Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przekąski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przekąski. Pokaż wszystkie posty

piątek, 12 lutego 2016

Odczarować brokuła

Coraz bliżej wiosna a nam coraz bardziej się chce zielonego. Tzn, mnie się chce a co do reszty rodziny to bywa już różnie. Za B chodzi hinduistyczna i meksykańskie jedzenie, a nasze ukochane Dziecko ostatnio jadłoby pomidory (mamy mrożone pomidorki koraliki z babcinego ogródka), chrupki jaglane, serek waniliowy (bieluch doprawiony miodem), pieczone frytki z marchewki, masło orzechowe prosto z słoika i....kiełbaskę.
Cóż, nie ma tak dobrze i od czasu do czasu przemycamy inne smaki, konsystencje i kolory. A zielony, zielony to od jakiegoś czasu kolor znienawidzony. Nawet ogórki kiszone przestały być cool, o szpinaku na makaronie, liściach sałat czy brokułach nie wspominając. Zresztą z brokułem od zawsze był problem. Nawet w czasach zupełnej maleńkości, kiedy uczyliśmy się nowych smaków i kiedy to jadł wszystko co miał pod ręką. Już wtedy brokuł był na indeksie. Nie udało się go podać samego, nie udało się przemycić w kotlecikach ziemniaczanych, zupie czy nawet jako farsz do naleśników. Nie dało rady.
Na dość długo dałam sobie spokój z brokułami. Nie ma co się znęcać nad maluchem. Ale ostatnio wrzuciłam do zamrażalnika brokuła i nadeszła pora aby go zagospodarować. Dla mnie sałatka wspomnień (brokuły z fetą i migdałami) ale co dla niejedzącego Młodego? Wtedy z pomocą przyszła strona Super Healthy Kids i podlinkowany tak przepis na placuszki z zielonymi warzywami. Popatrzyłam, przemyślałam i zrobiłam. Przepis pewnie sam w sobie super, ale mi jednak czegoś brakowało aby mogło zadziać się placuszkowe niebo. Dodałam więc wielką łyżkę dobrego jogurtu, plaster małej cebuli, proszku do pieczenia na ostrzu noża oraz dwie łyżki startego sera Dziugas.


Wyszło wyśmienicie. Młody zjadł 3 duże placki co jest sukcesem samym w sobie, ale że smakowało i mojej mamie, mnie i nawet B to już sukces na całej linii.

Młody dostał swoje placki z pomidorkami oraz z bananem i migdałami na deser, a ja zjadłam je z doprawionym na ostro jogurtem. Ciasta zostało trochę i następnego dnia rano usmażyłam porcję placków do żłobka na drugie śniadanie - zniknęły.

Polecam, testowane na 2latku :)


Zielone pancakes z warzywami
Żródlo: zmodyfikowany przepis z weelicious.com

Składniki:
1 szklanka wybranych warzyw (u mnie gotowany brokuł i szpinak, może być kalafior, cukinia a zapewne i wiele innych)
0.5cm plasterek średniej/malej cebuli, może być szczypiorek
1 lub 2 łyżki jogurtu naturalnego
2 łyżki startego sera (parmesan, grand padano, dziugas a zapewne i feta będzie dobra)
0,25 szklanki mąki (może się okazać, że trzeba dodać trochę aby ciasto miało odpowiednią konsystencję)
1 duże jajo
0,25 łyżeczki sproszkowanego czosnku (albo odrobina świeżo startego)
1 łyżeczka wybranych suszonych ziół (pominełam)
szczypta proszku do pieczenia (dodałam dosłownie tyle ile się mieści na czubku noża)
pieprz i sól do smaku
Wybrany tłuszcz do smażenia

Przygotowanie

W malakserze miksujemy warzywa. A następnie jeśli mamy wystarczającą misę malaksera dodajemy do niego pozostałe składniki, miksujemy i koniec.
Albo przekładamy warzywa do miski, dodajemy pozostałe składniki i mieszamy aż składniki się połączą.
Na patelni rozgrzewamy łyżkę oleju i smażymy placuszki po1- 2 minuty z każdej strony.
Podajemy z wybranym sosem. Autorka przepisu poleca pomidorowy, mi jednak bardziej pasował przyprawiony szczypiorkiem jogurt.


Smacznego

P.S. Zdjęcia telefonem, po ciemku. Aparat się "odnawia"

niedziela, 17 marca 2013

Zaskakujący budyń czekoladowy :)


Jedzenie śniadań przed wyjściem z domu to pierwsze nie_postanowienie noworoczne, którego udało mi się dotrzymać. Kolejny plan jest trudniejszy, bo mówi o 5 małych posiłkach dziennie. Z jego realizacją bywa trudno, bo 3 z 5 posiłków przypadają na czas gdy jestem w pracy. Nie poddaje się, szukam rozwiązań, które mi to ułatwią, bo ja i moje ciało zdecydowanie odnajdujemy się w tym rytmie. Wracając do śniadań. Nie jestem święta i nie zawsze jem zdrowo i pożywnie, czasami jest to kanapka, czasami owoc i jogurt, płatki z musli, ale i dwa ciasteczka popite mlekiem a czasami coś z kolacji złapanego w przelocie. Ważne by, przed przekręceniem klucza w zamku, zjeść. Inaczej, docierając do pracy o 9 umieram, a o 11:00 rzucam się na automat z batonikami i cały plan 5 posiłków dziennie się sypie. 


Ważnym śniadaniowym hitem są koktajle. I nie chodzi mi tu o lekkie czysto owocowe napoje, a o gęstsze, cięższe i treściwsze smoothie, które wystarczają na poranny rozruch i dają energię na 4 pierwsze godziny dnia. Zaczęło się od mlecznego z masłem orzechowym wg Nigelli Lawson. Potem potoczyło się już z górki - najczęściej są słodkie i bardzo gęste, na bazie mleka lub jogurtu, wypełnione skarbami takimi jak owoce, orzechy, jagody goji, daktyle, sezam czy siemię lniane. Często z dodatkiem otrębów albo płatków owsianych. Taka szklanka "chodzi" ze mną po całym domu i towarzyszy w porannych przygotowaniach.
Ostatnio metodą "koktajlową" zrobiłam mus czekoladowy na bazie banana i awokado - pyszny, i treściwy, bez śmietanowo-jajecznego ciężaru. Mocno czekoladowy a jednocześnie owocowo-świeży. Dla mnie cudo :) Podaję przepis na czysty bez dodatków, ale zasadne wydaje mi się dodanie cynamonu lub imbir, paru daktyli zamiast miodu, czy kilku prażonych orzechów dla chrupkości.


"Budyń" czekoladowy 

Składniki 
2 b. duże porcje

2 banany
1 duże, miękkie i dojrzałe awokado
0,5 szklanki mleka krowiego lub roślinnego (albo tyle by otrzymać odpowiadającą nam gęstość)
4 łyżki gorzkiego kakao (u mnie łyżki z górką)

opcjonalnie
miód/cukier trzcinowy/syrop z agawy do smaku jeśli potrzeba
prażone orzeszki do posypania

Przygotowanie
Wszystkie składniki wkładamy do blendera i miksujemy. Mleko dodajemy partiami tak aby uzyskać odpowiadającą nam gęstość.
Jeśli potrzeba dosładzamy.
Posypujemy prażonymi orzechami (albo i nie).

Smacznego!


wtorek, 29 stycznia 2013

Lángos na słodko :)

Po mroźnym spacerze na chwile przenosimy się na śniadanie do Chorwacji, ewentualnie na Węgry. Zaznaczam, że w Chorwacji smakowało nam bardziej, ale może dlatego, że generalnie Chorwacja jest dla nas bardziej niż inne wakacyjne (i nie tylko) miejsca.


Przysmak, który znalazł się u nas na śniadaniowym talerzu najlepiej jest znany na Węgrzech, gdzie jest uliczną przekąską, sprzedawaną w barkach i stoiskach. Powoli jednak rozprzestrzenia się na kolejne kraje (już podobno przysmak można kupić w Warszawie).
O czym mowa? Mowa o langos'u - drożdżowym placku z dodatkiem lub bez gotowanych ziemniaków, smażonym na głębokim tłuszczu. W Budapeszcie i turystycznych miastach Węgier podawany jest ze wszystkich czego dusza zapragnie - śmietana, żółty ser i keczup to standard, ale może być i z samym serem, z nutellą, z czosnkową pastą, z parówką lub serem białym w środku. Generalnie im tłuściej i nie zdrowiej, tym lepiej.
W domy ograniczamy dodatki, bo szkoda tego drożdżowego, ciepłego przysmaku. Obiadowo/kolacyjnie - jemy z pastą czosnkową i pietruszką, albo z samą kwaśną śmietaną. Śniadaniowo/deserowo z cukrem pudrem albo sosem czekoladowym. Tak i tak jest pysznie :)


Moja wersja jest bez ziemniaka, bo tak szybciej i bardziej od ręki. Bo jest gotowe na kolacje, śniadanie, obiad i by oczarować niezapowiedzianych gości. Ciasto robi się szybko, wyrasta pięknie, jest mocno drożdżowe, rzadkie (nawet bardzo), ale przy pomocy "naoliwionych" dłoni daje się uformować to co trzeba - płaski placek z dziurką ;). Gdy robię je rano, zużywam część a pozostałą przetrzymuje przykrytą folią w lodówce, wyjmuję wieczorem i robię szybką "niezbyt lekką" kolację, robiąc wieczorem lub popołudniu zostaje mi trochę na śniadanie. Jedne o czym trzeba pamiętać, to by dać się ogrzać ciastu przez chwilę poza lodówką. Jeśli nie chce nam się jeść już langos'y to robię z tego ciasta pizzę - wychodzi puszysta, lekka, z twardym, nieprzemakającym spodem. Może trochę jak focaccia.

Lángos
Źródło - gdzieś z sieci  

Składniki:
500 g mąki
1/2 łyżeczki soli
42 g świeżych drożdży
400 ml letniego mleka
1/2 łyżeczki cukru
łyżka miękkiego lub rozpuszczonego masła (mój dodatek)
tłuszcz do smażenia.

Jako dodatki:
wytrawnie: śmietana, ser żółty, czosnek lub toum i do tego posiekana pietruszka.
słodko: nutella, sos karmelowy lub czekoladowy albo prosto cukier puder z wanilią, cynamonem albo sam :)

Przygotowanie:
W misce mieszamy mąkę z solą. W mniejszym naczyniu rozkruszone drożdże zalewamy letnim mlekiem z dodatkeim 1/2 łyżeczki cukru. Dajemy im 5/10 miut w ciepłym miejscu aż podrosną.
Mieszamy mąkę z drożdżami i pozostałym mlekiem. Zagniatamy krótko luźne, lepkie ciasto, pod koniec dodajemy łyżke miękkiego lub rozpuszczonego masła. W tej lekkiej ale brudnej pracy można sobie pomóc mikserem z mieszadłem hakiem.

Gotowe ciasto (luźne i lepkie!) zostawiamy przykryte lnianą ściereczką na 30 minut aby podrosło. Podrośnie szybko i wyraźnie (nie groźne są mu chłodne dni i przeciągi ;)).

Wyrośnięte ciasto wyjmujemy na blat (najlepiej lekko posmarowany oliwą) i naoliwionymi rękoma krótko zagniatamy ciasto. Odrywamy kawałek ciasta i rozciągamy w 0,5 m placek, wymagany jest tu spokój i cierpliwość bo ciasto rozciąga się i kurczy, chwila pracy przy rozciąganiu i placek gotowy. Teraz możemy postępować dowolnie - możemy pokroić placek w większe (jak mały talerzyk) kwadraty czy trójkąty, albo za pomocą szklanki wyciąć małe placuszki (tak zrobiłam tym razem). Wycięte, pocięte placki zostawiamy na kilka minut aby podrosły.
W tym czasie na małym ogniu podgrzewamy w płaskim garnku/głębokiej patelni tłuszcz. Dobrze aby było go około 3 cm.
Gdy placuszki podrosną, spłaszczamy je jeszcze dłonią i przenosimy do gorącego oleju. Smażymy na złoty kolor (ja pomagam szpatułką wypłynąć im na początku, a potem delikatnie polewam je z góry - puszą się wtedy wspaniale), a następnie przewracamy i smażymy jeszcze chwilę. Ważne, możemy smażyć po kilka jednocześnie, wszystko jednak zależy od wielkości naszego naczynia do smażenia - langos'e muszą mieć ciut miejsca, temperatura nie może się zbytnio obniżyć a i nam przyda się miejsce do manewrowania przy przewracaniu.

Usmażone placku przekładamy na talerz wyłożony papierowymi ręcznikami. Podajemy gorące razem z dodatkami i serwetkami do wytarcia rąk :)

Smacznego!


niedziela, 14 października 2012

Hummus en Fuego

Mijają kolejne dni i tygodnie a na Wasabi cisza. Miną mój ukochany wrzesień, teraz powoli mija październik. W powietrzu czuć mocną jesień, czasami o poranku i wieczorem pachnie już mrozem. Przez ostatnie tygodnie pędzę i na nowo uczę się mieć mniej czasu. Wracam do domu i niby siadam a tak naprawdę gonię dalej. Jem to co robi się szybko i z zamkniętymi oczami. Niestety nie mam czasu na nowości. Na szczęście przyzwyczajam się do nowego rozkładu dnia (który cieszy mnie niezmiernie) i liczę, że za dzień lub dwa ogarnę się na nowo i zorganizuje tak jak należy.

Ale od czego jest archiwum. Nim zaprezentuje sernik czekoladowy chwila z ognistym i jesiennym hummusem - Hummus en Fuego. Czy "Hummus en Fuego" nie wygląda i nie brzmi ładnie? Bardzo podoba mi się ta nazwq.

Zostawiając nazwę a wracając do smaku. Nie potrafię go opisać, jest dla mnie znany i zupełnie nie znany. Orzech włoski smakuje zupełnie inaczej i w połączeniu z ciecierzycą jest naprawdę miłym odkryciem. Autorka przepisu podała swój hummus z oliwkami i kolendrą, a ja posypałabym go ziarenkami granatu (gdybym miała wtedy pod ręką). Ciekawie jest z tą papryką, która podgrzana w oleju nie jest pikantna czy ostra, a raczej ciepła i rozgrzewająca. Nie pali na języku tylko ogrzewa całe ciało. Mi się podoba.



Hummus en Fuego 
Źródło: 101 Cookbooks

Składniki
Oliwa paprykowa:
1/2 szklanki oliwy extra virgin
1 1/2 łyżeczki płatków papryczki chilli

Hummus z orzechami
3/4 szklanki orzechów włoskich delikatnie wcześniej podpieczonych
2 szklanki ciecierzycy
1 ząbek czosnku
sok z połowy cytruny (2 łyżki)
1/2 szklanki gorącej wody (użyłam zalewy z ciecierzycy)
1/4 szklanki oliwek, pokrojonych (pominęłam)
kolendra (pominęłam)

Przygotowanie:
Dzień lub dwa wcześniej przygotujemy paprykowa oliwę. W rondelku podgrzewamy oliwę (tak jak chcielibyście udusić cebulkę). Wyłączamy i dodajemy papryczkę. Zostawiamy aby ostygła i odstawiamy najlepiej na kilka dni. Ja zrobiłam to tego samego dnia (reszta oliwy czeka sobie dzielnie w słoiczku).

Z podpieczonych orzechów delikatnie "ocieramy skórkę". Ja postąpiłam tak jak z orzechami laskowymi - wysypałam na czystą ściereczkę i delikatnie roztarłam w rękach. Wydmuchałam to co odpadło ;)

Najpierw do malaksera wrzucamy orzechy i rozdrabniamy aż będą miały strukturę piaski (w tym miejscu nie przesadzałam, lubię hummus o lekko grudkowatej konsystencji). Następnie, dodajemy większą część ciecierzycy (można całą), 1 lub 2 łyżki oliwy z chilli (ale bez chilli, samą oliwę), czosnek i sok z cytryny. Jeśli hummus jest za gęsty dodajemy partiami gorącą wodę (lub tak jak ja zalewę z ciecierzycy). Miksujemy aż do uzyskania satysfakcjonującej nas konsystencji (ja wolę lekko grudkowatą, nie za gładką). Na końcu doprawiamy do smaku - sokiem z cytryny, solą, ostrą papryką.

Podajmy skropione hojnie paprykową oliwą, posypane płatkami ostrej papryki. Można dodać część niezmiksowanej ciecierzycy, posiekane oliwki i świeżą kolendrę.

Ja posypałam papryką i polałam oliwą. Do tego kawałek dobrego pieczywa i chyba nic mi więcej nie potrzeba.

Spróbujcie i smacznego :)


poniedziałek, 11 czerwca 2012

Muffiny cytrynowe

Wstaję rano jeszcze przed budzikiem, przesuwam psa i idę do kuchni. Włączam piekarnik, wypakowuję zmywarkę. Gdy w garnuszku rozpuszcza się masło, trę skórkę z cytryny, odmierzam masło, mąkę i cukier. Przecieram oczy i wpijam pierwszy łyk kawy. Krótkie poszukiwania za papilotkami. Mieszam w miskach. Piekę muffinki, które B zabierze ze sobą po południu idąc realizować swój urodzinowy prezent.
Na chwilę zza chmur wychodzi słońce.
Mam ostatnio smaka na cytrynę - żółty, świeży, ostry i letni smak. Wyciskam sok na lemoniadę, trę skórkę na wędzonego łososia i dodaję go do kremu z czosnku i tego z fety. Robię lemon curd i zajadam go z białym serem. I robię muffinki jogurtowo-cytrynowe na urodziny B.
Słodkie, nie za słodkie, wyraźnie cytrynowe z lekkim smakiem jogurtu. Idealne w dniu pieczenia jak to muffinki. Dobrze łączą się z herbatą lub kawą z mlekiem, do kompotu z rabarbaru też by pasowały. Już po zjedzeniu pomyślałam, że mogłam pokryć każdą muffinkę kremem z mascarpone z dodatkiem lemon curd.

Muffiny cytrynowe
Źródło: Kwestia Smaku za Magdą Gessler
Aby wyszło 12 muffinek podwoiłam składniki

Składniki
150 g mąki
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
60 g cukru
mała szczypta soli
1 łyżka startej skórki z cytryny
1/2 torebki cukru waniliowego
1 jajko
100 ml kefiru (nie miałam kefiru i zastąpiłam go jogurtem rozcieńczonym 2 łyżkami soku z cytryny)
55 g masła

Dekoracja: smażona w cukrze skórka cytrynowa, cukier puder, gwiazdki z lukru
Dodatki: śmietana, powidła z owoców egzotycznych lub dżem cytrynowy, lemon curd.

Przygotowanie:
Do jednej miseczki wsypuję mąkę, proszek do pieczenia, cukier, sól, skórkę z cytryny i cukier waniliowy. W drugiej łączę jajko z kefirem oraz roztopionym i ostudzonym masłem, przelewam do miseczki z mąką. Mieszam, ale delikatnie i niezbyt dokładnie. Ciasto powinno pozostać grudkowate, w przeciwnym razie muffiny będą zbite i twarde.
Ciasto przekładam do wysmarowanych masłem foremek (lub najlepiej do papilotek w formie na muffiny). Piekę przez 15 minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni.
Foremki powoli wyjmuję z piekarnika, a po kilku minutach muffiny przekładam z foremek na talerz.

Smacznego!



wtorek, 5 czerwca 2012

Czosnek w roli głównej

To był koniec sierpnia albo początek wrzesień dwa lata temu, gdy po raz pierwszy wybraliśmy się do warszawskiej Le Cedr na Pragę. Na przeciwko sławnych Miśków, na dole kamienicy mieści się libańska restauracja - w środku mieszanka kolorów, tekstur i zapachów. Taki misz-masza, który przyprawia o zawrót głowy. Może się podobać, może nie..mi się podobało - świat poduszek, malunków na ścianach i przygaszonego, ciut zakurzonego światła. Zamówiliśmy jeden z zestawów, na stole zaczęły pojawiać się zimne przekąski, ciepłe przekąski, dania główne a w końcu desery. Omdleliśmy! Do samochodu wracaliśmy na około, przechodząc przez park, koło zoo, przez niezamknięty jeszcze Plac Wileński - byleby nie zasnąć z przejedzenia, byleby rozchodzić to co zjedliśmy. Podoba nam się ta kuchnia. Smakowało nam prawie wszystko - szczególnie zapadł nam w pamięć Tabbouleh z natki pietruszki, krewetki z grilla czyli Krayedis. Ja pokochałam tatar w wydaniu libańskim czyli Kibbeh Nayeh, a B wędzoną wołowinę Basterma.
Najbardziej zaskoczył nas jednak niepozorny z wyglądu biały sos a właściwie czosnkowa chmurka - lekka, świeża, cytrynowa i właściwie "nie wiadomo co". Wyjadaliśmy na wyścigi biały puch z miseczki. Musieliśmy wiedzieć co to jest, musieliśmy i dowiedzieliśmy się - Toum - czosnek, cytryna, olej - tyle przekazał nam Pan Kelner.



Od tamtego wieczoru jedliśmy w Le Cedr jeszcze kilkakrotnie. Za każdym razem notowałam w pamięci by przygotować w domu Toum i za każdym razem wypadało mi z głowy. Jakoś się nie składało, aż tego maja. Zrobiłam raz, potem kolejny i kolejny i dziś trafia na Wasabi. Idealny do warzyw świeżych, grillowanych, do mięs i do maczania chleba.

W internecie krąż wiele przepisó, z dodatkiem białek i bez dodatku jajek. Ja zrobiłam z białkami (ale kiedyś spróbuję i bez jajek). Robi się podobnie jak majonez na samych białkach, ubijanie, ubijanie i spokój. To się udaje, nawet jak równy strumyczek oleju zamienia się w chlust - się udaje! Jeśli chcecie coś więcej wiedzieć o majonezie i jak go zrobić zajrzyjcie na Around the kitchen table, pięknie tam to Polka opisała :)



Toum - libański krem czosnkowy
Żródło: Thibeault's table

Składniki:
5 ząbków czosnki
1 białko (w temperaturze pokojowej)
1 szklanka neutralnego w smaku oleju (też nie z lodówki)
Sok z 1 cytryny
Szczypta doli
1 szklanka lodowatej wody, z której użyjemy 2 łyżki


Przygotowanie:
Czosnek, sól i 1/4 część soku wkładamy do blendera i miksujemy na średniej. Zeskrobujemy to co znalazło się na ściankach i miksujemy aż do uzyskania gładkiej konsystencji.
Dodajemy białko i miksujemy na średnich obrotach (tu możemy przejść na trzepaczkę balonową, albo mikser). Powoli (ale bez przesady) zaczynamy dodawać połowę oleju. Stały powolny strumień jest ok...jak zatrzęsie Wam się ręka, to naprawdę nie powinno się nic stać.

Na tym etapie zaczyna tworzyć się coraz bardziej gęsta emulsja*.
W tym momencie zmieniamy prędkość na niską, dodajemy powolutku resztę soku z cytryny i miksujemy wolno. Następnie dodajemy również powoli resztę oleju. Na tym etapie mamy majonezowatą emulsję. Na końcu dodajemy 1 lub 2 łyżki lodowatej wody, która czeka na nas w lodówce, a majonez zmienia się w delikatną i lekką chmurkę, pełną pęcherzyków powietrza.

Podajemy na stół, albo przekładamy do szczelnego pojemniczka/słoiczka i odstawiamy do lodówki. Świetnie zachowuje swoją konsystencję.

Smacznego!


* jeśli nie chce zamienić się w emulsje to odlewamy połowę, dodajemy nowe (w temp. pokojowej) białko i miksujemy powoli dodając to co odlaliśmy i resztę oleju.

piątek, 20 kwietnia 2012

Pasta serowa i odliczanie...

Zostało jeszcze 28 dni do kolejnego babskiego wyjazdu. Jeśli wszystko dobrze pójdzie (oby poszło, oby poszło) to grono spotykających się powiększy.
Przeglądam w wolnych chwilach stare zdjęcia, uśmiecham się do wspomnień i już nie mogę się doczekać, tych chwil lenistwa, gadania i słuchania, momentów roześmianych i rozchichotanych....


Do tych chwil pasują poranne placuszki i wieczorne krakersy, a do tego różowe musujące wino, jeśli jakimś cudem znalazło by się tak brownie to też byłoby super. Ale nie oszukujmy się tu proszę Państwa, spokojnie śmiać się będziemy i cieszyć jak głuptasy gdy na stole spocznie paczka "czpisików" a do tego piwo z sokiem imbirowym lub wino. A wieczorem na grillu obok kiełbasek jakiś camembert i warzywa, a na śniadanie jajecznica z jajka od szczęśliwej kury. Nie oszukujmy się my tam nie będziemy za bardzo gotować, no chyba że Pani O przygotuje do krakersów (domowej roboty? Oj chyba nie ;]) pastę serową. A pasta serowa proszę Państwa do krakersów (najlepiej takich zoo lub domowych) to jest coś.


Uwaga, rzecz uzależniająca, kaloryczna, w połączeniu z piwem/winem strasznie idąca w biodra, więc po zjedzeniu zaleca się spacer, a jak nie spacer to przynajmniej dużo śmiechu!
Pasta ma mało składników i nieprecyzyjne proporcje ponieważ samemu ją należy doprawić sobie do smaku :)

Pasta serowa Pani O

Składniki
150 g sera
2 łyżki majonezu
2 łyżki jogurtu greckiego
pieprz do zaostrzenia smaku
sól, jeśli będzie taka potrzeba
dowolne smakowe dodatki: oliwki, kapary, sól, pieprz, ostra papryczka, kminek, czosnek

Przygotowanie:
Żółty ser trzemy na tarce na małych oczkach, do tego dodajemy majonez wymieszany z jogurtem. Doprawiamy pieprzem i solą (najpierw próbujemy) i energicznie mieszamy.
A następnie postępujemy wedle gustu i dodajemy: oliwki i kapary, albo czosnek i natkę z pietruszki, albo ostrą paprykę wymieszaną z utłuczonym kminem rzymskim, a może kminek albo czarnuszkę.
Ponownie mieszamy, przekładamy do miseczek i jemy.

Smacznego!



poniedziałek, 10 października 2011

Chleb i coś do chleba.

Fantastyczny posiłek przy prawie zerowym wysiłku ciabatta i dip cytrynowy. Dwa przepisy znalezione ostatnio i przygotowane wystarczająco często by nazwać je nałogiem.
Wczoraj towarzyszyły nam do cudownych jagnięcych koft Jamiego Olviera, w weekend uzupełniały stół przekąsek, a dziś rano zjedzone w komplecie - podpieczona ciabatta z solidną porcją słonego, cytrynowego i aksamitnego kremu. Błogość i prostota - tak jak lubię.


Ciabatta z płatkami owsianymi
Źródło Kwestia Smaku

Składniki
piekę 4 średnie, albo 4 bardzo duże, a czasami 9 małych ciabatt.

600 ml mąki pszennej*
150 ml płatków owsianych**
400 ml ciepłej (letniej) wody
1 łyżka miodu
35 g świeżych drożdży***
1 łyżka oliwy extra vergine
1 łyżeczka soli

Do posypania: np. sezam lub pestki dyni, czarnuszka

*Asia używa mąki pszennej chlebowej typ 850, a ja używam tej, która jest w domu - może też być mąka uniwersalna, tortowa, typ 500
** Asia użyła rozdrobnionych "błyskawicznych" płatków owsianych pełnoziarnistych. Ja robiłam już ją także bez płatków owsianych. Dodawałam 200 ml mąki, zamiast 150 ml płatków. Z dobrego źródła wiem, że zastąpienie płatków otrębami przynosi także fantastyczne efekty. Przepis jest więc błędnoodporyny - śmiało należy próbować!!

*** lub 8 g (1 paczka) suchych drożdży instant, ale jeśli mamy wybór najlepiej użyć świeżych drożdży

Przygotowanie:

Pojemnikiem z miarką odmierzyć mąkę, przesiać do dużej miski.
Odmierzyć płatki owsiane a następnie ciepłą (letnią) wodę. Płatki owsiane zalać wodą, dodać miód, pokruszone drożdże, oliwę. Dokładnie wymieszać i odstawić na 5 minut aż drożdże zaczną się pienić.
Rozczyn z drożdżami wlać do przesianej mąki i wymieszać drewnianą łyżką. Na koniec dodać sól, wymieszać, przykryć wilgotną ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na 1 godzinę. Razem z solą możemy dodać posiekane suszone pomidory, suszone zioła czy posiekane oliwki.
Ciasto podzielić na 3 części (będzie bardzo rzadkie, ale nie należy się tym przejmować, nie trzeba też dosypywać mąki). Wyłożyć na blaszkę z papierem do pieczenia, rozciągając ciasto i próbując nadać kształt podłużnych wałków. Ciasto można wyjmować z miski posmarowanymi oliwą dłońmi.
Wierzch posypać sezamem lub pestkami dyni czy czarnuszką. Odstawić do podrośnięcia na czas rozgrzania piekarnika do maksymalnej temperatury (250 stopni C). Zanim zaczniemy nagrzewać piekarnik możemy jeszcze odczekać około 20 minut jeśli mamy czas.
Piec przez 15 minut, następnie zmniejszyć temperaturę do 150 stopni C i piec dalej przez kolejne 15 minut****. Wyjąć z piekarnika i po kilku minutach przełożyć ciabatty na metalową kratkę do wystudzenia. Pokroić dopiero po ostudzeniu.

**** W zależności od wielkości bułeczek piekę krócej bądź dłużej w temperaturze 150 stopni C (Marta)


Cytrynowy dip z fety
Źródło: Like a strawberry milk

Składniki:
200 g sera feta
Skórka i sok z 1 cytryny (od Marty: sok z cytryny radzę dodawać partiami aby trafić w swój smak)
1 starty ząbek czosnku
80 ml oliwy z oliwek + trochę do podania
świeży tymianek

Przygotowanie
Wszystkie składniki zmiksować w malakserze na gładką pastę. Przełożyć do miseczki lub na talerzyk skropić oliwą z oliwek i posypać świeżym tymiankiem.
Podawać z chlebem, grillowanymi warzywami, grillowanym mięsem :)

Smacznego!!

poniedziałek, 12 września 2011

Wakacyjne powroty i galette z serem i warzywami

Najpierw mija tydzień, potem dwa, niepostrzeżenie mija miesiąc (razem z nim nadchodzą wyrzuty sumienia), a jak mija ponad miesiąc to jest już trochę wstyd przed samym sobą. Tak więc, przełamując wstyd i dziękując Agnieszce, Wasabi wraca do publikowania.


Wracamy przepisem znanym w blogowym świecie, Galette z cukinią i serem. Przebój tego lata w moim domu. Galette robiłam dla nas, dla znajomych, na babskie spotkanie przy różowym winie, na przywitanie Babci Pana B. Właściwie robiłam je co tydzień przez ponad miesiąc.
Wersja z cukinią jest wspaniale odświeżająca, słoneczna i leciutka (pomimo, że w cieście tyle masła), wersja z bakłażanem jest ostrzejsza, bardziej wyrazista, daje kopa :)

Rodzina się podzieliła, część wybiera cukinię i inaczej nie widzi, część zapałała miłością do bakłażana i pomidora. Ja jestem rozdarta - zazwyczaj wolę dania z bakłażanem, ale w tym wypadku nie potrafię się zdecydować. A jak nie potrafię się zdecydować, to robię dwie wersje jednocześnie. Podkład serowy 1 porcja i połowa porcja warzyw :)


Galette z cukinią i serem
Za White Plate i Smitten Kitchen

Ciasto:
1 1/4 szklanki mąki, schłodzonej w lodówce przez 30 minut (u mnie krupczatka. M)
1/4 łyżeczki soli
8 łyżek (ok. 120 g) zimnego masła, pokrojonego w kostkę i schłodzonego
1/4 szklanki kwaśnej śmietany
2 łyżeczki soku z cytryny
1/4 szkl. lodowatej wody

Nadzienie I:
1 duża lub 2 małe cukinie, pokrojone w plasterki ok. 0.5 cm grubości
1 łyżka plus 1 łyżeczka oliwy z oliwek
1 średni ząbek czosnku, drobno pokrojony (ok. 1 łyżeczki)
1/2 szklanki sera ricotta (z powodzeniem używam polskiego serka typu włoskiego, np taki -> klik. M)
1/2 szkl. tartego sera Parmezan
1/4 szkl. tartego sera mozzarella
1 łyżka liści bazylii

Nadzienie II
P. S. "Podkład serowy" może być ten sam co w wersji wyżej, będzie przepysznie.

1 mały bakłażan pokrojony na plasterki ok. 0.5 cm grubości*
2 małe pomidory pokrojone na plasterki
1/2 szklanki sera feta, ser szopski lub bałkański (nie próbowałam z serkiem typu feta. M)
1/4 szklanki sera mozzarella
1/2 szklanki serka typu włoskiego
1 łyżeczka oregano.
1 łyżka plus 1 łyżeczka oliwy z oliwek
1 średni ząbek czosnku, drobno pokrojony (ok. 1 łyżeczki)

Do posmarowania:
1 żółtko ubite z 1 łyżeczką wody

Przygotowanie:

Ciasto: W dużej misce połączyć mąkę z solą. Dodać kawałeczki masła i blenderem (lub ręcznie) zagnieść do czasu, aż utworzą się grudki. W małej miseczce ubić śmietanę, sok i wodę i dodać do miski z grudkami masła i mąki.
Palcami lub drewnianą łyżką wmieszać mokre składniki i zagnieść ciasto - nie należy go zagniatać zbyt długo. Przykryć folią spożywczą i schłodzić w lodówce przez 1 h.

Nadzienie I:
Plastry cukini ułożyć na papierowym ręczniku. Posypać 1/2 łyżeczki soli i odstawić na 30 minut.
Drugim kawałkiem papierowego ręcznika delikatnie zebrać z cukini nadmiar wody.
W małej misce ubić oliwę i czosnek. Odstawić.
W kolejnej misce połączyć ricottę, sery i łyżeczkę oliwy z czosnkiem. Doprawić solą i pieprzem.

Nadzienie II:
Postępować tak samo jak przy przepisie na nadzienie I. Bakłażany posolić, pozostawić na 3o minut, po tym czasie delikatnie je odcisnąć. Pokroić pomidora na plasterki.
W małej misce ubić oliwę i czosnek. Odstawić.
W miseczce wymieszać sery i dodać łyżeczkę oliwy z czosnkiem. Doprawić solą i pieprzem.

Przygotowanie galette: Piekarnik nagrzać do 200 st C. Na blacie obsypanym mąką, rozwałkować ciasto na okrąg 30 cm.
Przełożyć na papier do pieczenia, na środku, zostawiając 5 cm brzeg posmarować serami, następnie ułożyć plastry cukini, zaczynając od zewnętrznej krawędzi. W przypadku bakłażana układać tak samo, co któryś wkładać plaster pomidora.
Polać pozostałą oliwą z czosnkiem. Zawinąć krawędź do środka i posmarować żółtkiem z wodą.

Piec ok. 30-40 minut, do czasu aż brzegi będą złociste.
Wyjąc z piekarnika, posypać listkami bazylii/oregano i odstawić na 5 minut.
Przełożyć na talerz, pokroić i podawać gorące, ciepłe lub w temperaturze pokojowej.

Smacznego!

* Ostatnio odkryłam cudowny warzywniak obok domu i w tymże warzywniaku sprzedają takie o to maleńkie bakłażany. Użyłam dwóch takich małych :)


P.S. W kolejce czeka ciasto jagodowe :)

czwartek, 14 lipca 2011

B&B czyli Bób i Bruschetta

Bób smakuje mi najbardziej w jego najmniej wytwornej formie - dopiero co ugotowany (może ciut przegotowany), podawany na sitku, z miseczką na łupinki obok. I ten bób w tym sitku, czy też durszlaku leży po środku stołu albo piknikowego koca. Ręka za ręką, ziarnko za ziarnkiem...jemy i mówimy. W moim idealnym świecie zaraz obok mam pod ręką mrożoną herbatę z miętą. Aby zjeść taką miskę bobu potrzebni są ludzie w dużej ilości i duuuużo czasu :) A gdy czasu mamy mniej a i ilość ludzi skromniejsza niż pluton wojska. W takiej sytuacji proponuję pastę z bobu. Szybką (jakżeby inaczej), pyszną, ostro-fasolowo-gorzkawą. Przy całej swojej "fasolowatości" niesamowicie świeżą, no i ten kolor!


A taką pastę zjemy na na śniadanie (np. sobotnie), na lunch, albo na wczesną kolację. U mnie wystąpiła w roli wczesnego sobotniego lunchu (obiadu?!). Pasta z bobu i pyszne pieczywo, które ostatnio mogę kupić koło domu. Nic więcej nie potrzeba .No dobrze, z tym nic to przesadziłam. Potrzeba chwilki by ugotować bób, potrzeba minutki by go zmiażdżyć i dodać składniki, moment aby opiec chleb. No i trzeba mieć towarzystwo z którym można zjeść taki posiłek...


Pikantna pasta z bobu
365 good reasons to sit down to eat, Stephane Reynaud's

Składniki na 6 porcji:
1 kg bobu
15o ml oliwy z oliwek
parę kropli Tabasco
1 szalotka (użyłam młodej cebulki)
6 "liści/gałązek" szczypiorku
fleur de sel (użyłam soli Maldon)
kromki bagietki lub dobrego chleba do podania

Przygotowanie:
Ugotowany* bób należy obrać a następnie rozgnieć razem z oliwą, Tabasco, cebulką i szczypiorkiem (ja rozgniotłam niezbyt dokładnie). Mieszamy i doprawiamy solą. Podajemy z tostami, opiekanym chlebem ale można i z tacos. Jakkolwiek by nie było, będzie pyszne!

Smacznego!


* jeśli chodzi o gotowanie to S. Reynaud's pisze aby najpierw wyłuskać swój bób, a następnie gotować go 1 minutę, przelać zimną woda i obierać. Ja nie miałam aż tak młodego i świeżego bobu. Gotowałam bób 15 minut aż był miękki ale nie "maziowaty" i miał nadal piękny zielony kolor.

P.S. A oto mój kuchenny pomocnik.

czwartek, 9 czerwca 2011

Smażone kwiaty cukinii

Za co uwielbiam Toskanię i co powoduje, że chcę tam wracać co roku? - JEDZENIE! Sery, warzywa, owoce, wędliny i wino! (pieczywo niestety nie w moim guście). Czosnek, rozmaryn, bazylia ... ich aromaty unoszą się we wszystkich restauracjach. I chociaż miło jest usiąść po całym dniu przy nakrytym stole i próbując ogarnąć wszystkie smakowite propozycje w menu, skosztować w lokalu włoskiej kolacji ... to my z mężem jednak bardzo często woleliśmy poeksperymentować we własnej kuchni i samodzielnie od A do Z odkrywać toskańskie smaki :)

Na każdym wyjeździe towarzyszy nam książka kucharska kuchni włoskiej. W tym roku zabraliśmy ze sobą "Smaki północnej Italii" Marleny De Blasi. M.in. wypróbowaliśmy smażone kwiaty cukinii, które chodziły za mną już od jakiegoś czasu. Niestety w Polsce nie ma do nich dostępu, a tak się przytrafiło, że urlop wypadał nam w sam środek ich sezonowości :)

To niesamowicie proste danie oczarowuje swoją wyjątkowością. Jest delikatne i wyraziste zarazem. Aksamitne ciasto piwne było najsmaczniejszą odmianą ciasta, które smażyłam na głębokim oleju. Kwiaty są soczyste i lekkie. Całość posypana solą morską i podana ze schłodzonym białym winem ... smakowite wspomnienie tegorocznego urlopu :) A o pozostałych smakach Toskanii w następnym poście :)

p.s. w Polsce nie udało mi się do tej pory spotkać z kwiatami cukinii. Ponieważ ciasto jest bardzo wyjątkowe, polecam zamianę w przepisie kwiatów na dowolne warzywo - wyjdzie równie pysznie (próbowałam na plastrach cukinii - pycha!) :)


Składniki:

20 kwiatów cukinii w idealnym stanie (lub inne warzywa)
1,5 szklanki mąki uniwersalnej
piwo (u mnie 3/4 butelki)
sól morska
olej arachaidowy


Przygotowanie:

Przy pomocy nożyczek nacinamy podstawę każdego płatka przy łodyżce, tak by kwiat bardziej się otworzył. Opłukujemy dokładnie kwiaty i układamy je na papierowym ręczniku do odsączenia.

W płytkim, szerokim naczyniu ucieramy mąkę z taką ilością piwa, by powstało ciasto o konsystencji gęstej śmietany. Przykrywamy miskę i odstawiamy na bok.


Rondel wypełniamy na 7,5cm olejem arachidowym i na małym ogniu podgrzewamy. Kwiaty cukinii zanurzamy w cieście, strząsamy jego nadmiar, następnie pojedynczo zanurzamy w rozgrzanym oleju i smażymy na ciemnozłoty kolor z każdej ze stron. Wyjmujemy szczypcami i przekładamy do odsączenia na papierowym ręczniku.

Podajemy ciepłe, posypane solą morską, z kieliszkiem idealnie schłodzonego wina. Pycha!


Smacznego!

czwartek, 14 kwietnia 2011

Churros na deser i śniadanie....

Churros chodziło za mną już jakiś czas. Jadłam je dawno temu w jakiejś hiszpańskiej restauracji i zapamiętałam jako coś obłędnie przepysznego. Tak przepysznego, że na pewno trudnego. A jak sobie pomyślałam, że to trudne to nie podejmowałam tematu ich robienia w domu, czekając na kolejne restauracyjne wersje.
Tak było aż do czasy gdy pojawiła się u mnie w domu Kuchnia: przepisy z serca domu Nigelli Lawson. Tam na dwóch stronach (dużo, dużo tekstu jest w tej książce) znajduje się instrukcja na wykonanie tego cuda. Cuda smacznego i prostego.

A sos czekoladowy...o rany, to jest pyszne!


Churros z sosem czekoladowym
Kuchnia: przepisy z serca domu Nigelli Lawson

Składniki
50 g miałkiego cukru
2 łyżeczki mielonego cynamonu
125 g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżka oliwy
250 ml świeżo gotowanego wrzątku
ok. 500 ml oleju kukurydzianego ( lub innego roślinnego ) do głębokiego smażenia*

Przygotowanie
Cukier i cynamon wsypujemy do szerokiego płytkiego naczynia. Mieszamy, odstawiamy - posłuży później do obtoczenia churros
Mąkę wraz z proszkiem do pieczenia, oliwą mieszamy aż do połączenia się składników. Do tak przygotowanego ciasta dolewamy wrzątek aż powstanie ciepłe, lepkie i gładkie ciasto. Tak powstałą masę pozostawiamy na 10 minut. W tym czasie do rondelka ( najlepiej niedużego - olej powinien sięgać do 1/3 jego głębokości ) wlewamy olej i stawiamy na gazie. Temperaturę oleju sprawdzamy wrzucając kawałek chleba, jeśli będzie skwierczał i zbrązowieje temp. jest dobra. Jeśli ktoś posiada termometr kuchenny to powinno wskazywać 170°C.
Gdy olej będzie już rozgrzany napełniamy szprycę ciastem (Nigella mówi o 8 mm*). Wyciskamy krótkie kawałki ( ok. 4-5cm ) ciasta do gorącego oleju, odcinając je kuchennymi nożyczkami. Smażymy po 3 - 4 sztuki na złoty kolor. Po usmażeniu kładziemy je na papierowy ręcznik aby ociekły z nadmiaru tłuszczu. Tak przygotowane churros obtaczamy we wcześniej przygotowanym cukrze z cynamonem.

Sos czekoladowy:

Składniki
100 g gorzkiej czekolady
25 g mlecznej czekolady
1 łyżka golden syropu
150 ml śmietany kremówki

Przygotowanie
Wszystkie składniki dipu wkładamy do rondla o grubym dnie i wstawiamy na małym ogniu. Kiedy czekolada zacznie się topić, mieszamy wszystko po czym zdejmujemy z palnika i odstawiamy w ciepłe miejsce.

Smacznego :)

P.S. To nie jest moje ostatnie słowo jeśli chodzi o churros - u Dorotus znalazłam inny przepis, tak więc już nie długo, kolejne śniadanie w hiszpańskich klimatach.

* użyłam oleju ryżowego
** ja użyłam końcówki o mniejszej średnicy. Poszukuję teraz innej lepiej nadającej się do tego dania końcówki.

wtorek, 12 kwietnia 2011

Zupa meksykańska...kolejna na rozrzewkę.

Mam nadzieje, że to już ostatnia taka zupa w tym sezonie - rozgrzewająca i sycąca. Mam nadzieje, że za dzień lub dwa będzie można zacząć myśleć o lekkiej zupie jarzynowej czy szczawiowej.
Tymczasem po męczącym dniu, po całym dniu na nogach i mówieniu do ludzi. Po walczeniu z wiatrem i przeszywającym zimnem. Bardziej niż wiosennej, świeżej i lekkiej kolacji potrzeba mi gorącej, gęstej i treściwiej zupy. Prezentuję więc danie pomiędzy zupą a gulaszem, które robi za cały obiad i stawia na nogi najbardziej zmęczonych. Mięsne, pikantne, z dodatkiem fasoli, kukurydzy a w mojej wersji soczewicy (uzależnienie, nie mam co na to poradzić). Podawane z podpiekaną kukurydzianą tortillą, kwaśną śmietaną, posypane natką z pietruszki, oregano albo kolendrą.


Tak jak i Komorka uważam nazywanie tej zupy meksykańską za pewne zapewne nadużycie, ale kto by się tym przejmował.

Oby do wiosny i minimum + 15 stopni!

Zupa meksykańska
źródło: blog Every Cake You Bake

Składniki:
1/2 kg mięsa mielonego (u mnie chude mięso wołowe),
2 duże cebule,
puszka fasoli czerwonej,
puszka kukurydzy,
soja lub kiełki sojowe lub fasolowe (pominęłam)
szklanka soczewicy (u mnie mieszanka zielonej i czarnej)
3 ząbki czosnku,
ok. 80 g koncentratu pomidorowego (mały słoiczek),
pół posiekanej papryczki chili *,
1 litr bulionu,
2 łyżki majeranku,
sól, pieprz do smaku

Przygotowanie
Cebulę i czosnek zeszklić na oliwie, dodać mięso mielone i smażyć mieszając. Dodać koncentrat pomidorowy, wymieszać i chwilę smażyć, po czym wlać bulion. Dodać szklankę soczewicy. Gotować do chili aż mięso i soczewica będą miękkie. Dodać fasolę, kukurydzę** soję lub kiełki oraz papryczkę chili, wymieszać i gotować razem ok. 15 minut. Dodać majeranek i doprawić do smaku solą i pieprzem. Podawać na gorąco z bagietką i/lub kukurydzianymi tortillami.

Smacznego!


* ostrą paprykę można pominąć - wtedy uzyskacie łagodną wersję zupy meksykańskiej
** Ponieważ nie wszyscy goście lubią kukurydzę nie dodałam jej bezpośrednio do zupy. Podawałam ją w osobnej miseczce i każdy mógł dodawać ją wg uznania.

środa, 9 lutego 2011

Słone przegryzki na babski wieczór.

Znaczy się upiekłam krakersy. Na szczególne spotkanie, w szczególnym towarzystwie. Na niektórych spotkaniach zmienia się rządy, rozwiązuje problemy tego świata, na niektórych rozmawia o pogodzie, na innych nudzi. Są jednak takie spotkania, kiedy energia aż kipi, pozytywne emocje unoszą i dodają skrzydeł. Kiedy planuje się przyszłość i dodaje sobie nawzajem odwagi. Kiedy siedzący na przeciwko mnie ludzie są dla mnie ogromną inspiracją.
I takie to właśnie było spotkanie. Z wspaniałymi kobietami, przy cudownym jedzeniu (ta wspaniała pasta z żółtego sera) i dobrym winie.


A krakersy to rzecz nie byle jaka. Gdy patrzyłam na te pakowane, równiusieńkie, smakowite (a także tłuste i bardzo, bardzo słone) miałam wrażenie, że jest to rzecz niwykonalna.
Bo przecież takich rzeczy samemu w domu nie robi, przecież aby zrobić krakersy potrzebna jest maszyna, bo przecież po krakersy skacze się do sklepu a nie piecze się samemu.
No i właśnie okazuje się, że nie. Takie małe cudeńka, to rzecz wielce prosta, przyjemna w wykonaniu i przy pomocy miksera/robota zajmuje tylko chwilkę.
Przepisów znalazłam sporo i rożnych. Na pierwszy ogień poszły krakersy serowe z przepisu Dorotus. Ser cheddar to jest to co tygryski uwielbiają, więc krakersy z nim były koniecznością.

Serowe krakersy
8 tuzinów, przepis Dorotus

Składniki:
2 szklanki mąki pszennej chlebowej lub mąki pszennej
2 łyżeczki cukru
1 łyżeczka soli
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
75 g masła
120 g startego na małych oczkach sera żółtego, np. cheddar
1/2 szklanki zimnej wody
sól, do oprószenia

Przygotowanie:
Wszystkie składniki umieścić w mikserze i zmiksować (najlepiej hakiem do ciasta drożdżowego lub w malakserze). Ciasto powinno wyjść gładkie, elastyczne, miękkie. Przykryć je folią spożywczą i umieścić w lodówce na godzinę. Po tym czasie ciasto rozwałkować na nienatłuszczonej blaszce (lub na papierze do pieczenia) na grubość około 1 mm (miejscami może nawet prześwitywać papier); im ciasto cieniej rozwałkowane, tym krakersy smaczniejsze i bardziej chrupiące. Można lekko podsypywać mąką, jeśli to konieczne.
Okrągłym nożem do pizzy (najlepszy do tego) lub zwykłym pokroić ciasto na kwadraty lub prostokąty, ponakłuwać każdy krakers widelcem*. Przed pieczeniem oprószyć solą.
Piec w temperaturze 220ºC przez 5 - 10 minut, w zależności od grubości krakersa lub upodobań. Powinny się zezłocić.

Smacznego!


* ciasto jest kurczliwe, więc po pokrojeniu na prostokąty może się okazać, że się sporo 'zbiegnie'.., nie należy się tym martwić :)

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Pusta lodówka i pesto rukolowo-migdałowe.

Lodówka prezentuje się smętnie, niby coś jest, niby można coś zjeść...ale jakoś, tak...nie mam na to wszystko ochoty. Po niedzielnym wieczorze* zapragnęłam wiosny, łatwych, szybkich, świeżych, intensywnych smaków.
Tak więc po przeglądzie tego co mamy w spiżarni i lodówce, po konsultacji z Panem B decyzja zapadła - zutylizujemy rukolę, zamiast parmezanu użyjemy sera dziugas a zamiast orzeszków piniowych blanszowanych migdałów. Zrobimy pesto z tego co mamy!


Wystarczy chwila plus czas na ugotowanie się makaronu i danie gotowe. Jest pyszne, intensywne, ostre (pieprzowa rukola i mocny smak czosnku) i zielone!!!!. Przy ustalaniu proporcji kierowałam się przepisem Liski na pesto rukolowe z pistacjami (koniecznie do wypróbowania!).


Pesto rukolowo-migdałowe

Składniki:

75 g blanszowanych migdałów
100 g rukoli
80-100 ml oliwy z oliwek
40 g tartego sera dziurgas
1 lub 2 ząbki czosnki
sól i pieprz do smaku

Przygotowanie:
Migdały zmiksować z rukolą, czosnkiem i serem powoli wlewając oliwę. Doprawić solą, pieprzem.

Podawać z makaronem, chlebem, grillowanym mięsem, warzywami albo innymi dodatkami.

Smacznego!


* Jeszcze raz dziękuję i szykujemy się na Wyjazd - edycję wiosenną :)

czwartek, 27 stycznia 2011

Pochwała prostoty: focaccia

Hotele na "końcu świata" mają to do siebie, że nie ma się jak z nich wydostać, że nie ma gdzie pójść i co zobaczyć, że jest w pokoju TV z ograniczoną liczbą kanałów i średniej jakości hotelowa restauracja*. Zdarza się, że nocuję właśnie w takich hotelach. Zazwyczaj wtedy, jednym okiem spoglądam na jakiś serial w TV /nie mam siły czytać/ i łapię się za głowę co też w tej TV mają, drugim okiem patrzę się na ekran i piszę te albo inne literki i układam je w zdania.
Po dniu ciężkiej pracy, po średniej jakości śniadaniu, obiedzie i wczesnej kolacji w hotelowej restauracji ... tuż przed snem, "nosem wyobraźni" czuję zapach drożdżowego ciasta, rozmarynu i oliwy z oliwek.


Z focaccią miałam tak samo jak z wieloma podstawowymi przepisami. Niby proste, niby podstawowe a to jednak strach :]. Mam takie głębokie przekonanie, że te proste kilku składnikowe przepisy są największym wyzwaniem.
Ale spróbowałam i spróbuję jeszcze nie raz - bo to jest pyszne, uniwersalne, proste, nawet szybkie, no i nie zapominajmy, że pyszne :)


Focaccia
Przepis pochodzi z White Plate
/2 sztuki/

Składniki:
500 g mąki pszennej
300 ml wody
1,5 łyżeczki soli
1 łyżeczka cukru
1 łyżka oliwy z oliwek
10 g świeżych drożdży (lub 1 łyżeczka suszonych instant)


Przygotowanie:
Drożdże mieszamy z 1 łyżeczką cukru. Kiedy się roztopią, dodajemy 2 łyżki mąki i tyle wody, by powstała gęsta pasta. Odstawiamy na 15 minut, aż rozczyn nieco urośnie.
Następnie łączymy go z pozostałymi składnikami i zagniatamy miękkie, sprężyste ciasto, które może nieznacznie kleić się do rąk. Ciasto można zagnieść ręcznie lub mikserem.
Przełożyć do miski wysmarowanej oliwą z oliwek i zostawić na 30-40 minut do wyrastania.
Ciasto podzielić na dwie części i każdą rozwałkować na prostokąt lub owal grubości około 1 cm (u Liski 1/2 cm).

Liska w tym miejscu układała na focacciach nadzienie z czarnych oliwek. Ja zrobiłam troszkę inaczej inaczej.

Odstawiamy placki na około 20 minut, by lekko podrosły. W podrośniętych plackach w równych odległościach robimy małe wgłębienia, w które najpierw wlewamy oliwę z oliwek (parę kropli) a następnie wkładamy czarne oliwki, gałązki rozmarynu, posypuję solą w płatkach (można też dodać małe pomidorki, pomidory suszone...albo co nam przyjdzie do głowy).
Placki odstawiamy na ok. 15-20 minut, by lekko podrosły, a w tym czasie piekarnik nagrzewamy do 230 st C. Do gorącego piekarnika wstawiamy blachę i pieczemy ok. 15-25 minut.

Podajemy ciepłą, albo ostudzoną.

Smacznego!

* jest też jeszcze niewygodna poduszka, której skutki czuję teraz. Ból karku i marzenie o masażu.

niedziela, 16 stycznia 2011

Moja ulubiona kanapka

Planując ten wpis na bloga zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę jest w moim życiu kilka ważnych kanapek, które wspominam z sentymentem :)

Ta z dzieciństwa, z białym chlebem, masłem i chudą szynką. Z pomidorem i ogórkiem. Bez soli i pieprzu. Z odciętymi twardymi skórkami i pokrojona w małe kwadraciki na jeden kęs ... musiałam mieć 2-3lata.

Ta z dżemem truskawkowym. Bez masła. Z kajzerki. Na szybko. Po powrocie ze szkoły, po kryjomu przed obiadem.

Ta z serkiem topionym. Z dwudniowym pieczywem. Na wyjazdach szkolnych, studenckich ... koniecznie w towarzystwie jogurtu truskawkowego.

Ta z chrupkim masłem orzechowym, Lemon Curd i powidłami śliwkowymi na razowym chlebie. Na dwa dni przed tym gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży.

Ta z wędzonym łososiem, śmietaną i cytryną. Pierwsza kanapka z książki kucharskiej. Trochę mnie to śmieszyło, że ktoś wpadł na pomysł zamieszczania przepisów na kanapki w książce kucharskiej. Spróbowałam ... i nie żałuję. Jamie Oliver i ja mamy tą samą ulubioną kanapkę. Polecam!


Składniki:

bagietka na zakwasie
łosoś wędzony
2 łyżki gęstej śmietany
sok z połowy cytryny
sól/pieprz
skórka starta z cytryny
masło


Przygotowanie:

Bagietkę porcjujemy na kilka kromek.
Każdą delikatnie smarujemy masłem.
Na kromkę nakładamy postrzępione płaty wędzonego łososia.
Przygotowujemy sos: śmietanę mieszamy z sokiem z cytryny i doprawiamy solą i pieprzem. Dokładnie mieszamy.
Kromki z łososiem pokrywamy śmietanowym sosem i oprószamy skórką z cytryny.

Smacznego!

środa, 12 stycznia 2011

Addio pomidory ... pieczone pomidory

Po wyjęciu pomidorów z piekarnika, zanurzeniu chleba w powstałym sosie i chwili delektowania się powstałymi smakami ... usiadłam z wrażenia, zapadłam się na miękkiej sofie i zadałam sobie pytanie - dlaczego wcześniej na to nie wpadłam! Soczyste, rozpływające się w ustach, słodkawe a jednak lekko kwaskowate. I rozmaryn ...

Polecam!



Składniki:

500g pomidorów koktajlowych (na gałązce wyglądają efektowniej)
sól/pieprz/rozmaryn
oliwa



Przygotowanie:

Piekarnik nagrzewamy na 200 stopni.

Pomidorki myjemy, osuszamy i układamy w żaroodpornym naczyniu.

Warzywa skrapiamy oliwą, doprawiamy solą, pieprzem i rozmarynem.

Pieczemy 20-30min (czas uzależniony od wielkości pomidorów).

Najlepiej smakują z ciemnym domowym chlebem.



Smacznego!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...