzechy pokryły się słodką i kleistą masą :)<br />
<br />
Przekładamy do formy do pieczenia, wyrównujemy wierzch i wkłądamy do piekarnika. Pieczemy 30 minut. Jak napisała autorka bloga Food in jars granola to podstępna bestia, łatwo się przypala i wymaga częstego mieszania. Ja rozstawiłam przy piekarniku krzesło i wzięłam książkę ;)<br />
Po 30 minutach granola jest ładnie zrumieniona i przypieczona, daje jej chwilę przestygnąć (2-3 minuty). Po tym czasie posypuje granole czekoladą i mieszam przy pomocy dwóch szpatulek tak by rozpuszczajac się pokryła wszystkie kawałki. Granola straci swój złoty i słoneczny kolor, ale zyska czekoladowego kopa ;)<br />
Po tej operacji granola sobie stygnie, a gdy już wystygnie dodaje suszone wiśnie, które kroję na mniejsze kawałeczki (wolę mniejsze kawałki spotykane częściej).<br />
<br />
I gotowe :)<br />
<br />
Smacznego! <br />
<br />
<br />
<br />
<br />cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-16304774927554212672013-08-22T14:12:00.000+02:002013-08-22T20:15:24.356+02:00Pada! Spokojnie, jest czekolada :)<!--[if !mso]>
<style>
v\:* {behavior:url(#default#VML);}
o\:* {behavior:url(#default#VML);}
w\:* {behavior:url(#default#VML);}
.shape {behavior:url(#default#VML);}
</style>
<![endif]--><br>
<!--[if gte mso 9]><xml>
<o:OfficeDocumentSettings>
<o:AllowPNG/>
</o:OfficeDocumentSettings>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves>false</w:TrackMoves>
<w:TrackFormatting/>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:DoNotPromoteQF/>
<w:LidThemeOther>PL</w:LidThemeOther>
<w:LidThemeAsian>X-NONE</w:LidThemeAsian>
<w:LidThemeComplexScript>X-NONE</w:LidThemeComplexScript>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:SplitPgBreakAndParaMark/>
<w:EnableOpenTypeKerning/>
<w:DontFlipMirrorIndents/>
<w:OverrideTableStyleHps/>
</w:Compatibility>
<m:mathPr>
<m:mathFont m:val="Cambria Math"/>
<m:brkBin m:val="before"/>
<m:brkBinSub m:val="--"/>
<m:smallFrac m:val="off"/>
<m:dispDef/>
<m:lMargin m:val="0"/>
<m:rMargin m:val="0"/>
<m:defJc m:val="centerGroup"/>
<m:wrapIndent m:val="1440"/>
<m:intLim m:val="subSup"/>
<m:naryLim m:val="undOvr"/>
</m:mathPr></w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" DefUnhideWhenUsed="true"
DefSemiHidden="true" DefQFormat="false" DefPriority="99"
LatentStyleCount="267">
<w:LsdException Locked="false" Priority="0" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Normal"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="heading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="35" QFormat="true" Name="caption"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="10" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" Name="Default Paragraph Font"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="11" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtitle"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="22" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Strong"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="20" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="59" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Table Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Placeholder Text"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="No Spacing"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Revision"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="34" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="List Paragraph"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="29" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="30" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="19" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="21" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="31" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="32" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="33" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Book Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="37" Name="Bibliography"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" QFormat="true" Name="TOC Heading"/>
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:"Calibri","sans-serif";
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:"Times New Roman";
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
mso-fareast-language:EN-US;}
</style>
<![endif]-->Pierwszy chłodny i deszczowy dzień tego lata wymagał specjalnych środków. W pracy walczyłam z sennością, w drodze do domu brnęłam przez kałuże na nierównych chodnikach, przemykałam pomiędzy parasolami, walczyłam z wiatrem i cierpiałam przez przemoczone buty. <br>To nie był dobry dzień na przedłużającą się podróż do domu. To był dzień, który wymagał specjalnych środków. <br>Zmarznięta, skulona w środku dopadłam domu, kanapy, koca i ciepłych skarpet. Przygarnęłam psa jak termofor i oddałam się błogiemu zagrzewaniu. Potrzebowałam ciepła i przytulnej przestrzeni.. W naszym domu, o wiecznie otwartych oknach, pachniało deszczem, liśćmi i zbliżającą się jesienią. Potrzebowałam dopełnić albo odmienić ten zapach. <br>Już w tramwaju wymyśliłam, że dom będzie pachniał czekoladą i orzechami, a zamiast świeczki czy potpourri do piekarnika wstawię ciasto. <br><br>Mój wybór padł na najbardziej podstawowy i najprostszy przepis jaki znam. Prostszy i mniej bałaganiarski niż muffinki. Jedna miska, jedna łyżka, jeden garnek w którym podgrzejemy wodę. Przyda się oczywiście waga i może jakaś miarka (chociaż u mnie się obeszło, wszystko odmierzałam od razu do jednego naczynia). <br>Podstawowy przepis na brownie z książki Hummingird Bakery. Kilka składników i moment mieszania. Z rozpędu wzbogaciłam ciasto orzechami włoskimi i dokonałam jednej niewielkiej zmiany. W domu zabrakło mi gorzkiej czekolady, ratowałam się więc mleczną, by ciasto nie było zbyt słodkie ograniczyłam ilość cukru a część mąki (30g) podmieniłam na gorzkie kakao. <br><br> Ciasto wyszło wspaniałe, inne niż moje inne brownie - to z <a href="http://grabtika.blogspot.com/2011/11/sodko-sone-brownie.html">solonym karmelem</a> czy <a href="http://grabtika.blogspot.com/2011/02/jego-czekoladowatosc-i-czy-rozmiar-ma.html">orzechami</a>, o <a href="http://grabtika.blogspot.com/2012/09/wrzesniowe-serniko-brownie.html">serniko-brownie</a> nie wspominając. Bliskie składem i proporcjami temu, o którym pisała kiedyś Monika -> <a href="http://grabtika.blogspot.com/2010/11/pierwszy-snieg-brownies-z-orzechami-i.html">klik</a>. Bardzo płaskie, bardzo czekoladowe, ma z wierzchu przepyszną skorupkę a wnętrze ciągnące i wilgotne. Zazwyczaj, nastawionemu trochę na nie do czekoladowych wypieków, Panu B, bardzo bardzo smakowało. Mi w konsystencji i smaku przypomina <a href="http://grabtika.blogspot.com/2011/03/ciasteczko-o-ponocy-i-przed-piata-rano.html">proste ciasteczka czekoladowe na bazie białek</a>. <br><br><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjutYZP5sAs4fRUnWonQTXjO0KhKOGBsP2gj-6YBAlQPhe3AHOPlFg8Q6MnV8Uu-imxAtJ48F0VaCea5n1HaES5HwO165pIPGDdRz-_wQ-FfSKxLTGZhB_jfKwyn36H5glosASuuC8wnn0/s640/blogger-image--1227654354.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjutYZP5sAs4fRUnWonQTXjO0KhKOGBsP2gj-6YBAlQPhe3AHOPlFg8Q6MnV8Uu-imxAtJ48F0VaCea5n1HaES5HwO165pIPGDdRz-_wQ-FfSKxLTGZhB_jfKwyn36H5glosASuuC8wnn0/s640/blogger-image--1227654354.jpg"></a></div><br> <b>Tradycyjne brownie z Hummingbird Bakery </b><br><span style="font-size: x-small;"><i>Źródło: <a href="http://hummingbirdbakery.com/cookbooks/the-hummingbird-bakery-cookbook/">The Hummingbird Bakery Cookbook</a></i></span><br>
<br><b>Składniki: </b><br>200g gorzkiej czekolady<br> 175g masła<br> 325g drobnego cukru <i><span style="font-size: x-small;">(wg mnie jest to strasznie dużo, bez mlecznej czekolady i tak bym ograniczała jego ilość)</span></i><br> 130g mąki<br> 3 jajka<br> Duża garść z grubsza posiekanych orzechów włoskich (mój dodatek) <br>Do ozdoby – cukier puder <br><br><b>Przygotowanie </b><br>Piekarnik rozgdzewamy do 175 stopni. Blachę do pieczenia o wymiarach a 33 x 23 x 5cm (u mnie 24 x 24) wykładamy papierem do pieczenia. <br><br>W kąpieli wodnej rozpuszczamy masło razem z czekoladą. Gdy czekolada się roztopi i połączy z masłem dodajemy cukier – mieszamy dokładnie. Następnie dodajemy mąke – mieszamy dokładnie. Dodajemy jajka (ja dodawałam po jednym, choć w przepisie o tym nie wspominaja) i mieszamy aż do uzyskania gładkiej masy.<br>
<br>Ciasto przelewamy do blachy do przygotowanej pieczenia. Jeśli mamy taki kaprys, posypujemy orzechami, kawałkami czekolady albo owocami. <br>Pieczemy 30 do 35 min. Ja w 25 minucie sprawdziłam czy ciasto jest gotowe i okazało się że tak.<br><br>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-bookmark: _MailAutoSig;"><span style="mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL; mso-fareast-theme-font: minor-fareast; mso-no-proof: yes;">Odstawiamy na na kratkę by przestygło. Wystudzone kroimy na kawałki i podajemy ze szklaną mleka albo gorzką kawą.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-bookmark: _MailAutoSig;"><span style="mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL; mso-fareast-theme-font: minor-fareast; mso-no-proof: yes;">Smacznego! </span></span></div>
<br><div>P.S. Miała być dziś sesja zdjęciowa. Okazało się jednak, że nie ma czego fotografować. Wrzucam więc wczorajszen"kolacyjne" zdjęcie :)</div>cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-667905182535156792013-07-14T20:33:00.001+02:002013-07-14T20:33:21.053+02:00Wpis sentymentalny - mieć znowu 5 lat :)Tak na chwilę, tak na momencik, mieć 5 lat. Przed sobą niekończące się wakacje, dni wypełnione bieganiem na bosaka, łapaniem żab i jaszczurek, ganianiem kur, robieniem babek z piasku. Kłótnie z rodzeństwem przeplatać zgodnym jedzeniem czerwonych porzeczek z krzaka i wyjadaniem maku prosto z makówki (to chyba dziś zabronione). Popołudniową drzemkę spędzać w cieniu, gdy babcia/mama/tata czyta "Dzieci z Bullerbyn", "W pustyni i w puszczy" albo "Księgę dżungli". Wieczorem iść do cioci, po mleko prosto od krowy. A gdy dorośli oglądają "Dynastię" poganiać się z kuzynami, pobrudzić czystą sukienkę i wrócić do domu z otartym kolanem. Zasypiać w połowie słowa i budzić się z czystą i spokojną głową.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqc9w1fzukd3zBsQ-YDJkoOiB1J95i2JmOEDkHAFwS0FJTaFMleTcn7CTb-SXrWy-AkQvaQp394IJDACdrtH1weIYPe1jBKb_mxiiNsSzc4egOBEbo5znEB1mlNPJGH6ZBVE8jWoNCYqo/s640/blogger-image--1673807287.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqc9w1fzukd3zBsQ-YDJkoOiB1J95i2JmOEDkHAFwS0FJTaFMleTcn7CTb-SXrWy-AkQvaQp394IJDACdrtH1weIYPe1jBKb_mxiiNsSzc4egOBEbo5znEB1mlNPJGH6ZBVE8jWoNCYqo/s640/blogger-image--1673807287.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">buraczki od Pani Basi i Pana Kazia</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Tak na chwilę, choćby we śnie...mieć znowu 5 lat.<br />
<br />
Mam takie potrawy, które w magiczny sposób cofają mnie do dzieciństwa. Wspomnienie o nich otwiera odpowiednie szufladki w głowie. <a href="http://grabtika.blogspot.com/2010/07/parzaki-inaczej-zwane-pampuchami.html">Parzaki z jagodami</a> - wieczorne podróże po mleko, bieganie z kuzynami i spijanie jeszcze ciepłej śmietanki "od wściekłej krowy", <a href="http://grabtika.blogspot.com/2010/03/czerwiec-na-talerzu.html">ciasto z rabarbarem</a> - prodiż, babcia Cz i czytanie książek po zacienionej części domu, a do tego herbata miętowa - słodka, lepka i zimna. Kanapki z polędwicą, zupa szczawiowa, pierogi i pyzy z serem, mogłabym wymieniać dalej - śliniąc się i uśmiechając. To cała masa wspomnień i emocji, które nie tylko wywołują głód i głupkowaty uśmiech. To chwile gdy uświadamiam sobie, że już nie biegamy na bosaka a babcie nie straszą nas diabłem w studni, że "to se nie vrati" i że bliżej nam do bycia rodzicami niż dziećmi.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgd4PYiMUCF0bBs3RNWvb4CXPgN_PlgoYN77bFZESeqW3nyrJkxG4IO8H_4DvO2ylrd24MB8UAfyQVIovrfzKyKTFTwG_SLTl36stz8aGWI-jI71eWP5nUTeYV-WHFZ2e8aAgyItNKFPeY/s640/blogger-image-792005009.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgd4PYiMUCF0bBs3RNWvb4CXPgN_PlgoYN77bFZESeqW3nyrJkxG4IO8H_4DvO2ylrd24MB8UAfyQVIovrfzKyKTFTwG_SLTl36stz8aGWI-jI71eWP5nUTeYV-WHFZ2e8aAgyItNKFPeY/s640/blogger-image-792005009.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Inne okno, inny widok - ten sam dom, ta sama energia.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Ten weekend był szczególny pod wieloma względami. W ten weekend zabawiłam się w córkę i wnuczkę i z pełną premedytacją wepchnęłam mamę i babcię do kuchni. Był rosół i był barszcz i właśnie o tym drugim dziś będzie.<br />
<br />
To nie jest wykwintne i odkrywcze danie, to prawdopodobnie nie jest nawet "najsmaczniejsze" na świecie danie. Jest to jednak dokładnie ten smak, który odkrywaliśmy z braćmi gdy mieliśmy swoje 2, 3 czy 5 lat. Siedzieliśmy przy stole, siłą do niego zaciągnięci, zmordowani, rozpaleni słońcem i ani trochę głodni. Buzie nam się nie zamykały, aż pojawiał się on - barszcz z ziemniakami. Robiła go prababcia a my pochłanialiśmy jeden talerza a następnie dokładkę. Dorośli kręcili głowami, że tyle potrafimy zjeść. Stół stał pod oknem, mieściły się przy nim 3 osoby, w oknie była firanka a widok był (jest) na dom sąsiada.<br />
<b><br /></b>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWBfNhsLW86suG9joHdqlJnxBsuoOKRhy9yLZMw2j59XilGiXHwgck_-oTuaQLi7zOUqCvEk6cQPvaXgTdKga2Cfp6HScVWOEfRSEliXX53BrR7fEaeF297rJ1v616185OAZgIs0c8m1g/s640/blogger-image-1834825211.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWBfNhsLW86suG9joHdqlJnxBsuoOKRhy9yLZMw2j59XilGiXHwgck_-oTuaQLi7zOUqCvEk6cQPvaXgTdKga2Cfp6HScVWOEfRSEliXX53BrR7fEaeF297rJ1v616185OAZgIs0c8m1g/s640/blogger-image-1834825211.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedyne zdjęcie barszczu (niestety bez skwarek)</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both;">
<b></b></div>
<b><br /></b>
<b>Barszcze czerwony zabielany.</b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>Źródło: prababcia Stefa, babcie Czesia i Halinka :)</i></span><br />
<br />
<b>Składniki </b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>siłą wyciągnięte i ustalone proporcje. Całość na oko i doświadczenie.</i></span><br />
<br />
1 kg obranych buraków<br />
1.5 litra wody<br />
1 łyżka* octu spirytusowego (tak, tak, nie jabłkowy, nie winny, spirytusowy!)<br />
0,5 łyżeczki** soli<br />
cukier do smaku<br />
1 opakowanie śmietany 18% (w oryginale była lekko kwaśna, zbierana z bański)<br />
szczypta mąki pszennej (aby się nie zważyła śmietana)<br />
<br />
Jako dodatki: gotowane ziemniaki - utłuczone, skwarki albo z braku skwarek zrumieniona cebulka. <br />
<br />
<b>Przygotowanie</b><br />
Obrane buraki kroimy w słupki albo w plastry. Wkładamy do garnka, zalewamy wodą. Gotujemy na bardzo, bardzo małym ogniu około godziny. Pamiętamy by się buraki za mocno nie gotowały, bo zbrązowieją, zdejmyjemy szumowiny gdy się pojawią. Gdy buraki będą miękkie dodajemy sól i ocet - jednocześnie. Nie mieszamy (nie wiem dlaczego, ale dopytam). Czekamy aż barszcz naciągnie smakiem, sprawdzamy (wtedy już chyba można zamieszać) czy nam smakuje, dodajemy wg uznania octu, soli czy cukru.<br />
W miseczce łączymy śmietanę z mąką, hartujemy ją chochelką gorącego barszczu. Wlewamy śmietanę do gotującego się (na bardzo małym ogniu) barszczu, chwilę odczekujemy i możemy jeść.<br />
<br />
Podanie: na środek talerza nakładamy ziemniaki, zalewamy barszczem (tak by cześć ziemniaków pozostała nietknięta - nie chodzi tu o względy estetyczne a smakowe), na koniec posypujemy ziemniaki skwarkami (nie mogą nasiąknąć barszczem, mają pozostać chrupiące).<br />
Jemy i cofamy się o 28 lat :)<br />
<br />
*/** - do smaku i na oko. Po długich rozmowach babcia przy pomocy mamy ustaliły, że zacząć należy od takiej ilości, a potem dodawać do smaku. Dla mniej odważnych - zacznijcie od połowy tego co napisałam :).<br />
<br />cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-65689357881496501922013-05-29T22:03:00.002+02:002013-05-29T22:03:38.871+02:00Irish Cream.BURZA!<br />
<br />
Prawdziwa z rozdzierającymi niebo grzmotami, przecinającymi chmury błyskawicami i lejacym się strugami deszczem. W domu jest ciepło, sucho i jasno od zapalonych lamp. Bezpiecznie i spokojnie. Pies wpatruje się w balkonowe okno, jak w film sensacyjny, a ja klikam te litery.<br />
Siedząc na własnej kanapie, wiedząc, że wszyscy których kocham pozawijali do portów, rozkoszuję się chwilą. Wsłuchuję się w szum wiatru i deszczu, otwieram okno aby wiat wwiewał zapach ozonu. Nie zmienia to jednak faktu, że darzę ją ogromnych szacunkiem i (choć trudno powiedzieć skąd to mam) odczuwam przed nią lęk.<br />
<br />
Przypomina mi się inny burzowy wieczór, pierwszy w tym sezonie. Bezkresne pola Suwalszczyzny, kominek i przeurocza rozmowa w cudnym towarzystwie. Do kompletu 3 psy, 2 koty. To był cudowny wieczór, a właściwie cały weekend.<br />
Weekend, którego powtórka miała się dziać właśnie w tej chwili. O tej porze byłabym pewnie koło Łomży albo już za (zależy od korków w Warszawie i Markach), a może dojeżdżalibyśmy do Augustowa, by zaraz skręcić w ciemny, stary i przepiękny las.<br />
Cóż. Los chciał inaczej, ciepły dom, własna kanapa i pies z zapaleniem gardła i temperaturą (sama nie wierzę w to co piszę).<br />
Nie ma co popadać w smutki, należy zaparzyć kubek herbaty i powspominać cudne towarzystwo i smak pysznego likiery domowej roboty (który obok wina towarzyszył rozmowom).<br />
<br />
W końcu środa jest piątkiem, przed 4 dniowym weekendem :)<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-8kDF5bv807k/UaZeLT-7KTI/AAAAAAAAL8k/ZLpm26Pv6dk/s1600/DSC_0154.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="http://4.bp.blogspot.com/-8kDF5bv807k/UaZeLT-7KTI/AAAAAAAAL8k/ZLpm26Pv6dk/s640/DSC_0154.JPG" width="428" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kieliszki międzypokoleniowe - Babcia, Mama i ja :)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Jeśli chodzi o irish cream, to kocham go miłością wielką ;) najbardziej w pełnej szklance z kostką lodu, albo na lodach lub owocach w formie szybkiego deseru. Kocham go tak bardzo, że jak tylko butelka pojawia się w domu, to zaraz znika. A teraz mam sposób na znikający przysmak. Kilka składników w lodówce, do blendera, potem przelać do butelki i gotowe. Zaznaczyć trzeba, że cena 1 litra tak przygotowanego likieru jest ułamkiem tego co należałoby zapłacić w sklepie za "markową" butelkę.<br />
<br />
Co prawda staje się lepsze z każdym dniem spędzonym w lodówce....ale dla spragnionych, można delektować się od razu ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-lW13NyEvY6M/UaZeMA4kEtI/AAAAAAAAL8s/fxf12SCQz9o/s1600/DSC_0158.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="http://4.bp.blogspot.com/-lW13NyEvY6M/UaZeMA4kEtI/AAAAAAAAL8s/fxf12SCQz9o/s640/DSC_0158.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Likier Irish cream</b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>Źródło: <a href="http://www.amazon.com/Home-Made-Winter-Yvette-Boven/dp/161769004X">Home Made: Winter </a></i></span><br />
<br />
<b>Składniki</b><br />
<i><span style="font-size: x-small;">około 1 litra</span></i><br />
<br />
200 ml śmietany 30% lub 36%<br />
400 ml słodzonego mleka skondensowanego (1 puszka)<br />
300 ml irlandziej whisky<br />
1 łyżka kawy rozpuszczalnej<br />
2 łyżku białego syropu czekoladowego (u mnie był Monini)<br />
<br />
<b>Przygotowanie</b><br />
<br />
Wszystkie składniki wlewamy do blendera i miksujemy aż do uzyskania gładkiej i jednolitej konsystencji.<br />
Przelewamy do czystej buletki, zakręcamy. Odstawiamy do lodówki.<br />
Można oczywiście pić od razu, ale dzień lub noc w lodówce dodają likierowi charakteru i pozwalają się smakom połączyć.<br />
<br />
O to cała sztuka. Przed podaniem potrząsnąć butelką.<br />
W lodówce likier może stać do 2 miesięcy.<br />
<br />
Na zdrowie :) <br />
<br />
<br />cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-67156415094003832782013-05-21T17:38:00.002+02:002013-05-21T17:50:07.134+02:00Wołowina po chińsku ze szparagamiPo tak długiej nieobecności, prosty i szybki przepis. Z ulubionym elementem wiosennego sezonu - szparagami. Jak już kiedyś pisałam to właśnie one sprawiają, że po pracy gnam na bazarek albo rano zaczepiam Pana z warzywniaka (nim biedny zdąży rozpakować samochód).<br />
Nie lubię zbytnio maltretować szparagów - przygotowane na parze, krótko gotowane to jest to. Dodaje je w śniadaniowej wersji do omletów czy jajecznicy, albo na kolację z jajkiem w koszulce. Ostatnio okazało się, że świetnie pasują do pieczonych ziemniaków, wędzonego na ciepło łososia i delikatnego winegretu - cudna sałatka w sam raz do zabrania do pracy. Rzadko je grilluje czy piekę - mam wrażenie, że takie ich potraktowanie odbiera im świeżość (chociaż zapiekane na pizzy czy zawinięte w boczek, od czasu do czasu, dlaczego nie).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-hPFwLu7QvZ0/UZuT3X-ZxkI/AAAAAAAAL6g/78a6jo_YAWI/s1600/DSC_0216.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="http://1.bp.blogspot.com/-hPFwLu7QvZ0/UZuT3X-ZxkI/AAAAAAAAL6g/78a6jo_YAWI/s640/DSC_0216.JPG" width="640" /></a></div>
Wołowinę z brokułami na podstawie której dziś przygotowałam wersję szparagową przygotowywałam już wielokrotnie. Robię właściwie na oko, modyfikując często przepis - dodaje papryczki chilli, imbir, orzeszki ziemne czy nerkowce. Podwajam ilość sosu. Wołowinę zamieniam na wieprzowinę, kurczaka albo krewetki. Zdarza się, że zostawiam same warzywa - fasolka szparagowa, szpinak, cukinia itd.<br />
Wersja ze szparagami wydaje mi się bardziej wyrazista - ich gorzkawy smak dobrze sprawuje się przy słono słodkim sosie.<br />
<br />
Sos - ograniczając ilość wody z skrobią kukurydzianą - jest super dresingiem do warzyw. Gotuje warzywa na parze, a w tym samym czasie w rondelku podgrzewam składniki sosu (doprawiam wg uznania imbirem, chilli, kroplą octu czy oleju sezamowego) i dodaje do niego pół łyżki skrobi rozpuszczonej w połowie szklanki zimnej wody. Gotuje chwilę, dodaje szczypiorek, uprażony sezam lub orzeszki. Polewam warzywa - NIEBO!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-RXOB6Ahw6aQ/UZuT7njjvWI/AAAAAAAAL6s/sVlLSs12FE0/s1600/DSC_0218.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://3.bp.blogspot.com/-RXOB6Ahw6aQ/UZuT7njjvWI/AAAAAAAAL6s/sVlLSs12FE0/s640/DSC_0218.JPG" width="428" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Wołowina po chińsku ze szparagami</b> <br />
<span style="font-size: x-small;"><i>Żródło: <a href="http://monikucha.wordpress.com/2009/04/29/wolowina-z-brokulami/">Monikucha</a></i></span><br />
<br />
<b>Składniki:</b><br />
<ul>
<li>350g wołowiny</li>
<li>pęczek zielonych szparagów (z odłamanymi końcówkami, umyte)</li>
<li>2 ząbki czosnku</li>
<li>1 szklanka oleju + 4 łyżki</li>
<li>1/2 szklanka wody</li>
<li>1/4 łyżeczki soli</li>
<li>1/2 łyżeczki cukru</li>
</ul>
Marynata:<br />
<ul>
<li>1 łyżka octu ryżowego</li>
<li>1 łyżeczka cukru</li>
<li>1 łyżeczka sosu sojowego</li>
<li>1 łyżka wody</li>
<li>1 łyżka skrobi kukurydzianej</li>
</ul>
Sos:<br />
<ul>
<li>2 łyżki sosu ostrygowego</li>
<li>1 łyżka jasnego sosu sojowego</li>
<li>1 łyżka ciemnego sosu sojowego</li>
<li>1 płaska łyżka skrobi kukurydzianej rozpuszczona w szklance wody (w przepisie u Moniki jest łyżka - dla mnie to za mało)</li>
</ul>
<b>Przygotowanie:</b> <i>30 minut, gotowanie: 10 minut</i><br />
<br />
<span style="color: black;">Wołowinę kroimy na podłużne paski (<i>na cienkie paski najlepiej kroi mi się lekko zmrożone mięso</i>).
Przygotowujemy marynatę, pamiętając, aby skrobię dodać na samym końcu.
Mięso trzymamy w marynacie przez 30 minut. </span><br />
<br />
<span style="color: black;">W tym czasie możemy
przygotować sos. Sos ostrygowy i oba sosy sosjowe mieszamy w jednej
szklance, skrobie z wodą w drugiej. Obie szklanki odkładamy na bok. </span><br />
<span style="color: black;">Odkrajmy główkę szparagów, pozostałą część kroimy w 2 cm kawałki (mniejsze/większe jak lubimy). Miażdżymy czosnek.</span><br />
<br />
<span style="color: black;">Podgrzewamy wok i dodajemy szklankę
oleju. Kiedy olej nabierze temperatury (ok 150°C) dodajemy mięso. Przez
pierwsze 30-40 sekund nie ruszamy mięsa, pozwalamy aby kawałki swobodnie
pływamy w woku (<i>podobno takie blanszowanie w oleju jest sekretem miękkości i soczystości mięsa</i>). Po tym czasie mieszamy mięso oddzielając poszczególne
kawałki od siebie. Kiedy tylko wołowina zmieni kolor ( będzie już
prawie ugotowana) wyławiamy ją i osuszamy na ręczniku papierowym . Cały
proces nie powinnien zająć więcej niż 2 minuty. Olej odlewamy do słoika
i czyścimy wok ręcznikiem papierowym. </span><br />
<span style="color: black;">Do woka wlewamy 2 łyżki oleju. Kiedy
olej się nagrzeje wrzucamy czosnek i mieszamy intesywnie przez 30-40
sekund. Dodajemy pokrojone na kawałki nóżki szparagów (główki cierpliwie czekają), posypujemy je solą i cukrem i mieszamy dość
intesywnie przez 1 minute. Jeżeli trzeba, to zmniejszamy ogien, aby się
nic nie przypaliło. Dolewamy 1/2 szklanki wody, przykrywamy i gotujemy przez 3/4 minuty, po tym czasie dodajemy główki szparagów i gotujemy jeszcze 1 minutę. Odcedzamy. Czyścimy wok ręcznikiem papierowym.</span><br />
<span style="color: black;">Dodajemy 2 łyżeczki oleju i rozgrzewamy.
Dodajemy szparagi i wołowinę. Dodajemy wymieszane w szklance sosy i
skrobię kukurydzianą z wodą. Wszystko razem intensywnie mieszamy, aż
zgęstnieje. Serwujemy z ryżem albo makaronem.</span><br />
<br />
<span style="color: black;">(Od Moniki - Dla urozmaicenia można dodać cebulę i
marchew. Gotujemy je wtedy razem z brokułami. Można też dodać kiełki
fasoli mung, które ja dodaje praktycznie do każdego chińskiego dania)</span><br />
<br />
<span style="color: black;">Smacznego!</span>cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-55772936398645986782013-04-07T21:21:00.000+02:002013-04-07T21:47:09.144+02:00Ulubione chlebki indyjskie i curry z kurczaka.<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-KCcksSJ1nAk/UWHEK75K0yI/AAAAAAAALt0/G6nMWicqoLs/s1600/DSC_0116.JPG" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://4.bp.blogspot.com/-KCcksSJ1nAk/UWHEK75K0yI/AAAAAAAALt0/G6nMWicqoLs/s640/DSC_0116.JPG" width="428" /></a>Wieki temu byliśmy z B w Berlinie (chyba pora na kolejne odwiedziny). Schodziliśmy go wszerz i wzdłuż, praktycznie nie zahaczając o zabytki czy miejsca kultury. Włóczyliśmy się uliczkami Mitte. Kreuzberg, Charlottenburg czy Plenzlauer Berg . Przesiadywaliśmy w parkach i zatrzymywaliśmy się w piwiarniach, kawiarniach, restauracjach i barach szybkiej obsługi. Było lato i było pięknie, a my mieliśmy cudne towarzystwo, złożone z samych psychologów. Mieszkaliśmy w dalekim od centrum Grunewald, w wielkim opustoszałym hostelu. Po drodze z i do kolejki mijaliśmy wiecznie czynną stację benzynową (z niedostępnymi u nas wtedy i tańszymi niż u nas teraz lodami Haagen Dazs i colą waniliową) i czynną całą noc budkę z pizzą. Bar był turecki, pizza zawsze świeża, prosta i pyszna. A my kupowaliśmy ją na późną kolację albo na na śniadanie. Były to też nieśmiałe początki mojego fioła kulinarnego i Berlin (w porównaniu do nudnej wtedy Warszawy) był odkryciem totalnym, taka różnorodność, tyle możliwości. </div>
Kalejdoskop narodowości a co za tym idzie kuchni. Co chwila jakiś bar czy restauracja przykuwały nasz wzrok, wchodziliśmy do środka, zamawialiśmy hummus, pho, kiełbaski z sałatką ziemniaczaną, kebaby, pierogi, a dalej w kawiarni ciasteczko, lody, mrożony jogurt. <br />
Tylko oszczędzaniu na komunikacji miejskiej i przechodzonych dzięki temu kilometrach, nie przyjechaliśmy do domu z dodatkowymi kilogramami.<br />
<br />
W trakcie jednego kulinarnego rajdu szliśmy zapomnianą uliczką za wyspą muzeów, a jeszcze przed wejściem w imprezowy klimat Mitte. Po lewej stronie podświetlany szyld zapraszał na indyjską kuchnię...a że byliśmy głodni to weszliśmy.<br />
To było moje pierwsze zetknięcie z (powiedzmy) autentyczną kuchnią indyjską. Wszędzie pachniało ghee, kolendrą, kurkumą i ostrymi przyprawami. W środku było sporo ludzi, jak na tak zapomnianą okolice. To pierwsze doświadczenie z mutton madras i chicken vindaloo musiałam popić, a właściwie zalać, morzem mangowego lassi i przegryźć puszystymi chlebkami smażonymi na głębokim tłuszczu. Smak tych chlebków prześladował nas długi czas. Szukając próbowaliśmy wszystkich, które serwują restauracje, ale nie był to ani naan, ani paratha ani nawet puri. Po dłuższych poszukiwaniach okazało się, że jest to <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Bhatoora">bhatura </a>(spotykana także pod nazwą bhatoora albo batoora). Chlebek pochodzi z północnej części Indii, smażony jest na głębokim tłuszczu a jego pulchność można uzyskać za pomocą drożdży lub proszku do pieczenia. Bhature na drożdżach robiłam jakiś czas temu i jest dokładnie tym co jedliśmy w Berlinie - puszyste ciasto, pachnące ghee na którym się smażyło - w konsystencji i smaku zbliżone do <a href="http://grabtika.blogspot.com/2013/01/langos-na-sodko.html">langos'y</a>, ale lżejsze. Dziś postanowiłam spróbować przepis na proszku do pieczenia. Wśród wielu dostępnych wybrałam <a href="http://nishamadhulika.com/en/64-chole_bhature_recipe.html">ten</a>, który wymagał najmniej zachodu :)<br />
Okazały się cudnie delikatne, leciutkie. Tak dobre, że obawiam się ich powtórki jeszcze w tym tygodniu.<br />
<br />
Do chlebków przygotowałam curry z kurczaka wg przepisu z książki <a href="http://www.amazon.co.uk/Bills-Everyday-Asian-Bill-Granger/dp/1844009785">Bill's Everyday Asian</a>. W oryginalnym przepisie jest to dość łagodny sos, ja jednak na prośbę Bartka wzmocniłam go 1 porządna łyżkę czerwonej pasty curry. Była moc, drobne łzy w oczach (moich) i duży kubek jogurtu po jedzeniu. Dla Bartka było w sam raz :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-mMRYWg1vQfM/UWHELhmMkUI/AAAAAAAALt8/K2NTt-ek9xM/s1600/DSC_0122.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="http://2.bp.blogspot.com/-mMRYWg1vQfM/UWHELhmMkUI/AAAAAAAALt8/K2NTt-ek9xM/s640/DSC_0122.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<b>Smażony chlebek indyjski - Bhatura</b><br />
<i><span style="font-size: x-small;">Źródło: -><a href="http://nishamadhulika.com/en/64-chole_bhature_recipe.html"> TU</a></span></i><br />
<br />
<b>Składniki*</b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>zrobiłam z połowy porcji, wyszło 8 sztuk</i></span>.<br />
500 gr mąki pszennej<br />
100 gr semoliny (opcjonalnie, gdy nie mamy zastępujemy zwykłą mąką)<br />
100 gr jogurtu <br />
3/4 łyżeczki soli<br />
1/2 łyżeczki cukru<br />
1 łyżeczka proszku do pieczenia<br />
2 łyżki oleju - użyłam ghee <br />
Letnia woda <br />
Olej do smażenia. <br />
<b><br />Przygotowanie</b><br />
Obie mąki, proszek do pieczenia, sól, cukier przesiewamy do miski. Dodajemy 2 łyżki oleju, jogurt i mieszamy. Zaczynamy dodawać letnią wodę (u mnie około 0,5 szklanki), powoli tak aby uzyskać miękkie, nie lepiące się ciasto.<br />
Zagniecione ciasto zostawiamy w misce, przykrywamy folią i zostawiamy na 2lub 3 godziny w ciepłym miejscu. Jeśli nam się spieszy ciasto będzie gotowe po 45 minutach. <br />
Po tym czasie ciasto staje się miękkie, elastyczne, pozwala się formować i wałkować bez podsypywania mąk. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
W głębokim garnku/ patelni rozgrzewamy olej (2 - 3 cm głębokości). Ja wybieram mniejszy garnek, smażę po 1 sztuce. <br />
Ciasto dzielimy na małe porcje i formujemy o kulki (wielkości dużego orzecha włoskiego). Każdą kulkę rozwałkowujemy na placek o grubości 2 mm ( mi wychodziła średnica 10/13 cm). Placek nie powinien być za grupy. Placku wrzucamy na gorący olej,najpierw opadną na dno by po chwili wypłynąć. Po wypłynięciu placuszki polewamy delikatnie tłuszczem - puszą się wtedy i rosną.Po dosłownie kilku sekundach przerzucamy urośnięte chlebki na drugą stronę. Wyjmujemy i wykładamy na wyłożony papierem talerz. Podobnie postępujemy z kolejnymi plackami.<br />
<br />
<b> </b><a href="http://4.bp.blogspot.com/-Y8l0V-xm878/UWHEJ0RmZGI/AAAAAAAALtk/ylicoyLlmxA/s1600/DSC_0112.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://4.bp.blogspot.com/-Y8l0V-xm878/UWHEJ0RmZGI/AAAAAAAALtk/ylicoyLlmxA/s640/DSC_0112.JPG" width="428" /></a><br />
<br />
<b>Curry z kurczaka z orzechami nerkowca</b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>Źródło: <a href="http://www.amazon.co.uk/Bills-Everyday-Asian-Bill-Granger/dp/1844009785">B. Granger, Bill's Everyday Asian</a></i></span><br />
<br />
<b>Składniki</b><br />
20g masła (użyłam ghee) <br />
1 łyżka oleju (pominęłam, ponieważ punkt wyżej)<br />
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-Y8l0V-xm878/UWHEJ0RmZGI/AAAAAAAALtk/ylicoyLlmxA/s1600/DSC_0112.JPG" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"></a>2 posiekane czerwone cebule<br />
1 łyżeczka soli morskiej<br />
3 drobno posiekane ząbki czosnku<br />
1 łyżka imbiru pokrojonego w drobne słupki<br />
1-2 zielone papryczki chilli drob <br />
2 łyżki curry w proszku<br />
400g puszka pokrojonych pomidorów<br />
1,5 kg kurczaka pokrojonego na kawałki (u mnie piersi i udka bez skórek)<br />
2 łyżeczki cukru<br />
250 ml jogurtu naturalnego<br />
155 gr orzechów nerkowaca (podpieczone i zmielone)<br />
2 łyżeczki sosu rybnego<br />
<br />
mój dodatek - duża łyżka czerwonej pasty curry.<br />
<br />
Do podania - indyjskie chlebki, ryż i liście kolendry do posypania.<br />
<b><br /></b>
<b>Przygotowanie</b><br />
Na rozgrzany tłuszcz wrzucamy cebulę, solimy i smażymy na małym ogniu przez około 5-6 minut. Po tym czasie dodajemy imbir, czosnek, papryczki chilli oraz curry w proszku (ja dodałam w tym momencie moją łyżkę pasty curry). Smażymy przez 2 minuty cały czas mieszając. Dodajemy pomidory, kurczaka, cukier i dusimy przez 25 do 30 minut pod przykryciem na małym ogniu. Od czasu do czasu mieszamy.<br />
<br />
Po tym czasie dodajemy jogurt, zmielone nerkowce i sos rybny. Gotujemy kolejne 5 minut.<br />
<br />
Podajemy z ulubionym dodatkiem i kolendrą.<br />
<br />
Smacznego!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-mMRYWg1vQfM/UWHELhmMkUI/AAAAAAAALt8/K2NTt-ek9xM/s1600/DSC_0122.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-peqDFgkgNKc/UWHEKVOLiVI/AAAAAAAALts/Ye3YA_KuSSg/s1600/DSC_0115.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://4.bp.blogspot.com/-peqDFgkgNKc/UWHEKVOLiVI/AAAAAAAALts/Ye3YA_KuSSg/s640/DSC_0115.JPG" width="426" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-Y8l0V-xm878/UWHEJ0RmZGI/AAAAAAAALtk/ylicoyLlmxA/s1600/DSC_0112.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
* W przepisie z linku są magiczne słowa, które w pierwszej chwili bardzo mnie zaniepokoiły. Chwila w internecie i już wszystko jasne :) <br />
Maida - mąka pszenna, zbliżona do naszej zwykłej białej mąki<br />
Rawa (sooji) - semolina<br />
Cured - indyjski jogurt<br />
Dodatkowo uwaga - smażyłam swoje chlebki na oleju roślinnym z dodatkiem jednej czubatej łyżki ghee (dla zapachu i smaku). Dodałam też goi do ciasta w miejscu gdzie jest mowa o oleju. Ja po prostu uwielbiam ten zapach.<br />
Ghee można zrobić samemu w domu, można kupić w sklepach z kuchnią azjatycką, ale dowiedziałam się, od dobrego źródła, że masła klaowane produkcji polskiej też są bardzo ok (nie tylko cenowo) :)<br />
<br />cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-16083660012950491802013-03-17T12:59:00.000+01:002013-03-17T12:59:48.231+01:00Zaskakujący budyń czekoladowy :)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-jF9wp0k9IBU/UUWtLYfxyVI/AAAAAAAALpg/C2hTlfSbPmY/s1600/DSC_0083.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="427" src="http://3.bp.blogspot.com/-jF9wp0k9IBU/UUWtLYfxyVI/AAAAAAAALpg/C2hTlfSbPmY/s640/DSC_0083.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Jedzenie śniadań przed wyjściem z domu to pierwsze <a href="http://grabtika.blogspot.com/2012/01/sniadanie-tylko-dla-duzych-dzieci.html"><i>nie_postanowienie noworoczne</i></a>, którego udało mi się dotrzymać. Kolejny plan jest trudniejszy, bo mówi o 5 małych posiłkach dziennie. Z jego realizacją bywa trudno, bo 3 z 5 posiłków przypadają na czas gdy jestem w pracy. Nie poddaje się, szukam rozwiązań, które mi to ułatwią, bo ja i moje ciało zdecydowanie odnajdujemy się w tym rytmie. Wracając do śniadań. Nie jestem święta i nie zawsze jem zdrowo i pożywnie, czasami jest to kanapka, czasami owoc i jogurt, płatki z musli, ale i dwa ciasteczka popite mlekiem a czasami coś z kolacji złapanego w przelocie. Ważne by, przed przekręceniem klucza w zamku, zjeść. Inaczej, docierając do pracy o 9 umieram, a o 11:00 rzucam się na automat z batonikami i cały plan 5 posiłków dziennie się sypie. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-SjxcMqD_e18/UUWtNSWp-nI/AAAAAAAALp0/YuoOTjM2h9s/s1600/DSC_0089.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://1.bp.blogspot.com/-SjxcMqD_e18/UUWtNSWp-nI/AAAAAAAALp0/YuoOTjM2h9s/s640/DSC_0089.JPG" width="428" /></a></div>
<br />
Ważnym śniadaniowym hitem są koktajle. I nie chodzi mi tu o lekkie czysto owocowe napoje, a o gęstsze, cięższe i treściwsze smoothie, które wystarczają na poranny rozruch i dają energię na 4 pierwsze godziny dnia. Zaczęło się od mlecznego z <a href="http://www.foodnetwork.com/recipes/nigella-lawson/go-get-em-smoothie-recipe/index.html">masłem orzechowym wg Nigelli Lawson</a>. Potem potoczyło się już z górki - najczęściej są słodkie i bardzo gęste, na bazie mleka lub jogurtu, wypełnione skarbami takimi jak owoce, orzechy, jagody goji, daktyle, sezam czy siemię lniane. Często z dodatkiem otrębów albo płatków owsianych. Taka szklanka "chodzi" ze mną po całym domu i towarzyszy w porannych przygotowaniach.<br />
Ostatnio metodą "koktajlową" zrobiłam mus czekoladowy na bazie banana i awokado - pyszny, i treściwy, bez śmietanowo-jajecznego ciężaru. Mocno czekoladowy a jednocześnie owocowo-świeży. Dla mnie cudo :) Podaję przepis na czysty bez dodatków, ale zasadne wydaje mi się dodanie cynamonu lub imbir, paru daktyli zamiast miodu, czy kilku prażonych orzechów dla chrupkości.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-dEMI0ez6X9g/UUWtMiBylzI/AAAAAAAALps/u-OrCoX3Gkc/s1600/DSC_0087.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="http://1.bp.blogspot.com/-dEMI0ez6X9g/UUWtMiBylzI/AAAAAAAALps/u-OrCoX3Gkc/s640/DSC_0087.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<u><b>"Budyń" czekoladowy </b></u><br />
<br />
<b>Składniki </b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>2 b. duże porcje</i></span><br />
<br />
2 banany<br />
1 duże, miękkie i dojrzałe awokado<br />
0,5 szklanki mleka krowiego lub roślinnego (albo tyle by otrzymać odpowiadającą nam gęstość)<br />
4 łyżki gorzkiego kakao (u mnie łyżki z górką)<br />
<br />
<b>opcjonalnie </b><br />
miód/cukier trzcinowy/syrop z agawy do smaku jeśli potrzeba<br />
prażone orzeszki do posypania<br />
<br />
<b>Przygotowanie</b><br />
Wszystkie składniki wkładamy do blendera i miksujemy. Mleko dodajemy partiami tak aby uzyskać odpowiadającą nam gęstość.<br />
Jeśli potrzeba dosładzamy.<br />
Posypujemy prażonymi orzechami (albo i nie).<br />
<br />
Smacznego!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-18R5bQ2wh2Q/UUWtME7GPQI/AAAAAAAALpo/8aY40arhc4o/s1600/DSC_0085.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="http://2.bp.blogspot.com/-18R5bQ2wh2Q/UUWtME7GPQI/AAAAAAAALpo/8aY40arhc4o/s640/DSC_0085.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-37223247917084322582013-03-06T21:24:00.000+01:002013-03-06T21:32:08.598+01:00Domowe lody. Bez kręcenia.Pediatra w przychodni na ul. Paca to ważna postać mojego dzieciństwa. Choć nie byłam chorowitym dzieckiem i rzadko odwiedzałam przychodnię, to Pani doktor i tak zapadła mi w pamięć. Dlaczego? A dlatego, że nie przepisywała właściwie lekarstw, kazała mnie poić syropem z cebuli, płukać gardło sodą i jeść zimą lody. Oj! czyż można mieć lepszego lekarza w wieku 5 lat? Aby było jeszcze ciekawiej Pani doktor miała zwyczaj przegryzania ziarenek kawy (ot tak, zamiast chrupek czy gumy do żucia), dzięki czemu w gabinecie pachniało kawiarnią a nie przychodnia.<br />
<br />
Jeśli chodzi o lody, to poza tymi na <a href="http://grabtika.blogspot.com/2011/07/lody-waniliowe.html">wsi, o których już wspominałam</a>, doskonale pamiętam Kulę Lodową (czy ktoś poza mną to jeszcze pamięta?) !. Po wielką lodową kulę, szczelnie zapakowaną w sreberko, jeździło się do lodziarni Hortex'u. My jeździliśmy do tej przy starym kinie Praha. Dziś już nie ma tej lodziarni, nie ma też chyba lodowych bomb. Wielka szkoda, bo deser nie tylko był pyszny* ale i spektakularny - wielki, krojony na pół, ćwirtki albo cały a potem na porcje. W domu to był cały rytuał i kłótnia o większy kawałek.<br />
Ale dziś można coś, o czym nie śniło mi się gdy byłam dzieckiem. Dziś mogę sobie sama "ukręcić" lody. Zresztą to kręcenie, to też przesada. Bo wystarczy zmiksować razem kilka składników, zostawić w spokoju na 6 godzin, jeszcze lepiej na całą noc i lody gotowe.<br />
<br />
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-1WbAsfPnXFU/UTekRVLM5cI/AAAAAAAALn0/RJ3oWbXHmSE/s1600/DSC_0095.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="http://4.bp.blogspot.com/-1WbAsfPnXFU/UTekRVLM5cI/AAAAAAAALn0/RJ3oWbXHmSE/s640/DSC_0095.JPG" width="640" /></a><br />
<br />
W niedziele rano zrobiłam lody waniliowe i czekoladowe. W 20 minut miałam w
zamrażalniku dwa pojemniki i posprzątaną po całej przygodzie
kuchnię.<br />
O przepisie na lody bez maszynki przypomniała mi swoim wpisem <a href="http://strawberriesfrompoland.blogspot.com/2013/02/weekendowy-budzik-proste-bezmaszynkowe.html">Ania z Strawberries from Polan</a>d. Czekoladowe przygotowałam wg przepisu znalezionego w internecie i spisanego na karteczce, a waniliowe zmieniając recepturę Nigelli Lawson i w
miejsce likieru kawowego i kawy dodałam ekstrakt waniliowy i ziarenka wanilii.<br />
Lody waniliowe są cudnie waniliowe, z ziarenkami delikatnie wyczuwalnymi na języku, o kremowej i lekkiej konsystencji. Troszkę przypominają mi dobrze napowietrzone lody na patyku, tylko że w odróżnieniu od tych kupnych nie trzymają tak formy i ciut szybciej się topią. Czekoladowe za to są bogate, cięższe ale nadal puszyste, sycące, jak zamrożony mus czekoladowy - boskie! Nawet po całej nocy w lodówce obydwa smaki są łatwe do nakładania, zapewne dzięki alkoholowemu dodatkowi (domowy ekstrakt waniliowy na procentach).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-P5WQ638JlXQ/UTekQhxt7aI/AAAAAAAALns/z8IfYO9N_Ag/s1600/DSC_0090.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://3.bp.blogspot.com/-P5WQ638JlXQ/UTekQhxt7aI/AAAAAAAALns/z8IfYO9N_Ag/s640/DSC_0090.JPG" width="428" /></a></div>
<br />
<b><u>Lody waniliowe bez kręcenia</u></b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>Źródło: Nigellisima N. Lawson, po tym jak pozazdrościłam Ani.</i></span><br />
<br />
<b>Składniki</b><br />
300 ml śmietanki kremówki<br />
175 g mleka skondensowanego słodzonego <br />
Ziarenka z 1 laski wanilii<br />
2 łyżki domowego ekstraktu z wanilii (takiego na alkoholu). Albo innego alkoholu.<br />
<b><br />Przygotowanie</b><br />
Śmietanę ubijam na puszystą masę razem z ziarnami wanilii, powoli dodaję mleko skondensowane. Na koniec delikatnie mieszam z ekstraktem waniliowym/alkohol. Przekładam do hermetycznego pudełka i wstawiam do zamrażarki na 6 godzin, a jeszcze lepiej na całą noc.<br />
<br />
<u><b>Lody czekoladowe także bez mieszania.</b></u><br />
<i><span style="font-size: x-small;">Źródło: <a href="http://realfamiliesrealfood.blogspot.com/2012/07/no-churn-chocolate-ice-cream.html">No-Churn Cocolate Ice Cream</a></span></i><br />
<br />
<b>Składniki</b><br />
150 g połamanej czekolady deserowej** (dałam pół na pół gorzkiej i mlecznej)<br />
<br />
0.5 szklanki słodzonego skondensowanego mleka<br />
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego <br />
Ziarenka z 1 laski wanilii <br />
Szczypta soli<br />
1,25 szklanki zimnej śmietany kremówki<br />
<br />
<b>Przygotowanie</b><br />
W garnuszku o grubym dnie podgrzewamy mleko skondensowane z połamaną czekoladą. Podgrzewamy powoli, do momentu kiedy czekolada się nie rozpuści. Mieszamy aby nie przywarła do dna. Do rozpuszczonej w mleku czekolady dodajemy ekstrakt waniliowy oraz sól. Zajmuje dosłownie chwile, ale jak ktoś chce, to całą operację można przeprowadzić w kuchence mikrofalowej.<br />
Odstawiamy z boku aby przestygło.<br />
<br />
Śmietanę z ziarenkami wanilii ubijamy aż do uzyskania puszystej ale nie sztywnej bitej śmietany.<br />
1/3 ubitej śmietany dodajemy do masy czekoladowej i energicznie mieszamy - masa stanie się lżejsza i łatwiej będzie połączyć ją z pozostałą śmietaną. Gdy wmieszamy 1/3 dodajemy resztę śmietany i delikatnie mieszamy do momentu połączenia się składników.<br />
<br />
Przekładamy do hermetycznego pojemnika i zostawiamy na 6 godzin, a najlepiej na całą noc. Tak przygotowane lody mogą pozostać w lodówce 2 tygodnie (ale, kto by wytrzymał z takimi lodami 2 tygodnie!!!!)<br />
<br />
Podajemy bez wcześniejszego wyjmowania, bo nawet dobrze zmrożone lody nakładają się bezproblemowo.<br />
<br />
Smacznego!<br />
I pamiętajcie, najzdrowiej jeść lody gdy na dworze zimno!!! :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-lps7pu8cqBM/UTekSSRp-eI/AAAAAAAALn8/xjzeor2f7vE/s1600/DSC_0103.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://3.bp.blogspot.com/-lps7pu8cqBM/UTekSSRp-eI/AAAAAAAALn8/xjzeor2f7vE/s640/DSC_0103.JPG" width="427" /></a></div>
<br />
<br />
* a może nie był pyszny i jest to tylko magia wspomnień.<br />
** w przepisie było 4 oz, czyli około 113 gramów, dodałam więcej - nie będę ograniczać się z czekoladą.cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-54467256189992284722013-02-10T13:45:00.001+01:002013-02-10T13:54:59.070+01:00Sernik nowojorski.Nie będzie o pączkach, nie będzie o faworkach, będzie o serniku. Pysznym, lekkim i kremowym. Takim co robi się chwila moment. Do serników podchodziłam z wielką nieśmiałością. W historiach rodzinnych przewijało się, że zrobienie dobrego sernika to nie byle wyczyn - by nie opadł, nie przypalił się, nie popękał. Brzmiało groźnie, może nie tak bardzo jak w przypadku drożdżowego, ale wystarczająco bym nie miała dłuższy czas ochoty na podejmowanie prób. W dodatku to nie było moje ulubione ciasto, więc zupełnie nie miałam ochoty próbować. Aż do tego czekoladowego, zupełnie inny sernik niż te znane mi dotychczas - kremowy, mazisty, konkretny ale lekki. Sycący. Boski.<br />
Na ostatkowe rodzinne spotkanie potrzebowałam deseru, który po pierwsze można zrobić wcześniej, po drugie można zrobić szybko, po trzecie będzie to coś czego jeszcze nie robiłam. Przeglądanie "deserowych" książek kucharskich rozpoczęłam i zakończyłam na "<a href="http://hummingbirdbakery.com/order/the-hummingbird-bakery-cookbook/">The hummingbird bekery cookbook</a>". Robiłam z tej książki sernik <a href="http://grabtika.blogspot.com/2012/09/kremowy-sernik-bananowy-bez-pieczenia.html">bananowy bez pieczenia</a> (wielokrotnie) i <a href="http://grabtika.blogspot.com/2012/11/sernik-czekoladowy-jak-marzenie.html">czekoladowy</a> (także nowojorski), dodatkowo ciasteczka i brownie. Wszystko strzały w 10tkę. Na liście na amazonie kolejne książki z tej piekarni czekają na styczniową pensję :)<br />
<br />
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-PlyIYDiKqX0/UReUah3ipuI/AAAAAAAALdc/VI3ONbnLfpk/s1600/Wasabi+-+sernik+nowojorski3.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="http://2.bp.blogspot.com/-PlyIYDiKqX0/UReUah3ipuI/AAAAAAAALdc/VI3ONbnLfpk/s640/Wasabi+-+sernik+nowojorski3.jpg" width="640" /></a> <br />
<br />
Sernik zrobiłam na zmodyfikowanym spodzie z przepisu na <a href="http://grabtika.blogspot.com/2012/11/sernik-czekoladowy-jak-marzenie.html">sernik czekoladowy</a>. Dodałam do ciasta 50g zmielonych podprażonych orzechów laskowych, zamiast części herbatników. Dodatkowo zamiast łyżeczki ekstraktu z wanilii dodałam ziarenka z 2 laseczek wanilii. <br />
Poniżej podaje przepis na spód z oryginału.<br />
<br />
<b>Sernik nowojorski</b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>Źródło: <a href="http://hummingbirdbakery.com/order/the-hummingbird-bakery-cookbook/">The hummingbird bekery cookbook</a></i></span><br />
<br />
<b>Składniki:</b><br />
<br />
<b>Masa sernikowa: </b><br />
900g serka śmietankowego (użyłam 3 razy mielonego twarogu)<br />
190 g drobnego cukru<br />
1łyżeczka ekstraktu waniliowego<br />
4 jajka<br />
<b><br /></b>
<b>Spód:</b><br />
140g mąki<br />
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia<br />
50g drobnego cukru<br />
50g masła<br />
1 żółtko<br />
<br />
Tortownica 23cm, natłuszczona i wyłożona papierem. <b><br /></b><br />
<br />
<b>Przygotowanie:</b><br />
<br />
Najpierw spód.<br />
Piekarnik rozgrzewamy do 150 stopni.<br />
W misce łączymy mąkę, proszek do pieczenia, cukier i masło. Łyżką, rękoma lub za pomocą malaksera łączymy/rozdrabniamy aż do uzyskania konsystencji mokrego piasku. Na końcu dodajemy żółtko i mieszamy nadal aż do połączenia się składników, ciasto będzie miało konsystencje b. mokrego piasku. Wysypujemy na wyłożoną papierem na dnie tortownice, ugniatamy ręką albo
łyżką i wstawiamy do nagrzanego piekarnika na 20-25 min, do uzyskania złotej barwy.<br />
<br />
Upieczony spód wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy by przestygł.<br />
<br />
Gdy spód stygnie przygotowujemy masę serową. <br />
Ser, cukier i wanilie ubijamy na wolnych obrotach mikserem aż do
uzyskania gładkiej i jednolitej masy. Dodajemy po jednym jajku, dodając
kolejne dopiero jak poprzednie połączy się dobrze z masą serową.
Miksując sprawdzamy czy część masy nie zostaje na ściankach miski, albo
dnie. Jeśli tak się dzieje, zbieramy szpatułką. Po dodaniu ostatniego jajka możemy mikser nastawić na większe obroty aby wtłoczyć więcej powietrza, ale tylko przez chwile nie dłuzej.<br />
Miksujemy aż do uzyskania kremowej i gładkiej konsystencji. <br />
<br />
Wylewamy na ostudzony spód. Ustawiamy tortownice w większej i głębszej
foremce. Napełniamy ja wodą do 2/3 wysokości formy w której będziemy piec
sernik.<br />
<br />
Wstawiamy do rozgrzanego do 150 stopni piekarnika i pieczemy 40 minut. Ważne by nie
przepiec! Środek sernika po dotknięciu ma wydawać się lekko
niedopieczony (będzie miękki, mi przypomina mocno ścięty budyń).<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Upieczony sernik wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy do wystygnięcia. Zupełnie ostudzony wstawiamy do lodówki na minimum 2 godzin, a najlepiej na całą noc. Po tej chwili w lodówce budyniowa konsystencja staje się kremowa i mazista - wspaniała.<br />
<br />
Smacznego!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-3txaNeZY2G8/UReUcoR_aNI/AAAAAAAALdk/3fgA14Upzdo/s1600/Wasabi+-+sernik+nowojorski4.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="http://3.bp.blogspot.com/-3txaNeZY2G8/UReUcoR_aNI/AAAAAAAALdk/3fgA14Upzdo/s640/Wasabi+-+sernik+nowojorski4.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<b>A i wiosna. Wiosna idzi</b>e. Jest śnieg, jest mróz, są zaspy i bójki na
śnieżki. Ale wiosna jest tuż, tuż i czuć już ją w powietrzu - zapach
ziemi, ćwierkanie ptaków i <b>dzień dłuższy od najkrótszego w roku o 1 godzinę i 54 min</b> <b>!!!!</b> cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-62759917178219265752013-02-01T23:09:00.000+01:002013-02-01T23:09:22.437+01:00Rozgrzewające imbirowe ciasto z gruszkamiCiasto idealne. Lekkie i bardzo wilgotne. Słodycz gruszki połączona z pikantnością imbiru. Idealny zamiennik wydawałoby się niezastąpionego brownie - cudownie wpisuje się w menu na chłodne zimowe wieczory. Najlepiej smakuje jeszcze ciepłe, podane np. z waniliowymi lodami. Polecam :)<br><br>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://lh6.googleusercontent.com/-9r1CDpA4bVM/UQg5BpOL9wI/AAAAAAAALro/6KF0OpkwvFo/s512/_DSC0579.JPG" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="512" width="340" src="https://lh6.googleusercontent.com/-9r1CDpA4bVM/UQg5BpOL9wI/AAAAAAAALro/6KF0OpkwvFo/s512/_DSC0579.JPG" /></a></div>
<br>
Składniki: <br><br>
175 g mąki<br>
1 łyżeczka proszku do pieczenia<br>
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej<br>
200 g miękkiego masła<br>
175 g drobnego cukru<br>
1 łyżka świeżo startego imbiru<br>
3 jajka <br>
2-3 gruszki pokrojone w cienkie plasterki<br>
1 łyżka brązowego cukru<br><br>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://lh5.googleusercontent.com/-WIH0ww4fyNU/UQg5Aqd2pxI/AAAAAAAALrg/2CPnx6Fi9l0/s512/_DSC0573.JPG" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="512" width="340" src="https://lh5.googleusercontent.com/-WIH0ww4fyNU/UQg5Aqd2pxI/AAAAAAAALrg/2CPnx6Fi9l0/s512/_DSC0573.JPG" /></a></div>
<br>
Przygotowanie:<br><br>
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Okrągłą formę (średnica 22 cm) wykładamy papierem do pieczenia.<br><br>
Do miski przesiewamy mąkę, dodajemy proszek do pieczenia i sodę, 175 g masła w kawałkach, cukier, imbir i jajka. Za pomocą miksera wyrabiamy jednolite ciasto. Wykładamy całość do przygotowanej formy i wyrównujemy powierzchnię. Na wierzchu układamy plasterki gruszek, tak by nachodziły na siebie. Posypujemy cukrem i cienkimi kawałkami pozostałego masła. Pieczemy przez 35-40 minut.<br><br>
grabiszkahttp://www.blogger.com/profile/09803190134890300973noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-26512644496483890942013-01-29T10:28:00.000+01:002013-01-29T10:28:03.870+01:00Lángos na słodko :)Po mroźnym spacerze na chwile przenosimy się na śniadanie do Chorwacji, ewentualnie na Węgry. Zaznaczam, że w Chorwacji smakowało nam bardziej, ale może dlatego, że generalnie Chorwacja jest dla nas bardziej niż inne wakacyjne (i nie tylko) miejsca.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-CJx-mSrcM5A/UQb2Ejz3sII/AAAAAAAALbQ/BZPGom7BlOA/s1600/DSC_0044.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="427" src="http://3.bp.blogspot.com/-CJx-mSrcM5A/UQb2Ejz3sII/AAAAAAAALbQ/BZPGom7BlOA/s640/DSC_0044.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Przysmak, który znalazł się u nas na śniadaniowym talerzu najlepiej jest znany na Węgrzech, gdzie jest uliczną przekąską, sprzedawaną w barkach i stoiskach. Powoli jednak rozprzestrzenia się na kolejne kraje (już podobno przysmak można kupić w Warszawie). <br />
O czym mowa? Mowa o langos'u - drożdżowym placku z dodatkiem lub bez gotowanych ziemniaków, smażonym na głębokim tłuszczu. W Budapeszcie i turystycznych miastach Węgier podawany jest ze wszystkich czego dusza zapragnie - śmietana, żółty ser i keczup to standard, ale może być i z samym serem, z nutellą, z czosnkową pastą, z parówką lub serem białym w środku. Generalnie im tłuściej i nie zdrowiej, tym lepiej.<br />
W domy ograniczamy dodatki, bo szkoda tego drożdżowego, ciepłego przysmaku. Obiadowo/kolacyjnie - jemy z pastą czosnkową i pietruszką, albo z samą kwaśną śmietaną. Śniadaniowo/deserowo z cukrem pudrem albo sosem czekoladowym. Tak i tak jest pysznie :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-PYVhOhiLbWg/UQb2GDsnr7I/AAAAAAAALbg/EYktixfecqs/s1600/DSC_0053.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="http://1.bp.blogspot.com/-PYVhOhiLbWg/UQb2GDsnr7I/AAAAAAAALbg/EYktixfecqs/s640/DSC_0053.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Moja wersja jest bez ziemniaka, bo tak szybciej i bardziej od ręki. Bo jest gotowe na kolacje, śniadanie, obiad i by oczarować niezapowiedzianych gości. Ciasto robi się szybko, wyrasta pięknie, jest mocno drożdżowe, rzadkie (nawet bardzo), ale przy pomocy "naoliwionych" dłoni daje się uformować to co trzeba - płaski placek z dziurką ;). Gdy robię je rano, zużywam część a pozostałą przetrzymuje przykrytą folią w lodówce, wyjmuję wieczorem i robię szybką "niezbyt lekką" kolację, robiąc wieczorem lub popołudniu zostaje mi trochę na śniadanie. Jedne o czym trzeba pamiętać, to by dać się ogrzać ciastu przez chwilę poza lodówką. Jeśli nie chce nam się jeść już langos'y to robię z tego ciasta pizzę - wychodzi puszysta, lekka, z twardym, nieprzemakającym spodem. Może trochę jak focaccia.<br />
<br /><b>Lángos</b><br />
<i><span style="font-size: x-small;"><span style="font-size: x-small;">Źródło - gdzieś z sieci </span><a href="http://www.emperorscrumbs.com/2009/11/08/langos/"></a></span></i><b> </b><br />
<br />
<b>Składniki:</b><br />500 g mąki<br />1/2 łyżeczki soli<br />42 g świeżych drożdży<br />400 ml letniego mleka<br />1/2 łyżeczki cukru<br />łyżka miękkiego lub rozpuszczonego masła (mój dodatek)<br />tłuszcz do smażenia.<br /><br />Jako dodatki: <br />wytrawnie: śmietana, ser żółty, czosnek lub <a href="http://grabtika.blogspot.com/2012/06/czosnek-w-roli-gownej.html">toum</a> i do tego posiekana pietruszka.<br />słodko: nutella, sos <a href="http://grabtika.blogspot.com/2011/02/karmelove.html">karmelowy</a> lub <a href="http://grabtika.blogspot.com/2011/04/churros-na-deser-i-sniadanie.html">czekoladowy</a> albo prosto cukier puder z wanilią, cynamonem albo sam :)<br /><br /><b>Przygotowanie</b>:<br />W misce mieszamy mąkę z solą. W mniejszym naczyniu rozkruszone drożdże zalewamy letnim mlekiem z dodatkeim 1/2 łyżeczki cukru. Dajemy im 5/10 miut w ciepłym miejscu aż podrosną.<br />
Mieszamy mąkę z drożdżami i pozostałym mlekiem. Zagniatamy krótko luźne, lepkie ciasto, pod koniec dodajemy łyżke miękkiego lub rozpuszczonego masła. W tej lekkiej ale brudnej pracy można sobie pomóc mikserem z mieszadłem hakiem.<br />
<br />
Gotowe ciasto (luźne i lepkie!) zostawiamy przykryte lnianą ściereczką na 30 minut aby podrosło. Podrośnie szybko i wyraźnie (nie groźne są mu chłodne dni i przeciągi ;)).<br />
<br />
Wyrośnięte ciasto wyjmujemy na blat (najlepiej lekko posmarowany oliwą) i naoliwionymi rękoma krótko zagniatamy ciasto. Odrywamy kawałek ciasta i rozciągamy w 0,5 m placek, wymagany jest tu spokój i cierpliwość bo ciasto rozciąga się i kurczy, chwila pracy przy rozciąganiu i placek gotowy. Teraz możemy postępować dowolnie - możemy pokroić placek w większe (jak mały talerzyk) kwadraty czy trójkąty, albo za pomocą szklanki wyciąć małe placuszki (tak zrobiłam tym razem). Wycięte, pocięte placki zostawiamy na kilka minut aby podrosły.<br />
W tym czasie na małym ogniu podgrzewamy w płaskim garnku/głębokiej patelni tłuszcz. Dobrze aby było go około 3 cm.<br />
Gdy placuszki podrosną, spłaszczamy je jeszcze dłonią i przenosimy do gorącego oleju. Smażymy na złoty kolor (ja pomagam szpatułką wypłynąć im na początku, a potem delikatnie polewam je z góry - puszą się wtedy wspaniale), a następnie przewracamy i smażymy jeszcze chwilę. Ważne, możemy smażyć po kilka jednocześnie, wszystko jednak zależy od wielkości naszego naczynia do smażenia - langos'e muszą mieć ciut miejsca, temperatura nie może się zbytnio obniżyć a i nam przyda się miejsce do manewrowania przy przewracaniu.<br />
<br />
Usmażone placku przekładamy na talerz wyłożony papierowymi ręcznikami. Podajemy gorące razem z dodatkami i serwetkami do wytarcia rąk :)<br />
<br />
Smacznego!<br />
<br />
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-L2ztQ5AL4BE/UQb2HOjoPwI/AAAAAAAALbo/D6oRxPaEd-0/s1600/DSC_0057.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="http://3.bp.blogspot.com/-L2ztQ5AL4BE/UQb2HOjoPwI/AAAAAAAALbo/D6oRxPaEd-0/s640/DSC_0057.JPG" width="640" /></a> <br />
cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-85852369336860666772013-01-16T22:18:00.000+01:002013-01-16T22:18:09.925+01:00Lemon curd, czyli słodko-kwaśne powroty.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-G78Vrm1JGEU/UPcXCr44A3I/AAAAAAAALSs/_dmBagNb7uU/s1600/Wasabi+-+lemon+curd5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="http://1.bp.blogspot.com/-G78Vrm1JGEU/UPcXCr44A3I/AAAAAAAALSs/_dmBagNb7uU/s640/Wasabi+-+lemon+curd5.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Na fb napisałam, ze powoli wracam do gotowania. Temat dzisiejszego posta, może i powstaje w rondelku na ogniu...ale żeby nazywać tą czynność gotowaniem? Lemon curd się robi, nie gotuje, nie przygotowuje, się robi. Co prawda, przy naszej pomocy i troskliwej uwadze, ale w większości robi się sam.<br />
Tak więc, czy to gotowanie czy też nie, chcę przerwać tą zaklętą serię niepublikowanie. Przepisem słodko-kwaśnym, delikatnym i wyrazistym zarazem, uniwersalnym i pysznym.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-kRZiwbrCfLw/UPcXDUmFsKI/AAAAAAAALS0/HA0Bod1X1ZE/s1600/Wasabi+-+lemon+curd6.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://2.bp.blogspot.com/-kRZiwbrCfLw/UPcXDUmFsKI/AAAAAAAALS0/HA0Bod1X1ZE/s640/Wasabi+-+lemon+curd6.jpg" width="425" /></a></div>
<br />
<br />
Pierwszy lemon curd powstał trochę przez przypadek. Latem zapatrzyłam się w cudownej urody curd rabarbarowy. Na zdjęciach miał niesamowicie różowy kolor i błysk. Aby przetrenować technikę na początek postanowiłam przygotować curd cytrynowy. Wybrałam przepis Liski, zrobiłam, wyszło świetnie. Wzmocniona wzięłam się za curd rabarbarowy. Coś jednak poszło nie tak, albo przepis był zły, albo rabarbar nie taki, albo moje umiejętności do niczego. Jedno jest pewne połączenie różowego płynu z rabarbaru i żółtego z masła i żółtek, dało mało apetyczny kolor a i smak daleki był od "pysznego". Szkoda mi było rabarbaru na kolejne eksperymenty, lemon curd jednak ze mną został.<br />
<br />
Robi się szybko, więc jeżeli możesz pójść po niego do sklepu, równie dobrze możesz kupić cytryny, cukier, masło i jajka i zrobić w domu.<br />
<b></b><br />
<br /><a href="http://1.bp.blogspot.com/-VaeU8A5z4E0/UPcXCE_NJhI/AAAAAAAALSo/khD95M0aQ1Y/s1600/Wasabi+-+lemon+curd4.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="425" src="http://1.bp.blogspot.com/-VaeU8A5z4E0/UPcXCE_NJhI/AAAAAAAALSo/khD95M0aQ1Y/s640/Wasabi+-+lemon+curd4.jpg" width="640" /></a><br />
<br />
<b>Lemon curd - krem cytrynowy</b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>Źródło: <a href="http://whiteplate.blogspot.com/2011/10/lemon-curd-czyli-krem-cytrynowy.html">White Plate</a></i></span><br />
<br /><b>Składniki</b><br />3/4 szklanki soku wyciśniętego z cytryn (ok. 4 sztuk)<br /> 1/2 - 3/4 szklanki cukru (użyłam cukru pudru, proponuję dodawać go do smaku)<br /> 3 jajka (pominęłam dodatkowe żółtko), rozbełtane trzepaczką<br /> 5 łyżek masła, pokrojonego na małe kawałeczki<br /> <b><br />Przygotowanie</b><br /> Wszystkie składniki umieścić w garnku z grubym dnem i mieszając, poczekać aż masa zacznie bulgotać. Trzymać na małym ogniu ok 5 minut cały czas mieszając (chcemy uniknąć jajecznicy).<br /> Następnie zdjąć z ognia i przetrzeć przez sito (wlewam masę i przecieram łyżką).<br /> Z podanej proporcji składników wyjdzie jeden nieduży słoik kremu.<br /> Odstawić do całkowitego wystudzenia - krem powinien wówczas zgęstnieć.<br /> Gotowy lemon curd przechowujemy w lodówce.<br />
<br />
Smacznego!<br />
cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-8295714600699143623.post-50716238432325439042012-11-20T19:49:00.000+01:002012-11-20T20:25:56.004+01:00Uśmiechnij się!<i>Post pisany ponad tydzień.... czasami tak bywa, że wszystko dzieje się na raz i na drobnostki, które uśmiechają nam dzień brakuje czasu. Ja się na to nie obrażam, ja się na to ciesze. Lubię prace. Dlatego też aby nadal się cieszyć, minutka na rzeczy ważne a drobne. I nim zacznę mój wieczorny "drugi etat" przedstawiam Wam szybki post.</i><br />
<br />
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-ezAPgPukiz0/UJ_zdYI3HLI/AAAAAAAALGA/OoiUgCTbLDY/s1600/DSC_0038.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="427" src="http://3.bp.blogspot.com/-3B_rV_kBJ_U/UJ_zcvicgLI/AAAAAAAALF8/4JpuEy0wxMA/s640/DSC_0029.JPG" width="640" /></a><br />
<br />
Listopad to trudny miesiąc, może nawet trudniejszy niż styczeń (który jest uważany za najbardziej depresyjny miesiąc). Słońca coraz mniej, zmiana czasu wybija z rytmu, pierwsze przenikliwe zimno, coraz mniej błękitnego nieba i liści na drzewach, śniegu który rozjaśni ulice jeszcze nie widać.<br />
W tramwajach i autobusach ścisk - wszyscy ubierają się w coraz grubsze kurtki i płaszcze. I w tym nieszczęsnych środkach komunikacji miejskiej jest nam albo za zimno (jeszcze nie grzeją), albo za gorąco (zaczęli grzać i co zrobić z czapką, szalikiem i płaszczem?!?!). Na ulicach korki, więc w samochodzie coraz dłużej i niecierpliwie - bo to albo mgła albo deszcze.<br />
Jakby tego było mało to jeszcze jak wychodzimy i wracamy jest ciemno. Nic tylko obrazić się!<br />
<br />
I się obrażają, ludzie się na siebie obrażają. Fukają, kąsają, obrzucają nienawistnymi spojrzeniami, ochrzaniają. Ja wiem, jest trudno. Jest tak dużo rzeczy i spraw, które psują nam humory - kryzys, polityka, upadek kultury, zmierzch cywilizacji, dziury w jezdni, drożyzna na półkach...wymieniać dalej? Ale czy musimy dorzucać sobie jeszcze te wzajemne ofukiwanie i nękanie - wzrokiem, słowem, gestem?<br />
<br />
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-PBTreDMogS4/UJ_zb92IfaI/AAAAAAAALF0/IdPuU_QaBpE/s1600/DSC_0027.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="http://1.bp.blogspot.com/-PBTreDMogS4/UJ_zb92IfaI/AAAAAAAALF0/IdPuU_QaBpE/s640/DSC_0027.JPG" width="640" /></a><br />
Dlatego proszę <b>UŚMIECHNIJ SIĘ! </b>Ja się na Ciebie nie gniewam. Ja się przesunę aby zrobić Ci miejsce. Nie ma problemu, że się zaczepią nam torebki, w końcu to tramwaj. Bardzo przepraszam, nie chciałam nadepnąć Ci na nogę. Serio!! Jak czytam książkę ze słuchawkami na uszach, a stoisz za moimi plecami to Cię nie widzę. Dlatego też proszę, dotknij mojego ramienia, nie musisz mówić, patrząc Ci w twarz będę wiedziała i schowam książkę i ustąpię Ci miejsca. Fukania i obgadywania za moimi plecami, gdy mam nos w książce, a w uszach muzykę, efektu nie przynoszą. Serio, serio.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-D9aKKr6ltrE/UJ_zbRG4WGI/AAAAAAAALFs/Mrp5x--TTfE/s1600/DSC_0026.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="428" src="http://3.bp.blogspot.com/-D9aKKr6ltrE/UJ_zbRG4WGI/AAAAAAAALFs/Mrp5x--TTfE/s640/DSC_0026.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Ponieważ czasami trudno o uśmiech od nieznajomych, w niedzielny poranek ładuje baterie od Pani O. Jej mądrość, radość i zadziorność działają jak witamina C, bezchmurne niebo i dobra muzyka jednocześnie. I dlatego (i z wielu innych powodów) karmię ją scones. Są pyszne, są grzeszne, są niesamowicie sycące i uzależniające. Z dużą ilością masła i dżemem morelowy z lawendą dają siłę do uśmiech przynajmniej do środy - polecam! Niby bułeczki, niby kruche ciastko....trzeba spróbować.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b> </b><a href="http://1.bp.blogspot.com/-ezAPgPukiz0/UJ_zdYI3HLI/AAAAAAAALGA/OoiUgCTbLDY/s1600/DSC_0038.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://1.bp.blogspot.com/-ezAPgPukiz0/UJ_zdYI3HLI/AAAAAAAALGA/OoiUgCTbLDY/s640/DSC_0038.JPG" width="427" /></a></div>
<br />
<b>Scones z rodzynkami</b><br />
<i><span style="font-size: x-small;">Źródło: J.Oliver "Każdy może gotować"</span></i><br />
<br />
<b>Składniki:</b><br />
120 g rodzynek lub mieszanki suszonych owoców + sok pomarańczowy<br />
450 g mąki<br />
3 łyżeczki proszku do pieczenia<br />
2 łyżeczki sody oczyszczonej<br />
120 g masła (użyłam zimnego)<br />
2 duże jajka<br />
5 łyżek mleka<br />
<br />
do podania: masło, dżem, świeże owoce, bita gęsta śmietana...czego dusza zapragnie!<br />
<br />
<b>Przygotowanie</b><br />
Piekarnik rozgrzewamy do 200 C. W niewielkiej miseczce namaczamy owoce w soku pomarańczowym (tak by zaledwie je przykrył), odstawiamy i bierzmy się za przygotowywanie ciasta.<br />
W misce mieszamy mąkę, z proszkiem do pieczenia, sodą i masłem. Ja to zrobiłam w malakserze na trybie pulsacyjnym, można rękoma rozkruszając jak kruche ciasto aż do uzyskania konsystencji okruchów chleba - czyli nie mieszamy za długo.<br />
W innym naczyniu mieszamy jajka, mleko i rodzynki odsączone z soku pomarańczowego. Łączymy suche składniki z mokrymi, szybko zagniatamy miękkie, suche ciasto.<br />
Na oprószonym mąką blacie/stolnicy rozwałkowujemy placek grubości 2 cm i wycinamy ciasteczka kółka (wykrawaczka 7 cm). Powinno wyjść 10. Ja uklepałam okrągły placek i przecinałam go na pół aż do uzyskania odpowienich kawałków (takich "ząbków" widać na jednym ze zdjęć jaki kształt uzyskałam).<br />
<br />
Wierzch smarujemy odrobiną mleka i wstawiamy bułeczki do piekarnika. Pieczemy 12-15 minut, w tym czasie zarumieją się i urosną. Przed podaniem delikatnie przestudzić na kratce. Podawać ciepłe z ulubionymi dodatkami.<br />
<br />
Smacznego i duuużo uśmiechy :) <br />
<br />cozerkahttp://www.blogger.com/profile/07819146087718705706noreply@blogger.com6