niedziela, 20 listopada 2011

Słodko-słone brownie

Jedzenie to kwestia towarzystwa. Nawet gdy gotuje tylko dla siebie, to jednak by umilić sobie ten czas z samym sobą. Tym razem jedzenie dla kogoś bardzo specjalnego, kto swoim ciepłem, mądrością życiowa i FANTASTYCZNYM poczuciem humoru wzbogaca moje życie od 15 lat!!! Wszystkiego najlepszego Kochana KaBePe !!


Co może sprawić radość 4 kobietom które spotykają się by uczcić urodziny jednej z nich, obejrzeć głupi (bardzo, bardzo głupi) film i mają zamiar rozmawiać do późnej nocy. Coś co ma masę kalorii i pachnie czekoladą. Coś słodko słonego (jak życie?).
Tego wieczoru był popcorn, wino i film a potem słodko-słone brownie, ser, kolejne wino i moje 3 kochane Dziewczyny. Wśród głupkowatych śmiechów i chichów, rozmów, wzruszeń, cennych uwag, wyjadane łyżeczką ciasto prosto z foremki. I co z tego, że nieelegancko, jeśli to takie cudowne, że nie da się tego zastąpić niczym innym.


Słodko-słone karmelowe brownie
Źródło: znalezione na White Plate

Karmel:
1 szklanka* cukru
2 łyżki syropu kukurydzianego
1/4 szklanki wody
1/2 szklanki śmietany 36%
1 łyżeczka soli morskiej
1/4 szklanki kwaśnej śmietany (użyłam 18%)

Ciasto:
1 i 1/4 szklanki mąki pszennej
1 łyżeczka soli morskiej
2 łyżki ciemnego kakao
300 g gorzkiej czekolady 70%
200 g masła, pokrojonego w kostkę
1,5 szklanki cukru białego (użyłam 1 szklanki)
1/2 szklanki cukru brązowego trzcinowego
5 dużych jajek, w temp. pokojowej
2 łyżeczki ekstraktu z wanilii

Przygotowanie:

Najpierw robimy karmel
W średnim rondelku podgrzewamy cukier, syrop i wodę. Gotujemy na dużym ogniu do czasu, aż płyn będzie bursztynowy (ok. 6-8 minut, należy uważać, bo karmel bardzo łatwo spalić), jeśli dysponujemy termometrem cukierniczym, to karmel jest gotowy, kiedy osiągnie temp. 350 st F.
Zdjąć z ognia, wmieszać śmietanę 36% (ostrożnie, będzie pryskać), później sól, na końcu śmietanę kwaśną. Dokładnie wymieszać i odstawić.

A następnie ciasto:
Formę o wymiarach: 22,5 x 32,5 cm (u mnie 24 na 24), wyłożyć papierem, posmarować masłem.
Piekarnik nagrzać do 175 st C.
Czekoladę i masło rozpuścić w kąpieli wodnej (włożyć do naczynia, które ustawić na garnku z gotującą się wodą tak, by naczynie nie dotykało do wody). Wyłączyć ogień. Wmieszać oba rodzaje cukru, następnie wbijać po jednym jajku i dokładnie mieszać (nie wolno miksować). Na końcu dodać wanilię.

W drugiej misce połączyć mąkę, sól i kakao i dodać je do masy energicznie mieszając.

Połowę masy wlać do blaszki. 3/4 szklanki** karmelu rozprowadzić po cieście - karmel nie powinien dotykać ścianek blaszki, bo podczas pieczenia się spali, wlać drugą polowe masy i wstawić do piekarnika.

Piec 30 minut.

Wyjąć z piekarnika i ostudzić.
Gotowe pokroić na kwadraty, można oprószyć płatkami soli i cukrem.
Podawać z karmelem..i jeść w doborowym towarzystwie :D

Smacznego!

* filiżanka o pojemności 220 ml
** karmelu będzie więcej niż 3/4 szklanki, ale resztą polewamy ciasto przed podaniem

sobota, 19 listopada 2011

Zupa z soczewicy z szpinakiem

Pod koniec października opadły wszystkie liście rozpoczynając okres oczekiwania na pierwszy śnieg. Mało tego zaraz po zniknięciu ozdób z dyń i liści w centrach handlowych i na ulicach pojawiły się pierwsze ozdoby świąteczne. Ciekawe kiedy w tym roku zagrają po raz pierwszy "Last Christmas"? Na szczęście poza centrum panuje jeszcze późna jesień, zza oknem czarne ptaki przysypiają na pustych już gałęziach a góry złotych i brązowych liści czekają aż je ktoś wywiezie. Podobno od wtorku zapowiadają śnieg...czyżby zima?


Jeśli listopadowa jesień to w menu musi gościć zupa (albo gulasz, ale dziś nie o tym). Koniecznie gorąca, koniecznie z czymś wyrazistym. Nie ma nic lepszego na umęczone dniem ciało i duszę. Zupa w mig dociera do każdego zakamarka, rozgrzewa i stawia na nogi - rosół, pomidorowa, warzywna, barszcz, niedługo grzybowa. Wszelkie fasolowe i fasolowo podobne. A że zupa to danie proste i mało pracochłonne, nie marnuje się krótkich jesienno-zimowych wieczorów.


Dziś zupa z soczewicy - rozgrzewająca siłą chilli i imbiru, ale lekka bez zbędnych dodatków. Szpinak jest super, nawet się nie spodziewałam :) Poza posiekaniem warzyw i imbiru robi się sama. Czego można chcieć więcej?

Zupa z soczewicy i szpinaku.
Źródło: J. Oliver "Każdy może gotować"

Składniki na 6-8 porcji
2 marchewki pokrojone na plasterki
2 łodygi selera pokrojone na plasterki
2 średnie cebule pokrojone w kostkę
2 ząbki czosnku pokrojone na plasterki
oliwa
kawałek imbiru wielkości kciuka (Jamie radzi pokroić na cienkie plasterki, ja posiekałam w drobną kostkę)
0,5-1 papryczka chilli bez pestek, pokrojona na plasterki (u mnie suszona chilli)
10 pomidorków koktajlowych przekrojonych na pół(nie miałam, użyłam domowego soku pomidorowego)
2 drobiowe lub warzywne kostki rosołowe (u mnie ekologiczne)
300g czerwonej soczewicy
200g szpinaku (użyłam mrożonych liści)
sól morska i świeżo mielony pieprz
200g jogurtu do podania

Przygotowanie
Do garnka o grubym dnie wlej 2 łyżki oliwy, wrzuć marchewkę, cebulę, selera, czosnek. Wymieszaj i duś pod uchyloną przykrywką 10 minut aż marchewka zmięknie (ale zachowa kształt) a cebulka uzyska delikatnie złoty kolor. W tym samym czasie rozpuść 2 kostki rosołowe w 1.8 litra wrzącej wody.
Po około 10 minutach dodaj soczewicę, chilli, pomidorki koktajlowe*, imbir - zamieszaj i zalej wszystko "bulionem". Całość dobrze wymieszaj i zagotuj. Zmniejsz ogień i gotuj aż soczewica będzie miękka (około 10-15 minut). Na koniec dodaj szpinak(dodałam rozmrożone liście szpinaku) i gotuj jeszcze 30 sekund.
Podawaj z kleksem jogurtu.

Smacznego!

* używałam domowego soku z pomidorów i dodałam go do zupy dopiero jak ugotowała się soczewica. Zagotowałam i dopiero wtedy dodałam szpinak.

czwartek, 10 listopada 2011

Ulubione ciasteczko Pana B.

Jesień nas rozpieszcza, a mnie rozpieszcza w szczególności, w końcu to moja ukochana pora roku. Pod koniec lata (nawet tak deszczowego jak tegoroczne) marzę o zmianie garderoby, z miłością patrzę na grube marynarki, szaliki, szarości, rudości i zielenie. Wyczekuję kolorowych liści, błękitnego nieba, porannych mgieł, wieczornych chłodów, szronu na trawnikach. Zachwycam się dniami pełnymi światła jak i tymi z mgłami i już prawie gołymi drzewami. Wdycham zimne powietrze, gubię się w mgle - jest pięknie!


Tej jesieni piekę proste ciasteczka, w sumie w kółko te same. Ulubione ciasteczka Pana B. I na nic zdają się moje próby przekupienia go czymś innym.
Ciasteczka są pyszne - maślano-cukrowe z moim dodatkiem. Dodatkiem, który ze zwykłych ciasteczek robi to coś. Mam na myśli ziarno kakaowca. Kupione w Wiedniu na przecudownym Naschmarkt (na którym spędziliśmy pół dnia). Ciasteczka poza maślanym smakiem zaczynają pachnieć kakao, a z grubsza tylko rozkruszone ziarna dodają ostrości, charakteru tego niesamowitego czekoladowo-gorzkiego posmaku.
Pyszne, uzależniające...


Waniliowe ciasteczka z ziarnem kakaowca
Źródło "Indulgence Cookies: a fine selection of sweet treats"

Składniki na 36 sztuk

185 miękkiego masła
230 g drobnego cukru
2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
1 jajko
310 g mąki
75 g cukru kryształ (ja pomijam)
damską garstkę rozkruszonych z grubsza ziaren kakaowca (opcjonalnie)

Przygotowanie
W misce ubijamy masło z drobnym cukrem i ekstraktem waniliowym na jasną i puszystą masę, następnie dodajemy jajko i mieszamy aż składniki się połączą.
Do miski z maślaną masą przesiewamy mąkę, dodajemy ziarno kakowca i mieszamy drewnianą łyżką (ja zagniatam szybko rękoma, nie wyjmując ciasta z miski)
Ciasto dzielimy na dwie równe części, owijamy folią spożywczą i wkładamy na godzinę do lodówki.

Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni, dwie blachy wykładamy papierem do pieczenia*.

Po godzinie ciasto wyjmujemy i rozwałkowujemy pomiędzy dwoma kawałkami papieru (ja rozwałkowuję na silikonowej macie delikatnie posypując mąką) na grubość 5 mm (nie cieniej!!).
Ciasteczka wycinamy foremką (serduszko 5 cm) i układamy na blasze zostawiając 4 cm odstęp.
Ciasteczka można posypać cukrem kryształem, który delikatnie wciskamy w ciasto.
Pieczemy 8do 10 minut aż się lekko zezłocą. Studzimy przez kilka minut na blasze, a następnie przekładamy do całkowitego wystygnięcia na kratkę.
Ciasteczka można przechowywać do 7 dni w szczelnie zamkniętym pudełeczku.

Smacznego!


* Proces pieczenia organizuje sobie inaczej. Piekarnik uruchamiam dopiero po wycięciu ciasteczek. Wycięte ciasteczka układam na blachach, przykrywam folią i wkładam do lodówki a tam spokojnie czekają na swoją kolej do pieczenia.
System sprawił, że w mojej szybko nagrzewającej się mikrokuchni pieczenie maślanych ciasteczek wreszcie jest przyjemnością. Ciasto się nie topi, nie rozchodzi, a takie schłodzone ciasteczka zachowują kształt w trakcie pieczenia.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...