Tak jak obiecałam wczoraj, dziś troszkę kulinarnych wspomnień z naszej podróży poślubnej do Japonii. Spędziliśmy tam ponad 3 tygodnie i jeszcze nam mało. Kulinarnie Japonia zaskoczyła nas różnorodnością ... od dań tradycyjnych, po dania nowoczesne zainspirowane kuchnią amerykańską i europejską. Najlepszym przykładem jest sushi - w tradycyjnych restauracjach podawane z wasabi i imbirem, a w barach i na tackach sklepowych do zakupienia z majonezem, pieczonym kurczakiem i kukurydzą :)
Poniżej krótkie (bardzo krótkie) streszczenie naszych doświadczeń z szeroko pojętą Kuchnią Japońską ...
Tradycyjna japońska kolacja. Mieliśmy okazje być poczęstowani tym uroczystym posiłkiem na Koya-San (miejsce położone wśród kęp czarnego cedru na wysokości 900 m n.p.m., które jest najbardziej czczonym w Japonii ośrodkiem kultu buddyjskiej sekty Shingon), gdzie nocowaliśmy u mnichów. W świątyniach wszystkie podawane posiłki są wegetariańskie. Na zdjęciu m.in. zupa miso, marynowane tofu, marynowane nori, Natto (soja podawana fermentacji), Umebosbi (suszone śliwki), duszona Bakusai (kapusta pekińska), marynowane Kyuri (ogórek), duszona Kabocha (kabaczek) oraz tradycyjny ryż i herbata - matcha.
W Japonii odwiedziliśmy mnóstwo barów - takich typowych miejsc, do których trafiają Japończycy po pracy na ciepły posiłek. Głownie były to bary makaronowe, w których podaje się dania z dwoma rodzajami makaronów: Soba (makaron gryczany) lub Udon (jasny makaron pszenny). Udon posmakował nam bardziej :). Jest on podawany na wszelakie sposoby, np. w przyprawionym bulionie Dashi, z kawałkami smażonego tofu albo z krewetkową tempurą, grzybami shiitake i jajkiem. Czasami makaron podawany jest na zimno, np. wzbogacony o krewetkową i warzywną tempurę. Poniżej bary w Kioto, Hirosimie i na wyspie Miya Jima.
Może się to wydać dziwne, ale Japończycy uwielbiają chińską kuchnię. Bary chińskie są na każdym rogu. Najczęściej serwują one makaron Ramen (cienki makaron w bulionie drobiowym lub wieprzowym np. z kawałkami pieczeni wieprzowej, porem, szpinakiem i roladkami rybnymi), Shumai (chińskie duszone pierożki z nadzieniem wieprzowym) lub Yakimeishi (smażony ryż z dodatkami). Poniżej chiński bar w Himeji.
Będąc w Tokio trafiliśmy na największy na świecie targ rybny Tsukiji. Jest on położony we wschodniej części miasta. Ponieważ jest to oficjalny targ hurtowy, każdego ranka w godzinach 5:00-10:00 odbywają się aukcje prowadzone przez handlarzy z całego świata. Codziennie na 1700 straganach zaopatruje się 15.000 restauratorów i sprzedawców. Do wyboru mają 450 gatunków ryb i owoców morza. Specjalnością targu są potężne mrożone bloki Maguro (tuńczyka) sprowadzane z Nowej Zelandii i północnego Atlantyku.
Po zwiedzeniu targu trafiliśmy do tradycyjnego baru sushi. Miejsce to reklamowało się szyldem, mówiącym, że wszystkie ryby pochodzą z porannych aukcji. To nam wystarczyło. Mieliśmy okazję zjeść najświeższe sushi w życiu ... było warto :) Zacznijmy od tego, że smak zjedzonych tam ryb pamiętam do dzisiaj. To co serwują nam w Polsce na pewno nie można nazwać świeżą rybą...niestety :(
Na zdjęciu poniżej m.in. Temaki-zushi (ręcznie zawijany w duży rożek) z Hokkigai (rodzaj małży), Nigiri-zushi (cienkie plastry surowej ryby wykładane na uformowane paluszki ryżu sushi z cienką warstwą wasabi po środku) z Maguro (tuńczyk), Hirame (tubot), Ebi (krewetka), Ika (kalmar), oraz Tamagoyaki (omlet na słodko) i Gari (marynowany imbir).
Oprócz restauracji, barów i kawiarni, w Japonii na każdym kroku stoją budki i kramy z wszelakimi szybkimi przekąskami. Ale nie hotdogi czy hamburgery, tylko np. ostrygi z grilla :)
Bary i restauracje japońskie zachęcają swoich gości do korzystania ze swoich usług za pomocą przepełnionych witryn z atrapami dań z menu. Niektóre wyglądały "jak żywe".
W sklepach spożywczych czekały na nas różne ciekawostki. Na zdjęciu przegryzka z suszonej ośmiornicy, ryżowe sandwich'e lub chipsy z glonami.
Oj mogłabym pisać i pisać ... wspomnień i zdjęć w komputerze tysiące. Ale zostawię sobie te pozostałe sentymenty na następny raz.
Poniżej przesympatyczny właściciel przydrożnego baru, który poczęstował nas kawą i Wagashi (japońskimi słodyczami) o których w kolejnych wspomnieniach ...
8 komentarzy:
bosko... :D
Zazdroszcze - bardzo chcialabym pojechac i przezyc to co ty - ale pewnie bez znajomosci jezyka dosc ciezko... Piekne zdjecia - moze jakis przepis bys podala? :)
Chyba jeszcze wrócę do tej notatki :)
Powiem jedno - zazdroszczę! Mmmmm to całe boskie jedzenie, miejsca, ten klimat ... jestem pod ogromnym wrażeniem :)
Ja też tak chcę!
Czekam na następny "odcinek".
ale piękna panienka na tych zdjęciach.. :-)
Fajna relacja. Mam nadzieję, że kiedyś Japonia i mi się spełni :)
zazdroszczę wyprawy do Japonii
P.S. Bardzo mi się u Was podoba dziewczyny.
Prześlij komentarz