wtorek, 28 czerwca 2011

Baklava

Baklawa, to nie jest słodki ulepek, sprzedawany w kebab barach. To jest ambrozja, której słodycz jest złożona, syrop leje się po rękach a ciepło rozchodzi się po całym ciele. Baklawa odurza, a z szklanką mocnej tureckiej herbaty wręcz uwodzi.
Muszę jednak przyznać, że był taki czas, kiedy za nią nie przepadałam, zjadłam, ale żeby się zachwycać. Sprzedawana w barach, za słodka, za sucha i mdła. Chyba przez wspomnienie tej pierwszej spróbowanej baklawy unikałam jej jak ognia. Wolałam inne desery (chociaż te orzechowe należą do moich ulubionych) i nie spróbowałam jej nawet na Bałkanach. Wstyd :(

To się jednak zmieniło w momencie zrobienia pierwszej domowej baklawy. Z ciasta kora* przywiezionego od Babci Pana B. Ciasto wygląda jak domowy wyrób - jego płaty są nierówne, popękane, drą się w dłoniach, wysychają i zmuszają do traktowania ich z ogromną delikatnością a jednocześnie ze zdecydowaniem. Przygotowywanie czegokolwiek z tego ciasta jest zabawą w układankę - dosztukuję, uzupełnię, dokleję.
Ciasto jest natomiast wspaniałe (chociaż muszę przyznać, że nie mam porównania, bo ciasto zawsze przyjeżdża do nas z Serbii), lubię z nim pracować.


Zresztą do tego ciasta mam stosunek osobisty. Z Babcią Pana B, przejeżdża pół Europy, starannie zapakowane, przewożone w ilościach hurtowych aby w żadnym z bliskich domów go nie zabrakło :)

A sama baklawa, jest inna niż te w kebabie - słodka, nawet bardzo, natomiast mniej ulepkowata. Dodaję do niej kardamon, wanilię, goździki, cynamon i odrobinę soku z cytryny. Dzięki temu ostatniemu, pomimo swojej ogromnej słodyczy deser jest wyrazisty i świeży - przepyszny.

Robiąc baklawę korzystam z połączenia z dwóch przepisów Komorki i Beaty Lipov. Baklawę robię w dużej prostokątnej formie (30-40 cm), podwajam do niej ilość orzechów i syropu. Przepis przedstawiam jednak bez tych zmian.


Baklava
wg przepisów Komorki i Beaty Lipov

Składniki:

Ciasto
500 g ciasta kora, kori lub filo.
300 g roztopionego masła

Nadzienie
ok. 300 g orzechów (włoskich, pół na pół włoskich i migdałów lub pistacji)
2 łyżki cukru,
1/2 łyżeczki cynamonu,
1/4 łyżeczki mielonego kardamonu,
1/4 łyżeczki mielonych goździków

Syrop:

400 g cukru
250 ml wody
2 opakowania cukru waniliowego
sok z 1 cytryny
1/2 łyżeczki mielonego cynamonu lub kawałek kory cynamonowej,
5 goździków
2 nasiona kardamonu - lekko rozgniecione


Przygotowanie:
Orzechy utłuc w moździerzu (lub zmielić), nie powinny jednak być zbyt drobne. Wymieszać z cukrem i przyprawami.
Ciasto przyciąć do kształtu formy (okrągła o średnicy 30 cm, prostokątna 30/40 cm, lub blacha z piekarnika).
Połowę** ciasta układać po jednym arkuszu w formie (nie trzeba jej wcześniej natłuszczać), każdy smarując roztopionym masłem.
Najlepiej zacząć od całych płatów ciasta, następnie wykorzystać okrawki, które zostały z przycinania, ostatnia warstwa to znów cały arkusz.
Gdy połowa ciasta znajduje się już w formie, należy wyłożyć orzechowe nadzienie i równo rozprowadzić je po całej powierzchni ciasta.
Na orzechowe nadzienie ułożyć pozostałe ciasto, tak jak poprzednio, arkusz po arkuszu, smarując masłem.
Gdy całe ciasto jest już wykorzystane, należy naciąć bakławę ostrym nożem, w niewielkie romby. To ważny moment, wszystkie warstwy powinny być dokładnie przecięte.
W nacięcia wlać pozostałe masło, jeśli stężało, delikatnie je podgrzać, doprowadzając ponownie do stanu płynnego.
Bakławę piec ok. 40 minut w piekarniku nagrzanym do 180 st.C. Po 15 minutach należy ją przykryć papierem do pieczenia, żeby zbyt się nie przyrumieniła. Odstawić do całkowitego wystygnięcia.
Zimną bakławę zalewa się gorącym syropem. Żeby go przygotować, należy do garnka wsypać cukier, zalać go wodą i doprowadzić do wrzenia. Gotować 3 minuty, dodać sok z cytryny i cukier waniliowy, wymieszać, odstawić z ognia.
Gorącym syropem zalać wystudzone ciasto. Zostawić na 2 dni, żeby bakława dobrze przeszła syropem.

Smacznego!


* kora w Serbii, kori w Bułgarii, filo w Grecji
** można też ciasto podzielić na 3 części (czyli po 5 lub 7 płatów ciasta) i farsz na 2 tak jak w przepisie Komorki
*** syrop i baklava. Są dwie metody (pisała o nich Komorka). Upieczone zimne ciasto zalewamy gorącym syropem lub gorące ciasto zalewamy syropem zimnym. Mi bardziej odpowiada opcja pierwsza.

wtorek, 21 czerwca 2011

Ciasto nektarynkowe na drogę

Dłuuugi weekend za nami, jeszcze dłuższy przed nami. Weekend jakiego nie mieliśmy od dawna, razem, spokojnie. Nawet pogoda w kratkę była nam na rękę. Nic nie kusiło by iść na spacer, więc z pełną premedytacją była kanapa, kuchnia, leniwe chodzenie w piżamie, nawet spacery z psem były krótkie ;) A wieczorem koncert, spotkanie siostra-brat i rozmowy jakich nie miałam od dawna.


Znowu jestem w drodze, ale za niecałą dobę będę w domu. W niedzielę rano upiekłam ciasto*, spiesząc się wieczorem na pociąg zabrałam ze sobą kawałeczek. Poniedziałkowe drugie śniadanie miało smak domu.


Ciasto jest wilgotne, konkretne a jednocześnie lekkie dzięki dodatkowi owoców. Świeże i pyszne. Mi przypomina trochę biszkopt, Panu B keks albo ciasto ucierane - trudno powiedzieć do czego jest podobne, dlatego najlepiej będzie jak sami spróbujecie. Dodałam mniej cukru i odrobinę mniej masła (tego drugiego zabrakło mi w domu) i to był dobry pomysł. Chciałabym wypróbować przepis z innymi owocami, ale nie wiem jeszcze jak zastąpić miksowane nektarynki w wypadku np. truskawek czy malin.


Ciasto nektarynkowe (przepis z 29 czerwiec)
przepis pochodzi z książki 365 good reasons to sit down to eat, Stephane Reynaud's

Składniki:
6 nektarynek (u mnie 6 małych moreli i 3 nektarynki)
4 jajka
25o g cukru (dodałam 200 i ciasto jest wystarczająco słodkie)
15o g masła (dałam 120 i było ok)
15o g mąki
1oo g semoliny (średniej)
5 g proszku do pieczenia

Przygotowanie:
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni.

2 nektarynki miksujemy na puree. Pozostałe tniemy na małe kawałki (u mnie nie za małe). Roztapiamy masło i odstawiamy na chwilę aby przestygło. Jajka ubijamy z cukrem (w przepisie nie napisano, ale ubiłam aż do uzyskania lekkiej, prawie białej masy).
W misce mieszamy nektarynkowe puree, stopione masło, masę jajeczną, obie mąki i proszek do pieczenia. Owoce układamy w formie (ja wyłożyłam papierem formę 24x24 cm), zalewamy ciastem i wstawiamy do piekarnika. Pieczemy około 30 minut (u mnie 35 minut, ciasto dość długo w środku było miękkie).

Czekamy aż przestygnie i podajemy!

Smacznego!

PYSZNIE!


* Poza ciastem upiekłam pizze, focaccia, zrobiłam tiramisu .... :]

niedziela, 19 czerwca 2011

Tiramisu...BOSKIE!!!

Tym razem zdjęcia brak, nie zdążyłam. :) W zamian prezentuje przepyszne peonie i przepis na cudowne tiramisu :)

Zakochałam się w tiramisu, zakochałam się w tym jakie jest proste*. Jest w tym deserze coś codziennego i odświętnego jednocześnie. Moja ulubiona wersja to wyjadane łyżkami z wspólnej miski, gdy siedzimy z nogami po turecku a rozmowa trwa i trwa i trwa.... Wersja w pucharkach na zakończenie wykwintnego obiadu też ma swój urok ;)
Od pierwszego razu z tiramisu, wypróbowałam kilka przepisów. Prezentowane poniżej połączenie dwóch przepisów (Anny Del Conte i Liski z White Plate) stanowi dla mnie połączenie idealne. Zatopione w czekoladowo-kawowym "syropie" biszkopty i gesty a jednocześnie delikatny krem.


Tiramisu Anny Del Conte
Anna Del Conte "Classic Italian Recipes"

Składniki
2 łyżki stołowe drobnego cukru
4 łyżki stołowe brandy (używam Amaretto albo Kahlua)
200 ml espresso
60 g gorzkiej czekolady
200 g savoiardi (użyłam tych firmy SAN)
2 łyżeczki kakao

Krem**
2 jajka
50 g cukru pudru
400 g mascarpone

Przygotowanie:
Drobny cukier, alkohol, czekolad i kawę podgrzać w rondelku aż cukier i czekolada się rozpuszczą. Pozostawić do wystygnięcia.
Jajka ubić na puszystą masę*** i delikatnie połączyć a mascarpone.

Biszkopty delikatnie zanurzamy w chłodnym syropie kawowo-czekoladowym i układamy w formie. Na warstwę biszkoptów wykładamy masę.
W zależności od tego czy lubimy wysokie czy niskie tiramisu wybieramy mniejszą bądź większą formę. Jeśli lubimy wyższe to krem przykrywamy kolejną warstwą biszkoptów, a te kremem. Ostatnia warstwa powinna być kremowa.

Deser przykrywamy starannie folią spożywczą i odstawiamy do lodówki na 5 godzin, chociaż najlepiej zrobić go dzień wcześniej.
Przed podaniem posypujemy 2 łyżkami kakao (obsypując przez sitko)

Smacznego!



* Deser jest prosty, nieangażujący. Postępując krok za krokiem za przepisem (każdym przepisem z którego gotowałam) mamy gwarancję udanego smaku. I tu pojawia się moje pytanie - skąd w knajpkach i restauracjach tyle źle przyrządzonego tiramisu??

** Dla tych, którzy wolą konkretniejsze kremy proponuję przepis Liski. Mój idealny krem do tiramisu. No i wychodzi go więcej :D
Przepis z White Plate

Składniki:
- 2 żółtka
- 3 łyżki cukru pudru
- 500g mascarpone
- ok. 150ml śmietanki 36%

Przygotowanie:
Żółtka ubić z cukrem mikserem. Zagotować wodę w rondelku i zdjąć z ognia. Postawić miskę z ubitymi żółtkami na rondelku i ubijać mikserem, aż krem potroi objętość. Kontrolować temperaturę kremu, żeby jajka się nie ścięły. Gdy krem już będzie gotowy, zostawić na 2-3 minuty żeby zupełnie ostygł. Do miski dołożyć mascarpone i wymieszać drewnianą łyżką, aż dobrze się połączy (absolutnie nie mieszam mikserem, zmiksowane mascarpone robi się zupełnie płynny i później rzadko kiedy deser ma konsystencję dobrą do krojenia ładnych porcji). W drugiej misce ubić śmietankę na sztywno, dodać ją do kremu z mascarpone i wmieszać delikatnie od dołu do góry.

*** Ubijamy tak jak w przepisie Liski :)

czwartek, 9 czerwca 2011

Smażone kwiaty cukinii

Za co uwielbiam Toskanię i co powoduje, że chcę tam wracać co roku? - JEDZENIE! Sery, warzywa, owoce, wędliny i wino! (pieczywo niestety nie w moim guście). Czosnek, rozmaryn, bazylia ... ich aromaty unoszą się we wszystkich restauracjach. I chociaż miło jest usiąść po całym dniu przy nakrytym stole i próbując ogarnąć wszystkie smakowite propozycje w menu, skosztować w lokalu włoskiej kolacji ... to my z mężem jednak bardzo często woleliśmy poeksperymentować we własnej kuchni i samodzielnie od A do Z odkrywać toskańskie smaki :)

Na każdym wyjeździe towarzyszy nam książka kucharska kuchni włoskiej. W tym roku zabraliśmy ze sobą "Smaki północnej Italii" Marleny De Blasi. M.in. wypróbowaliśmy smażone kwiaty cukinii, które chodziły za mną już od jakiegoś czasu. Niestety w Polsce nie ma do nich dostępu, a tak się przytrafiło, że urlop wypadał nam w sam środek ich sezonowości :)

To niesamowicie proste danie oczarowuje swoją wyjątkowością. Jest delikatne i wyraziste zarazem. Aksamitne ciasto piwne było najsmaczniejszą odmianą ciasta, które smażyłam na głębokim oleju. Kwiaty są soczyste i lekkie. Całość posypana solą morską i podana ze schłodzonym białym winem ... smakowite wspomnienie tegorocznego urlopu :) A o pozostałych smakach Toskanii w następnym poście :)

p.s. w Polsce nie udało mi się do tej pory spotkać z kwiatami cukinii. Ponieważ ciasto jest bardzo wyjątkowe, polecam zamianę w przepisie kwiatów na dowolne warzywo - wyjdzie równie pysznie (próbowałam na plastrach cukinii - pycha!) :)


Składniki:

20 kwiatów cukinii w idealnym stanie (lub inne warzywa)
1,5 szklanki mąki uniwersalnej
piwo (u mnie 3/4 butelki)
sól morska
olej arachaidowy


Przygotowanie:

Przy pomocy nożyczek nacinamy podstawę każdego płatka przy łodyżce, tak by kwiat bardziej się otworzył. Opłukujemy dokładnie kwiaty i układamy je na papierowym ręczniku do odsączenia.

W płytkim, szerokim naczyniu ucieramy mąkę z taką ilością piwa, by powstało ciasto o konsystencji gęstej śmietany. Przykrywamy miskę i odstawiamy na bok.


Rondel wypełniamy na 7,5cm olejem arachidowym i na małym ogniu podgrzewamy. Kwiaty cukinii zanurzamy w cieście, strząsamy jego nadmiar, następnie pojedynczo zanurzamy w rozgrzanym oleju i smażymy na ciemnozłoty kolor z każdej ze stron. Wyjmujemy szczypcami i przekładamy do odsączenia na papierowym ręczniku.

Podajemy ciepłe, posypane solą morską, z kieliszkiem idealnie schłodzonego wina. Pycha!


Smacznego!

czwartek, 2 czerwca 2011

Imbirowa zupa z młodej marchewki :)

Planowanie posiłków o tej porze roku zdecydowanie mi się nie udaje. Schodzę do sklepu z myślą o tym co na obiad. Na liście zakupów poza tym co się skończyło w lodówce jest jeszcze ricotta, feta i młody szpinak. Wszystko do zdobycia w Warzywniaku....a tam okazuje się, że zamiast szpinaku kuszą pęczki młodej marchewki, pomarańczowe, wesołe i gotowe do zjedzenia. Kusiły też młode buraczki i truskawki...ale o nich kiedy indziej :)


Widok marchewek (w jaskrawym pomarańczowym kolorze...śliczne) przypomniał mi zupę imbirową z młodych marchewek Liski. Dobrałam więc do tego młode ziemniaczki, młodą cebulkę i już z innej planety imbir i kolendrę. Obładowana i szczęśliwa wkroczyłam do kuchni.

Trochę mycia, trochę siekania, chwila gotowania i jest. Cudownie pomarańczowa, obłędnie smaczna i dziecinnie prosta - zupa z młodej marchewki :)
Swojej zupie nadaliśmy indyjskiego charakteru - już w miseczkach dodawaliśmy kolendrę, jogurt i odrobinę soku z limonki. Po zjedzeniu dokładki doszliśmy do wniosku, że następnym razem dodamy świeżej papryczki chili - chrupkość, świeżość i odrobina szczypania na języku :)


Imbirowa zupa z młodej marchewki
przepis za White Plate

Składniki:
Pęczek młodej marchewki
3 średniej wielkości młode ziemniaki
2 dymki (tylko bulwy), posiekane
1 cm kawałek świeżego imbiru, obrany
2 duże łyżki masła (u mnie ghee)
2 litry wywaru warzywnego (lub wody i ekologiczna kostka rosołowa)
4-5 łyżek ryżu (chętnie używam ryżu jaśminowego)
sól i pieprz do smaku

Do podania: kwasna smietana i koperek. W naszej wersji jogurt grecki, kolendra, kropla soku z limonki i w przyszłości świeże chili.

Przygotowanie:
Masło roztopić w rondelku. Dodać cebulę, poddusić 2 minuty, następnie pokrojone w kostkę marchew i ziemniaki. Dusić na małym ogniu ciągle mieszając, żeby warzywa się nie przypaliły. Dodać imbir, ryż - po ok. 2 minutach wlać wywar.
Garnek przykryć, zmniejszyć ogień do minimum i gotować 30-40 minut aż warzywa będą zupełnie miękkie a ryż ugotowany.
Zupę przetrzeć przez sito lub zmiksować. W razie potrzeby uzupełnić wodą, doprawić solą i pieprzem.
Podawać z wybranymi przez siebie dodatkami.

Smacznego!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...