czwartek, 24 lutego 2011

Ciasto kokosowe z morelami

Błogie, spokojne i leniwe popołudnia ... należą do rzadkości, ale jednak czasami się zdarzają. Mąż na sofie pochłonięty literaturą, dziecko na dywanie zaangażowane zabawą, ja przed komputerem nadrabiająca zaległości na innych blogach. W filiżankach biała herbata z różą, a na stole to ciasto - idealne na podwieczorek.

Bardzo łatwe w przygotowaniu, choć czas pieczenia nie należy do najkrótszych. Wilgotne, aromatyczne i kokosowe ;) Tym razem do podziału tylko na naszą dwójkę, więc dotrwało aż trzech dni na paterze ... i z dnia na dzień było coraz lepsze.

Polecam ...

Przepis znaleziony u Liski.


Składniki:

200 g miękkiego masła
3 jajka
150 g cukru
100 g wiórków kokosowych
150 g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
150 ml mleka kokosowego
200 g posiekanych suszonych moreli
100 g rodzynek


Przygotowanie:

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 150 stopni.

Wszystkie składniki z wyjątkiem bakalii miksujemy na gładką masę. Następnie dodajemy morele i rodzynki.

Okrągłą formę o średnicy 20 cm wysmarowujemy masłem i wysypujemy tartą bułką.

Ciasto przelewamy do formy i pieczemy 90 minut.

Przed wyjęciem z formy ciasto powinno być dokładnie wystudzone.

Smacznego!


I jeszcze dwa zdania na temat suszonych moreli ... Ostatnio mój mąż przywiózł z zakupów na bazarze przepyszne morele, mięsiste, o miodowym smaku i nieco innym wyglądzie niż te zapakowane w torebkach na sklepowych półkach. Okazuje się, że producenci dodają do owoców sporo siarki i liczne konserwanty by uzyskać piękny morelowy kolor ... a my nieświadomi prawdy zajadamy się tymi smakołykami.

W niektórych delikatesach można już bez problemu znaleźć suszone owoce BIO. Niestety czasami ich cena odstrasza :( Dlatego polecam w weekend zakupy na bazarze. Atrakcyjne ceny, ekologiczne uprawy i ta jedyna w swoim rodzaju atmosfera ...


środa, 16 lutego 2011

Na szybko .. muffiny z migdałową kruszonką

Goście, goście jadą ... Przepis znaleziony, a w lodówce i szafce kuchennej pustki. Może nie całkowite, ale niektórych produktów brakuje ... czas na małą (wielką) improwizację. Lubię eksperymentować w kuchni, ale nie do końca w chwili, kiedy mam zabłysnąć przed gośćmi podanym daniem ...

Z lekką niepewnością dodawałam zastępcze składniki ... ale uff .. tym razem się udało - nawet bardzo. Muszę przyznać, że to jedne z lepszych muffinek jakie do tej pory zrobiłam. Rozpływały się w ustach ... a kruszonka była ich słodkim maślanym dopełnieniem. Polecam oryginalną i moją improwizowaną wersję :)


Składniki:
1 szklanka zmielonych migdałów
pół szklanki mąki pszennej (u mnie mąka razowa)
pół szklanki płatków owsianych (u mnie otręby pszenne)
1 łyżeczka sody oczyszczonej z lekkim czubem
1 łyżeczka proszku do pieczenia z lekkim czubem
2/3 szklanki drobnego cukru (lub mniej)
1 duże jajko
1 szklanka jogurtu naturalnego (u mnie maślanka)
45 ml oleju
1 łyżeczka ekstraktu migdałowego (u mnie waniliowy)
120 g mrożonej czerwonej porzeczki

Kruszonka:
pół szklanki zmielonych migdałów
3 łyżki mąki
3 łyżki cukru
2 łyżki miękkiego masła


Przygotowanie:

W jednym naczyniu mieszamy wszystkie suche składniki, w drugim mokre. Łączymy ze sobą zawartość obu naczyń a na końcu dorzucamy porzeczki*. Ciasto wykładamy do foremek na muffinki.

Robimy kruszonkę. Wszystkie składniki przekładamy do miski i opuszkami palców ugniatamy "zacierki". Muffinki posypujemy gotową kruszonką.

Pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 190ºC przez około 25 minut.


Smacznego!

* Do muffinek użyłam nierozmrożonych owoców. Dzięki temu podczas mieszania nie zafarbowały ciasta. Dotyczy to wszystkich owoców jagodowych.

wtorek, 15 lutego 2011

Neapolitańskie ośmiorniczki w sosie pomidorowym

Ostatnio w księgarni z tanią książką znalazłam ciekawą kulinarną włoską pozycję: "Książka kucharska rodziny Soprano" :) Początkowo podeszłam do niej niepewnie ... kolejny serialowy tytuł pomyślałam, ale już pierwsze przepisy i cudownie sfotografowane dania krzyczały do mnie MUSISZ JĄ MIEĆ :) i tak książka wróciła ze mną do domu.

Lubię prostą kuchnię ... taka jest kuchnia neapolitańska. Brokuły, oliwki, pomidory, owoce morza, mozarella, anchois, oliwa z oliwek ... wszystko to co kocham! :). I to w Neapolu wynaleziono Margheritę! Z książkowych przepisów próbowalam już "Sosu na niedzielę" i Makaronu postina z serem ricotta. Tym razem wybór padł na polipetti in salsa di pomodoro - ośmiorniczki w sosie pomidorowym. Z ciepłymi grzankami, w towarzystwie idealnie schłodzonego białego wina ... polecam!


Składniki:

900g ośmiorniczek
1,5 szklanki pokrojonych w kostkę świeżych pomidorów (bez skórki i pestek) lub pomidorów z puszki
1/4 szklanki oliwy
1/4 szkalnki posiekanej natki pietruszki
2 duże ząbki czosnku
szczypta mielonej czerwonej papryki
sól
6-12 grzanek z chleba włoskiego (u mnie razowa bagietka)


Przygotowanie:

Ośmiorniczki dokładnie myjemy i osuszamy. Wkładamy do szerokiego garnka, dodajemy pomidory, oliwę, 3 łyżki natki pietruszki, drobno posiekany czosnek, paprykę, sól i pieprz. Doprowadzamy do wrzenia. Następnie przykrywamy garnek i dusimy ośmiorniczki na wolnym ogniu przez 45 minut, co jakis czas mieszając. Po tym czasie zdejmujemy przykrywkę i gotujemy jeszcze 15 minut. Ośmiorniczki powinny być miękkie a sos gęsty.

Ośmiorniczki rozkładamy na grzankach, polewamy sosem i posypujemy resztą natki pietruszki. Palce lizać ... polecam :)

niedziela, 13 lutego 2011

Karmelove :)

Jakoś tak wyszło, że nie obchodzę Walentynek, chociaż je lubię. Wśród wielu świąt smutnych, ważnych i poważnych, to landrynkowo-różowe wydaje się słodką odskocznią.
Co do samego świętowania, to raz kiedyś spróbowaliśmy "obchodzić Walentynki", ale w tłoku innych par, w ścisku w restauracji i przy pełnej sali w kinie, na romantycznym spacerze przy - 10 (w sumie to nie wiem, co nas podkusiło na ten spacer), jakoś nie czuliśmy się romantycznie. Od tej pory Świętego Walentego wyciągamy z kapelusza wiele razy do roku i randkujemy na mieście albo w domu.


Dziś w ramach świętowania słodkiego lenistwa ograniczyliśmy nasze obowiązki domowe do minimum. Spacer w słońcu, pies, szybki obiad, wypożyczalnia filmów i do domu. Zmarznięci zafundowaliśmy sobie deser - kupne lody i coś do lodów. Do lodów zrobiłam szybki sos toffi Nigelli Lawson. Wyszło słodko, karmelkowo i całkiem romantycznie*. A połączenie zimnych lodów i gorącego lepkiego sosu...O niebo!


Sos/polewa toffi do lodów :)
"Nigella Ucztuje"

Składniki**:
175 g cukru muscovado
75 g masła
2 łyżki golden syrup
150 ml śmietanki kremówki (u mnie 36%)

Przygotowanie:
Masło, cukier i golden syrup rozmieszaj w garnku i podgrzewaj na niewielkim ogniu. Poczekaj aż wszystko się roztopi, stworzy jednolity płyn i zacznie bulgotać. Dodaj śmietankę, energicznie zamieszaj i poczekaj znowu aż zacznie bulgotać.

Ja podałam tak jak Nigella z lodami, ale do maczania owoców, ciasteczek albo do kawy z mlekiem - też będzie pasować:)

Smacznego i romantycznego :D

* a do tego super szybko. Szybciej niż wyjście do sklepu :D
** dla dwóch osób spokojnie starcza z połowy porcji.

środa, 9 lutego 2011

Słone przegryzki na babski wieczór.

Znaczy się upiekłam krakersy. Na szczególne spotkanie, w szczególnym towarzystwie. Na niektórych spotkaniach zmienia się rządy, rozwiązuje problemy tego świata, na niektórych rozmawia o pogodzie, na innych nudzi. Są jednak takie spotkania, kiedy energia aż kipi, pozytywne emocje unoszą i dodają skrzydeł. Kiedy planuje się przyszłość i dodaje sobie nawzajem odwagi. Kiedy siedzący na przeciwko mnie ludzie są dla mnie ogromną inspiracją.
I takie to właśnie było spotkanie. Z wspaniałymi kobietami, przy cudownym jedzeniu (ta wspaniała pasta z żółtego sera) i dobrym winie.


A krakersy to rzecz nie byle jaka. Gdy patrzyłam na te pakowane, równiusieńkie, smakowite (a także tłuste i bardzo, bardzo słone) miałam wrażenie, że jest to rzecz niwykonalna.
Bo przecież takich rzeczy samemu w domu nie robi, przecież aby zrobić krakersy potrzebna jest maszyna, bo przecież po krakersy skacze się do sklepu a nie piecze się samemu.
No i właśnie okazuje się, że nie. Takie małe cudeńka, to rzecz wielce prosta, przyjemna w wykonaniu i przy pomocy miksera/robota zajmuje tylko chwilkę.
Przepisów znalazłam sporo i rożnych. Na pierwszy ogień poszły krakersy serowe z przepisu Dorotus. Ser cheddar to jest to co tygryski uwielbiają, więc krakersy z nim były koniecznością.

Serowe krakersy
8 tuzinów, przepis Dorotus

Składniki:
2 szklanki mąki pszennej chlebowej lub mąki pszennej
2 łyżeczki cukru
1 łyżeczka soli
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
75 g masła
120 g startego na małych oczkach sera żółtego, np. cheddar
1/2 szklanki zimnej wody
sól, do oprószenia

Przygotowanie:
Wszystkie składniki umieścić w mikserze i zmiksować (najlepiej hakiem do ciasta drożdżowego lub w malakserze). Ciasto powinno wyjść gładkie, elastyczne, miękkie. Przykryć je folią spożywczą i umieścić w lodówce na godzinę. Po tym czasie ciasto rozwałkować na nienatłuszczonej blaszce (lub na papierze do pieczenia) na grubość około 1 mm (miejscami może nawet prześwitywać papier); im ciasto cieniej rozwałkowane, tym krakersy smaczniejsze i bardziej chrupiące. Można lekko podsypywać mąką, jeśli to konieczne.
Okrągłym nożem do pizzy (najlepszy do tego) lub zwykłym pokroić ciasto na kwadraty lub prostokąty, ponakłuwać każdy krakers widelcem*. Przed pieczeniem oprószyć solą.
Piec w temperaturze 220ºC przez 5 - 10 minut, w zależności od grubości krakersa lub upodobań. Powinny się zezłocić.

Smacznego!


* ciasto jest kurczliwe, więc po pokrojeniu na prostokąty może się okazać, że się sporo 'zbiegnie'.., nie należy się tym martwić :)

sobota, 5 lutego 2011

Jego Czekoladowatość i czy rozmiar ma znaczenie!

Ile należy mieć w domu form do ciasta i w jakich wymiarach? A jeśli się ich nie ma to co z tym zrobić?

Ostatnio szukając przepisu na szybki deser zorientowałam się, że nie mam w domu żadnej z wymienianych przy przepisach form*. A przecież mam blachami wypakowaną całą szafkę - tortownica, kwadratowa, keksówki, na muffinki, do tarty, do mini tarty, jakąś jedną ogromną, 40x30 i pewnie coś jeszcze się tam pałęta.
Ale niestety takich jakich życzyli sobie w przepisach, które mi się podobały, nie mam :(
Niestandardowe rozmiary prawie doprowadziły mnie do łez, nie dałam jednak za wygraną, ruszyłam głową, wyciągnęłam z niej wzory na pole - koła, kwadratu i prostokąta. Policzyłam pole form jakie proponowali w przepisach a potem sprawdziłam jakie pole powierzchni mają moje i dopasowałam tą najodpowiedniejszą.
Znaczy się bez matematyki w kuchni się nie obejdziesz :)


Dziś ciasto, z formy 24x24 centymetry, pieczone w okrągłej 26 cm. Ciasto jest PRZEPYSZNE! Czekoladowe, słodkie, orzechowe, sycące, ale nie za ciężkie. Z kolejnych już bardziej przyziemnych zalet - robi się łatwo, bardzo szybko, długo jest świeże (zawinięte w folię aluminiową), nie może się nie udać :)


Brownie bez mąki Nigelli Lawson**

Przepis pochodzi z książki Nigella Ekspresowo

Składniki:
225 g gorzkiej czekolady 70% kakao
225 g masła
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
200 g drobnego cukru (dodałam 15o g)
3 roztrzepane jajka
150 g mielonych migdałów
100 g pokruszonych orzechów włoskich (użyłam orzechów laskowych)

Przygotowanie:
Piekarnik rozgrzewamy do 170 stopni. Nigella tego nie radzi, ale wyłóż formę papierem do pieczenia, albo użyj jednorazowej aluminiowej foremki.

W kąpieli wodnej topimy czekoladę z masłem. Gdy masło z czekoladą się rozpuszczą dodajemy ekstrakt waniliowy i cukier. Mieszamy i czekamy aż lekko się przestudzi. Do masy czekoladowej dodajemy roztrzepane lekko jajka, mielone migdały oraz pokrojone orzechy. Delikatnie mieszamy.
Masę przelewamy do formy i pieczemy 25-30 minut. Pieczemy do momentu aż ciasto się zetnie, ale wierzch będzie jeszcze lekko klejący.

Studzimy ciasto, delikatnie kroimy. Nigella podawała ciasto z sosem czekoladowym i lodami, ja podawałam ciasto bez dodatków i było pysznie :)

Smacznego!


* Przy wielu przepisach w ogóle nie było podanych wymiarów foremki
** Nigella Lawson proponuje aby podawać to ciasto z gorącym sosem czekoladowym i lodami. Ja pominęłam te dodatki. Chociaż pewnego dania spróbuję tego sosu czekoladowego - brzmi fantastycznie :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...