niedziela, 21 lutego 2016

Niski biometr, homeoffice i kawa

Po urodzeniu się Młodego Człowieka przez rok byłam w domu, od mniej więcej 9 miesiąca siedzenia chodził mi po głowie powrót do pracy. Wróciłam jak G miał rok i 3 miesiące. Nie żałuję ani jednego dnia spędzonego dnia w domu, nie żałuję teraz ani jednej godziny spędzonej w pracy.
Na początek wróciłam na część etatu (małe kroczki, małe kroczki), teraz jestem na prawie całym etacie. Wszystko jest możliwe tylko dzięki ogromnej współpracy dziadków, bardzo elastycznemu i rozumiejącemu pracodawcy i temu, że B może zarządzać swobodnie swoimi godzinami pracy.

Godziny poza domem to ogromna ulga i gimnastyka dla głowy. Bywa oczywiście różnie i świat domowy z tym pracowym wpływają na siebie nieustannie. Nerwowe dni w pracy przekładają się na zmęczone popołudnia, nieprzespane noce na błędy w pracy. Mam natomiast to szczęście, że dwa dni w tygodniu mogę pracować z domu. Mogę spokojnie odprowadzić Młodego do żłobka, wrócić, popracować a następnie przyprowadzić Go na drzemkę do domu i wrócić do pracy. Rzeczy toczą się wtedy łatwiej, sprawy domowe nie piętrzą się i nie zawadzają, szanse na domowy obiad zwiększają się :) Jedne co szło mi trochę gorzej, to praca w te dni. Jakoś mi się rozchodziła, nie ma się co oszukiwać praca z poziomu kanapy czy domowego stołu zachęcała mnie do działań nie do końca pracowych.



Aż do momentu gdy do mojego domowego biura dołączyła Kasia, zwana Stefanem.
Kasia Stefan, to jest ktoś! Jedna ze zdolniejszych i mądrzejszych osób jakie znam. Jest totalnie dziewczęca natura idzie w parze z błyskotliwą głową i ogromną wiedzę z zakresu gospodarki, finansów i biznesu. Nie raz korzystaliśmy z jej wiedzy i doświadczenia przy rozwoju naszego małego biznesu, nie raz dyskutowaliśmy w jakim kierunku podąża ten świat i niczym Pinki i Mózg zastanawiałyśmy się jak podbić świat. Wierzę, że któregoś dnia nam się uda :)
Na razie jednak spotykamy się co piątek, rozkładamy laptopy, włączamy opcję praca, przemycamy lakiery do paznokci i 9-15 szalejemy w naszym domowym biurze. Po drodze zgarniamy Młodego ze żłobka zaliczając tym samym spacer z psem.
To cudowne jest pracować w jej towarzystwie. Serio, sama sobie zazdroszczę piątkowej koleżanki z biurka obok :)
Ostatni piątek to był nie tylko intensywny pracowo dzień, ale i koszmarny biometr. Szaro, deszczowo i wietrznie. Tylko chyba mój Syn miał radość z brodzenia po kałużach w drodze do i ze żłobka. Około 13 najbliżej nam było do położenia głów na poduszkach, zamknięcia laptopów, wyciszenia telefonów. Aby przezwyciężyć senną aurę zrobiłyśmy kawę. Kawę lekko podkręconą, ale nadal bardzo kawową. To coś jakby koktajl kawowy, ale bez ciężkości którą daje mleko i gęstości od przeładowania dodatkami. Dodatkowo mało słodki, na początku trochę to nas zaskoczyło, ale przy drugim łyku uznałyśmy, że tak właśnie powinno być. Shake (tak go nazwijmy) w niczym nie przypomina gęstych, deserowych napoi. Jest lekką gęstszą kawą, co jest zasługą banana.


Do stworzenia naszej wersji zainspirował nas przepis znaleziony gdzieś w internecie. W oryginalnym przepisie bazą było lekkie mleko kokosowe oraz jogurt. Nie miałyśmy pod ręką mleka kokosowego, więc zastąpiłyśmy je mlekiem owsianym (migdałowe, tu musi dobrze pasować migdałowe) i zupełnie ominęłyśmy jogurt. Została kawa, banan i ziarna kakowca. Energetyczna bomba. Mało słodka, nie za ciężka, mocno kawowa z lekkim czekoladowym aromatem, ale bez czekoladowej słodyczy. Do tego miseczka owsianych ciasteczek od znajomego i parę garści bakalii.
I można pracować dalej.


Bananowo-kakaowa kawa dla zapracowanych

Składniki na 2 duże szklanki.
2 espresso
2 niewielkie banany
2 szklanki wybranego mleka (u nas owsiane, ale pewnie będzie pasowało każde...a migdałowe brzmi jak plan na najbliższy piątek)
2 łyżki pokruszonych ziaren kakaowca
miód, syrop klonowy, więcej banana albo daktyle jeśli kawa jest zbyt wytrawna (my nie potrzebowałyśmy dosładzać)

Latem pewnie dobrze zrobią mrożone banany albo kilka kostek lodu.

Przygotowanie
Włożyć do blendera i zmiksować. Rozlać do szklanek i pracować :)

Smacznego i na zdrowie!

2 komentarze:

Madame Malonka pisze...

Kawowy koktajl bananowy? Brzmi baaardzo obiecująco!

Adrian Pawlak pisze...

Uwielbiam kawę i z pewnością wypróbuję przepis na taki koktajl. W domu często robię kawę mrożoną, która bardzo mi smakuje. Podaję ją w specjalnych szklankach, które swego czasu zakupiłem na https://duka.com/pl/kawa-i-herbata/kubki-i-szklanki. Takie szklanki zbudowane są z podwójnych ścianek, które zapewniają stałą temperaturę napoju przez długi czas.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...