Jest taka restauracja w Warszawie, gdzie jako zimne przystawki dostajemy m.in. tabbouleh - libańską sałatkę z natki pietruszki, hommous (najlepszy jaki jadłam do tej pory), pastę z pieczonych bakłażanów z sosem sezamowym, duszone kawałki kurczaka z warzywami, czy domowy ser libański na ostro. Następnie pojawiają się małe talerzyki z gorącymi przekąskami: Fatayer – ciasto francuskie nadziewane szpinakiem, Sambousik Jebne - ciasto smażone nadziewane serem, Lahem Bel’ajin - pieczone ciasto nadziewane mielonym mięsem. W tym momencie mój żołądek mówi "litości" ale oczy jadłyby już główne danie, którym jest półmisek z faszerowaną cukinią w sosie pomidorowym, szaszłyki z kawałków kurczaka czy gołąbki z białej kapusty, nadziewane mięsem, duszone w sosie czosnkowo-cytrynowym. Błogość ....
To nie koniec atrakcji. Przenosimy się do wydzielonej loży z tysiącami miękkich poduszek, ciężkich zasłon i dużego okrągłego stołu. Na stole czeka na nas talerz libańskich deserów (baklawa, Lajali Lebnan, oryginalna arabska chałwa), herbata przyprawiona w charakterystyczny sposób oraz rozpalona szisza ... mhhhh niezapomniana kolacja zaaranżowana przez męża.
Po przestudiowaniu internetu okazało się, że kuchnia libańska jest bardzo przystępna dla takiego laika jak ja :) Dziś pierwsze podejście (nie licząc stałego bywalca naszego stołu jakim jest hommous) - szaszłyki wołowe. Polecam!
Składniki (dla 4 osób):
800g mielonego mięsa wołowego
1 cebula
1 pęczek kolendry
kolendra w ziarnach
suszony imbir
suszony tymianek
sól/pieprz
1 łyżka mąki
oliwa z oliwek
2 pomidory
Przygotowanie:
Obraną cebulę kroimy w kostkę i szklimy na 1 łyżce oliwy. Dodajemy posiekaną kolendrę, mieszamy i pozostawiamy do przestygnięcia. Mięso przekładamy do miski. Dodajemy cebulę, mąkę i przyprawy (ilość wg uznania). Dodatkowo doprawiamy solą i pieprzem. Całość dokładnie mieszamy na jednolitą masę. Z gotowego mięsa formujemy walcowate kotleciki o długości ok 10cm, nadziewamy na wykałaczki i odstawiamy na 1 godzinę do lodówki.
Piekarnik nastawiamy na 180stopni. Po godzinie szaszłyki wyjmujemy z lodówki i przekładamy do żaroodpornego naczynia delikatnie natłuszczonego oliwą. Pomidory kroimy w plastry i układamy na przemian z poukładanym mięsem. Podlewamy delikatnie oliwą. Pieczemy ok 30 minut.
Smacznego!
6 komentarzy:
rozpusta.
Może kolejna wizyta w libańskiej kuchni wspólnie?
Moje największe odkrycie to był - Toum, czyli krem czosnkowy
Ewidentnie moje smaki. Zrobię.
kolendra, imbir, tymianek... aromat to muszą miec niesamowity. mmm ;]
Libańska, mniam, mniam. Uwielbiam.
Aż tutaj czuję ten aromat i smak. Genialne!!!
Jeśli to ta restauracja, o której myślę, to rzeczywiście jest godna rekomendacji! Natomiast Twoja propozycja godna jest rekomendacji z pewnością! Już sobie zapisałam i będę próbować:) Pzdr Aniado
Prześlij komentarz