poniedziałek, 11 stycznia 2010

Babka Makowa oraz niedzielne wizyty u Dominikanów

Niedziela, śnieżne mroźne popołudnie. Na 16:00 jak co tydzień jedziemy na warszawską Starówkę, na mszę do Dominikanów do kościoła Św. Jacka na ul. Freta ...

Uwielbiam to miejsce ... ze względu na Braci, atmosferę w jakiej żyją i pracują, niesione słowo, które zapada wprost w serce i jest na czasie. Miejsce gdzie niewyczuwalne są nakazy i zakazy, moherowe berety, mało zrozumiałe przesłanie księdza z ambony (z czym najczęściej kojarzy się Kościół), natomiast "obowiązuje w nim tylko jedno objawione prawo - miłość"*. To dzięki temu miejscu po długiej przerwie na nowo zaczęłam swoją rozmowę z Bogiem. Dzięki cotygodniowym spotkaniom mam siłę ... i chęć ... i jest mi tak dobrze i wyjątkowo. Polecam z całego serca, szczególnie niedzielne msze dla spacerowiczów o 16:00. Bo czemu nie połączyć przyjemnego z pożytecznym :)

... ale wracając do niedzielnego popołudnia. Od kilku tygodni jego plan wygląda mniej więcej tak samo: po późnym śniadaniu zasiadamy w pidżamach przed telewizorem/komputerem/weekendową gazetą i chillujemy. Następnie mąż pakuje torbę sportową i ucieka na półtorej godziny na siłownię (odkąd przesiaduję więcej w kuchni musiał wykupić sobie karnet i cyklicznie walczy z czyhającymi nowymi kilogramami hihihihihi). Ja w tym czasie najczęściej nadrabiam zaległości książkowo/gazetowe, rozmawiam i bawię się z ZUZU i leniuchuję. Na 16:00 jedziemy na Starówkę. Po mszy zaliczamy mini spacer i z powrotem do domu. Lecz w tą niedzielę przedporodowy przypływ sił nie pozwolił mi bezczynnie leżeć i podczas nieobecności męża, mając zaledwie ponad godzinę, postanowiłam mu zrobić słodką niespodziankę :) Jaka była radość, gdy przywitał nas po spacerze zapach wyjętej dwie godziny wcześniej z piekarnika babki. Miłe popołudnie i miły wieczór ...


Składniki:

5 jajek (oddzielnie białka i żółtka),
1 szklanka mąki pszennej,
1 szklanka cukru,
1 szklanka suchego maku,
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia,
1/2 kostki masła



Foremkę do babki smarujemy masłem i oprószamy mąką/bułką tartą.
Piekarnik nastawiamy na 180 stopni (bez termoobiegu).

Żółtka i cukier ucieramy do białości, następnie dodajemy masło (najlepiej w temperaturze pokojowej). Do masy przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia i dobrze wszystko mieszamy. Dodajemy mak a na końcu ubitą z białek pianę. Masę delikatnie łączymy ze sobą za pomocą łyżki. Przekładamy do foremki.

Pieczemy 45 minut. Po wystygnięciu wyjmujemy z foremki i delikatnie oprószamy cukrem pudrem.

Smacznego!

* tymi słowami "ten lepszy kościół" opisuje Szymon Hołownia, który patrzy trzeźwo i tak jak lubię na "te" sprawy.

5 komentarzy:

cozerka pisze...

pięknie...prawdziwie i z miłością...

a kulinarnie szaleństwo!!!!!


uściski i całusy z hotelowego pokoju :)

cozerka pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Gosia Oczko pisze...

Wiesz co? Dominikanie chyba już tak mają, że do nich na msze chodzi się z przyjemnością. To nie jest wtedy nudne odbębnienie godziny w niedzielę, potrafią wytworzyć taką atmosferę wspólnoty podczas tak krótkiego czasu, że warto nadłożyć drogi i czasu :) Wiem co mówię, we Wrocławiu z przyjemnością chodziłam na msze do kościoła św. Wojciecha :)

Za babę makową podziękuję, bo z makiem się spieram, ale życzę sił na najbliższe najważniejsze i może ciut stresujące chwile :)

Niech wszystko pójdzie dobrze i... szybko! :)

beata lipov pisze...

Uwielbiam to ciasto. Dziękuję, że mi je przypomniałaś. Szybkie, proste i smakowite. Pozdrawiam

Unknown pisze...

Oj tak! Dominikanie...odkąd jestem w duszpasterstwie akademickim dominikańskim czuję, że żyję. Tam poczułam i czuję, że Źródło na prawdę zostało otwarte.
Dominikanie przede wszystkim są "ludzcy". I Bóg wiedział co robi, że pewnego listopadowego wieczora poszłam na dominiańską mszę.
Pozdrawiam
Ania

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...