czwartek, 31 marca 2011

Ciasteczko o północy i przed piątą rano....

Czasami dzieje się tak, że nie możesz się oprzeć, że pomimo podpowiedzi rozsądku bierzesz się za coś co ewidentnie Ci nie służy....tak było ze mą, przed chwilą dosłownie. Czekoladowe ciasteczko o 23:40, bez względu na to jak zdrowe dobrym pomysłem nie jest. Ale...ale ono (TO ciasteczko) tak samotnie i smutno na dnie puszki sobie leżało, spoglądało i niemalże przemawiało do mnie... "No weź mnie, no zjedz mnie,nie pozwól mi tu zostać samemu. Przecież wiem, przecież mnie nie oszukasz, no masz na mnie ochotę". Serio tak do mnie przemawiało. A ja słaba, nie miałam sił i uległam. Uległam ciasteczku! Ciasteczko kusiło mnie nie tylko ciemną nocą, kusiło i wczesnym porankiem (świtem dla ścisłości, o 5 rano) aby je zabrać ze sobą do pracy i posilić się nim w ramach drugiego śniadania. A kusiło skutecznie, bo musicie wiedzieć, że kakao + orzechy są diablo skuteczne o 5 nad ranem.


Skąd to ciasteczko? spytacie. A z przypadku i potrzeby chwili. Potrzeba była taka, że należało zużyć białka, które zalegały w lodówce. W poszukiwaniu pomysłu na ich zużycie znalazłam najpierw ciasteczka migdałowe i amaretti (do których jednak nie miałam wszystkich składników, ale jeszcze tam wrócę) a zaraz potem znalazły się One, nazwane ciasteczkami brownie z orzechami włoskimi. Boskie i kusicielskie, uśmiechnęły się do mnie na blogu I'm ready for cooking. Są proste, 4 składnikowe, szybkie i przepyszne. Ich przygotowanie nie zajmuje więcej niż 25 minut (włączając w to opiekanie orzechów i pieczenie) a robią się właściwie bez wysiłku. Ciut odmierzania (szklanka) i mieszania.
Ciasteczka nazwane brownie, dla mnie są bliższe orzechowej Pavlowej, mają konsystencję prawie bezy z orzechami o bardzo intensywnym smaku kakao. Z wierzchu skorupka a pod nią lekko ciągnące się, chrupiące orzechami wnętrze. Serdecznie je polecam...ja już się zastanawiam na co zużyć 4 żółtka :]


Ciasteczka orzechowe jak beza :)
źródło: blog I'm ready for cooking

Składniki na 15 dużych ciastek:

210g orzechów włoskich, uprażonych na folii aluminiowej w 180 stopniach przez ok 7-8 minut, a następnie bardzo drobno posiekanych*
1 i 1/2 szklanki cukru pudru
3/4 szklanki naturalnego kakao
szczypta soli
2-4 białka
1 łyżeczka aromatu waniliowego

Przygotowanie
Piekarnik nastawiamy na 180 stopni, blachę wykładamy papierem do pieczenia.
W dużej misce mieszamy razem dokładnie cukier, kakao, sól oraz orzechy. Dodajemy 2 białka oraz aromat waniliowy i mieszamy całość przy pomocy łyżki - masa utworzy dość zwartą kulę ciasta. My chcemy uzyskać ciasto podobne do ciasta na brownie - czyli gęstego ale jednak na tyle mokrego, aby swobodnie dało się je nakładać łyżką na blachę, dlatego dodajemy po trochu białka, po dodaniu mieszając składniki aż do całkowitego połączenia - do momentu gdy ciasto osiągnie wyżej opisaną konsystencję (możliwe, że nie będziemy musieli dodać wszystkich białek tylko np. 3 lub 3,5 białka).
Nakładamy ciasto przy pomocy łyżki na przygotowaną blachę, tak, aby tworzyło okrągłe kałuże, zostawiając między ciastkami odstęp ok. 2cm - ciastka trochę urosną i rozejdą się na boki.
Wstawiamy blachę do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok 10 minut (małe ciastka) - 14 minut (duże ciastka) aż będą lekko twarde na wierzchu. Jeśli nie zjemy ich od razu po upieczeniu przechowujemy je w zamkniętym pojemniku.

Smacznego!


* u mnie mieszanka orzechów włoskich, migdałów i orzechów laskowych

niedziela, 27 marca 2011

Zupa na zimny początek wiosny

Zupę z soczewicy pierwszy raz jadłam u mojej Cioci I, jeśli mnie pamięć nie myli był to noworoczny, poimprezowy obiad :) Zmęczone i wybawione twarze, krótka noc, dłuuugi, może lekko bolesny poranek. Zupa była gęsta, gorąca, wsyrazista i niesamowicie sycąca. Na przemęczony i niewyspany organizm idealna. Powiem szczerze, że nie pamiętam co było poza zupą...bo zupa była wspaniała.


Teraz robię ją często, nie tylko wtedy gdy czeka mnie poimprezowy obiad, ale także wtedy gdy wracam z wczesnowiosennego (zimowego, jesiennego) lodowatego spaceru albo po długim dniu w pracy (bo zupa robi się szybko i bezproblemowo). Dodatkowym jej atutem jest to, że można ją zrobić z tego co jest w danej chwili w spiżarni zamieniając to to tamto.


Fakes - zupa z soczewicy
źródło: Agnieszka Kręglicka dla ugotuj.to

Składniki
250 g zielonej soczewicy (u mnie mieszanka brązowej, zielonej i czarnej*)
250 g dojrzałych pomidorów lub puszka pomidorów bez skórki
1/2 szklanki oliwy
2 marchewki pokrojone w kostkę**
2 cebule pokrojone w kostkę
2 utarte ząbki czosnku
łyżka koncentratu pomidorowego
listek laurowy
sól pieprz oregano
2 łyżki czerwonego octu winnego

Przygotowanie:
Na rozgrzanej oliwie w garnku chwilę przesmażyć pokrojoną w kostkę cebulę i utarty czosnek. Dodać marchew, listek laurowy i opłukaną soczewicę. Zalać zimną wodą (ok.1 l) i gotować pół godziny, aż zmięknie. Dodać posiekane pomidory bez skórki, koncentrat, sól, pieprz i oregano, gotować dalsze 15 minut.
Przed podaniem doprawić zupę z soczewicy octem. Na stole dodatkowo postawić ocet, oliwę i kilka czarnych oliwek. ***

Smacznego!


* lubię mieszankę soczewic, dzięki temu, że każda z nich jest inna po ugotowaniu zupa ma fajną fakturę.
** Sprawdźcie też soczewicę na ostro z pomidorami. Bardzo podobny przepis, który inspiruje do zabawy smakami :) Ja często mieszam te dwa przepisy...
*** a ja lubię dodać jeszcze gęstą kwaśną śmietanę. A do odgrzewanej, gdy zgęstnieje i stanie się prawie gulaszem odrobinę mozzarelli albo innego sera.

piątek, 18 marca 2011

My Cookie Town...jakie jest Twoje ulubione ciasteczko?

Amaretti do kawy, cantuccini maczane w winie, maślane ciasteczko do herbaty, czekoladowe z szklanką mleka, owsiane zabierane jako drugie śniadanie, parmezanowe podjadane do piwa, imbirowe jako przekąska w biegu, pierniki zimą, kruche przez cały rok, cynamonowe jesienią, waniliowe, maślane...o rany!!!. Mogą być bez dodatków albo z owocami, czekoladą, przyprawami, groszkami, rodzynkami, na ostro, słono, słodko, gorzko, kwaskowato.


Ciasteczka! nie da się przejść obok nich obojętnie. Kuszą ze sklepowych półek, z programów telewizyjnych i z książkowych kartek. Lubimy i marzymy o TYM JEDYNYM ciasteczku lub WŁAŚNIE TAKIM ciasteczku.
Jeśli marzysz właśnie o TAKIM ciasteczku, albo TYM ciasteczku a nie możesz go znaleźć lub upiec, a może nawet nie wiesz jeszcze jak ONO smakuje, to zapraszam Cię w imieniu dwóch wspaniałych kobiet do MY COOKIE TOWN.

My Cookie Town to miejsce pełne energii, błogości, słodyczy, z poczuciem humoru, z odrobiną pikanterii i ostrości dla równowagi. Miejsce stworzone przez Grabiszkę (połówka Wasabi) i Patrylę, które postanowiły połączyć pasję pieczenia z pasją do uszczęśliwiania ludzi i założyły team ciasteczkowy - My Cookie Town.

W My Cookie Town gdzie będzie można poczęstować się najlepszym ciasteczkiem w mieście - domowym, bez sztucznych dodatków, stworzonym z najlepszych składników, według fantastycznych przepisów. Ciasteczka są nie tylko bardzo smaczne, ale i bardzo, bardzo śliczne. Starannie, po domowemu, z uczuciem i pasją wykonane.


Dziewczyny w najbliższy weekend zaprezentują swoje dzieła na imprezie Planeta Dziecko. W sobotę albo w niedziele, przy okazji na spacerze, albo zamiast spaceru jeśli pogoda nie dopisze. Na Planecie Dziecko, nie tylko zjedzcie ciasteczko, będzie możliwość podyskutowania, porozmawiania, poszperania po stanowiskach innych wystawców. Ja tam będę w niedzielę, dziewczyny z My Cookie Town przez cały czas. Do zobaczenia :)



WAŻNE! Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony mycookietown.blogspot.com i są własnością twórców tej strony :)

sobota, 12 marca 2011

Biszkopt - to przecież proste!

Na urodzinach Zuzu był wspaniały tort od The Cakegirl - biszkopt z bitą śmietaną, kremem krówkowym i bananami. PYSZNY i śliczny :) W pewien niedzielny wieczór zatęskniliśmy za tym smakiem i upiekliśmy sobie torcik. Dla nas (Pana B i mnie) było wyzwanie, bo w końcu to biszkopt, a biszkopt to większa sprawa :)


Okazało się, że to jednak proste i przyjemne, przy pomocy miksera, odrobiny delikatności robi się zupełnie bezproblemowo. Na tyle bezproblemowo, że od tego pierwszego styczniowego razu piekliśmy biszkopt i zajadaliśmy się torcikiem już dwukrotnie zmieniając tylko kremy i dodatki.
Przepis, który znajduje się poniżej jest znany, lubiany i wielokrotnie publikowany. W końcu to biszkopt genueński Michela Roux.


Biszkopt Genueński
u mnie tortownica o średnicy 21 cm

Składniki:
75 g mąki pszennej (przesianej)*
50 g kakao (przesianego)
4 średnie jajka w temperaturze pokojowej
125 g drobnego cukru (ja dodaje domowy waniliowy)
30 g - masła,rozpuszczonego ostudzonego

Jako dodatki tym razem wystąpiły:
- bita niesłodzona śmietana
- banany
- krem krówkowy

Przygotowanie
Piekarnik rozgrzewamy do 190 stopni, foremkę smarujemy masłem i oprószamy mąką, tak przygotowaną trzymamy w lodówce.
Jajka i cukier mieszamy w misce aż połączą się w gładką masę. Następnie ubijamy mikserem lub trzepaczką aż masa będzie powoli spływała z trzepaczki (trwa to około 12 minut). Mąkę z kakao przesiewamy do miski a potem delikatnie łączymy szpatułką z masą jajeczną. Na koniec dolewałam roztopione masło cienkim strumieniem, delikatnie mieszając cały czas.
Masę przelewamy do formy i stawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy około 3o minut. Ciasto jest gotowe gdy środek jest sprężysty gdy go delikatnie naciśniemy.
Studzę najpierw przez 10 minut w formie potem na kratce.

Biszkopt przekroiłam na dwa placki, przełożyłam bitą śmietaną, bananami i odrobiną kremu krówkowego. Odstawiłam na chwilę (bardzo krótką, kto by wytrzymał) do lodówki.

Smacznego!

* albo 125 mąki, jeśli nie dodajemy kakao.

środa, 9 marca 2011

Makaron z sosem - klasycznie :D

Drogie Domowe Jedzenie!
Myślę o Tobie w moim hotelowym pokoju. Zimno za oknem odstraszyło mnie od poszukiwania konkurencji dla Ciebie na mieście. Jem co mają w hotelu, a musisz wiedzieć, że nie jest to dla Ciebie konkurencja. Kochane Domowe Jedzenie, tęsknie teraz za Tobą, za Twoja ogrzewającą naturą, za miksem smaków, które mogą powstać tylko wtedy gdy do produktów podchodzi się z uwagą i szacunkiem. Tęsknie za Twoją każdą odsłoną - słodką, pikantną, delikatną i wyrazistą. Za Domowym ciastem, zupą, kanapką, sałatką, ale najbardziej tęsknie za obiadem. Ciepłym, sycącym i przepysznym. Za takim jak to ragù alla bolognese. Oh! gotowanym długo, aż smaki wymieszają się, połączą i stworzą inną jakość - mięsno-pomidorowo-warzywną. Jesteś takie Pyszne!
Do jutra, pamiętaj - jesteśmy umówieni na kolację :)

M



A tak na poważnie, sos jest pyszny, wyjadałam go z garnka jeszcze przed podaniem - pachnące, sycące (powtarzam się?)...o rany, jaka ja jestem głodna :)
Aha, to jest też proste, nie da się zepsuć, coś pomylić. Tak sobie myślę, że nawet jeśli się o czymś zapomni, zmieni zioła to będzie jakby robiła to prawdziwa włoska mamma, która na bolognese ma swój własny niepowtarzalny sposób.


Spaghetti bolognese
za przepisem z Kuchni nad Atlantykiem

Składniki:
1 łyżka oliwy
5 plastrów chudego bekonu pokrojonych w kostkę
1 łyżka świeżego lub 1 łyżeczka suszonego rozmarynu
1 duża cebula drobno posiekana
3 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
600g mielonego mięsa wołowego
2 marchewki drobno utarte
1 gałązka selera naciowego drobno posiekana
4 suszone pomidory w oleju pokrojone w drobna kostkę
1/2 szkl czerwonego wina
400g puszka pomidorów
200ml przecieru pomidorowego
1/2 szkl bulionu drobiowego
1 łyżeczka oregano
świeżo starty parmezan

Przygotowanie:
Na dużej patelni podsmażamy na oliwie bekon. Następnie dodajemy rozmaryn, cebule i czosnek i nadal smażymy. Wrzucamy na patelnie mięso i mieszając oraz rozdrabniając na małe kawałki podsmażamy. Dodajemy utarte warzywa i suszone pomidory jeszcze chwile podgrzewamy, a następnie wlewamy wino. Gdy prawie wyparuje dodajemy puszkę rozdrobnionych pomidorów, przecier pomidorowy, bulion i oregano. Przykrywamy pokrywką i na malutkim ogniu dusimy jeszcze 20-30min. Podajemy ze spaghetti ugotowanym al dente, posypane parmezanem.

Smacznego!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...