Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ciasta i ciasteczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ciasta i ciasteczka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 6 marca 2017

Z życia rodzica i czekoladowe ciasto bananowe

Pod koniec poprzedniego roku nasze stado się powiększyło. Jest już nas pięcioro. Nasza dwójka, psia córka Dycha, Młody i Młoda - zwana Niedźwiadkiem albo Bombelkiem ;) Spodziewaliśmy się wszystkiego, byliśmy przygotowani na armagedon, płacz i huśtawkę hormonów. Szczerze liczyliśmy (chociaż B twierdzi, że to ja liczyłam, bo on wiedział, że będzie świetnie), że będzie mocno trudno. Na razie jednak, poza wiecznym niewyspaniem i zmęczeniem, jakoś dajemy radę. Powolutku załapujemy rytm, uczymy się siebie nawzajem i staramy się aby wszyscy byli tak samo zadbani, wymiziani, wyprzytulani, wykochani i uśmiechnięci.

Tyle nowości z życia rodzinnego:) teraz pora na nowości "wasabowe". Do Moniki i mnie dołącza Ola. Ola podróżniczka, kulinarna pozytywna dusza, żona M i mama super słodkiego Sz, emanująca zajebistością i zarażająca pewnością siebie. O Oli wspominałam już na Wasabi ; TU i TU i TU i TU. Co mogę jeszcze dodać, to moja przyszywana siostra.

Wracając do gotowania  :)

Wczesna edukacja kulinarna, przesiadywanie w kuchni od pierwszych dni życia, programy Nigelli i Anthonego Bourdaina puszczone na padzie w każdej wolnej chwili przez matkę (A ulubionym youtobowym kucharzem G jest Paweł Małecki i jego przepisy dla jednej sieci sprzedaży) sprawiły, że Młody uwielbia gotować. Zupa z ciastoliny i patyczków, pieczenie drewnianych warzywek i przygotowywanie ciasta z domowego piasku (mąka z olejem - cudo!) to zabawy pokojowe, w kuchni Młody kroi warzywa (obiadowym nożem), miesza, przelewa, ubija, rozbija jajka i odmierza. Z dnia na dzień bałagan jest coraz mniejszy a potrawy coraz bardziej skomplikowane (przygotowanie trwa dłużej, trzeba czekać na efekty, staranniej mieszać itp).
Wspólne gotowanie to tez rozwiązanie na brak czasu. Dla G to zabawa, dla nas czas spędzony razem na rozmowie i nauce a przy okazji możemy przygotować obiad, deser czy śniadanie.
Niestety nie zawsze przekłada się to na preferencje kulinarne - pokroi kalafiora, ale go nie zje, pokruszy biały ser, ale go nie tknie - taki z niego kucharz.

Ostatnio upiekliśmy ciasto, oczywiście czekoladowe, bo to ulubiony "słodki" smak G. Pisze słodki w cudzysłowie, bo Młody ceni szczególnie wytrawny smak czekolady. Ciasto które upiekliśmy opiera się na bananach, niesłodzonym musie jabłkowym i dużej ilości naturalnego kakao. Co prawda jest w nim cukier, ale myślę, że można się go pozbyć albo ograniczyć jeszcze bardziej (ja zmniejszyłam z 2/3 cup do niepełnego 1/2 cup i uważam, że może być mniej słodko). W swojej wersji ograniczyłam też prawie o połowę ilość czekolady w cieście i dopełniłam orzechami laskowymi, nie posypałam też ciasta czekoladą...jakoś za dużo tego dobra dla mnie było.



Podwójnie czekoladowe ciasto bananowe z orzechami
Źródło: Super Healthy Kids

Składniki:
3 średnie banany (u mnie mocno dojrzałe)
3/4 cup brązowego cukru (ja dałam niepełne 1/2 cup i myślę, że można dać jeszcze mniej)
1/2 przecieru z jabłek (applesauce, dodałam jabłka ze słoiczka dla dzieci)
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1 duże jajo
1 cup mąki
1/2 cup kakao
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki soli
1 cup/ około 175 g groszków czekoladowych. Ja dodałam 100g drobno posiekanej czekolady i 60 g posiekanych orzechów laskowych
1/2 cup groszków czekoladowych (pominęłam)

Przygotowanie:
Piekarnik rozgrzej do 175 stopni, blachę o wymiarach 20x20cm (u mnie 24x24cm) wyłóż papierem do pieczenia albo nasmaruj tłuszczem.
W misce połącz mąkę, kakao, sodę oraz sól. W drugiej misce utrzyj mikserem banany razem z cukrem do momentu rozpuszczenia sie cukru (wydaje mi się, że można to zrobić widelcem), dodaj przecier z jabłek, jajko oraz ekstrakt waniliowy. Miesza jaż do połączenia się składników. Następnie dodaj suche składniki i mieszać aż do połączenia się składników. Na końcu wmieszaj czekoladę/orzechy.
Przelej masę do formy i piecz 25/35 min, aż środek ciasta będzie upieczony (patyczek nie będzie do końca suchy, szczególnie gdy trafi się na kawałek czekolady). Ciasto można upiec w keksówce, wg autorki przepisu czas pieczenia zwiększa się do około 1h.




niedziela, 4 września 2016

Ciasto na codzień i garstka wspomnień.

Wywołała mnie do tablicy Lu, zmusiła do wspomnień i przywołania początków blogowania. Pamiętam tą pasję jaką miałyśmy z Moniką, pamiętam ten fun, tą regularność, wzajemne nakręcanie się na gotowanie. To było przecież niedawno (czy aby na pewno?), ale z drugiej strony tak wiele wydarzyło się pomiędzy wczoraj a dziś, że mamy w Wasabi dwie zupełnie różne dziewczyny, obie z dziećmi, z domami, z zwierzakami, z codziennością tak różną od tej z początków blogowania. Bynajmniej nie narzekam i nie marudzę, cudnie jest dorastać, zmieniać się i stawiać czoło wyzwaniom jakie niesie codzienność. Fantastycznie jest w tym miejscu w którym jestem (jesteśmy). Może jest inaczej niż wyobrażałam to sobie w 2009 roku, ale miałam wtedy 7 lat, jedno dziecko (właściwie dwoje dzieci) i jednego psa mniej (s i e d e m !!!).


Co do bloga...no cóż. Zobaczmy jak to będzie, nie obiecujmy sobie i innym nic czego nie będziemy mogli spełnić i cieszmy się tym co mamy. Okazjonalnymi wpisami, miejscem pełnym wspomnień, kartką, która czeka aby wypełnić ją treścią.

Miałam w tym miejscu długi fragment o cukrzycy ciążowej i ciąży a do tego przepis na razową pizzę, ale może zostawię to na inny dzień a dziś wrzucę tylko przepis na ciasto czekoladowe. Ciasto zupełnie nie dietetyczne, bo pełne cukru i białej mąki, ale za to takie, które:
 - smakuje wszystkim w domu (od małego do dużego, poprzez psa zjadającego zakazane okruszki z podłogi). Jest słodkie i czekoladowe, ale nie tą dziecięcą mleczną czekoladowością a wytrawnym smakiem gorzkiej czekolady.
 - jest łaskawe dla glukometru i w połączeniu z kawą daje całkiem ładny wynik 115/119 na glukometrze (to chyba zasługa dużej ilości kakao)
 - jest przepyszne a w trakcie pieczenia pachnie obłędnie
 - jest banalnie proste i spokojnie mogłoby się znaleźć w dziale "przepisów na jedna rękę" u Strawberries from Poland.
 - na zdjęciach wygląda jakby było za suche, ale wcale takie nie jest.


Przepis znalazłam na stronie Smitten Kitchen już jakiś czas temu, przeleżał w ulubionych baaaardzo długo, do realizacji trafił ostatnio. Będąc na diecie odczuwam przymus pieczenia ciast, właściwie ich potem nie jem, ale bardzo a to bardzo chce mi się je piec. Najczęściej piekę razowe, z ograniczoną ilością cukru. Ale w tym konkretnym przypadku szkoda było mi grzebać i zostawiłam tak jak jest, nie zmniejszając nawet ilości cukru (co zapewne przy kolejnej próbie zrobię).
Na początku oryginalnego przepisu jest dość długi wstęp o tym, że inaczej postępujemy mając do dyspozycji "natural cocoa" a inaczej z "dutch cocoa powder". Przeszukując internet nie znalazłam jednoznacznej odpowiedzi na to, które polskie kakao jest "dutch" a które "natural", użyłam natomiast "ekstra ciemnego" i uznałam po kolorze proszku a następnie ciasta, że jest to właśnie "dutch".
W skrócie:
 - ciemne kakao, typ "dutch" - 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia + 1/4 sody oczyszczonej
 - "jaśniejsze" kakao, typ "natural", "regular" - 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
W przepisie podaję tylko wersję z sodą i proszkiem do pieczenia..




Codzienne ciasto czekoladowe
Źródło: Smitten Kitchen

Składniki:
1/2 cup tj. jakieś 113 g miękkiego masła
1 cup jasnego brązowego cukru (użyłam drobnej demarara)
1/2 cup białego cukru
1 duże jajko w temperaturze pokojowej
1 cup maślanki (u mnie kefir)
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1 1/2 mąki
3/4 cup kakao ekstra ciemne (sprawdź notatkę powyżej
1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki soli

Przygotowanie

Piekarnik rozgrzej do 160 stopni, formę (średnia keksówka) nasmaruj masłem i wysyp lekko mąką. Do małej miski przesiewamy mąkę, kakao, sól, sodę i proszek do pieczenia. Odstawiamy na bok.
W drugiej misce ucieramy masło mikserem na gładką masę, dodajemy cukier, ucieramy jeszcze jakieś 3 minuty, aż do uzyskania puszystej konsystencji. Dodajemy jajko, mieszamy aż składniki się połączą, dodajemy maślankę i ekstrakt waniliowy. Masa może wyglądać na lekko zwarzoną, ale nie musimy się tym przejmować. Dodajemy mąkę z dodatkami do maślanej masy i mieszamy łyżką aż do połączenia się składników, ważne, by nie mieszać za długo.

Przekładamy ciasto do wcześniej natłuszczonej formy, wstawiamy do piekarnika i pieczemy około 60/70 minut albo do suchego patyczka. Radzę sprawdzać od 45 min.
Formę z ciastek ustawiamy na kratce na jakieś 10/15 min do przestudzenia, po tym czasie możemy studzić ciasto już bez formy.

Podajemy samo, z bitą śmietaną, owocami albo z czym dusza zapragnie. Ja przechowuję je owinięte w folię aluminiową.

Smacznego!


środa, 9 marca 2016

Historie kuchenne i mocno czekoladowe ciastka z kaszą owsianą

Od ponad tygodnia próbuję skończyć tego posta a nie jest łatwo. Może dziś się uda (oczywiście "dziś się nie udało i kończę go rano w środę, a nie wieczorem we wtorek*). Mały Człowiek umęczony gorączka poszedł spać o 17, wreszcie nie kaszle i łagodnie oddycha. Marze sobie, że to może przełomowa noc i jutro obudzi się w lepszym humorze (dobrze myślałam, ząbki piątki wyszły i większość objawów minęła). Wreszcie oderwiemy się od sennych dni, kanapowego oglądania bajek (chłopięcy wybór to śmieciarka, dźwig i pociąg....i to w wydaniu, który doprowadza mnie do szału) i płaczliwego humoru. Chociaż taki przytulający się, przysypiający, niedźwiedzi chłopiec to sama słodycz). Ale niech już wyzdrowieje, niech będzie zabawa, spacery i żłóbek. Niech będzie wspólne gotowanie i siedzenie w kuchni. 
 
 
Ogromnie ciekawym doświadczeniem jest gotować z takim Małym Człowiekiem. Jako Rodzice łapiemy luz, bierzemy poprawkę na niewypały i olewamy bałagan, to wiele nas uczy. Ale u tak najfajniej jest obserwować u Niego coraz większa świadomość wykonywanych czynności, koordynację ruchu i precyzję i ten błysk w oku na wiadomość, że będziemy gotować. 
Młody w kuchni urzęduje od samego początku naszej wspólnej przygody. W bujaczku ustawionym na blacie, na macie edukacyjnej, na kocyku, raczkujący i buszując wśród szafek albo siedząc w foteliku do jedzenia. W pewnym momencie, jego ciekawość tego co się dzieje " tam na górze" była tak wielka, ze posadziłam go na blacie kuchennym. Ja byłam lekko zdenerwowana (w końcu był już mocno aktywnym ruchowo brzdącem), babcie uznały, że zapewne oszalałam, ale okazało się, że siedzenie na blacie to źródło najlepszej rozrywki. Tak wiele można zdziałać - krojenie, przesypywanie przypraw, gniecenie ciasta, układanie w szafkach z przyprawami, podlewanie kwiatów i patrzenie przez wielkie okno na świat, są tak fajne, że nie chce mu się łobuzować. Chociaż może źle napisałam, zabawy na blacie to jedne wielkie łobuzowanie, brudzenie i rozsypywanie. Szał, dziki szał :)

Teraz na blacie kuchennym toczy się życie - piaskownica z piaskiem z mąki i oleju, ciastolina, farby, gotowanie. 
 


Nim cała nasza trójka rozchorowała, udało nam się upiec ciasteczka. Mały Człowiek wsypywał składniki do miarek, z miarek do miski a potem jak zaczarowany na mikser. Chwilowa kłótnia o jedzenie surowego ciasta, ale poszło gładko. A co ważniejsze - wyszło pysznie.

Ciasteczka maślane, super mocno czekoladowe i delikatne, ale dzięki dodatkowi kaszki owsianej (angielskie steel cut, którego mam cały woreczek i poza owsianką jakoś nie miałam weny do ich wykorzystania) chrupiące. Robią się szybciutko i łatwiutko, chwila mieszania, dłuższa w piekarniku, chwilka na kratce i do pudełeczka.

 
Czekoladowe ciasteczka owsiane
Źródło: epicurious

Składniki:
12/16 ciasteczek 

3/4 cup mąki
1/4 cup naturalnego kakao
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/4 łyżeczki soli
1/2 cup masła -> jakieś 113 g
1/2 cup cukru
1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
2 łyżki płatków owsianych typ steel-cut -> w Polsce nazywane kaszą owsianą**
1/4 szklanka połamanej deserowej czekolady


Przygotowanie

Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni. Blachę wykładamy papierem do pieczenia.
Do miski przesiewamy mąkę, kakao, sodę oraz sól. W drugiej misce umieszczamy masło chwilę miksujemy, dodajemy cukier i ekstrakt waniliowy. Ubijamy aż do uzyskania lekkiej i puszystej konsystencji. Dodajemy mąkę z dodatkami i mieszamy aż składniki się połączą (będzie gęste) Na koniec dodajemy płatki owsiane a na końcu czekoladę. W tym momencie z mieszania przechodzimy do zagniatania (tylko do połączenia się składników).
Z ciasta lepimy kulki wielkości dużego orzecha włoskiego. Układamy na blasze z około 2 cm odstępem i lekko spłaszczamy.
Pieczemy około +/- 14 minut do momentu aż środek będzie jeszcze lekko miękki a brzegi popękane. Upieczone ciastka zostawiamy na blasze do przestygnięcia, następnie można schować do szczelnego pojemnika.

Smacznego

*i tu moja nauka aby ufać sobie i nie wpadać w panikę. Prawie 2 tygodnie gorszego humoru, zakończone 5 dniami gorączki. Lekarz odwlekający antybiotyk pozwolenie na spokojne chorowanie, spanie i marudzenie.
** można zastąpić zwykłymi płatkami owsianymi górskimi.










poniedziałek, 15 lutego 2016

Chlebek bananowy - Po prostu Nigella.

Odkąd dieta naszego Małego Człowieka zaczęła być czymś więcej niż tylko mlekiem, w naszym domu są one cały czas - banany. Są niezastąpione na kapryśne momenty niejedzenia, spacery czy płaczliwe powroty ze żłobka. Gdy Mały Dzielny Człowiek jest zmęczony i jednocześnie pobudzony a drzemka dopiero za kilka minut w domu. Gdy ma dzień na NIE, a my już nie mamy siły na to by namawiać go na inne jedzenie - banan, jabłko czy kiwi i do przodu. Poza świeżymi, w lodówce mam kilka zamrożonych przejrzałych bananów, czy to na koktajl, placki czy na ciasto. Jeśli chodzi o ciasto to do tej pory na naszym stole rządził chlebek bananowy Sophie Dahl. W nocy o północy, z zamkniętymi oczami mieszałam i piekłam. Na słodką kolację, deser dla niezapowiedzianych gości, śniadanie do pracy czy do żłobka. Od czasu gdy pojawił się G, ograniczyłam w nim ilość cukru, ale smakuje nam nadal.
Wczoraj wieczorem, w ramach kompulsywnych zachwytów nad Po prostu Nigella, pojawił się jego zastępca. Niby kolejny chlebek bananowy, niby bardzo podobny. Ale dzięki dodatkowo jogurtu i zamianie masła na olej, lżejszy, bardziej chlebowy a mniej ciastowy. Słodki, ale nie za bardzo. (myślę, że można jeszcze ograniczyć ilość słodyczy w nim).
Chlebek powiedziałabym dość zwyczajny, z miłą nutą kardamonu i chrupiącym i zaskakującym ziarnem kakaowca. Ale w tej zwyczajności jest pewna cudowna moc i to na kilku poziomach. Chlebek piekąc się a następnie stygnąć doprowadza do szału domowników, którzy chcieliby go już wyjąć z piekarnika, pokroić i zjeść. Ale nie, nie można. Trzeba czekać. Druga sprawa, to jak już wystygnie i rano będziemy go kroić na porcje to zobaczymy, że super się kroi, jest sprężysty, o regularnych dziurkach i obłędnym zapachu. Chciałabym powiedzieć, że się dobrze przechowuje, ale chyba nie będzie mi dane sprawdzić tego empirycznie.

Mój chlebek piekł się o ponad 15 min dłużej niż ten w przepisie. Dałam całość cukru, ale następnym razem ograniczę odrobinę jego ilość. Ziarno kakaowca można swobodnie zamienić na orzechy, albo zupełnie pominąć.


Przy okazji chlebka napisze jeszcze słowo o Po prostu Nigella, bo ta książka jest dla mnie ogromnie pozytywnym zaskoczeniem. Gdy zobaczyłam okładkę, a następnie zapoznałam się z kilkoma przepisami miałam poczucie, że czeka na mnie książka mdła, rozmyta i mało konkretna. Bałam się też, że Nigella w ramach zmian życiowych zeszła na drogę odchudzonego menu typu light, super foods i dań typu raw. Jednak na youtube udało mi się zobaczyć kilka odcinków pierwszego sezonu Simply Nigella (fatalna jakość filmów, ale czego się nie robi dla Nigelli). Z minuty na minutę, z przepisu na przepis coraz bardziej podobała mi się koncepcja przemiany jaką przeszła Nigella i jej przepisy. Są lżejsze, są świeższe, często bezglutenowe i zawierające super foods ale są nadal z tym cudownie hedonistycznym rozmachem. Obok ascetycznych warzyw i ryb są też konkretne i barokowe w smaku mięsa i obłędne ciasta.
Kupuje przemianę i kupuję książkę w całości i już na najbliższe tygodnie mam rozpisane dania na JUŻ.


Chlebek bananowy z kardamonem i ziarnami kakao
źródło: Po prostu Nigella. Nigella Lawson

Składniki:
2 bardzo dojrzałe banany (250-275g ze skórką)
2 duże jajka
200ml maślanki albo rzadkiego jogurtu
125 ml oleju
325g mąki
200g jasnego cukru czcinowego
1,25 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
2 łyżeczki mielonego kardamonu
Foremka 23/13/17cm

Przygotowanie
Piekarnik rozgrzewamy do 170 stopni, a formę wukładamy papierem do pieczenia i smarujemy olejem
Ciasto przygotowywałam mikserem ale Nigella twierdzi, że przy pomocy łyżki też da radę.
Rozgniatamy banany i ubijamy je mikserem dodając po jednym jakski. Następnie dodajemy maślankę/jogurt, olej i dokładnie miesamy.
W osobnej misce mieszamy mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sodę oraz kardamon. 
Zmniejszamy obroty miksera i powoli dodajemy suche składniki. Mieszamy aż do połączenia się składników, pod koniec można zwiększyć obroty. Możliwe, że w między czasie będziemy musieli gumową szpatułką zebrać część niewymieszanego ciasta ze ścianek miski.
Ciasto przekładamy do formy i wkładamy do piekarnika na około godzinę. Po 34 minutach warto sprawdzić czy ciasto jest upieczone - suchy patyczek. Moje wymagało około 1h 15m w piekarniku.
Ciasto studzimy w formie ustawionej na kratce. Ostudzone owijamy papierem a następnie folią spożywczą.
W szczelnym pojemniku utrzymuje świeżość do tygodnia (aha...jasne, ciekawe czy ktoś to widział).
Może być zamrażane przez 3 miesiące - owinięte w folię spożywczą. Rozmrażamy odwiniętą z foli, w temperaturze pokojowej.


Smacznego!

sobota, 6 lutego 2016

Pączki i Powroty

Wdech Wydech Wdech Wydech....

minęły ponad dwa lata. Szmat czasu, palce odwykły od stukania tekstu na blogu, głowa od konstruowania myśli a oko od robienia zdjęć. Ale ostatnio coś za mną chodzi, coś mnie nosi aby tą gonitwę myśli związaną z naszą codzienności przelać na "papier".

Przez te lata od początku prowadzenia Wasabi obie z Moniką przeszłyśmy niesamowitą drogę, pełną zwrotów akcji i niemądrych przygód, ważnych i przemyślanych decyzji, zaskakujących zbiegów okoliczności, nawiązujących się i rozpadających znajomości.
W tym wszystkim pozostały rzeczy niezmienne - miłość naszych najbliższych, przyjaźń, odwaga w kształtowaniu swojego życia. I pomimo mijających lat i zmieniających się cyferek nadal jesteśmy troszkę naiwne, mocno roześmiane i czasami niemądre.
Chociaż mogę mówić tylko za siebie, myślę, że dziś znowu stoimy przed nowym, każda z nas na swój wyjątkowy sposób. Dla mnie oznacza to powrót tu. Miejsce skupiające tak wiele dobrych wspomnień i gotowe by przyjąć jeszcze wiele nowych.

Nie wiem czy ktoś jeszcze tu zagląda, czy ktoś korzysta z naszych przepisów. Przecież internet i sklepowe półki pełne są przepięknych słów, przepisów i zdjęć.
Ale to chyba bardziej dla mnie iż dla nas.


Powracam z przepisem, który obiegł już internet wzdłuż i wszerz, można go wyszperać w wielu miejscach, ale niech będzie i tu. Bo to dla mnie specjalny przepis. Dokładnie rok temu zrobiłam go po raz pierwszy, specjalnie dla naszego Syna, po to aby mógł pierwszego pączka w życiu zjeść z mamą i tatą.
Tak więc rok temu na śniadanie jedliśmy pieczone pączki. Wtedy tak samo jak w ostatni czwartek wstałam przez Młodym i jego Tatą, przesunęłam nadal śpiącego psa, wyjęłam z lodówki ciasto, utoczyłam pączki i upiekłam. Młody wstał akurat na lukrowanie pierwszej partii i smarowanie jajkiem drugiej. Potem mieliśmy się szykować. On do żłobka, ja do pracy, ale oblizana łyżeczka po lukrze spowodowała taki sugar rush, że biegaliśmy po domu jeszcze ładną godzinę.

Ja spóźniłam się do pracy, ale na szczęście Młody Człowiek zdążył na drugie śniadanie w żłobku.

Wszystko się zmieniło, odkąd ten Mały Człowiek pojawił się w naszym życiu. Stanęło do góry nogami, obróciło się o 180 stopni. Po dwóch wspólnych latach mogę powiedzieć, że jest już normalnie, że niespodzianki serwowane przez ciągle zmieniającego się Młodego to codzienność, że huśtawka nastrojów u nas i u Niego to już norma, że podstawową cechą układanych przez nas planów i grafików jest elastyczność i zmienność i że już nie pamiętamy jak to było być parą bez dziecka. A to wszystko jest dobre, zabawne i tylko czasami (najczęściej około 3-4 w trakcie nieprzespanej nocy) wspominamy jak to było spać spokojnie.


A wracając do przepisu. To nigdy nie będą pączki smażone na głębokim tłuszczu, tak samo jak to nie są (i nie będą) pączki w kategorii fit. To słodkie, lekkie totalnie pączkowe pączki, które robi się i je z ogromną przyjemnością. Trudno powiedzieć czy smakują mi bardziej niż prawdziwe, bo które w sumie są prawdziwe: te domowe, które nie zawsze wychodzą, te kupne które poza paroma wyjątkami to produkt pączkopodobny? Mi pieczone smakują przeogromnie, tak przeogromnie, że kilka kolejnych dni powinnam spędzić o sałacie i wodzie. 

Pączki pieczone 

Składniki:
100 ml ciepłego mleka
50 g świeżych drożdży
370 g mąki pszennej (tortowej lub do wypieków drożdżowych)
50 g cukru
3/4 łyżeczki soli
3 jajka
170 g masła
Dodatkowo:
jajko do posmarowania
około 300 g miękkiej marmolady o smaku różanym lub marmolady truskawkowej ewentualnie wieloowocowej
lukier pomarańczowy: 200 g cukru pudru, sok i skórka z pomarańczy, sok z cytryny, smażona skórka pomarańczowa lub konfitura pomarańczowaPotrzebne też będą
papilotki (jak do muffinów) o średnicy 5 cm mierzone po dnie
cienka szklanka lub metalowa obręcz do wycinania ciastek o średnicy 7,5 cm
Przepis
  • Drożdże, masło i jajka wyjmujemy wcześniej z lodówki aby się ociepliły. Masło kroimy na kawałki i tak ocieplamy. Ciasto najlepiej zagniatać mikserem planetarnym, w maszynie do wyrobu chleba, melakserze lub termomiksie.
  • Z drożdży zrobić rozczyn - wymieszać ciepłe mleko, pokruszone drożdże, 1 łyżeczkę cukru i 1 łyżkę mąki, odstawić do wyrośnięcia na 10 minut pod przykryciem ze ściereczki. Rozczyn ma się dość mocno spienić. Naczynie z drożdżami można wstawić do garnka z bardzo ciepłą wodą, to pomoże drożdżom wyrosnąć. Gdy drożdże wypełnią już cały kubek, wstawić go do miski z mąką.
  • Do większej miski przesiać mąkę, dodać cukier, sól i wymieszać. Następnie wlać rozczyn drożdży i wymieszać łyżką. Dodawać stopniowo jajka mieszając składniki drewnianą łyżką. Następnie wyrabiać ręką przez około 10 minut lub przez 7 minut za pomocą haka miksera (na 4 poziomie). Na koniec ciasto ma być gładkie.
  • Następnie dodawać po kawałeczki miękkie masło, cały czas wyrabiając rękami (około 10 minut) lub miksując hakiem (około 7 minut). Na koniec mamy otrzymać elastyczne i błyszczące ciasto, które będzie odklejało się (ześlizgiwało) z ręki i boków miski. Przykryć ściereczką i odstawić na 1 godzinę do wyrośnięcia (ciasto znacznie się napuszy).
  • Wyrośnięte ciasto uderzyć pięścią i szybko zagnieść ręką. Złączyć ciasto w jedną kulę (nie będzie sztywna), wyłożyć na blat podsypany mąką, przewrócić na drugą stronę i obtoczyć w mące. Dłońmi rozpłaszczyć ciasto na placek o grubości około 1 cm (ma nam wyjść 16 pączków), w razie potrzeby oprószyć blat i ciasto mąką aby ciasto się nie kleiło. Szklanką lub obręczą wyciąć pierwsze kółko. Rozpłaszczyć nieco w dłoni i na środek położyć pełną łyżeczkę marmolady. Złożyć kółko na pół, zlepić brzegi jak w pierogach a następnie zebrać łączenie w jednym miejscu. Ulepioną w ten sposób kulkę włożyć łączeniem do dołu do papilotki. Powtórzyć z resztą ciasta. Na koniec wycinki z ciasta zebrać w jedną kulkę i też wykorzystać.
  • Papilotki z pączkami układać na blaszce z wyposażenia piekarnika z zachowaniem odstępów (zmieści się połowa pączków, resztę pieczemy w drugiej partii). Pączki odstawić na 1/2 godziny do podrośnięcia (ciasto mniej więcej dwukrotnie zwiększy objętość).
  • Piekarnik nagrzać do 180 stopni C (góra i dół bez termoobiegu). Wierzch pączków posmarować roztrzepanym jajkiem (najlepiej ogrzanym w temp. pokojowej) i wstawić razem z blaszką do nagrzanego piekarnika do środkowej części. Piec przez 13 - 15 minut. Od razu wyjąć z piekarnika. Studzić przez około 10 minut, następnie polukrować. Upiec drugą partię pączków.
  • Lukier pomarańczowy: do miseczki wsypać cukier puder, dodać skórkę startą z pomarańczy (około 1/2 łyżeczki), łyżeczkę soku z cytryny oraz sok z pomarańczy w takiej ilości aby otrzymać lukier o odpowiedniej gęstości. Wymieszać ze smażoną skórką pomarańczową lub konfiturą (około 2-3 łyżki).

Wskazówki

Ciasto można też zagnieść wieczorem, wstawić do lodówki na całą noc, a rano upiec pączki. W tym celu wyrobione ciasto przykrywamy folią i wstawiamy do lodówki na całą noc (ciasto najpierw urośnie, później opadnie). Rano wystarczy uformować pączki i odstawić na godzinę do wyrośnięcia w temperaturze pokojowej. Do ciasta "nocnego" można użyć drożdży instant (1 i 1/2 saszetki).

sobota, 23 listopada 2013

Ciasteczka w kontekście

Czym dla mnie jest Wasabi? Blogiem kulinarnym, notatnikiem, pamiętnikiem...nie wiem. Czasami zaglądam na bloga jako do dużego, publicznego notatnika, czytam przepis, zamykam komputer. Ale innym razem, wpadam tylko na chwilę a zaczynam przeglądać stare posty i wracają wspomnienia. Moje, Moniki, nasze wspólne. Chwile radosne, smutne, śmieszne, ważne i błahe. I chociaż nie żyję po to aby jeść, a jem po to aby żyć, to gotowanie ma dla mnie kontekst i wypełnione jest wspomnieniami. Są chwilę, że z konieczności zjadam zupę z torebki i zagryzam batonikiem - bo tak trzeba. Ale prawda jest taka, że wolę aby te dni nie istniały. Wolę mieć czas i energię bo gotować dla siebie i dla bliskich. Prosto, szybko i smacznie i po domowego. Bez półśrodków i dodatków z "torebki".
Chyba...chyba, że jest to gorący kubek pomidorowy jedzony z Moniką pod namiotem, w trakcie wakacji nad morzem (całe 2 tygodnie na takim jedzeniu przeżyłyśmy). To "zupa", po która nadal zdarza mi się sięgnąć w sklepie, tylko i wyłącznie po to, aby wypić ją przeglądając gruby album zatytułowany "Łeba". Albo mielonka z puszki, która była podstawą najlepszego sosu "bolonese" na świecie, a tylko dlatego, że gotowaliśmy to na łódce i zjedliśmy na środku jeziora. Po mielonkę nie sięgam w domu, bo tak między nami, to bez dodatku mazurskiego powietrza i przechyłów to nie da jej się jeść. Da się za to jeść, siedząc na krawężniku, suchą kajzerkę i zapijać ją kefirem. Kolejny wakacyjny hit, który uprawiam w wiosenne i letnie poranki. Biorę psa, idziemy na długi spacer, po drodze kupuję bułę i kefir. Wybieram punkt na Sadach, Cytadeli albo Kępie Potockiej, pies biega a ja to śniadanie zjadam z głową pełną wspomnień.


Ciasteczka, na które przepis dziś zaprezentuje, też mają swoją historię. Robione rano, wiezione wiele kilometrów, tylko po to, by spędzić razem kilka godzin z okazji ważnego dnia. By usiąść w świetle lamp, gdy zmrok za oknem i rozmawiać. Ciepła herbata, gorzka kawa i czekoladowe ciasteczka. A wcześniej rosół i sałatka jarzynowa. Rok temu w tym dniu mama podała flaki, parę lat wcześniej zerwałam się z wujkiem, tatą i ciotecznym bratem na piwo, jeszcze wcześniej była impreza  na której rozpijaliśmy domowe wino i zajadaliśmy paluszki. Masa wspomnień, żywych i wibrujących kolorami.
Dlatego też chyba piszę o jedzeniu, bo jest ono nośnikiem bardzo silnych wspomnień, które chcę zachować, które chcę dopieszczać i obracać w głowie raz po raz. I dla mnie na Wasabi jedzenie jest tylko dodatkiem do tego wszystkiego co przeżyłam, z kim się spotkałam i gdzie byłam.


A wracając do ciasteczek - są przepyszne. Maślane, nie za słodkie, przypominają w konsystencji shortbread. W ciemnej wersji pachną kakao i masłem, w jasnej maślano-waniliowo. Ja dodałam jeszcze wodę z kwiatów pomarańczy oraz wodę różaną by nadać im słodko-pudrowy charakter. W głowie pasuje mi dodatek lawendy albo skórki pomarańczowej a do kakaowej wersji suszonych wiśni z chilli albo podprażonych orzechów laskowych. Wariacji jest bez końca.

Rzecz ważna - robi się je w jednym naczyniu - malakser, mikser. Bez zagniatania, bez odstawiania, bez drżenia o bałagan! Cudownie!

Przepis pochodzi z książki "Nigella świątecznie", ciasteczka są jednak uniwersalne i nie trzeba świąt aby sprawić sobie przyjemność. Nigella oblewała je polewą czekoladową i obsypywała posypką, ja to pominęłam. Aby uzyskać wersję jasną i ciemną, podwajałam ilość składników. Przygotowując wersję jasną zamiast kakao dodałam zwiększyłam ilość mąki. W przepisie podaje składniki na 1 porcję.


Ciasteczka maślane świątecznej Nigelli
Źródło: Nigella świątecznie

Składniki:
250g miękkiego masła
150g drobnego cukru
40g kakao
300g mąki
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Wersja jasna:
Zamiast 40g kakao dodałam 40g mąki, Dodatkowo dodałam po jednej łyżeczce esencji waniliowej, wody z kwiatów pomarańczy i wody różanej (opcjonalnie)

Przygotowanie:
Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni, blachy wykładamy papierem do pieczenia.
W mikserze/melakserze umieszczamy wszystkie składniki i miksujemy aż do uzyskania jednolitej miękkiej, lepkiej masy. Ja postawiłam misę melaksera na wadze i używając tarowania dodawałem kolejne składniki a Nigella robi to tak -> klik
Z masy toczymy kulki wielkości średniego orzecha włoskiego i układamy je na blasze. Na jednej powinno zmieścić się 12 (ja upychałam po 16), tak by ciastka miały miejsce się rozlać.
Ciastka pieczemy 15 min, wyjmujemy i zostawiamy na 15 minut do przestygnięcia, po tym czasie przekładamy je na kratkę do całkowitego wystygnięcia.
Zimne ciastka przekładamy do szczelnego pojemnika i trzymamy do 5 dni...chociaż po 5 dniach to na dnie pozostają resztki zapachu i okruszki.

Smacznego!

czwartek, 22 sierpnia 2013

Pada! Spokojnie, jest czekolada :)


Pierwszy chłodny i deszczowy dzień tego lata wymagał specjalnych środków. W pracy walczyłam z sennością, w drodze do domu brnęłam przez kałuże na nierównych chodnikach, przemykałam pomiędzy parasolami, walczyłam z wiatrem i cierpiałam przez przemoczone buty.
To nie był dobry dzień na przedłużającą się podróż do domu. To był dzień, który wymagał specjalnych środków.
Zmarznięta, skulona w środku dopadłam domu, kanapy, koca i ciepłych skarpet. Przygarnęłam psa jak termofor i oddałam się błogiemu zagrzewaniu. Potrzebowałam ciepła i przytulnej przestrzeni.. W naszym domu, o wiecznie otwartych oknach, pachniało deszczem, liśćmi i zbliżającą się jesienią. Potrzebowałam dopełnić albo odmienić ten zapach.
Już w tramwaju wymyśliłam, że dom będzie pachniał czekoladą i orzechami, a zamiast świeczki czy potpourri do piekarnika wstawię ciasto.

Mój wybór padł na najbardziej podstawowy i najprostszy przepis jaki znam. Prostszy i mniej bałaganiarski niż muffinki. Jedna miska, jedna łyżka, jeden garnek w którym podgrzejemy wodę. Przyda się oczywiście waga i może jakaś miarka (chociaż u mnie się obeszło, wszystko odmierzałam od razu do jednego naczynia).
Podstawowy przepis na brownie z książki Hummingird Bakery. Kilka składników i moment mieszania. Z rozpędu wzbogaciłam ciasto orzechami włoskimi i dokonałam jednej niewielkiej zmiany. W domu zabrakło mi gorzkiej czekolady, ratowałam się więc mleczną, by ciasto nie było zbyt słodkie ograniczyłam ilość cukru a część mąki (30g) podmieniłam na gorzkie kakao.

Ciasto wyszło wspaniałe, inne niż moje inne brownie - to z solonym karmelem czy orzechami, o serniko-brownie nie wspominając. Bliskie składem i proporcjami temu, o którym pisała kiedyś Monika -> klik. Bardzo płaskie, bardzo czekoladowe, ma z wierzchu przepyszną skorupkę a wnętrze ciągnące i wilgotne. Zazwyczaj, nastawionemu trochę na nie do czekoladowych wypieków, Panu B, bardzo bardzo smakowało. Mi w konsystencji i smaku przypomina proste ciasteczka czekoladowe na bazie białek.


Tradycyjne brownie z Hummingbird Bakery
Źródło: The Hummingbird Bakery Cookbook

Składniki:
200g gorzkiej czekolady
175g masła
325g drobnego cukru (wg mnie jest to strasznie dużo, bez mlecznej czekolady i tak bym ograniczała jego ilość)
130g mąki
3 jajka
Duża garść z grubsza posiekanych orzechów włoskich (mój dodatek)
Do ozdoby – cukier puder

Przygotowanie
Piekarnik rozgdzewamy do 175 stopni. Blachę do pieczenia o wymiarach a 33 x 23 x 5cm (u mnie 24 x 24) wykładamy papierem do pieczenia.

W kąpieli wodnej rozpuszczamy masło razem z czekoladą. Gdy czekolada się roztopi i połączy z masłem dodajemy cukier – mieszamy dokładnie. Następnie dodajemy mąke – mieszamy dokładnie. Dodajemy jajka (ja dodawałam po jednym, choć w przepisie o tym nie wspominaja) i mieszamy aż do uzyskania gładkiej masy.

Ciasto przelewamy do blachy do przygotowanej pieczenia. Jeśli mamy taki kaprys, posypujemy orzechami, kawałkami czekolady albo owocami.
Pieczemy 30 do 35 min. Ja w 25 minucie sprawdziłam czy ciasto jest gotowe i okazało się że tak.

Odstawiamy na na kratkę by przestygło. Wystudzone kroimy na kawałki i podajemy ze szklaną mleka albo gorzką kawą.

Smacznego!

P.S. Miała być dziś sesja zdjęciowa. Okazało się jednak, że nie ma czego fotografować. Wrzucam więc wczorajszen"kolacyjne" zdjęcie :)

niedziela, 10 lutego 2013

Sernik nowojorski.

Nie będzie o pączkach, nie będzie o faworkach, będzie o serniku. Pysznym, lekkim i kremowym. Takim co robi się chwila moment. Do serników podchodziłam z wielką nieśmiałością. W historiach rodzinnych przewijało się, że zrobienie dobrego sernika to nie byle wyczyn - by nie opadł, nie przypalił się, nie popękał. Brzmiało groźnie, może nie tak bardzo jak w przypadku drożdżowego, ale wystarczająco bym nie miała dłuższy czas ochoty na podejmowanie prób. W dodatku to nie było moje ulubione ciasto, więc zupełnie nie miałam ochoty próbować. Aż do tego czekoladowego, zupełnie inny sernik niż te znane mi dotychczas - kremowy, mazisty, konkretny ale lekki. Sycący. Boski.
Na ostatkowe rodzinne spotkanie potrzebowałam deseru, który po pierwsze można zrobić wcześniej, po drugie można zrobić szybko, po trzecie będzie to coś czego jeszcze nie robiłam. Przeglądanie "deserowych" książek kucharskich rozpoczęłam i zakończyłam na "The hummingbird bekery cookbook". Robiłam z tej książki sernik bananowy bez pieczenia (wielokrotnie) i czekoladowy (także nowojorski), dodatkowo ciasteczka i brownie. Wszystko strzały w 10tkę. Na liście na amazonie kolejne książki z tej piekarni czekają na styczniową pensję :)



Sernik zrobiłam na zmodyfikowanym spodzie z przepisu na sernik czekoladowy. Dodałam do ciasta 50g zmielonych podprażonych orzechów laskowych, zamiast części herbatników. Dodatkowo zamiast łyżeczki ekstraktu z wanilii dodałam ziarenka z 2 laseczek wanilii. 
Poniżej podaje przepis na spód z oryginału.

Sernik nowojorski
Źródło:  The hummingbird bekery cookbook

Składniki:

Masa sernikowa:
900g serka śmietankowego (użyłam 3 razy mielonego twarogu)
190 g drobnego cukru
1łyżeczka ekstraktu waniliowego
4 jajka

Spód:
140g mąki
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
50g drobnego cukru
50g masła
1 żółtko

Tortownica 23cm, natłuszczona i wyłożona papierem.


Przygotowanie:

Najpierw spód.
Piekarnik rozgrzewamy do 150 stopni.
W misce łączymy mąkę, proszek do pieczenia, cukier i masło. Łyżką, rękoma lub za pomocą malaksera łączymy/rozdrabniamy aż do uzyskania konsystencji mokrego piasku. Na końcu dodajemy żółtko i mieszamy nadal aż do połączenia się składników, ciasto będzie miało konsystencje b. mokrego piasku. Wysypujemy na wyłożoną papierem na dnie tortownice, ugniatamy ręką albo łyżką i wstawiamy do nagrzanego piekarnika na 20-25 min, do uzyskania złotej barwy.

Upieczony spód wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy by przestygł.

Gdy spód stygnie przygotowujemy masę serową.
Ser, cukier i wanilie ubijamy na wolnych obrotach mikserem aż do uzyskania gładkiej i jednolitej masy.  Dodajemy po jednym jajku, dodając kolejne dopiero jak poprzednie połączy się dobrze z masą serową. Miksując sprawdzamy czy część masy nie zostaje na ściankach miski, albo dnie. Jeśli tak się dzieje, zbieramy szpatułką. Po dodaniu ostatniego jajka możemy mikser nastawić na większe obroty aby wtłoczyć więcej powietrza, ale tylko przez chwile nie dłuzej.
Miksujemy aż do uzyskania kremowej i gładkiej konsystencji.

Wylewamy na ostudzony spód. Ustawiamy tortownice w większej i głębszej foremce. Napełniamy ja wodą do 2/3 wysokości formy w której będziemy piec sernik.

Wstawiamy do rozgrzanego do 150 stopni piekarnika i pieczemy 40 minut. Ważne by nie przepiec! Środek sernika po dotknięciu ma wydawać się lekko niedopieczony (będzie miękki, mi przypomina mocno ścięty budyń).
Upieczony sernik wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy do wystygnięcia. Zupełnie ostudzony wstawiamy do lodówki na minimum 2 godzin, a najlepiej na całą noc. Po tej chwili w lodówce budyniowa konsystencja staje się kremowa i mazista - wspaniała.

Smacznego!


A i wiosna. Wiosna idzie. Jest śnieg, jest mróz, są zaspy i bójki na śnieżki. Ale wiosna jest tuż, tuż i czuć już ją w powietrzu - zapach ziemi, ćwierkanie ptaków i dzień dłuższy od najkrótszego w roku o 1 godzinę i 54 min !!!!

piątek, 1 lutego 2013

Rozgrzewające imbirowe ciasto z gruszkami

Ciasto idealne. Lekkie i bardzo wilgotne. Słodycz gruszki połączona z pikantnością imbiru. Idealny zamiennik wydawałoby się niezastąpionego brownie - cudownie wpisuje się w menu na chłodne zimowe wieczory. Najlepiej smakuje jeszcze ciepłe, podane np. z waniliowymi lodami. Polecam :)


Składniki:

175 g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
200 g miękkiego masła
175 g drobnego cukru
1 łyżka świeżo startego imbiru
3 jajka
2-3 gruszki pokrojone w cienkie plasterki
1 łyżka brązowego cukru


Przygotowanie:

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Okrągłą formę (średnica 22 cm) wykładamy papierem do pieczenia.

Do miski przesiewamy mąkę, dodajemy proszek do pieczenia i sodę, 175 g masła w kawałkach, cukier, imbir i jajka. Za pomocą miksera wyrabiamy jednolite ciasto. Wykładamy całość do przygotowanej formy i wyrównujemy powierzchnię. Na wierzchu układamy plasterki gruszek, tak by nachodziły na siebie. Posypujemy cukrem i cienkimi kawałkami pozostałego masła. Pieczemy przez 35-40 minut.

piątek, 2 listopada 2012

Sernik czekoladowy jak marzenie.

Krocze ulicami a w słuchawkach Frank Sinatra śpiewa My way na zmianę z Moon River, najlepsze z najlepszych piosenek. Przemykam przez ulice, skacze przez kałuże, brodzę w liściach albo ślizgam się po pierwszym jesiennym śniegu. W mgliste rano, ciemne już popołudnie i zupełnie czarne noce, pełne świateł odbijających się w szybach i mokrych chodnikach. Przechodzę tą jesień z mieszaniną uczuć, myśli i nadziei. Uśmiecham się w drodze do prac i z pracy, trzymając mocno kciuki aby się układało.
W domu szybkie dania, głownie makaron i wok. Obkładam się książkami i stronami w internecie szukając alternatywy na późne obiadokolacje. Uczę się gotować na dwa dni i planować pieczenie chleba tak by nie musieć wstawać do piekarnika po północy.
A dziś po raz pierwszy pomyślałam bardzo roztropnie o prezentach gwiazdkowych i ten ciut spokojniejszy dzień spędziłam nad obmyślaniem list Św. Mikołaja.


Jeśli chodzi o jedzenie to wczoraj przeżyłam totalną porażkę - spalił mi się i zapadł w siebie chleb, nie upiekło i rozpłynęło się ciasto, a do smarowidła z dyni dodałam chyba cukru zamiast soli, bo jest niezjadliwe. Na szczęście w czeluściach komputera spoczywają zdjęcia sernika, a w głowie znany na pamięć przepis.
Przepis na kawałek cudownego, czekoladowego, sycącego ciasta, które rozpływa się w ustach, zaspokajając w nienachalny sposób ochotę na czekoladę. Jak ja to kocham! Uwielbiam! Małe skarby na stole.

Mając do obdzielenia więcej niż 10 osób, zdecydowałam się upiec mini serniczki. Wyszły super, a porcja była w sam raz sycąca. Ilość mini serniczków zależy od tego jakich foremek użyjemy i czy wypełnimy je masą po brzegi czy też nie.
 

Sernik czekoladowy 

Źródło: The Hummingbird Bakery Cookbook

Składniki (wszystkie w temp. pokojowej)
900 g serka śmietankowego
190 g drobnego cukru
1 łyżeczka esencji waniliowej (użyłam ziarenek z 1 laski wanilii)
4 jajka
200g gorzkiej/deserowej czekolady

200 g ciasteczek digestive
2 łyżki kakao
150 g roztopionego masła.

Składniki na 1 tortownice 23 cm, lub 16 muffinek.
Piekarnik rozgrzany do 150 stopni.

Przygotowanie

Najpierw baza.

Rozdrabniamy ciasteczka w melakserze (albo jak to robi Nigella Lawson - rozdrabniamy za pomocą foliowej torebki i wałka) a następnie dodajemy roztopione masło, przesiane kakao i mieszamy aż do uzyskania konsystencji mokrego piasku. Wysypujemy na wyłożoną papierem na dnie tortownice(albo wyłożone papilotkami foremki na muffinki), ugniatamy ręką albo łyżką i wstawiamy do lodówki.

Sernik
Ser, cukier i wanilie ubijamy na wolnych obrotach mikserem aż do uzyskania gładkiej i jednolitej masy.  Dodajemy po jednym jajku, dodając kolejne dopiero jak poprzednie połączy się dobrze z masą serową. Miksując sprawdzamy czy część masy nie zostaje na ściankach miski, albo dnie. Jeśli tak się dzieje, zbieramy szpatułką.
Miksujemy aż do uzyskania kremowej i gładkiej konsystencji.

Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej. Roztopionej czekoladzie dajemy sekundę by przestygła. Do roztopionej czekolady dodajemy łyżkę lub dwie masy serowej aby wyrównać temperatur. Łączymy masę serową z czekoladą łyżką.

Wylewamy na wcześniej przygotowany spód (spodki, jeśli robimy wersję mini). Ustawiamy tortownice/formę na muffinki w większej i głębszej foremce. Napełniamy ja do 2/3 wysokości foremek w których będziemy piec sernik.

Wstawiamy do rozgrzanego do 150 stopni piekarnika i pieczemy 40 minut w tortownicy, około 25/30 min foremkach na muffinki. Ważne by nie przepiec! Środek sernika po dotknięciu ma wydawać się lekko niedopieczony (będzie miękki). Piekąc w moim niepewnym piekarniku sprawdzałam serniczki od 20 miuty.,
Studzimy sernik w formie, przestudzony przkrywamy folią i wstawiamy do lodówki na minimum 2 godzin, a najlepiej na całą noc.

Częstujemy naszych bliskich i siebie :)

Smacznego!

sobota, 22 września 2012

Wrześniowe serniko-brownie

W taki dzień jak dziś mogłabym nie wychodzić z domu. Za oknem raz wiatr i słońce, raz chmury i deszcz. Wieje, zimno i tylko raz po raz wpadające przez okno promienie ogrzewają pokój (doświetlany i tak lampami).
Koc i gazety, radio w kuchni, bulgocący w woku ajwar, czekające na blacie w kuchni serniko-brownie z śliwkami. Nawet pies poddaje się leniwej aurze i przechadza się między kanapą a poduszką na parapecie.


Nie jestem wielbicielką serników, więc serniko-brownie to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Postanowiłam jednak spróbować, ale nadać ciastu jesienny charakter. Dodałam więc, zamiast malin, truskawek czy wiśni, szybkie powidła śliwkowe z odrobiną cynamonu.
Bardzo to dobre wyszło, sernikowa część wbrew moim obawom jest super, śliwkowy dodatek zasmakował także Bartkowi (a o nie lubi śliwek w czekoladzie). Ciasto jest słodkie, sycące, z delikatnie kwaskowatym i cynamonowym smakiem śliwek. Świetne na ten dzień na kanapie :)


Szybkie powidła śliwkowe do ciasta

Składniki:
400g śliwek węgierek
1,5/2 łyżki brązowego łyżki
0,5 łyżeczki cynamonu (albo do smaku) 

Przygotowanie
Śliwki myję, pozbawiam pestek a następnie miele (w maszynce albo malakserem). Wrzucam na patelnie i smażę często mieszając. Gdy śliwkowa masa zgęstnieje dodaje cukier i cynamon. Smażę jeszcze chwilę. Próbuję jak smakuje i zestawiam z ognia do wystygnięcia.

Serniko-brownie z szybkimi powidłami śliwkowymi
Źródło: White Plate

Składniki:
200 g gorzkiej czekolady
200 g masła
400 g cukru pudru (można dać mniej)
5 jajek
100 g mąki
500 g sera kremowego (Liska poleca mielony ser w pudełku marki President)
cukier waniliowy lub 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
Śliwkowe powidła z przepisu powyżej, lub ulubione niesłodkie powidła (liska dodała 200 g drylowanych wiśni lub malin (mogą być mrożone) )

Przygotowanie:
Piekarnik nastawić na temp. 170 st C.
Blaszkę 20x30 cm wysmarować masłem i wyłożyć papierem.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, ostudzić.
Masło i 250 g cukru pudru zmiksować na gładką masę. Następnie dodać 3 jajka - wbijając po jednym i dobrze miksując przed dodaniem kolejnego.
Wlać roztopioną czekoladę, dalej miksować. Następnie dodać mąkę.
3/4 mikstury wlać do blaszki.

W drugiej misce utrzeć ser, resztę cukru (dodałam mniej niż 150 g), jajka i cukier waniliowy. Masa powinna mieć gładką konsystencję.
Wylać masę serową na masę czekoladową.
Na wierzch wyłożyć resztę masy czekoladowej i powidła śliwkowe (lub ułożyć owoce.
Piec 45-60 minut. (Przepis zaleca 40-45 min, ale ja piekę 1 h). Studziłam w ciepłym, ale otwartym piekarniku.

Smacznego

środa, 5 września 2012

Kremowy sernik bananowy bez pieczenia.

"Zrób sernik" słyszę i robię. Robię raz, dwa dni później kolejny a potem jeszcze raz i wczoraj przed wyjazdem kolejny. Przy pierwszym jest masa ubrudzonych misek i niepewność co do żelatyny w płatkach. Ten ostatni robiłam jednocześnie się pakując i zrobił się prawie sam. Mam nadzieje, że cieszy B, który jest teraz dwudniowym słomianym wdowcem (ale jutro już wracam!). Tyle serników w przeciągu 12 dni i tylko kilka zdjęć na telefonie.



Sernik jest lekki, kremowy, "serkowy" i mocno bananowy. Ma konsystencje musu, który opiera się na ciasteczkowym, kruchym spodzie. Przepis pochodzi z książki "The Hummingbird Bakery Cookbook", która jest pełna przepysznych przepisów na ciasta, babeczki i ciasteczka. Jak na razie nie jest mi dane spróbować innego ciasta, bo w kółko robię ten serniczek.....


Bananowy sernik bez pieczenia.
Źródło: The Hummingbird Bakery Cookbook

Składniki:
Masa sernikowa
6 listków żelatyny (używałam tej kupionej w Marks & Spencer i używałam 8 ponieważ wydały mi się mniejsze niż inne)
200 g obranych bananów, rozgniecionych + trochę do ozdoby
70 ml soku z pomarańczy
300 g śmietankowego serka (użyłam Piątnicy)
110 g miałkiego cukru
3 żółtka
250 ml śmietany kremówki
Spód
200 g ciasteczek (digestive, chociaż używałam też innych)
150 g roztopionego masła

Dodatkowo przyda się 23 cm tortownica z wyjmowanym dnem, które lekko smarujemy masłem i wykładamy papierem do pieczenia.

Przygotowanie
Rozdrabniamy ciasteczka w melakserze (albo jak to robi Nigella Lawson - rozdrabniamy za pomocą foliowej torebki i wałka) a następnie dodajemy roztopione masło i mieszamy aż do uzyskania konsystencji mokrego piasku. Wysypujemy na wyłożoną papierem na dnie tortownice, ugniatamy ręką albo łyżką i wstawiamy do lodówki.
W tym czasie przygotowujemy masę serową.
Żelatynę namaczamy zgodnie z opisem na opakowaniu i odstawiamy na bok.
W garnuszku podgrzewamy rozdrobione banany z sokiem z pomarańczy aż się rozgotują - ja pomagam moim widelcem (zajmuje to niecałe 5 minut). Gotowe banany odstawiamy na bok by lekko przestygły.
Mikserem ubijamy serek, cukier i żółtka aż do uzyskania gładkiej masy. Ubijamy śmietanę i delikatnie łączymy z masą serową.
Następnie odciskamy z wody namoczoną żelatynę i rozpuszczamy w lekko przestudzonej (nie gorącej) masie bananowej. Powoli łączymy banany z masą serową, najlepiej dodając najpierw łyżkę lub dwie masy serowej do bananów, aby wyrównać temperatury. Mieszamy delikatnie aż masy dobrze się połączą.
Wylewamy masę na wcześniej przygotowany spód, przykrywamy delikatnie formę folią tak by nie dotykała powierzchni i wkładamy do lodówki na 2 godziny, albo całą noc. Gdy masa się zetnie dekorujemy plasterkami bananów.

Smacznego!


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Czekoladowe ciasto z cukinią.

Gdy zaczynałyśmy przygodę z Wasabi powiedziałam Monice, że w ciastach to się nie będę specjalizować, nie dla mnie mieszanie, odmierzanie, pilnowanie temperatury. Kto by się w to bawił? Zapewne nie ja! Ale świat się zmienia a my razem z nim. Ciepły i ogrzewający zapach czekolady, błogi i kojący zapach masła i śmietanki. Minuty czekania przed piekarnikiem i chwile spędzone na czyszczeniu miseczek i mieszadeł (czyszczenie przed wstawieniem do zmywarki :D). Rozsypana mąka, mgiełka z kakao, kolejne brudne ścierki i plamy na fartuszku. Pieczenie jest fajne, ciasta i ciasteczka to sama przyjemność.

Tylko tyle uchowało się do zdjęcia.


A najpiękniejsze jest to, że siadamy potem przy stole, w lekkim rozgardiaszu, wśród kieliszków i talerzyków. Albo na kanapie z kubkiem mleka. Sam na sam ze sobą, we dwoje albo w grupie. I jemy i zastanawiamy się czy jest idealne, czy czegoś brakuje, a może lepsze będzie jutro...i co u Ciebie i jak się trzymasz....Przekrzykując się z muzyką, rozpieszczając psa, zbierając okruszki z talerzyków....dzieje się magia.
Środowe zorganizowane na szybko spotkanie. Komplet "nie do podrobienia". Tańce do Moves Like Jagger, kolejna terapeutyczna butelka wina i ...wstyd się przyznać, bo może kobietom w naszym wieku już nie przystoi. Kochany Stefanie - to dla Ciebie! Jesteś nieziemska....a pomyśleć, że dopiero się rozkręcasz...co to będzie? :*

Krajobraz po bitwie :)

Słowo o cieście - jeśli ktoś chciałby zgadywać co w nim się znajduje to wymieniłby mąkę, jajka, pewnie masło, no i czekoladę z kakao. Co bardziej uważni poczuli by wanilię. Ale nikt, nikt by nie wpadł na pomysł, że w środku jest ponad 300g cukinii (ze skórką i startej na dużych oczkach). Nikt!
To ciasto jest czekoladą, jest wilgotne, treściwe, czekoladowo-wytrawne. Najlepsze lekko ciepłe, ale i następnego dnia smakowało nam na śniadanie. Więc jeśli Wasze ogródki obrodziły w cukinie (albo i nie) tak jak ten mojej babci, to koniecznie część przeznaczcie na to ciasto. Nie pożałujecie!
Ciasto czekoladowo-cukinniowe z bloga Chocolate & Zucchini musiało być cudowne i takie jest :)

Ciasto czekoladowe z cukinią
Źródło: Chocolate&Zocchini

Składniki:

240g mąki (1 szklanki)
60 g kakao (1/2 szklanki)
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
180 g jasnego brązowego cukru (1 czubata szklanka)
115 g masła w temp. pokojowej (1/2 szklanki)
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (użyłam pasty waniliowej)
1 łyżeczka kawy granulowanej lub dwie łyżki mocnej ostudzonej kawy
3 duże jajka
350 g tartej cukinii (ze skórką) (2 szklanki)
160 g deserowej czekolady (pokrojonej na drobne kawałki - około 1 szklanki)
cukier puder do oprószenia upieczonego ciasta.

Przygotowanie:
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni, Okrągłą formę o średnicy 25 cm, lub kwadratową o boku 22 cm smarujemy masłem (ja dodatkowo dno wysypałam mąką).

W misce mieszamy mąkę, kakao, sodę oczyszczoną, proszek do pieczenia i sól - odstawiamy.
W misce ucieramy masło z cukrem, gdy masa będzie puszysta dodajemy wanilię, kawę i jajka (dodajemy po jednym, czekając aż to wcześniejsze połączy się z masą).
W dużej misce łączymy utartą cukinię z kawałkami czekolady i dodajemy około 1/3 mieszanki suchej mieszanki. Mieszamy aby cukinia pokryła się mąką z kakao, nie może być posklejana za bardzo.
Pozostałą mączną mieszankę łączymy z jajeczno-maślanym kremem aż się połączą (będzie gęste). Dodajemy cukinię i mieszamy łyżką aż do połączenia się składników (nie przesadzajmy, chodzi o to by wszystko się połączyło). Surowe ciasto będzie gęste, przekładamy je do formy, wyrównujemyi wkładamy do piekarnika.
Pieczemy około 40/50 minut aż nóż czy patyczek wbity w środek będzie suchy (pamiętajcie, że w środku są kawałki czekolady i mogą zabrudzić patyczek).
Przekładamy na kratkę i studzimy w formie 10 minut, następnie wyjmujemy z formy (jeśli trzeba przesuwamy nożem dookoła ciasta aby łatwiej je wyjąć, u mnie nie było takiej potrzeby) i dostudzamy na kratce.  Można posypać cukrem pudrem, pokryć kremem czekoladowym lub innym ulubionym.

Podajemy lekko ciepłe (chociaż zupełnie wystudzone też jest dobre).

Smacznego!

P.S. Słowo o zdjęciach. Nikon w serwisie, Olympus - ostatnio nie ma między nami chemii.  Tak więc zdjęcia z telefonu. Mam nadzieje, że już w przyszłym tygodniu odzyskam swój aparat.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...