Mgliste wspomnienie dzieciństwa o zapachu wanili i mleka. Ciepłe i kojące jak kołderka. Nic tylko ogrzewać się słodyczą i łagodnością.
Wygrzebany z pamięci przepis* totalnie mnie zaskoczył - białe pianki są miękkie, lekkie a jednocześnie konkretne, mleko jest gęste od żółtek, waniliowe, nie za słodkie.
Dobrze smakuje na ciepło (nie gorąco), jak i na zimno. Zdecydowanie wolę wersję na ciepło.
Mleczna Zupa Nic
Składniki:
- 1 litr mleka
- 2 jajka
- pół laski wanilii, łyżeczka ekstraktu waniliowego z prawdziwej wanilii lub cukier waniliowy /wtedy mleko będzie słodkie/
- 3 czubate łyżki cukru /można dać więcej albo mniej/
Przygotowanie:
Oddzielamy białka od żółtek. Żółtka zachowujemy a białka wlewamy do odtłuszczonej miseczki.
Do mleka dodajemy wanilię i gotujemy. W czasie gdy mleko się gotuje białka ubijamy na sztywno z cukrem.
Do gotującego się mleka (na małym, malutkim ogniu) wkładamy porcję piany z białek łyżeczką do herbaty /można i łyżką stołową, mi jednak bardziej odpowiadają mniejsze porcje pianki/. "Gotujemy" pianki z dwóch stron. I teraz są 3 szkoły gotowania:
- obracamy pianki w trakcie gotowania. Wymaga wprawy i zręczności.
- polewamy gotującym się mlekiem pianki z góry, wtedy nie musimy delikatnych maleństw przewracać. Pianki mniej rosną
- metoda mieszana, którą ja stosuję , najpierw polewam a potem obracam. Optymalne dla mnie :)
Do żółtek dodajemy 2 łyżki gorącego mleka i mieszamy**. Jajka się zahartują. Tak przygotowane jajka dodajemy do mleka, mieszamy.
Wykładamy pianki do miseczek/talerzyków i zalewamy waniliowym mlekiem . Jemy od razu (tak tygryski lubią najbardziej) albo odstawiamy i czekamy aż się schłodzą***.
Smacznego!
* na potrzeby pewnego konkursu. Ja już oddałam swój głos, a Ty?
** spotkałam się też z wersją w której z żółtek i cukru przygotowuje się kogel-mogel i to jego a nie same żółtka dodaje się do mleka przed bądź po ugotowaniu pianek. Nie próbowałam jeszcze więc nie wiem czy ta wersja jest lepsza czy gorsza. Na pewno jest słodsza i wydaje mi się, że gęstsza.
*** wersja schłodzona jest bardziej deserowa i tak sobie myślę, że z koglem-moglem może sprawdzać się lepiej niż z samym żółtkiem.
14 komentarzy:
Z zasady mleczną zupą gardzę - od pacholęcia. No ale ta tutaj!... to gdzie trzymasz łyżki? ;)
Aha! Mam! A teraz talerz jeszcze jakiś by się przydał. Nie będę przecież niewychowana i prosto z gara nie zjem ;)
prosto z gara to się nie da. Łapać w garze pianki niewygodnie. Talerze w szafce nad stołem - znajdziesz. A jakbyś potem chciała herbatki albo kawki (kawka chyba po tym lepsza) to kubki i szklanki w szafce nad zlewem :D
Uhuhu! Ale gościna - nawet mapy nie potrzebuję :) Jeszcze tylko kawiarka czy inny ekspres by się zdał - skoro o czarnej mowa ;)
ps. cosik się dzisiaj blogspot w komentarzach rypie od kilku godzin...
Co do małej czarnej to mamy i tygielek do tureckiej i kawiarkę do włoskiej...wybierać, przebierać, przybywać :)
z mojej strony teraz dobranoc :) kawę wypije z rana, ale drogie Oczko niech się częstuje i czuje jak u siebie:)
ps. oj rypie się rypie :/ a już myślałam, że coś popsułam. więc ufff, że nie tylko mi się rypie.
Dobra! Kolorowych! Jak skończę to zgaszę światło ;)
brakujący i zjedzony post z 1:03 brzmiał:
oj ja mleczną lubię (ale w konkretnych wydaniach przez konkretne osoby)..
łyżki w szufladzie obok stolika - jedyna szuflada w kuchni więc znajdziesz :)
zapraszam
dobranoc :)
No! Na kolację zjedzony był komentarz ;P A teraz do wyra ;)
Piękne te chmurki, piękne! Ja tam nie wiem co jadałam pacholęciem będąc, ale teraz to bym z chęcią się do Ciebie wprosiła i tak jak i Oczko poproszę kawkę do tego :)
jesteś moim numero uno ! :)
Witam :)
Oglądam sobie właśnie kuchenne poczynania Panienek i bardzo mi się one podobają (poczynania:). Zdjecia tym bardziej,szczególnie zupa nic mnie ujęła.Wygląda jak niebo upstrzone kilkoma chmurami. Ładne, bardzo ładne.
Pozdrawiam ciepło!
To ulubiona zupa (deser) z dzieciństwa mojego męża. Piękna. Jak chmury na niebie. Chyba muszę ją znowu zrobić, bo dawno jej nie przyrządzałam. Radość będzie wielka.
Prześlij komentarz